Papież jak „Tygodnik Powszechny”. Kolejne poczynania Ojca Świętego muszą budzić rosnący niepokój

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Jeffrey Bruno from New York City, United States/flickr.com/CC/Wikimedia Commons
Fot. Jeffrey Bruno from New York City, United States/flickr.com/CC/Wikimedia Commons

Osobną kwestią jest właściwe ich odczytanie. Oczywiście że „Laudato Si” nie jest prostym proekologicznym tekstem. Ma wiele wymiarów. Pojawia się tu jednak pewna sprzeczność i zarazem pytanie. Franciszek jest – a przynajmniej tak się sądzi – w znacznie większym stopniu papieżem ery masowej komunikacji niż jego dwaj znakomici poprzednicy. On sam, podobnie jak jego otoczenie, powinni rozumieć, że treści głoszone przez Ojca Świętego będą podlegać typowej medialnej obróbce, a ich przekaz zostanie sprowadzony do najprostszego przesłania.

Czy jednak papież aby na pewno to rozumie, skoro kilkakrotnie zdarzało mu się wygłaszać tezy, głównie dotyczące kwestii obyczajowych, wzbudzające u jednych konfuzję, a u twardych liberałów – entuzjazm, następnie dopiero tłumaczone przez współpracowników? Czy dla papieża może być zaskoczeniem, że najwyrazistsze punkty z jego najnowszej encykliki zostały z absolutnym zachwytem podchwycone natychmiast przez skrajną lewicę i bez wątpienia będą wykorzystywane w bardzo konkretnych, politycznych sporach? W Polsce „Krytyka Polityczna” opublikowała encyklikę na swoim portalu, nazywając ją „znakomitą”. To powinien być dzwonek alarmowy.

Można odnieść wrażenie, że choć u fundamentu dokumentu leży głęboka myśl teologiczna, papież zapuścił się w rejony, których nie powinien odwiedzać. Franciszek nie jest przecież jednak specjalistą ani od gazu łupkowego, ani od farm wiatrowych, ani od organizacji transportu miejskiego. Tymczasem dotykające tych dziedzin fragmenty encykliki będą używane do realizacji konkretnych celów. Mówiąc brutalnie i wprost – „Laudato Si” może się stać potężnym narzędziem propagandowym w rękach tych, którzy na energii odnawialnej chcą ugrać ogromne pieniądze. Mówiąc równie brutalnie – jej tezy są wprost sprzeczne z polskim interesem narodowym – w tej przynajmniej warstwie, która jest i będzie traktowana jako wypowiedź polityczna.

I chyba jednak jest tak traktowana także przez samego papieża, który podąża za ciosem i organizuje w Watykanie wielką konferencję na temat globalnego ocieplenia. Można jednak spokojnie założyć, że konferencja będzie organizowana zgodnie z jedynie słusznym poglądem, reprezentowanym przez Międzyrządową Konferencję ds. Zmian Klimatu (Intergovernmental Panel on Climate Change), bez udziału naukowców, którzy kwestionują znaczenie człowieka dla zmian klimatu, a także – na podstawie twardych danych – samo globalne ocieplenie. Taki wniosek wypada wysnuć z encykliki, gdzie papież nie pozostawia wątpliwości co do natury zjawisk klimatycznych. A zatem staje po jednej stronie fundamentalnego sporu, który w środowisku naukowym nie jest bynajmniej rozstrzygnięty.

W „Laudato Si” pojawiają się też stwierdzenia całkowicie zdumiewające i nieprawdziwe, jak choćby to, że eksploatacja tradycyjnych surowców energetycznych wpędza zwykłych ludzi w biedę, podczas gdy wygodnie żyjący decydenci debatują o alternatywach. Jest dokładnie odwrotnie: to sztuczny nacisk na wykorzystanie odnawialnych źródeł energii ma szansę wpędzić w biedę miliony ludzi, a decydują o tym zamknięci w złotych klatkach politycy oraz aktywiści żyjący ze swoich ekologicznych szajb. Czy papież nie dostrzega tego mechanizmu czy dostrzec go nie chce?

« poprzednia strona
123
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych