Nie zgadzam się z oboma tymi kierunkami myślenia. Jak napisałem wyżej, Polska ma wiele spraw, a nie jedną sprawę. Nie jest z jednej strony Estonią, muszącą podporządkować absolutnie wszystko myśleniu o odwróceniu rosyjskiego zagrożenia, ani z drugiej strony – jakąś grupą zrozpaczonych zachodnioeuropejskich konserwatystów, czujących jak z każdym rokiem coraz bardziej wymywane są fundamenty ich narodowej cywilizacji, a ich samych coraz bardziej nie ma.
Dlatego rządzona przez prawicę Polska, jeśli chce być szanującym się, wpływającym na rzeczywistość, podmiotem, musi grać na wielu frontach. Żadnego z nich nie traktując jako nieważny. I żadnego nie przedkładając nad inny.
A to oznacza, że uczestnicząc w wielu grach, musi grać z wieloma partnerami. Z wieloma wschodnimi i zachodnimi partnerami. Bardzo różnymi i często dla nas niekomfortowymi. Musi mentalnie nauczyć się traktować ich jak partnerów do wspólnego załatwiania różnych spraw. A nie jako trwałych sojuszników czy przyjaciół. Musi zerwać z infantylną chęcią odkrywania w takich partnerach braci. Z naiwną inklinacją do utożsamiania się z nimi. Do poszukiwania w nich odbicia samej siebie.
I zerwać z koncepcją, w myśl której któregokolwiek z naszych przeciwników mielibyśmy uważać za jakiś rodzaj zła absolutnego.
Dotyczyć to może AfD, ale oczywiście jest ona tylko przykładem.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie zgadzam się z oboma tymi kierunkami myślenia. Jak napisałem wyżej, Polska ma wiele spraw, a nie jedną sprawę. Nie jest z jednej strony Estonią, muszącą podporządkować absolutnie wszystko myśleniu o odwróceniu rosyjskiego zagrożenia, ani z drugiej strony – jakąś grupą zrozpaczonych zachodnioeuropejskich konserwatystów, czujących jak z każdym rokiem coraz bardziej wymywane są fundamenty ich narodowej cywilizacji, a ich samych coraz bardziej nie ma.
Dlatego rządzona przez prawicę Polska, jeśli chce być szanującym się, wpływającym na rzeczywistość, podmiotem, musi grać na wielu frontach. Żadnego z nich nie traktując jako nieważny. I żadnego nie przedkładając nad inny.
A to oznacza, że uczestnicząc w wielu grach, musi grać z wieloma partnerami. Z wieloma wschodnimi i zachodnimi partnerami. Bardzo różnymi i często dla nas niekomfortowymi. Musi mentalnie nauczyć się traktować ich jak partnerów do wspólnego załatwiania różnych spraw. A nie jako trwałych sojuszników czy przyjaciół. Musi zerwać z infantylną chęcią odkrywania w takich partnerach braci. Z naiwną inklinacją do utożsamiania się z nimi. Do poszukiwania w nich odbicia samej siebie.
I zerwać z koncepcją, w myśl której któregokolwiek z naszych przeciwników mielibyśmy uważać za jakiś rodzaj zła absolutnego.
Dotyczyć to może AfD, ale oczywiście jest ona tylko przykładem.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/359256-gra-na-wszystkich-kierunkach-czyli-na-przyklad-afd?strona=2