Przypuszczam, że Komisja Europejska bierze pod uwagę pewne doświadczenia i zamiast walczyć z wiatrakami, usiłując zatrzymać to, co jest niemożliwe i zmuszać państwa do relokacji uchodźców, zacznie podejmować bardziej racjonalne działania, czyli inwestować w Afryce. Może się to okazać bardzo niekorzystne dla Polski
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr hab. Andrzej Gąsowski, prof. UKSW, wykładowca Instytutu Politologii UKSW w Warszawie, dyplomata, w latach 2008– 2012 I Radca w Stałym Przedstawicielstwie RP przy UE w Brukseli, w latach 1996–2002 Radca Handlowy w RPA i krajach SADC (Wspólnota Rozwoju Afryki Południowej).
wPolityce.pl: Komisja Europejska zdecydowała, że rezygnuje z przymusowej relokacji uchodźców. Co legło u podstaw tej decyzji?
Dr hab. Andrzej Gąsowski, prof. UKSW: Komisja doszła do wniosku, że stosując te metody nie może osiągnąć trwałych efektów. Już wcześniej Juncker zapowiedział, że powstanie specjalny instrument finansowy wsparcia dla Afryki, szczególnie dla Afryki Północnej, który ma zmniejszyć napływ uchodźców. Druga rzecz, na którą trzeba wskazać, to skuteczność Włoch w działaniach zwalczających nielegalną imigrację, podejmowaną we współpracy z Libią. Dogadywanie się z krajami Sahelu zaczęło dawać jakieś efekty. Niedawno napisałem opracowanie o praźródłach olbrzymich problemów z imigrantami, o olbrzymim przyroście demograficznym w Afryce. Do 2050 r. ludność Afryki ma wzrosnąć do 2,5 miliarda osób. Na tym kontynencie w 2017 r. w wieku poniżej 25 lat jest aż 60 proc. ludności. Rokrocznie na rynek pracy wkracza prawie 30 milionów młodych Afrykańczyków. Według danych Afrykańskiego Banku Rozwoju w 2012 r. jedynie 1/4 młodych mężczyzn i tylko 10 proc. młodych kobiet miało szansę na znalezienie zatrudnienia w sektorze formalnym przed osiągnięciem 30 roku życia. W tym samym okresie, czyli od 2015 do 2050 r., populacja UE utrzyma się praktycznie na niezmienionym poziomie bądź nawet będzie zmniejszać się. Wskazałem w swoim tekście, że intrygujące było to, że UE wyprowadzała swoją produkcję z Europy do krajów azjatyckich, kiedy znacznie łatwiej i bliżej jest przenieść produkcję do Afryki. To pozwoliłoby znacznie lepiej rozwiązać problemy imigracji z Czarnego Lądu.
Pewne działania w przenoszeniu produkcji do Afryki podjęła Francja.
Tak, Francja ulokowała w Maroku produkcję samochodów Renault. O tym, że tego typu działania miałyby sens świadczy amerykański program AGOA (African Growth and Opportunity Act) oferowany przez USA dla przestrzegających zasad demokracji krajów afrykańskich. Państwa afrykańskie demokratyzują swoje systemy, a USA otwierają swój rynek na tekstylia i części samochodowe pochodzące z tych państw. Okazało się, że kraje afrykańskie, które zdecydowały się na wzięcie udziału w programie, np. Lesotho, bardzo na nim skorzystały. Możliwości rozwoju przemysłu w Afryce, które dałyby zatrudnienie młodym ludziom miałyby sens. W czasach rzymskich północna Afryka była spichrzem zbożowym Europy. W tamtych czasach zboże z Egiptu docierało nawet do legionistów rzymskich stacjonujących na Wyspach Brytyjskich. Różne zdarzenia sprawiły, że obecnie Afryka Północna importuje duże ilości zboża, ale jednocześnie jest znaczącym producentem owoców i warzyw.
W swojej analizie pokazuję, że z jednej strony mamy starzejącą się Europę, gdzie brakuje siły roboczej w rolnictwie, szczególnie w warzywnictwie, a z drugiej strony, w afrykańskiej części basenu Morzą Śródziemnego mamy masę ludzi, którzy nie mają zatrudnienia. Gdyby Europa i Afryka Północna podzieliły się specjalizacją, można byłoby zażegnać kryzys imigracyjny. W Europie np. nastawiono by się na mało pracochłonne uprawy, np. zboża, a w Afryce Północnej na produkcję owoców i warzyw. Jeżeli przyjrzymy się modelowi rozwoju państw azjatyckich np. Indonezja, Wietnam czy w Tajlandii wbrew temu, co się potocznie sądzi, dopiero kiedy rolnictwo się rozwinęło na bazie tego rozwoju rynku wewnętrznego zaczęła się rozwijać przemysł. Warto ten model rozwoju zastosować w Afryce. Według większości ekonomistów rozwój regionów wiejskich jest zasadniczym warunkiem rozwoju krajów afrykańskich, chociażby ze względu na to, że od 60 do 80 proc. pracuje w sektorze rolnym.
