Tylko kwestie związane ze stanem zdrowia Wojciecha Jaruzelskiego uniemożliwiły postawienie mu zarzutu i finalnie posądzenie za nakłanianie do popełnienia zbrodni zabójstwa. Było oczywiste, że zestrzelenie samolotu lecącego na pewnej wysokości, musi wiązać się ze śmiercią tego pilota. O ile nie poprzez postrzelenie, to nawet przez upadek maszyny z takiej wysokości. Trzeba o tej sprawie pamiętać
— opowiada w rozmowie z portalem wPolityce.pl prokurator Marcin Gołębiewicz, naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN w Warszawie.
wPolityce.pl: W 2016 r. zlecił pan nakaz przeszukania domu wdowy po gen. Wojciechu Jaruzelskim. Chodziło przede wszystkim o odnalezienie materiałów, które świadczyłyby o jego współpracy z Informacją Wojskową jako TW „Wolski”. Przeszukanie to było inspirowane sprawą wypłynięcia teczki Lecha Wałęsy?
Prok. Marcin Gołębiewicz: Na początku musimy przedstawić tę sprawę w dużo szerszym kontekście. Po pierwsze, jeżeli chodzi ogólnie o kwestię TW „Wolskiego”, to w pionie śledczym IPN dysponowaliśmy pewnymi danymi, które wskazywały na to, że Wojciech Jaruzelski taką współpracę z organami Informacji Wojskowej podjął w okresie powojennym i że ta współpraca została sformalizowana – Jaruzelski posiadał swój kryptonim, przekazywał dane pozyskane w czasie swojej służby wojskowej. I choć takimi danymi dysponowaliśmy, to nikt nie był w posiadaniu teczki współpracownika. Jest i druga kwestia, pojawiały się również informacje, wskazujące na powiązanie tejże współpracy Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka, którego mógł być nawet prowadzącym. Kiszczak wówczas jeszcze żył, więc takie dane przekazać.
Ale jak wiemy, wcześniej doszło do przeszukania domu Kiszczaków, które to wiąże się z przełomowym odkryciem agenturalnej teczki Lecha Wałęsy.
Pojawiły się informacje, zweryfikowane w sposób procesowy, które skutkowały potrzebą i koniecznością podjęcia decyzji, mających na celu wejście w posiadanie akt agenturalnej współpracy Lecha Wałęsy z organami Służby Bezpieczeństwa. I rzeczywiście, takie materiały zostały pozyskane w domu Kiszczaków. Oczywiście, taka czynność zawsze wiąże się z zabezpieczeniem również tych materiałów, których posiadanie jest zabronione, tj. wytworzone przez organy bezpieczeństwa PRL. I takimi aktami były właśnie materiały TW „Bolek”. Lecz w toku realizacji przeszukania domu Czesława Kiszczaka, zabezpieczono również wiele tysięcy dokumentów - nie tylko akta agenturalnej współpracy TW „Bolka”, ale także takie, które później w czasie śledztwa i weryfikacji procesowej, czyniły obowiązek po stronie prokuratora, ażeby czynności z zabezpieczeniem dokumentów pochodzących, czy wytworzonych przez służb PRL, podjąć także w innych miejscach. Należy więc podkreślić, że ta sprawa obejmuje nie tylko Kiszczaka, czy Jaruzelskiego, ale jeszcze wiele innych osób.
Wśród dokumentów w domu Jaruzelskich nie znaleziono teczki TW „Wolskiego”. Czy przeszukanie to było więc bezowocne?
W tym domu zabezpieczone wiele tysięcy dokumentów. Mogę powiedzieć, że choć akt TW „Wolski” w jego domu nie znaleziono, natomiast były wiele materiałów, w tym takich, których posiadanie – jak mówiłem wcześniej – jest zabronione, ale również bardzo wiele dokumentów, które zawierały istotne informacje dla IPN i były niezwykle cenne z punktu widzenia badań okresu PRL.
Znaleziono między innymi ciekawe stenogramy z Magdalenki?
Tak. Wśród nich były akta personalne Wojciecha Jaruzelskiego z teczek wojskowych, które pochodziły z okresu obrad okrągłostołowych. Chciałbym zaznaczyć, że wszystkie materiały zostały zabezpieczone oraz przekazane do archiwum i pamiętam, że osoby, które się nimi zajmowały, oceniały je jako nieznane do tej pory i wnoszące wiele nowych informacji, które rzutują na oceny okresu PRL. Ale jak mówiłem już wcześniej, dokonano szeregu takich przeszukiwań również pod wieloma innymi adresami, gdzie udało się odnaleźć mnóstwo materiałów, których posiadanie wiąże się obecnie z odpowiedzialnością karną.
