Marek Chodakiewicz wspomniał również o swojej znajomej, Pani Terry Tegnazian, współzałożycielce wydawnictwa Aquila Polonica, która zafascynowana raportami rotmistrza postanowiła je wydać m.in. z pomocą Marka Chodakiewicza. Publikację raportów udało się polecić lewicowemu historykowi Timothy Snyderowi, dzięki któremu informacja o nich ukazała się w prestiżowym New York Review of Books. To wówczas postać Witolda Pileckiego zaistniała w USA. Jednak sylwetka rotmistrza została przedstawiona jako odosobniony przypadek, odstępstwo od podejścia społeczeństwa polskiego (T. Snyder - „he was but one man”). Nie zmieniło to obowiązującego w USA paradygmatu o Polsce i polskości.
A przecież Pilecki jest symbolem narodowym, Pilecki to kwintesencja chrześcijaństwa, gentlemana, szlachcica, inteligenta, żołnierza, rycerza i artysty. Stąd to on odzwierciedla tak wspaniale to wszystko, co jest nam drogie (…) Pilecki to symbol odzwierciedlający to, co jest najlepsze w polskości. Pilecki należy do nas, do Polaków, ale też do ludzkości, bowiem Pilecki jest uniwersalny (…) Jak była jego ulubiona książka? „Imitatio Christi” Thomasa a Kempis czyli symbol uniwersalny, chrześcijański. I to, co Państwo myślicie, że jest dokuczaniem Polsce jest tak naprawdę atakiem na chrześcijaństwo …
Ostatni z panelistów, Stanisław Michalkiewicz wyjaśnił dlaczego rotmistrz Pilecki jest niechętnie przyjmowany za granicą i w Polsce wśród „zwolenników nieubłaganego postępu”.
Zdaniem Stanisława Michalkiewicza, postać Witolda Pileckiego koliduje po pierwsze z prowadzonymi politykami historycznymi tj. zakończeniem niemieckiej pokuty i suplik odszkodowawczych wobec narodu żydowskiego oraz przeniesienia win na winowajcę zastępczego – Polskę. Rotmistrza można pokazywać, ale wyłącznie jako wyjątek potwierdzający regułę. Po drugie, ustanowiona w Polsce
bohaterska historia z całym panteonem legendarnych postaci, za którymi ciągnie się, aż do dzisiejszego dnia smród legendy. Legenda bowiem to jest taka elegancka nazwa fałszywej wersji historii. Z tych legendarnych postaci został usypany cały śmietnik historii. I smrodem swego rozkładu zatruwa atmosferę aż smród bije pod nozdrza Najwyższego. Niestety, młodzi ludzie w poszukiwaniu korzeni swoich, zaczęli śmietnik historii rozgarniać i natrafili na kości bohaterów (…) co budzi oczywiście irytację twórców legend… Stanisław Michalkiewicz podjął również kwestię przeciwstawienia się próbie zablokowania swobody badań naukowych. Tu jako przykłady podał dane zamieszczone w dobrej wierze w raportach Witolda Pileckiego oraz nierzetelności występujące w raporcie Jana Karskiego. W jego opinii wszelkie świadectwa powinno się weryfikować.
Nie możemy się zgodzić na narzucanie jakichś zatwierdzonych wersji, które na bardzo osobliwej podstawie są spreparowane. A tę bardzo osobliwą podstawę objawił nam światowej sławy historyk Jan Tomasz Gross. Otóż światowej sławy historyk Jan Tomasz Gross uznał pewne świadectwa za niepodważalne, tylko z uwagi na to, kto to świadectwo daje, jeżeli jest oczywiście pochodzenia żydowskiego. To jest taka bardzo dziwna, rasistowska teoria dowodów.
Kolejny powód niechęci do rotmistrza jest według Stanisława Michalkiewicza następujący:
Witold Pilecki złożył taką deklarację (niedługo przed śmiercią), że w porównaniu z tym, co go spotkało w ubeckim śledztwie, Oświęcim był igraszką. Warto się zatrzymać nad tą deklaracją, dlatego, że to nie był człowiek, który rzucał słowa na wiatr. (…) To jest bardzo ważna deklaracja, bo w raporcie swoim rotmistrz Pilecki przedstawia Oświęcim w całym nagim okrucieństwie i tam niczego nie ukrywa. To jeżeli to jest igraszka, to czym się różnił ubecki areszt śledczy od Oświęcimia? Dobrze by było, żebyśmy sobie na takie pytanie odpowiedzieli, jeżeli mamy z pietyzmem do naszego bohatera podejść. (…) Na jedną rzecz chciałbym zwrócić Państwa uwagę, bo była pewna różnica między Oświęcimiem, a bolszewickimi turmami, łagrami. Otóż w Oświęcimiu to okrucieństwo było nakierowane na fizyczne zniszczenie ofiary. Niemcy nie wymagali od ofiar, żeby ofiary sławiły ich czyny, a bolszewicy wymagali. I widocznie dla rotmistrza Pileckiego to oczekiwanie, czy próby wymuszania takiego świergolenia odczuwał jako szczególną udrękę i być może dlatego porównanie dla Oświęcimia wypada w jego oczach korzystnie.
Marek Chodakiewicz dodał, że musimy się nauczyć jak w kulturze Zachodu wytłumaczyć co to znaczy piekło, które nie było holokaustem i nie dotyczyło wyłącznie Żydów, ale w ogóle ludzi, w tym Polaków.
Relacja ukazała się na stronie Blogpress.pl.
Koniecznie przeczytaj tę książkę! „Rotmistrz Pilecki. Raporty z Auschwitz”. Do nabycia TUTAJ!
