Agenda ONZ do spraw dzieci (UNICEF) martwi się, że państwa ograniczą dostęp do permisywnej edukacji seksualnej. W wydanym niedawno raporcie stwierdza wprost, że „niektóre z tych treści można w pewnych kontekstach sklasyfikować jako ‘pornografię’ i że „gdyby wprowadzono ograniczenia wiekowe, mogłoby to uniemożliwić dzieciom dostęp do ważnych materiałów edukacyjnych na temat seksualności”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
-Pornopropaganda dla dzieci i młodzieży. „Poradnik” dla młodzieży zachęca do seksu w toalecie
W raporcie zatytułowanym „Digital Age Assurance Tools and Children’s Rights Online across the Globe”, poświęconym w głównej mierze zabezpieczeniom wprowadzanym przez poszczególne państwa w celu uniemożliwienia dzieciom dostępu do treści pornograficznych w Internecie, UNICEF martwi się, co stanie się z permisywną edukacją seksualną w sieci.
Najwyżej oceniane cyfrowe media edukujące o seksualności na całym świecie, do których mają dostęp dzieci, obejmują strony internetowe, aplikacje i vlogerów YouTube, z których większość jest w języku angielskim i ma siedzibę w USA. Niektóre z tych treści można w pewnych kontekstach sklasyfikować jako „pornografię”: gdyby wprowadzono ograniczenia wiekowe, mogłoby to uniemożliwić dzieciom dostęp do ważnych materiałów edukacyjnych na temat seksualności
— czytamy w raporcie.
Oznacza to, że instytucja, która ma z założenia dbać o dobro dzieci, w rzeczywistości krytykuje zapisy chroniące najmłodszych przed często brutalną seksualizacją.
O jaką bowiem edukację seksualną chodzi, UNICEF wyjaśnia w wydanym trzy lata wcześniej dokumencie, na który zresztą w raporcie się powołuje: „The opportunity forin East Asia and the Pacific digital sexuality education”. Wyraźnie też stwierdza w nim, co stanowi przeszkodę dla tego typu „edukacji seksualnej”, a mianowicie: „normy społeczno-kulturowe, normy genderowe, normy religijne oraz… bezpieczne i wspierające środowisko [sic!]”.
Edukacja seksualna powinna promować pozytywy, a nie tylko koncentrować się na ryzyku
— czytamy w „The opportunity forin East Asia and the Pacific digital sexuality education”. Oznacza to ni mniej ni więcej, że zdaniem autorów tego dokumentu powinna zachęcać do seksu, a nie tylko koncentrować się na ryzykach z nim związanych.
Co więcej powinna „promować równość genderową i prawa człowieka”.
Edukacja seksualna jest okazją do zajęcia się związkiem między seksualnością, gender i władzą. Ważne jest, aby zasoby cyfrowe nie utrwalały szkodliwych norm genderowych, ale stanowiły środek do zwalczania uprzedzeń związanych z gender i szkodliwych stereotypów związanych z gender; zająć się dyskryminacją ze względu na orientację seksualną, tożsamość genderową i ekspresję; oraz unikać nadużyć w związkach i przemocy na tle genderowym. Edukacja seksualna musi promować równość genderową i integrację, aby pomóc młodym ludziom w rozwijaniu pełnych szacunku relacji i zdrowego życia seksualnego
— czytamy dalej.
Lekceważenie badań naukowych
Chociaż badania naukowe w sposób niepozostawiający złudzeń wykazały korelację pomiędzy seksualizacją a występowaniem myśli samobójczych wśród młodzieży, o czym wielokrotnie mówiła Gail Dines oraz wielu innych, również amerykańskich psychologów, a w Polsce – m.in. doktor psychologii Szymon Grzelak, UNICEF przechodzi nad tym do porządku dziennego.
Seksualizacja hamuje i zakłóca rozwój na wszystkich trzech poziomach. Wąskie kryteria urody stymulowane lansowaniem anorektycznych modelek utrudniają dziewczętom akceptację własnego ciała. Uprzedmiotowienie, które z definicji zawarte jest w seksualizacji, zakłóca kształtowanie się modelu relacji z płcią odmienną, opartego na równości i szacunku. Bombardowanie bodźcami seksualnymi dzieci i młodzieży utrudnia im naukę kierowania własną seksualnością –umiejętności koniecznej do budowania w przyszłości trwałych, opartych na wierności związków
— wyjaśniał dr Szymon Grzelak mechanizm powstawania zaburzeń na skutek epatowania treściami o charakterze seksualizacyjnym w artykule „Seksualizacja w przestrzeni publicznej i jej wpływ na młodzież”, który ukazał się na stronie www.stop-seksualizacji.pl.
