W akcie tym przyjmujemy Jezusa za Króla i Pana. Co to sformułowanie oznacza we współczesnym świecie?
Przytoczyłem wcześniej słowa z fragmentu prefacji na uroczystość Jezusa Króla Wszechświata, która mówi o tym, że Królestwo Chrystusa to Królestwo prawdy i życia, świętości i łaski, sprawiedliwości, miłości i pokoju. Każda z tych wartości ma swoje ogromne znaczenie. W październiku mieliśmy wylew histerii wokół kwestii obrony życia. Czarni krzyczeli niejednokrotnie, jak bardzo ciąża zagraża życiu matki, jak dziecko może stać się agresorem, jak istnieje usprawiedliwiony obowiązek obrony życia kobiety. Dlatego, jak pisano w broszurach rozdawanych na proteście „aborcja jest w obronie życia”. Prawda jest taka, że prawie 100 procent aborcji w Polsce jest dokonywanych ze względów eugenicznych. Zabija się dzieci nie dlatego, że zagrażają czyjemuś życiu, ale dlatego, że mogą urodzić się chore, słabe, nie satysfakcjonujące rodziców. Dziecko w okresie życia płodowego nigdy nie może zresztą być potraktowane jako świadomy agresor. Ale to pokazuje, jak kłamstwo prowadzi do śmierci, a prawda o wartości każdego ludzkiego życia, prowadzi do ochrony tego życia. Ostatnie lata i miesiące przynoszą nam wiele dyskusji wokół małżeństwa. To, co niepokoi, to fakt, że przenikają one wewnątrz Kościoła. W papieskim dokumencie o małżeństwie znalazły się słowa biskupów latynoamerykańskich „nie ma małżeństw doskonałych”. I one są jakby przyzwoleniem na akceptację związków „nieregularnych”. W całym dokumencie wybrzmiewa - niestety - jakby myśl o tym, że małżeństwo to sprawa ideału. Królestwo Chrystusowe jest królestwem świętości i łaski, ono przypomina zatem, że sednem ludzkiego życia nie jest doskonałość, ale świętość. Nie martwmy się, że nie ma małżeństw doskonałych, nie zrealizowanych zawodowo, ekonomicznie, cieszmy się, że są małżeństwa święte. I nie mierzmy życia małżeńskiego jakąś miarą doskonałej jakości życia, ale pamiętajmy, że jest ono sakramentem - angażującym samego Boga wewnątrz ludzkiej miłości. Wreszcie trzecia płaszczyzna królestwa to sprawiedliwość, miłość i świętość. Właśnie gdy rozmawiamy, Pani Redaktor, przetacza się wojna na naszych ulicach. Oto staje opozycja wobec Polski, ci, co szydzili z żołnierzy niezłomnych, a dziś szydzą z ofiar stanu wojennego. Dokonują rehabilitacji faktycznych zbrodniarzy i posługując się nienawiścią szerzą niepokój. Czy trzeba bardziej wymownego przykładu, jak bardzo potrzebujemy w naszym „demokratycznym” systemie królestwa sprawiedliwości, miłości i pokoju?
Sam akt przyjęcia Jezusa za Króla i Pana spotkał się z falą krytyki. Podnoszono, że do Polski wraca monarchia. Wynika to z niezrozumienia?
Rzeczywiście jest to przykra sytuacja. Po pierwsze wyraża się w sposób przykry w tym, że istnieje totalnie nieporozumienie charakteru tej uroczystości. To nie jest oczywiście budowanie nowego ustroju politycznego. To jest raczej przenikanie ustroju politycznego, który ma swoje liczne wady, o których przekonujemy się na co dzień, systemem wartości, który jest systemem wartości niezmiennych i sprawdzonych. Natomiast druga sprawa, jak już wspomniałem, te uroczystości odbyły się w pewnym dialogu, porozumieniu różnych opcji kościelnych, różnych ruchów intronizacyjnych z Episkopatem Polski. Nikt tak na dobrą sprawę – mówiąc w kategoriach interesów – nie wygrał w tej sprawie. Wygraliśmy my wszyscy poprzez przyjęcie Chrystusa, poprzez tę deklarację. Episkopat podkreślał, ze nie może być to osadzenie Chrystusa na tronie, bo On jest po prostu obiektywnie królem naszej rzeczywistości. Natomiast my uświadamiamy sobie Jego centralną obecność. Oczywiście są ludzie niewierzący, którzy tej obecności nie zauważają, czy nie chcą jej zauważyć, ale ta obecność w żaden sposób im nie zagraża. Uświadomienie sobie przez nas królewskiej obecności Chrystusa raczej pomaga nam zrozumieć potrzebę budowania lepszego świata a nie walki z tymi, którzy są po drugiej stronie. To jest kwestia nie tylko niezrozumienia, ale też – powiedziałbym – braku dobrej woli w odczytaniu tych wydarzeń.
