Jechałem wczoraj autem przez pewne województwo i słuchałem pewnej regionalnej rozgłośni. Dlaczego piszę pewnej? Bo, uogólniając, mogło się to zdarzyć w każdym województwie i w każdej rozgłośni regionalnej radia tzw. publicznego. Stałem się mimowolnym świadkiem ekstremalnego „włazidupstwa” tzw. dziennikarzy, rozczarowanych zmianą władzy, osamotnionych, którzy nagle nie mają już komu włazić, ale mają jeszcze na kim się publicznie wyżywać za ten stan rzeczy…
Oto trzech panów toczyło dyskusje, a ściślej prześcigało się w tym, jak dowalić PiS. Było wszystko: że wygrało, a nie powinno, że naobiecywało, a nie należało, że choć wygrało, to niczego jeszcze nie zrealizowało, że upłynęło już trzy dni od ogłoszenia wyniku wyborów i do tej pory nawet jeszcze rządowego gabinetu sklecić nie zdołało, ba, padały nazwiska wypowiadane z drwina lub obrzydzeniem, i były wnioski, które mieszczą się w zdaniu, że Polacy nie maja pojęcia jak głupio wybrali i jakie nieszczęście na siebie sprowadzili, ale wkrótce się przekonają…
CZYTAJ TAKŻE: To już jest koniec? Czarny scenariusz w Radiu Tok FM w rozmowie dziennikarzy z opozycji
Tyle o „dyskusji” trzech zawiedzionych i osamotnionych, wyspecjalizowanych od lat w „standardach włazidupstwa”, niegdyś wobec jedynie słusznej partii, Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, dziś wobec jedynie słusznej Platformy Obywatelskiej, której obywatele odebrali władzę. Przepraszam za termin „włazidupstwa”, nie mój ci on, to licentia poetica kolegi redaktora Tomasza Lisa, oburzonego na kolegę redaktora Cezarego Gmyza za jego ocenę dziennikarskiej służby w TVP, i de facto nie tylko jego.
Gmyz: Kraśko i Lis nie mogą pracować w TVP, bo złamali nasze standardy. Wasze pisolubne, włazidupskie standardy z pewnością
— zaćwierkał autor „na żywo” na Twitterze. No, jeśli Tomasz Lis mówi o „włazidupskich standardach”, to z pewnością wie, o czym mówi. Kto jak kto, ale on zna się na tym rzemiośle. Teraz my będziemy „niepokornymi”… - snują już medialne kauzyperdy upadłego rządu, co jest o tyle niezręczne, że implikuje wniosek, iż do tej pory byli dziennikarzami pokornymi. Przy całym tym tumulcie zawiedzionych i osamotnionych po klęsce, bo zaiste, jest to klęska ich samych i koalicji rządowej, umyka uwadze, co najważniejsze: że niepokorni stali się niepokornymi wobec patologii, wobec upadku zasad etyczno-moralnych, wobec politycznych sobiepanków upiększających i zakłamujących obraz naszej rzeczywistości, wobec sprawców i wykonawców kampanii nienawiści, wojny polsko-polskiej i społecznych podziałów, które stanowiły podstawę ich funkcjonowania.
„Dawniej władcy otaczali się mędrcami, dziś najchętniej otaczają się dziennikarzami”, konstatował po francusku rumuński emigrant, filozof i eseista Emil Cioran. Ten niegdyś wielbiciel Adolfa Hitlera i Benito Mussoliniego był zadeklarowanym nihilistą, czyli wyznawcą poglądu filozoficznego, negującego całkowicie lub częściowo istnienie pewnych bytów, odrzucającego tradycje, obyczaje, wszelkie normy i wartości obowiązujące w życiu społecznym, z lekceważącym stosunkiem do prawa, w tym sądownictwa.
Nihilizm we współczesnym wydaniu ujął w krótkich zdaniach „filozof” naszych czasów, ten, który najpierw chciał „dorżnąć watahę”, a gdy to nie wyszło, proponował kolegom z ekipy premiera Donalda Tuska „zaj…nie PiS komisją”… - były szef, o paranojo, dyplomacji, eksmarszałek Sejmu Radosław Sikorski. Rzecznikami takiej właśnie władzy i tak pojmowanej demokracji byli m.in. wymienieni dziennikarze, którymi otoczył się zbiegły do Brukseli (czyż to mnie jest prawdą…?), były premier polskiego rządu, wystawiając do wiatru - w zamian za intratną posadę dla siebie - cały swój gabinet, partię i medialnych admiratorów, że o kraju nie wspomnę.
