Czy rosyjskie interesy stoją za śmiercią Kaczyńskiego?
Wielu Polaków przypuszcza, że Warszawa i Moskwa broni fałszywej wersji katastrofy smoleńskiej. Przebąkuje się o zamachu, o spisku i tuszowaniu.
Nie ma pokoju nad smoleńskimi grobami. Przed dwoma tygodniami dziennik „Rzeczpospolita” poinformował o śladach materiałów wybuchowych na wraku zniszczonego w katastrofie prezydenckiego samolotu. Od tego czasu rosną w Polsce wątpliwości, czy polscy urzędnicy – we współpracy z rosyjskimi – są faktycznie na właściwej drodze do wyjaśnienia przyczyn katastrofy.
Wówczas, tuż po katastrofie polskiego tupolewa Tu-154M w kwietniu 2010 r., przez kilka tygodni między Polakami panowała zgoda narodowa. Po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, szefostwa sił zbrojnych, wysoko postawionych duchownych, polityków, wysokich urzędników, Polaków zjednoczył szok.
Dziś ta jedność w kraju odeszła w przeszłość. Nie ma jej zwłaszcza po artykule o materiałach wybuchowych w „Rzeczpospolitej”. Biznesmen Grzegorz Hajdarowicz, a od niedawna także wydawca gazety, przetrzebił redakcję zwalniając redaktora naczelnego Tomasza Wróblewskiego, jego zastępcę, który w tym czasie był na urlopie i Cezarego Gmyza - autora artykułu. Według doniesień mediów wydawca wiedział o planowanej publikacji i dał jej „zielone światło”. Teraz krążą pytania o winę za całe zamieszanie: czy gazeta miała podstawy do napisania tekstu o znalezionych materiałach wybuchowych.
Rzeczą bezsporną jest, że w noc poprzedzającą publikację, o godz. 1.30 wydawca spotkał się przed domem rzecznika rządu Pawła Grasia, aby go poinformować o publikacji na temat materiału wybuchowego.
Mniejszość wierzy w zamach
Gazeta napisała o cząstkach, które znajdują się m.in. w materiałach wybuchowych, jako o pewnym dowodzie na obecność materiałów wybuchowych. Jednak bardziej niż błędy gazety, wielu Polaków trapi myśl o błędach popełnionych przez państwo.
Coraz więcej obywateli przypuszcza, że rządy w Warszawie i w Moskwie wspólnie bronią wersji katastrofy, której wiele aspektów staje się coraz bardziej problematyczne.
Wprawdzie według sondaży wciąż mniejszość wierzy w zamach, to jednak 63 procent Polaków – wśród nich prominentni politycy – żądają międzynarodowego śledztwa. To jasny sygnał: oni nie wierzą, że państwo polskie poradzi sobie samo.
Dopiero teraz, pierwszy raz od czasu tekstu o materiałach wybuchowych, odezwał się Prokurator Generalny Andrzej Seremet. To ważna postać, która po zakończeniu śledztwa może oskarżyć nieżyjących pilotów, bądź żyjących potencjalnych winnych.
To samo dotyczy, przynajmniej teoretycznie, prokuratury w Rosji. W wywiadzie udzielonym tygodnikowi „Wprost” Seremet przyznaje, że "także jego irytuje śledztwo przedłużające się w obydwu krajach”.
"Kłamstwo smoleńskie runie"
Do tego dochodzi coraz więcej wątpliwości co do właściwej identyfikacji pochowanych ciał. Czy krewni ofiar i specjaliści w dniach po katastrofie mieli możliwość identyfikacji ciał przetransportowanych do Moskwy? Tak, odpowiadała dzisiejsza marszałek Sejmu Ewa Kopacz, która sama tam wtedy była. Wszystko miało odbyć się prawidłowo.
Wiele z nich zostało już ekshumowanych w celu ponownej identyfikacji. Konieczne są więc nowe uroczystości żałobne i pogrzebowe we właściwych grobach. Kopacz przeprasza za swój ówczesny optymizm. Seremet mówi teraz, że w tym roku mogą być konieczne jeszcze dwie ekshumacje. Czy na jaw wyjdą kolejne błędy?