Obecnie, gdy kładzie się duży nacisk na wolność w praktycznie wszystkich aspektach życia, czym może się przejawiać przyjęcie Jezusa za króla i Pana?
Ten akt jest sam w sobie modelowym aktem wolności i nadaje sens każdemu naszemu wyborowi wolności. Norwid pisał w swoim Królestwie arcymądre słowa: Nie niewola ni wolność - są w stanie Uszczęśliwić cię… nie! - tyś osobą: Udziałem twym więcej!… panowanie Nad wszystkim w świecie - i nad sobą. Chrystus, który „nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi” pokazuje, że zazwyczaj wolność nie oznacza roszczenia do panowania, ale jest rezygnacją, wyrzeczeniem, służbą. Tylko wtedy jestem wolny, gdy ta wolność służy drugiemu. Wtedy panują nad własnym egoizmem, nad pokusą władzy, nad agresją czy instynktem. Uczył nas tego dobitnie Jan Paweł II, gdy w 1991 r. stając na polskiej ziemi, nie epatował się odzyskaną wolnością, ale ukazywał warunek jej realizacji - Dekalog.
Dlatego trudno jest dostrzec realizację wolności w gestach, które wyrażają się w zabieganiu o rzekome interesy Polski na kolanach przed naszymi sąsiadami. Trudno jest przyjąć to, że wyrazem wolności zaangażowanej w Polskę jest próba tworzenia państwa świeckiego, które będzie usiłowało zdezynfekować nasze życie publiczne z religii. Trudno jest przyjąć rozumienie wolności jako anarchii. To są właśnie modelowe przykłady wolności, które opierają się na zakłamaniu rzeczywistości o państwie polskim i o naszym narodzie. Wybór Jezusa jako Króla i Pana ukierunkowuje naszą wolność właśnie naprawdę - zarówno o życiu każdego pojedynczego człowieka, jak i całego narodu. Tylko taka wolność może służyć autentycznie człowiekowi i narodowi.
Rozmawiała Weronika Tomaszewska
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W akcie tym przyjmujemy Jezusa za Króla i Pana. Co to sformułowanie oznacza we współczesnym świecie?
Przytoczyłem wcześniej słowa z fragmentu prefacji na uroczystość Jezusa Króla Wszechświata, która mówi o tym, że Królestwo Chrystusa to Królestwo prawdy i życia, świętości i łaski, sprawiedliwości, miłości i pokoju. Każda z tych wartości ma swoje ogromne znaczenie. W październiku mieliśmy wylew histerii wokół kwestii obrony życia. Czarni krzyczeli niejednokrotnie, jak bardzo ciąża zagraża życiu matki, jak dziecko może stać się agresorem, jak istnieje usprawiedliwiony obowiązek obrony życia kobiety. Dlatego, jak pisano w broszurach rozdawanych na proteście „aborcja jest w obronie życia”. Prawda jest taka, że prawie 100 procent aborcji w Polsce jest dokonywanych ze względów eugenicznych. Zabija się dzieci nie dlatego, że zagrażają czyjemuś życiu, ale dlatego, że mogą urodzić się chore, słabe, nie satysfakcjonujące rodziców. Dziecko w okresie życia płodowego nigdy nie może zresztą być potraktowane jako świadomy agresor. Ale to pokazuje, jak kłamstwo prowadzi do śmierci, a prawda o wartości każdego ludzkiego życia, prowadzi do ochrony tego życia. Ostatnie lata i miesiące przynoszą nam wiele dyskusji wokół małżeństwa. To, co niepokoi, to fakt, że przenikają one wewnątrz Kościoła. W papieskim dokumencie o małżeństwie znalazły się słowa biskupów latynoamerykańskich „nie ma małżeństw doskonałych”. I one są jakby przyzwoleniem na akceptację związków „nieregularnych”. W całym dokumencie wybrzmiewa - niestety - jakby myśl o tym, że małżeństwo to sprawa ideału. Królestwo Chrystusowe jest królestwem świętości i łaski, ono przypomina zatem, że sednem ludzkiego życia nie jest doskonałość, ale świętość. Nie martwmy się, że nie ma małżeństw doskonałych, nie zrealizowanych zawodowo, ekonomicznie, cieszmy się, że są małżeństwa święte. I nie mierzmy życia małżeńskiego jakąś miarą doskonałej jakości życia, ale pamiętajmy, że jest ono sakramentem - angażującym samego Boga wewnątrz ludzkiej miłości. Wreszcie trzecia płaszczyzna królestwa to sprawiedliwość, miłość i świętość. Właśnie gdy rozmawiamy, Pani Redaktor, przetacza się wojna na naszych ulicach. Oto staje opozycja wobec Polski, ci, co szydzili z żołnierzy niezłomnych, a dziś szydzą z ofiar stanu wojennego. Dokonują rehabilitacji faktycznych zbrodniarzy i posługując się nienawiścią szerzą niepokój. Czy trzeba bardziej wymownego przykładu, jak bardzo potrzebujemy w naszym „demokratycznym” systemie królestwa sprawiedliwości, miłości i pokoju?