Tymczasem UNICEF w swoim raporcie stwierdził:
Istnieje kilka różnych rodzajów zagrożeń i szkód, które są związane z narażeniem dzieci na pornografię, ale nie ma zgody co do stopnia, w jakim pornografia jest szkodliwa dla dzieci. Wybitni zwolennicy wskazują na badania, które argumentują, że dostęp do pornografii w młodym wieku jest powiązany ze złym zdrowiem psychicznym, seksizmem i uprzedmiotowieniem, agresją seksualną i innymi negatywnymi skutkami. Dowody sugerują, że niektóre dzieci wydają się być krzywdzone przez kontakt z niektórymi rodzajami pornografii przynajmniej przez pewien czas, ale charakter i zakres tej krzywdy są różne.
Jest to nic innego, jak próba rozmycia wiarygodnych wyników badań w przekazie propagandowym.
Istnieją sprzeczne dowody na to, ile dzieci na całym świecie uzyskuje dostęp do pornografii online i jak często. Niektóre badania wykazały, że chłopcy są bardziej narażeni na kontakt z pornografią w młodszym wieku i są bardziej narażeni na brutalne lub obraźliwe obrazy, takie jak gwałt, podczas gdy dziewczęta częściej są przedmiotem mimowolnej lub problematycznej ekspozycji
— dodał w raporcie.
W badaniu EU Kids Online z 2020 r. porównano wyniki ankiety z 19 krajów europejskich i stwierdzono, że w większości krajów większość dzieci, które oglądały obrazy o charakterze seksualnym w Internecie, nie była ani zdenerwowana, ani szczęśliwa (od 27 procent w Szwajcarii do 72 procent na Litwie); od 10 proc. do 4 proc. było dość lub bardzo zdenerwowanych; a od 3 proc. dzieci (w Estonii) do 39 proc. (w Hiszpanii) przyznało, że czują się szczęśliwe po obejrzeniu takich zdjęć
— czytamy w dokumencie UNICEF. Warto w tym momencie zwrócić uwagę na kwestię jakości powyższego badania, które określało stan dziecka w momencie oglądania treści o charakterze pornograficznym i w żaden sposób nie odnosiło się do długofalowych konsekwencji, a te – jak wykazało wiele innych, zdecydowanie bardziej naukowych badań – mogą być i na ogół są opłakane.
Ominąć krajowe przepisy?
Zaprojektowanie bardziej zniuansowanego systemu klasyfikacji wiekowej wiązałoby się z dodatkowymi wyzwaniami, ponieważ wymagałoby to ustalenia jaśniejszej definicji pornografii, a także klasyfikacji w ramach tej definicji, która byłaby odpowiednia dla różnych grup wiekowych
— stwierdza raport UNICEF.
Z punktu widzenia praw potrzebna byłaby szczególna ostrożność, aby uniknąć wykluczania dzieci z dostępu do informacji o zdrowiu seksualnym i reprodukcyjnym w internecie: edukacja seksualna, w tym zasoby do edukacji w zakresie LGBTQ, może być w niektórych kontekstach sklasyfikowana jako pornografia. Wreszcie wątpliwe jest, czy narzędzia zapewniania wieku są odpowiednią odpowiedzią na pornografię przedstawiającą skrajną przemoc lub przemoc wobec kobiet, z których oba można prawdopodobnie uznać za szkodliwe dla widzów w każdym wieku
— dodaje.
Oznacza to, że dzieci miałyby mieć dostęp nie tylko do treści propagujących aborcję i antykoncepcję (kryją się one pod hasłem „zdrowie seksualne i reprodukcyjne”) ale również do obscenicznych materiałów aktywistów LGBTQ, które ze względu na polityczną poprawność miałyby zostać wyłączone z definicji pornografii. Skutki takiego posunięcia są łatwo przewidywalne: coraz brutalniejsze i bardziej obsceniczne treści w tzw. edukacji seksualnej, niszczące dla delikatnej dziecięcej psychiki nigdy nie zostaną nazwane po imieniu i wyeliminowane, ponieważ będą wchodziły w zakres tzw. programów edukacyjnych. UNICEF nie po raz pierwszy promuje tego typu rozwiązania i zapewne nie po raz ostatni, wchodzą one bowiem w zakres forsowanej przez ONZ ideologii zrównoważonego rozwoju. Do nas należy wypracowanie metod, jak się przed tym bronić.
Polska znajduje się jeszcze w stosunkowo dobrej sytuacji, ponieważ permisywna edukacja seksualna nie jest obowiązkowa, a grupom tzw. seksedukatorów często skutecznie uniemożliwia się dostęp do szkół (dzięki zaangażowaniu rodziców, czy niektórych organizacji, jak chociażby Ordo Iuris czy Stop Seksualizacji), niemniej presja ciągle narasta i wszystko wskazuje na to, że będzie coraz silniejsza.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/551487-kolejny-zamach-na-niewinnosc-dzieci