Pojawiły się pytania o eksplozję i o zamach na prezydenta Kaczyńskiego.Tuż po ukazaniu się w kioskach „wybuchowego tekstu" zebrał się w Sejmie zespół śledczy PiS - partii Kaczyńskiego. Jego szefem jest poseł Antoni Macierewicz, od lat 70. obrońca praw człowieka. Komuniści zmusili jego ojca do popełnienia samobójstwa. Dorastał jako półsierota. Celem jego życia stało się wyjawianie wszystkich tajemnic służb specjalnych.
Macierewicz powiedział w tonie najgłębszego przekonania, „że teraz kłamstwo smoleńskie runie”. Jego eksperci już dawno argumentowali, że stan samolotu po katastrofie dowodzi eksplozji.
„Coraz to nowe dowody”
Szef partii opozycyjnej Jarosław Kaczyński – był na liście pasażerów lotu do Smoleńska, jednak w ostatniej chwili pozwolił bratu lecieć samemu – teraz jest pewny: To był „mord”.
W ostatnim wydaniu tygodnika „Uważam Rze” dodaje: „Mamy więcej dowodów i ekspertyz naukowych na to, że jeszcze w powietrzu nastąpiły dwie eksplozje.”
Dodatkowo, wedle źródeł gazety, podczas zleconych przez rodzinę jednej z ofiar niezależnych badań w USA, na ubraniu i na pasie zostały znalezione ślady środków wybuchowych.
Jeśli ktoś tutaj – jak polski rząd – coś „tuszuje”, ten powinien natychmiast podać się do dymisji.
Jedno pytanie jest dla Kaczyńskiego wciąż otwarte: kto mógłby stać za zamachem? „Nie mówię, że to zrobił rząd” – mówi w swoim najnowszym wywiadzie. Mogły tego dokonać dawne polskie służby specjalne.
Poza tym na obszarze dawnego imperium sowieckiego jest wielu, którym Kaczyński był cierniem w oku.
Czy to rosyjskie siły zaplanowały zamach?
Zatem siły w Rosji? Tego pytania nigdy otwarcie nie zadano w Polsce. Faktem jest, że Lech Kaczyński, w UE wówczas najostrzejszy krytyk polityki zagranicznej Putina, przekroczył z punktu widzenia Moskwy czerwoną linię. Gdy w 2008 r. rosyjskie jednostki pancerne posuwały się w kierunku stolicy Gruzji – Tbilisi, Kaczyński namówił prezydentów Estonii, Łotwy, Litwy i Ukrainy do wspólnego lotu na Kaukaz. Tam cała piątka zademonstrowała solidarność względem Gruzji. Zagraniczni prezydenci zachowali się jak żywe tarcze przeciwko rosyjskim czołgom: to istotnie mogło wywołać wściekłość Putina.
Czy jednak istnieją w Rosji siły, które mogłyby zaplanować zamach lub poprzez ryzykowne polecenia podawane przez dwóch kontrolerów z wieży wprowadzić samolot w turbulencje?
Moskiewska dziennikarka Masza Gessen, autorka krytycznej biografii Putina, odpowiada na to pytanie krótko: „Putin jest tak cyniczny, że mógłby chcieć zabić Kaczyńskiego. Ale nie miał motywu. Z punktu widzenia Putina Polska nie istnieje. Dla niego to mały, szkodliwy kraj, który ciągle mówi o masakrze katyńskiej, zamiast zapomnieć o tej sprawie.
W innym kontekście zadano Putinowi pytanie, czy wydał już kiedyś rozkaz zlikwidowania wroga państwa.
- Za czasów sowieckich takie szczególne zadania były zlecane – stwierdził w wywiadzie dla telewizji dawny funkcjonariusz tajnych służb, a wtedy szef rządu w Rosji - rosyjskie służby wywiadowcze nie posługują się takimi metodami. A zresztą głowa państwa nie podpisałaby takiego rozkazu. To sprawa tajnych służb.
Tłumaczył: Sławomir Sieradzki
CZYTAJ TAKŻE:
TEKST W ORYGINALE:
Gab es ein russisches Interesse an Kaczynskis Tod?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/144394-tylko-u-nas-tlumaczenie-artykulu-z-tygodnika-die-welt-kolejna-niemiecka-gazeta-zastanawia-sie-czy-lech-kaczynski-mogl-pasc-ofiara-zamachu