Ciekawy pomysł. W 2010 r., o czym pisał pan w jednej z analiz zawarto umowę handlową między Unią Europejską a Marokiem. Okazało się, że głosowanie w Parlamencie Europejskim wzbudziło duże emocje.
Wszyscy parlamentarzyści z basenu Morza Śródziemnego – Hiszpanie, Włosi, Grecy – głosowali przeciw umowie, bo była to konkurencja dla ich rolnictwa. Za umową głosowali deputowani PE z północnej Europy. Ostatecznie umowa została przyjęta i rynek europejski otworzył się na produkty z Maroka. Przypuszczam, że Komisja Europejska bierze pod uwagę pewne doświadczenia i zamiast walczyć z wiatrakami, usiłować zatrzymać to, co jest niemożliwe i zmuszać państwa do relokacji uchodźców, zacznie podejmować bardziej racjonalne działania, czyli inwestować w Afryce. Może się to okazać bardzo niekorzystne dla Polski.
Dlaczego?
Komisja Europejska (pracowałem w okresie 2008-2012 w Stałym Przedstawicielstwie RP przy Unii Europejskiej), robi to, co jej nakaże Rada Europejska (co jest zgodne z wszystkimi kolejnymi Traktatami, w tym także z ostatnim Traktatem Lizbońskim), a w praktyce Niemcy i Francja. Niedawno Macron mówił o skumulowaniu współpracy w obrębie strefy euro.
Czyli UE różnych prędkości.
Tak, może to być powiązane z tym, że Polska nie przyjmie uchodźców, ale w związku z tym KE będzie przekazywać mniej środków dla naszego kraju. W związku z Brexitem i nie najlepszą sytuacją gospodarczą UE powstaje pytanie, jaki będzie budżet po 2020 r. i co będzie z naszym rolnictwem, które teraz jest w pewnym stopniu dofinansowywane przez UE.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Przypuszczam, że Komisja Europejska bierze pod uwagę pewne doświadczenia i zamiast walczyć z wiatrakami, usiłując zatrzymać to, co jest niemożliwe i zmuszać państwa do relokacji uchodźców, zacznie podejmować bardziej racjonalne działania, czyli inwestować w Afryce. Może się to okazać bardzo niekorzystne dla Polski
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr hab. Andrzej Gąsowski, prof. UKSW, wykładowca Instytutu Politologii UKSW w Warszawie, dyplomata, w latach 2008– 2012 I Radca w Stałym Przedstawicielstwie RP przy UE w Brukseli, w latach 1996–2002 Radca Handlowy w RPA i krajach SADC (Wspólnota Rozwoju Afryki Południowej).
wPolityce.pl: Komisja Europejska zdecydowała, że rezygnuje z przymusowej relokacji uchodźców. Co legło u podstaw tej decyzji?
Dr hab. Andrzej Gąsowski, prof. UKSW: Komisja doszła do wniosku, że stosując te metody nie może osiągnąć trwałych efektów. Już wcześniej Juncker zapowiedział, że powstanie specjalny instrument finansowy wsparcia dla Afryki, szczególnie dla Afryki Północnej, który ma zmniejszyć napływ uchodźców. Druga rzecz, na którą trzeba wskazać, to skuteczność Włoch w działaniach zwalczających nielegalną imigrację, podejmowaną we współpracy z Libią. Dogadywanie się z krajami Sahelu zaczęło dawać jakieś efekty. Niedawno napisałem opracowanie o praźródłach olbrzymich problemów z imigrantami, o olbrzymim przyroście demograficznym w Afryce. Do 2050 r. ludność Afryki ma wzrosnąć do 2,5 miliarda osób. Na tym kontynencie w 2017 r. w wieku poniżej 25 lat jest aż 60 proc. ludności. Rokrocznie na rynek pracy wkracza prawie 30 milionów młodych Afrykańczyków. Według danych Afrykańskiego Banku Rozwoju w 2012 r. jedynie 1/4 młodych mężczyzn i tylko 10 proc. młodych kobiet miało szansę na znalezienie zatrudnienia w sektorze formalnym przed osiągnięciem 30 roku życia. W tym samym okresie, czyli od 2015 do 2050 r., populacja UE utrzyma się praktycznie na niezmienionym poziomie bądź nawet będzie zmniejszać się. Wskazałem w swoim tekście, że intrygujące było to, że UE wyprowadzała swoją produkcję z Europy do krajów azjatyckich, kiedy znacznie łatwiej i bliżej jest przenieść produkcję do Afryki. To pozwoliłoby znacznie lepiej rozwiązać problemy imigracji z Czarnego Lądu.
