Dobry wyborczy wynik niemieckiej AfD wywołał w Polsce skrajne reakcje. Część (tej internetowej głównie) prawicy zachwyciła się nim, traktując go niemalże jak własne zwycięstwo. Z kolei w liberalnym mainstreamie podniosło się larum zapowiadające nam niemal narodowe nieszczęście, którego to larum rezonatorzy powołują się przede wszystkim na (rzeczywiście bardzo daleko posuniętą, momentami wręcz emocjonalną) rusofilię tego ugrupowania. Ta argumentacja jest nota bene częścią większej całości – konserwatywny zwrot Putina służy bowiem w polskim dyskursie publicznym do walenia po głowie formacji IV RP argumentami typu „skoro wam też się nie podobają gejowskie adopcje i imigranci, to znaczy że jesteście agenturą wpływu Rosji, nie udawajcie że tego nie widzicie!”.
Obie reakcje są moim zdaniem niemądre. Obie też mówią nam coś niedobrego o współczesnej kondycji polskości.
A to dlatego, że obie są objawem specyficznych monomanii, będących z kolei objawem redukowania Polski. Redukowania kraju jednak jak na Europę sporego, mającego różnorakie, nieproste interesy, wielu partnerów ale i wielu przeciwników, do roli bojownika na jednym jedynym froncie, agenta jednej idei. Do roli podmiotu politycznego nie wielo-, tylko jednowymiarowego.
Dla tych pierwszych jedynym wymiarem, w jakim chcą obecnie (bo parę lat temu inaczej bywało) postrzegać Polskę, jest rola promotora walki z „cywilizacją śmierci”, „rządzącym Unią lewactwem” i islamską imigracją. Ci drudzy zaś obecnie (znów: jeszcze kilka lat temu tak jakby nie dostrzegali tego zagrożenia…) redukują wszystko do Putina. Z ich emocjonalnych filipik wydaje się wynikać, że każdy kto dostrzeże, że w czymkolwiek już nawet nie tyle zgadza się z Putinem, ile iż czegokolwiek w teorii czy praktyce politycznej rosyjskiego dyktatora nie uznaje za największe na świecie, czy wręcz w kosmosie Zło, powinien natychmiast wypalić w samym sobie rozżarzonym żelazem ten fragment osobowości. Bo nie ma innej wojny, poza wojną z Kremlem.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dobry wyborczy wynik niemieckiej AfD wywołał w Polsce skrajne reakcje. Część (tej internetowej głównie) prawicy zachwyciła się nim, traktując go niemalże jak własne zwycięstwo. Z kolei w liberalnym mainstreamie podniosło się larum zapowiadające nam niemal narodowe nieszczęście, którego to larum rezonatorzy powołują się przede wszystkim na (rzeczywiście bardzo daleko posuniętą, momentami wręcz emocjonalną) rusofilię tego ugrupowania. Ta argumentacja jest nota bene częścią większej całości – konserwatywny zwrot Putina służy bowiem w polskim dyskursie publicznym do walenia po głowie formacji IV RP argumentami typu „skoro wam też się nie podobają gejowskie adopcje i imigranci, to znaczy że jesteście agenturą wpływu Rosji, nie udawajcie że tego nie widzicie!”.
Obie reakcje są moim zdaniem niemądre. Obie też mówią nam coś niedobrego o współczesnej kondycji polskości.
A to dlatego, że obie są objawem specyficznych monomanii, będących z kolei objawem redukowania Polski. Redukowania kraju jednak jak na Europę sporego, mającego różnorakie, nieproste interesy, wielu partnerów ale i wielu przeciwników, do roli bojownika na jednym jedynym froncie, agenta jednej idei. Do roli podmiotu politycznego nie wielo-, tylko jednowymiarowego.
Dla tych pierwszych jedynym wymiarem, w jakim chcą obecnie (bo parę lat temu inaczej bywało) postrzegać Polskę, jest rola promotora walki z „cywilizacją śmierci”, „rządzącym Unią lewactwem” i islamską imigracją. Ci drudzy zaś obecnie (znów: jeszcze kilka lat temu tak jakby nie dostrzegali tego zagrożenia…) redukują wszystko do Putina. Z ich emocjonalnych filipik wydaje się wynikać, że każdy kto dostrzeże, że w czymkolwiek już nawet nie tyle zgadza się z Putinem, ile iż czegokolwiek w teorii czy praktyce politycznej rosyjskiego dyktatora nie uznaje za największe na świecie, czy wręcz w kosmosie Zło, powinien natychmiast wypalić w samym sobie rozżarzonym żelazem ten fragment osobowości. Bo nie ma innej wojny, poza wojną z Kremlem.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/359256-gra-na-wszystkich-kierunkach-czyli-na-przyklad-afd