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Marek Chodakiewicz wspomniał również o swojej znajomej, Pani Terry Tegnazian, współzałożycielce wydawnictwa Aquila Polonica, która zafascynowana raportami rotmistrza postanowiła je wydać m.in. z pomocą Marka Chodakiewicza. Publikację raportów udało się polecić lewicowemu historykowi Timothy Snyderowi, dzięki któremu informacja o nich ukazała się w prestiżowym New York Review of Books. To wówczas postać Witolda Pileckiego zaistniała w USA. Jednak sylwetka rotmistrza została przedstawiona jako odosobniony przypadek, odstępstwo od podejścia społeczeństwa polskiego (T. Snyder - „he was but one man”). Nie zmieniło to obowiązującego w USA paradygmatu o Polsce i polskości.
A przecież Pilecki jest symbolem narodowym, Pilecki to kwintesencja chrześcijaństwa, gentlemana, szlachcica, inteligenta, żołnierza, rycerza i artysty. Stąd to on odzwierciedla tak wspaniale to wszystko, co jest nam drogie (…) Pilecki to symbol odzwierciedlający to, co jest najlepsze w polskości. Pilecki należy do nas, do Polaków, ale też do ludzkości, bowiem Pilecki jest uniwersalny (…) Jak była jego ulubiona książka? „Imitatio Christi” Thomasa a Kempis czyli symbol uniwersalny, chrześcijański. I to, co Państwo myślicie, że jest dokuczaniem Polsce jest tak naprawdę atakiem na chrześcijaństwo …
Ostatni z panelistów, Stanisław Michalkiewicz wyjaśnił dlaczego rotmistrz Pilecki jest niechętnie przyjmowany za granicą i w Polsce wśród „zwolenników nieubłaganego postępu”.
Zdaniem Stanisława Michalkiewicza, postać Witolda Pileckiego koliduje po pierwsze z prowadzonymi politykami historycznymi tj. zakończeniem niemieckiej pokuty i suplik odszkodowawczych wobec narodu żydowskiego oraz przeniesienia win na winowajcę zastępczego – Polskę. Rotmistrza można pokazywać, ale wyłącznie jako wyjątek potwierdzający regułę. Po drugie, ustanowiona w Polsce
bohaterska historia z całym panteonem legendarnych postaci, za którymi ciągnie się, aż do dzisiejszego dnia smród legendy. Legenda bowiem to jest taka elegancka nazwa fałszywej wersji historii. Z tych legendarnych postaci został usypany cały śmietnik historii. I smrodem swego rozkładu zatruwa atmosferę aż smród bije pod nozdrza Najwyższego. Niestety, młodzi ludzie w poszukiwaniu korzeni swoich, zaczęli śmietnik historii rozgarniać i natrafili na kości bohaterów (…) co budzi oczywiście irytację twórców legend… Stanisław Michalkiewicz podjął również kwestię przeciwstawienia się próbie zablokowania swobody badań naukowych. Tu jako przykłady podał dane zamieszczone w dobrej wierze w raportach Witolda Pileckiego oraz nierzetelności występujące w raporcie Jana Karskiego. W jego opinii wszelkie świadectwa powinno się weryfikować.
Nie możemy się zgodzić na narzucanie jakichś zatwierdzonych wersji, które na bardzo osobliwej podstawie są spreparowane. A tę bardzo osobliwą podstawę objawił nam światowej sławy historyk Jan Tomasz Gross. Otóż światowej sławy historyk Jan Tomasz Gross uznał pewne świadectwa za niepodważalne, tylko z uwagi na to, kto to świadectwo daje, jeżeli jest oczywiście pochodzenia żydowskiego. To jest taka bardzo dziwna, rasistowska teoria dowodów.
Kolejny powód niechęci do rotmistrza jest według Stanisława Michalkiewicza następujący:
Witold Pilecki złożył taką deklarację (niedługo przed śmiercią), że w porównaniu z tym, co go spotkało w ubeckim śledztwie, Oświęcim był igraszką. Warto się zatrzymać nad tą deklaracją, dlatego, że to nie był człowiek, który rzucał słowa na wiatr. (…) To jest bardzo ważna deklaracja, bo w raporcie swoim rotmistrz Pilecki przedstawia Oświęcim w całym nagim okrucieństwie i tam niczego nie ukrywa. To jeżeli to jest igraszka, to czym się różnił ubecki areszt śledczy od Oświęcimia? Dobrze by było, żebyśmy sobie na takie pytanie odpowiedzieli, jeżeli mamy z pietyzmem do naszego bohatera podejść. (…) Na jedną rzecz chciałbym zwrócić Państwa uwagę, bo była pewna różnica między Oświęcimiem, a bolszewickimi turmami, łagrami. Otóż w Oświęcimiu to okrucieństwo było nakierowane na fizyczne zniszczenie ofiary. Niemcy nie wymagali od ofiar, żeby ofiary sławiły ich czyny, a bolszewicy wymagali. I widocznie dla rotmistrza Pileckiego to oczekiwanie, czy próby wymuszania takiego świergolenia odczuwał jako szczególną udrękę i być może dlatego porównanie dla Oświęcimia wypada w jego oczach korzystnie.
Marek Chodakiewicz dodał, że musimy się nauczyć jak w kulturze Zachodu wytłumaczyć co to znaczy piekło, które nie było holokaustem i nie dotyczyło wyłącznie Żydów, ale w ogóle ludzi, w tym Polaków.
Relacja ukazała się na stronie Blogpress.pl.
Koniecznie przeczytaj tę książkę! „Rotmistrz Pilecki. Raporty z Auschwitz”. Do nabycia TUTAJ!
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/304090-rotmistrz-pilecki-raporty-z-auschwitz-spotkanie-z-t-pluzanskim-l-zebrowskim-i-prof-m-chodakiewiczem?strona=3