Niektórzy nawet użyli stwierdzenia, że posługuje się pan „katolicką nienawiścią”. Może w tej całej aferze i semantycznych pomyłkach chodzi o to, że Teatr Polski był po prostu bastionem myślenia lewicowego? Że to wojna kulturowo-ideologiczna, a pan znalazł się w jej środku?
Coś w tym jest. Mieszkowski był „nasz”, a Morawski nie jest. W ostatnim wywiadzie w „Wyborczej” pani Ewa Skibińska mówi, że wojna o Teatr Polski to wojna polityczna. Ja powiedziałbym raczej, że ideologiczna, bo na tej scenie większość spektakli była od strony ideologicznej wąsko ukierunkowana. Mam wrażenie, że chwilami – niezależnie od formy teatralnej – struktura wypowiedzi była bardzo jednoformatowa. Mnie chodzi o to, byśmy otworzyli się na publiczność o różnorodnych poglądach.
Tak, ale pan z kolei teraz jest postrzegany jako uzależniony od bieżących konstelacji politycznych.
Nie chcę wchodzić w politykę, bo się na niej nie znam i czuję się z tym dobrze. Nie ogranicza mnie przynależność do żadnej partii.
Poradzi pan sobie z problemem aktorów odchodzących teraz z Polskiego?
Plany o odejściu z Polskiego większość z tych aktorów miała długo przed tym, zanim zostałem dyrektorem. Donosiły o tym media. Inni aktorzy mają z kolei plany, aby zaangażować się do Polskiego, więc sądzę, że sobie poradzę.
Ale ostatnio zdjął pan z afisza siedem spektakli.
Te spektakle były wpisane w repertuar, ale rzadko eksploatowane. W kwietniu 2016 r. – i mam na to dokumenty – specjaliści działu marketingu, działu technicznego i koordynacji pracy artystycznej przystąpili do dyskusji nad zdjęciem tych tytułów z afisza. Przedstawili swoje opinie, z których wynikało, że należy zdjąć z repertuaru kilkanaście pozycji.
Mieszkowski chciał je zdjąć?
Takie były dyskusje – które spektakle zdjąć w związku z pojawiającymi się nowymi tytułami. Propozycji do usunięcia było bodajże jedenaście. Teraz, po przeanalizowaniu, kiedy były grane, jaka była frekwencja i jaka jest możliwość wznowienia tych przedstawień, podjąłem decyzję, aby siedem z nich zostało zdjętych.
W każdym razie osławionej rok temu przez aktorów porno „Śmierci i dziewczyny” pan nie zdejmuje…
Przedstawienie zostaje w repertuarze, a sprawa sprzed roku miała wyraźny kontekst polityczny. W pewnym momencie to teatr służył Mieszkowskiemu, a nie Mieszkowski teatrowi. Część zespołu została wmanipulowana w te działania, a Mieszkowski zbijał w ten sposób kapitał polityczny.
Mieszkowski poświęcił Teatr Polski dla własnej kariery politycznej?
Jeśli patrzeć na skutki, to na pewno tak.
Mówi się o tym, że w przyszłości ma ambicje powalczyć o tekę ministra kultury.
Jestem skłonny wierzyć, że ma takie ambicje.
Jakie są pana plany, co może być zaskoczeniem?
Zaskoczeniem niezwykle pozytywnym byłaby racjonalna postawa zespołu aktorskiego. Chciałbym wyprowadzić ten okręt na spokojniejsze wody i pracować w lepszej atmosferze, ale na razie nic nie zapowiada końca tych bezpardonowych ataków, których celem jestem ja i moi współpracownicy. Nauczyłem się już działać mimo tych napaści.
Trzeba wziąć pod uwagę, że teraz mamy zawirowania w pracy teatru, który od wielu lat funkcjonował w skandalizującej atmosferze i sytuacji niemal ostatecznej katastrofy finansowej. Jestem absolutnie przekonany, że gdyby ten teatr dalej prowadził Krzysztof Mieszkowski, to ta instytucja byłaby w gorszej sytuacji niż w tej chwili. Teatr wydawałby właśnie ostatnie tchnienie.
Jeszcze jedna rzecz jest ważna – mit, że spektakle, które wyjeżdżają za granicę, zarabiają wielkie pieniądze. Teatr z tych pieniędzy musi opłacić diety, przewóz scenografii, z tych pieniędzy płaci się tantiemy dla autorów i honoraria aktorskie. W 2015 r. z występów zagranicznych Teatru Polskiego w kasie zostało na koniec 65 tys. zł zysku. Jeśli ktoś mówi, że wyjazdy „Wycinki” Lupy przyniosły 2 mln zysku, to mija się z prawdą.
Dlaczego Mieszkowski nie wykreował żadnego następcy, który zapewniłby funkcjonowanie teatru wedle jego wizji?
To zadziwiające – mądry dyrektor zapewnia kontynuację swoich koncepcji (tak postępowali wielcy twórcy w dziejach polskich scen). Mieszkowski tego nie zrobił. Nie rozumiem dlaczego. Poza absolutnymi geniuszami teatr zawsze karze egoistów.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Niektórzy nawet użyli stwierdzenia, że posługuje się pan „katolicką nienawiścią”. Może w tej całej aferze i semantycznych pomyłkach chodzi o to, że Teatr Polski był po prostu bastionem myślenia lewicowego? Że to wojna kulturowo-ideologiczna, a pan znalazł się w jej środku?