Różnica między „włazidupstwem” Tomasza Lisa, a rzekomym „pisolubnym, włazidupskim standardem” polega na tym, że pierwsze jest faktem, drugie zaś wymysłem jego wyobraźni. Przypisywanie własnych cech tym, którzy mogli, lecz nie chcieli być pupilami władzy, którzy sprzeciwili się ich bezkrytycznym, bałwochwalczym postawom, wybrzmiewa w ustach nieformalnego rzecznika PO w TVPO jak okrzyk złodzieja: „łapać złodzieja…!”
ciąg dalszy na następnej stronie ==>*
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jechałem wczoraj autem przez pewne województwo i słuchałem pewnej regionalnej rozgłośni. Dlaczego piszę pewnej? Bo, uogólniając, mogło się to zdarzyć w każdym województwie i w każdej rozgłośni regionalnej radia tzw. publicznego. Stałem się mimowolnym świadkiem ekstremalnego „włazidupstwa” tzw. dziennikarzy, rozczarowanych zmianą władzy, osamotnionych, którzy nagle nie mają już komu włazić, ale mają jeszcze na kim się publicznie wyżywać za ten stan rzeczy…
Oto trzech panów toczyło dyskusje, a ściślej prześcigało się w tym, jak dowalić PiS. Było wszystko: że wygrało, a nie powinno, że naobiecywało, a nie należało, że choć wygrało, to niczego jeszcze nie zrealizowało, że upłynęło już trzy dni od ogłoszenia wyniku wyborów i do tej pory nawet jeszcze rządowego gabinetu sklecić nie zdołało, ba, padały nazwiska wypowiadane z drwina lub obrzydzeniem, i były wnioski, które mieszczą się w zdaniu, że Polacy nie maja pojęcia jak głupio wybrali i jakie nieszczęście na siebie sprowadzili, ale wkrótce się przekonają…
CZYTAJ TAKŻE: To już jest koniec? Czarny scenariusz w Radiu Tok FM w rozmowie dziennikarzy z opozycji
Tyle o „dyskusji” trzech zawiedzionych i osamotnionych, wyspecjalizowanych od lat w „standardach włazidupstwa”, niegdyś wobec jedynie słusznej partii, Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, dziś wobec jedynie słusznej Platformy Obywatelskiej, której obywatele odebrali władzę. Przepraszam za termin „włazidupstwa”, nie mój ci on, to licentia poetica kolegi redaktora Tomasza Lisa, oburzonego na kolegę redaktora Cezarego Gmyza za jego ocenę dziennikarskiej służby w TVP, i de facto nie tylko jego.
Gmyz: Kraśko i Lis nie mogą pracować w TVP, bo złamali nasze standardy. Wasze pisolubne, włazidupskie standardy z pewnością
— zaćwierkał autor „na żywo” na Twitterze. No, jeśli Tomasz Lis mówi o „włazidupskich standardach”, to z pewnością wie, o czym mówi. Kto jak kto, ale on zna się na tym rzemiośle. Teraz my będziemy „niepokornymi”… - snują już medialne kauzyperdy upadłego rządu, co jest o tyle niezręczne, że implikuje wniosek, iż do tej pory byli dziennikarzami pokornymi. Przy całym tym tumulcie zawiedzionych i osamotnionych po klęsce, bo zaiste, jest to klęska ich samych i koalicji rządowej, umyka uwadze, co najważniejsze: że niepokorni stali się niepokornymi wobec patologii, wobec upadku zasad etyczno-moralnych, wobec politycznych sobiepanków upiększających i zakłamujących obraz naszej rzeczywistości, wobec sprawców i wykonawców kampanii nienawiści, wojny polsko-polskiej i społecznych podziałów, które stanowiły podstawę ich funkcjonowania.
„Dawniej władcy otaczali się mędrcami, dziś najchętniej otaczają się dziennikarzami”, konstatował po francusku rumuński emigrant, filozof i eseista Emil Cioran. Ten niegdyś wielbiciel Adolfa Hitlera i Benito Mussoliniego był zadeklarowanym nihilistą, czyli wyznawcą poglądu filozoficznego, negującego całkowicie lub częściowo istnienie pewnych bytów, odrzucającego tradycje, obyczaje, wszelkie normy i wartości obowiązujące w życiu społecznym, z lekceważącym stosunkiem do prawa, w tym sądownictwa.
Nihilizm we współczesnym wydaniu ujął w krótkich zdaniach „filozof” naszych czasów, ten, który najpierw chciał „dorżnąć watahę”, a gdy to nie wyszło, proponował kolegom z ekipy premiera Donalda Tuska „zaj…nie PiS komisją”… - były szef, o paranojo, dyplomacji, eksmarszałek Sejmu Radosław Sikorski. Rzecznikami takiej właśnie władzy i tak pojmowanej demokracji byli m.in. wymienieni dziennikarze, którymi otoczył się zbiegły do Brukseli (czyż to mnie jest prawdą…?), były premier polskiego rządu, wystawiając do wiatru - w zamian za intratną posadę dla siebie - cały swój gabinet, partię i medialnych admiratorów, że o kraju nie wspomnę.
Różnica między „włazidupstwem” Tomasza Lisa, a rzekomym „pisolubnym, włazidupskim standardem” polega na tym, że pierwsze jest faktem, drugie zaś wymysłem jego wyobraźni. Przypisywanie własnych cech tym, którzy mogli, lecz nie chcieli być pupilami władzy, którzy sprzeciwili się ich bezkrytycznym, bałwochwalczym postawom, wybrzmiewa w ustach nieformalnego rzecznika PO w TVPO jak okrzyk złodzieja: „łapać złodzieja…!”
ciąg dalszy na następnej stronie ==>*
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/270289-paczki-w-masle-jesli-tomasz-lis-mowi-o-wlazidupskich-standardach-dziennikarzy-to-z-pewnoscia-wie-o-czym-mowi
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.