Widać więc, że to był swoisty zwyczaj środowisk esbeckich i wojskowych z PRL, żeby gromadzić i przetrzymywać takie materiały, które z pewnością byłyby cenne dla historyków.
Tak, chociaż myślę, że wiele cennych dokumentów została jednak ukryta jeszcze gdzieś indziej, czy została komuś przekazana jeszcze w okresie ich służby, czy nawet po 90. roku.
Jak dziś wygląda sprawa TW „Wolskiego|. Czy jest ona dalej obiektem waszego zainteresowania?
Jak najbardziej tak, kwestia odpowiedzialności karnej związanej z ujawnieniem materiałów agenturalnej przeszłości agenta TW „Wolski” jest w dalszym ciągu otwarta i będzie przedmiotem uwagi ze strony prokuratora.
Lecz muszę jeszcze w tej sprawie coś dodać. Jak wspomniałem, nie mamy akt TW „Wolskiego”, aczkolwiek śledztwo przyczyniło się do ujawnienia – nie w dom Jaruzelskiego, ale w innym miejscu - przynajmniej jednego istotnego w tej mierze dokumentu, a mianowicie, pewnej analizy sporządzonej przez oficera Informacji Wojskowej, która dotyczyła m.in. przydatności operacyjnej wówczas ppłk Jaruzelskiego. Mało tego, zwracając uwagę na to, że zawarte w nim były analizy również innych oficerów i były one zróżnicowane, możemy wyciągnąć wniosek, że oficer Informacji Wojskowej, który pochylał się nad tymi kandydatami – stawiając ocenę, kogo można zakwalifikować jako tzw. źródłowo perspektywiczne - w przypadku Jaruzelskiego pozytywnie określił możliwości dalszej współpracy. Dokument ten jednoznacznie więc zawiera informację, że taka współpraca miała miejsce.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Tylko kwestie związane ze stanem zdrowia Wojciecha Jaruzelskiego uniemożliwiły postawienie mu zarzutu i finalnie posądzenie za nakłanianie do popełnienia zbrodni zabójstwa. Było oczywiste, że zestrzelenie samolotu lecącego na pewnej wysokości, musi wiązać się ze śmiercią tego pilota. O ile nie poprzez postrzelenie, to nawet przez upadek maszyny z takiej wysokości. Trzeba o tej sprawie pamiętać
— opowiada w rozmowie z portalem wPolityce.pl prokurator Marcin Gołębiewicz, naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN w Warszawie.
wPolityce.pl: W 2016 r. zlecił pan nakaz przeszukania domu wdowy po gen. Wojciechu Jaruzelskim. Chodziło przede wszystkim o odnalezienie materiałów, które świadczyłyby o jego współpracy z Informacją Wojskową jako TW „Wolski”. Przeszukanie to było inspirowane sprawą wypłynięcia teczki Lecha Wałęsy?
Prok. Marcin Gołębiewicz: Na początku musimy przedstawić tę sprawę w dużo szerszym kontekście. Po pierwsze, jeżeli chodzi ogólnie o kwestię TW „Wolskiego”, to w pionie śledczym IPN dysponowaliśmy pewnymi danymi, które wskazywały na to, że Wojciech Jaruzelski taką współpracę z organami Informacji Wojskowej podjął w okresie powojennym i że ta współpraca została sformalizowana – Jaruzelski posiadał swój kryptonim, przekazywał dane pozyskane w czasie swojej służby wojskowej. I choć takimi danymi dysponowaliśmy, to nikt nie był w posiadaniu teczki współpracownika. Jest i druga kwestia, pojawiały się również informacje, wskazujące na powiązanie tejże współpracy Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka, którego mógł być nawet prowadzącym. Kiszczak wówczas jeszcze żył, więc takie dane przekazać.
Ale jak wiemy, wcześniej doszło do przeszukania domu Kiszczaków, które to wiąże się z przełomowym odkryciem agenturalnej teczki Lecha Wałęsy.