Pewne działania w przenoszeniu produkcji do Afryki podjęła Francja.
Tak, Francja ulokowała w Maroku produkcję samochodów Renault. O tym, że tego typu działania miałyby sens świadczy amerykański program AGOA (African Growth and Opportunity Act) oferowany przez USA dla przestrzegających zasad demokracji krajów afrykańskich. Państwa afrykańskie demokratyzują swoje systemy, a USA otwierają swój rynek na tekstylia i części samochodowe pochodzące z tych państw. Okazało się, że kraje afrykańskie, które zdecydowały się na wzięcie udziału w programie, np. Lesotho, bardzo na nim skorzystały. Możliwości rozwoju przemysłu w Afryce, które dałyby zatrudnienie młodym ludziom miałyby sens. W czasach rzymskich północna Afryka była spichrzem zbożowym Europy. W tamtych czasach zboże z Egiptu docierało nawet do legionistów rzymskich stacjonujących na Wyspach Brytyjskich. Różne zdarzenia sprawiły, że obecnie Afryka Północna importuje duże ilości zboża, ale jednocześnie jest znaczącym producentem owoców i warzyw.
W swojej analizie pokazuję, że z jednej strony mamy starzejącą się Europę, gdzie brakuje siły roboczej w rolnictwie, szczególnie w warzywnictwie, a z drugiej strony, w afrykańskiej części basenu Morzą Śródziemnego mamy masę ludzi, którzy nie mają zatrudnienia. Gdyby Europa i Afryka Północna podzieliły się specjalizacją, można byłoby zażegnać kryzys imigracyjny. W Europie np. nastawiono by się na mało pracochłonne uprawy, np. zboża, a w Afryce Północnej na produkcję owoców i warzyw. Jeżeli przyjrzymy się modelowi rozwoju państw azjatyckich np. Indonezja, Wietnam czy w Tajlandii wbrew temu, co się potocznie sądzi, dopiero kiedy rolnictwo się rozwinęło na bazie tego rozwoju rynku wewnętrznego zaczęła się rozwijać przemysł. Warto ten model rozwoju zastosować w Afryce. Według większości ekonomistów rozwój regionów wiejskich jest zasadniczym warunkiem rozwoju krajów afrykańskich, chociażby ze względu na to, że od 60 do 80 proc. pracuje w sektorze rolnym.
Ciekawy pomysł. W 2010 r., o czym pisał pan w jednej z analiz zawarto umowę handlową między Unią Europejską a Marokiem. Okazało się, że głosowanie w Parlamencie Europejskim wzbudziło duże emocje.
Wszyscy parlamentarzyści z basenu Morza Śródziemnego – Hiszpanie, Włosi, Grecy – głosowali przeciw umowie, bo była to konkurencja dla ich rolnictwa. Za umową głosowali deputowani PE z północnej Europy. Ostatecznie umowa została przyjęta i rynek europejski otworzył się na produkty z Maroka. Przypuszczam, że Komisja Europejska bierze pod uwagę pewne doświadczenia i zamiast walczyć z wiatrakami, usiłować zatrzymać to, co jest niemożliwe i zmuszać państwa do relokacji uchodźców, zacznie podejmować bardziej racjonalne działania, czyli inwestować w Afryce. Może się to okazać bardzo niekorzystne dla Polski.
Dlaczego?
Komisja Europejska (pracowałem w okresie 2008-2012 w Stałym Przedstawicielstwie RP przy Unii Europejskiej), robi to, co jej nakaże Rada Europejska (co jest zgodne z wszystkimi kolejnymi Traktatami, w tym także z ostatnim Traktatem Lizbońskim), a w praktyce Niemcy i Francja. Niedawno Macron mówił o skumulowaniu współpracy w obrębie strefy euro.
Czyli UE różnych prędkości.
Tak, może to być powiązane z tym, że Polska nie przyjmie uchodźców, ale w związku z tym KE będzie przekazywać mniej środków dla naszego kraju. W związku z Brexitem i nie najlepszą sytuacją gospodarczą UE powstaje pytanie, jaki będzie budżet po 2020 r. i co będzie z naszym rolnictwem, które teraz jest w pewnym stopniu dofinansowywane przez UE.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/360156-nasz-wywiad-prof-gasowski-przypuszczam-ze-ke-zamiast-walczyc-z-wiatrakami-i-zmuszac-do-relokacji-zacznie-inwestowac-w-afryce
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.