Coś w tym jest. Mieszkowski był „nasz”, a Morawski nie jest. W ostatnim wywiadzie w „Wyborczej” pani Ewa Skibińska mówi, że wojna o Teatr Polski to wojna polityczna. Ja powiedziałbym raczej, że ideologiczna, bo na tej scenie większość spektakli była od strony ideologicznej wąsko ukierunkowana. Mam wrażenie, że chwilami – niezależnie od formy teatralnej – struktura wypowiedzi była bardzo jednoformatowa. Mnie chodzi o to, byśmy otworzyli się na publiczność o różnorodnych poglądach.
Tak, ale pan z kolei teraz jest postrzegany jako uzależniony od bieżących konstelacji politycznych.
Nie chcę wchodzić w politykę, bo się na niej nie znam i czuję się z tym dobrze. Nie ogranicza mnie przynależność do żadnej partii.
Poradzi pan sobie z problemem aktorów odchodzących teraz z Polskiego?
Plany o odejściu z Polskiego większość z tych aktorów miała długo przed tym, zanim zostałem dyrektorem. Donosiły o tym media. Inni aktorzy mają z kolei plany, aby zaangażować się do Polskiego, więc sądzę, że sobie poradzę.
Ale ostatnio zdjął pan z afisza siedem spektakli.
Te spektakle były wpisane w repertuar, ale rzadko eksploatowane. W kwietniu 2016 r. – i mam na to dokumenty – specjaliści działu marketingu, działu technicznego i koordynacji pracy artystycznej przystąpili do dyskusji nad zdjęciem tych tytułów z afisza. Przedstawili swoje opinie, z których wynikało, że należy zdjąć z repertuaru kilkanaście pozycji.
Mieszkowski chciał je zdjąć?
Takie były dyskusje – które spektakle zdjąć w związku z pojawiającymi się nowymi tytułami. Propozycji do usunięcia było bodajże jedenaście. Teraz, po przeanalizowaniu, kiedy były grane, jaka była frekwencja i jaka jest możliwość wznowienia tych przedstawień, podjąłem decyzję, aby siedem z nich zostało zdjętych.
W każdym razie osławionej rok temu przez aktorów porno „Śmierci i dziewczyny” pan nie zdejmuje…
Przedstawienie zostaje w repertuarze, a sprawa sprzed roku miała wyraźny kontekst polityczny. W pewnym momencie to teatr służył Mieszkowskiemu, a nie Mieszkowski teatrowi. Część zespołu została wmanipulowana w te działania, a Mieszkowski zbijał w ten sposób kapitał polityczny.
Mieszkowski poświęcił Teatr Polski dla własnej kariery politycznej?
Jeśli patrzeć na skutki, to na pewno tak.
Mówi się o tym, że w przyszłości ma ambicje powalczyć o tekę ministra kultury.
Jestem skłonny wierzyć, że ma takie ambicje.
Jakie są pana plany, co może być zaskoczeniem?
Zaskoczeniem niezwykle pozytywnym byłaby racjonalna postawa zespołu aktorskiego. Chciałbym wyprowadzić ten okręt na spokojniejsze wody i pracować w lepszej atmosferze, ale na razie nic nie zapowiada końca tych bezpardonowych ataków, których celem jestem ja i moi współpracownicy. Nauczyłem się już działać mimo tych napaści.
Trzeba wziąć pod uwagę, że teraz mamy zawirowania w pracy teatru, który od wielu lat funkcjonował w skandalizującej atmosferze i sytuacji niemal ostatecznej katastrofy finansowej. Jestem absolutnie przekonany, że gdyby ten teatr dalej prowadził Krzysztof Mieszkowski, to ta instytucja byłaby w gorszej sytuacji niż w tej chwili. Teatr wydawałby właśnie ostatnie tchnienie.
Jeszcze jedna rzecz jest ważna – mit, że spektakle, które wyjeżdżają za granicę, zarabiają wielkie pieniądze. Teatr z tych pieniędzy musi opłacić diety, przewóz scenografii, z tych pieniędzy płaci się tantiemy dla autorów i honoraria aktorskie. W 2015 r. z występów zagranicznych Teatru Polskiego w kasie zostało na koniec 65 tys. zł zysku. Jeśli ktoś mówi, że wyjazdy „Wycinki” Lupy przyniosły 2 mln zysku, to mija się z prawdą.
Dlaczego Mieszkowski nie wykreował żadnego następcy, który zapewniłby funkcjonowanie teatru wedle jego wizji?
To zadziwiające – mądry dyrektor zapewnia kontynuację swoich koncepcji (tak postępowali wielcy twórcy w dziejach polskich scen). Mieszkowski tego nie zrobił. Nie rozumiem dlaczego. Poza absolutnymi geniuszami teatr zawsze karze egoistów.
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/319925-nasz-wywiad-cezary-morawski-we-wsieci-o-teatrze-polskim-polecamy?strona=3