Pojawiły się informacje, zweryfikowane w sposób procesowy, które skutkowały potrzebą i koniecznością podjęcia decyzji, mających na celu wejście w posiadanie akt agenturalnej współpracy Lecha Wałęsy z organami Służby Bezpieczeństwa. I rzeczywiście, takie materiały zostały pozyskane w domu Kiszczaków. Oczywiście, taka czynność zawsze wiąże się z zabezpieczeniem również tych materiałów, których posiadanie jest zabronione, tj. wytworzone przez organy bezpieczeństwa PRL. I takimi aktami były właśnie materiały TW „Bolek”. Lecz w toku realizacji przeszukania domu Czesława Kiszczaka, zabezpieczono również wiele tysięcy dokumentów - nie tylko akta agenturalnej współpracy TW „Bolka”, ale także takie, które później w czasie śledztwa i weryfikacji procesowej, czyniły obowiązek po stronie prokuratora, ażeby czynności z zabezpieczeniem dokumentów pochodzących, czy wytworzonych przez służb PRL, podjąć także w innych miejscach. Należy więc podkreślić, że ta sprawa obejmuje nie tylko Kiszczaka, czy Jaruzelskiego, ale jeszcze wiele innych osób.
Wśród dokumentów w domu Jaruzelskich nie znaleziono teczki TW „Wolskiego”. Czy przeszukanie to było więc bezowocne?
W tym domu zabezpieczone wiele tysięcy dokumentów. Mogę powiedzieć, że choć akt TW „Wolski” w jego domu nie znaleziono, natomiast były wiele materiałów, w tym takich, których posiadanie – jak mówiłem wcześniej – jest zabronione, ale również bardzo wiele dokumentów, które zawierały istotne informacje dla IPN i były niezwykle cenne z punktu widzenia badań okresu PRL.
Znaleziono między innymi ciekawe stenogramy z Magdalenki?
Tak. Wśród nich były akta personalne Wojciecha Jaruzelskiego z teczek wojskowych, które pochodziły z okresu obrad okrągłostołowych. Chciałbym zaznaczyć, że wszystkie materiały zostały zabezpieczone oraz przekazane do archiwum i pamiętam, że osoby, które się nimi zajmowały, oceniały je jako nieznane do tej pory i wnoszące wiele nowych informacji, które rzutują na oceny okresu PRL. Ale jak mówiłem już wcześniej, dokonano szeregu takich przeszukiwań również pod wieloma innymi adresami, gdzie udało się odnaleźć mnóstwo materiałów, których posiadanie wiąże się obecnie z odpowiedzialnością karną.
Widać więc, że to był swoisty zwyczaj środowisk esbeckich i wojskowych z PRL, żeby gromadzić i przetrzymywać takie materiały, które z pewnością byłyby cenne dla historyków.
Tak, chociaż myślę, że wiele cennych dokumentów została jednak ukryta jeszcze gdzieś indziej, czy została komuś przekazana jeszcze w okresie ich służby, czy nawet po 90. roku.
Jak dziś wygląda sprawa TW „Wolskiego|. Czy jest ona dalej obiektem waszego zainteresowania?
Jak najbardziej tak, kwestia odpowiedzialności karnej związanej z ujawnieniem materiałów agenturalnej przeszłości agenta TW „Wolski” jest w dalszym ciągu otwarta i będzie przedmiotem uwagi ze strony prokuratora.
Lecz muszę jeszcze w tej sprawie coś dodać. Jak wspomniałem, nie mamy akt TW „Wolskiego”, aczkolwiek śledztwo przyczyniło się do ujawnienia – nie w dom Jaruzelskiego, ale w innym miejscu - przynajmniej jednego istotnego w tej mierze dokumentu, a mianowicie, pewnej analizy sporządzonej przez oficera Informacji Wojskowej, która dotyczyła m.in. przydatności operacyjnej wówczas ppłk Jaruzelskiego. Mało tego, zwracając uwagę na to, że zawarte w nim były analizy również innych oficerów i były one zróżnicowane, możemy wyciągnąć wniosek, że oficer Informacji Wojskowej, który pochylał się nad tymi kandydatami – stawiając ocenę, kogo można zakwalifikować jako tzw. źródłowo perspektywiczne - w przypadku Jaruzelskiego pozytywnie określił możliwości dalszej współpracy. Dokument ten jednoznacznie więc zawiera informację, że taka współpraca miała miejsce.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/373376-nasz-wywiad-szef-pionu-sledczego-ipn-w-warszawie-przywracamy-elementarna-sprawiedliwosc-wobec-zolnierzy-podziemia