Sam akt przyjęcia Jezusa za Króla i Pana spotkał się z falą krytyki. Podnoszono, że do Polski wraca monarchia. Wynika to z niezrozumienia?
Rzeczywiście jest to przykra sytuacja. Po pierwsze wyraża się w sposób przykry w tym, że istnieje totalnie nieporozumienie charakteru tej uroczystości. To nie jest oczywiście budowanie nowego ustroju politycznego. To jest raczej przenikanie ustroju politycznego, który ma swoje liczne wady, o których przekonujemy się na co dzień, systemem wartości, który jest systemem wartości niezmiennych i sprawdzonych. Natomiast druga sprawa, jak już wspomniałem, te uroczystości odbyły się w pewnym dialogu, porozumieniu różnych opcji kościelnych, różnych ruchów intronizacyjnych z Episkopatem Polski. Nikt tak na dobrą sprawę – mówiąc w kategoriach interesów – nie wygrał w tej sprawie. Wygraliśmy my wszyscy poprzez przyjęcie Chrystusa, poprzez tę deklarację. Episkopat podkreślał, ze nie może być to osadzenie Chrystusa na tronie, bo On jest po prostu obiektywnie królem naszej rzeczywistości. Natomiast my uświadamiamy sobie Jego centralną obecność. Oczywiście są ludzie niewierzący, którzy tej obecności nie zauważają, czy nie chcą jej zauważyć, ale ta obecność w żaden sposób im nie zagraża. Uświadomienie sobie przez nas królewskiej obecności Chrystusa raczej pomaga nam zrozumieć potrzebę budowania lepszego świata a nie walki z tymi, którzy są po drugiej stronie. To jest kwestia nie tylko niezrozumienia, ale też – powiedziałbym – braku dobrej woli w odczytaniu tych wydarzeń.
Obecnie, gdy kładzie się duży nacisk na wolność w praktycznie wszystkich aspektach życia, czym może się przejawiać przyjęcie Jezusa za króla i Pana?
Ten akt jest sam w sobie modelowym aktem wolności i nadaje sens każdemu naszemu wyborowi wolności. Norwid pisał w swoim Królestwie arcymądre słowa: Nie niewola ni wolność - są w stanie Uszczęśliwić cię… nie! - tyś osobą: Udziałem twym więcej!… panowanie Nad wszystkim w świecie - i nad sobą. Chrystus, który „nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi” pokazuje, że zazwyczaj wolność nie oznacza roszczenia do panowania, ale jest rezygnacją, wyrzeczeniem, służbą. Tylko wtedy jestem wolny, gdy ta wolność służy drugiemu. Wtedy panują nad własnym egoizmem, nad pokusą władzy, nad agresją czy instynktem. Uczył nas tego dobitnie Jan Paweł II, gdy w 1991 r. stając na polskiej ziemi, nie epatował się odzyskaną wolnością, ale ukazywał warunek jej realizacji - Dekalog.
Dlatego trudno jest dostrzec realizację wolności w gestach, które wyrażają się w zabieganiu o rzekome interesy Polski na kolanach przed naszymi sąsiadami. Trudno jest przyjąć to, że wyrazem wolności zaangażowanej w Polskę jest próba tworzenia państwa świeckiego, które będzie usiłowało zdezynfekować nasze życie publiczne z religii. Trudno jest przyjąć rozumienie wolności jako anarchii. To są właśnie modelowe przykłady wolności, które opierają się na zakłamaniu rzeczywistości o państwie polskim i o naszym narodzie. Wybór Jezusa jako Króla i Pana ukierunkowuje naszą wolność właśnie naprawdę - zarówno o życiu każdego pojedynczego człowieka, jak i całego narodu. Tylko taka wolność może służyć autentycznie człowiekowi i narodowi.
Rozmawiała Weronika Tomaszewska
Strona 4 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/320633-na-swietaks-prof-bortkiewicz-o-najwazniejszych-wydarzeniach-z-zycia-kosciola-w-polsce-nie-ma-dziejow-polski-przedchrzescijanskiej-chrzest-okresla-w-sposob-jednoznaczny-nasza-tozsamosc-nasz-wywiad?strona=4
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.