Pół roku przed pojawieniem się ISIS prezydent Masud Barzani uprzedził premiera Iraku Nuriego al-Malikiego o niebezpieczeństwie, jakie grozi miastu Mosul ze strony Państwa Islamskiego. Ten zaś odparł arogancko– pilnujcie swojego regionu – i zapewnił, że nic Irakowi nie grozi. Dwa czy trzy dni przed wkroczeniem ISIS do Mosulu prezydent Barzani ostrzegał też zagranicznych przywódców, prezydenta Francji i wiceprezydenta USA, że ISIS zajmie miasto. Zlekceważono jego słowa i przez to do tej pory nasze kobiety i jazydki są sprzedawane na bazarach przez terrorystów z DAESH
— mówi pełnomocnik Rządu Regionalnego Kurdystanu w Polsce Ziyad Raoof w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Czy 25 września będziemy świadkami powstania nowego państwa, Kurdystanu?
Ziyad Raoof, pełnomocnik Rządu Regionalnego Kurdystanu w Polsce: Będzie to dopiero początek procesu powstawania nowego państwa. 25 września w irackim Kurdystanie odbędzie się referendum, w którym naród kurdyjski wypowie się, czy chce żyć we własnym, niepodległym państwie. Jestem przekonany, że odpowiedź będzie pozytywna, ale nie będzie równoznaczna z ogłoszeniem suwerenności. Rząd otrzyma od swoich obywateli legitymację, żeby w późniejszym terminie ogłosić niepodległość.
W Kirkuku też odbędzie się referendum?
Tak. Przeprowadzimy głosowanie w województwach wchodzących w skład Kurdystanu irackiego i na tzw. terytoriach poza administracją Rządu Regionalnego Kurdystanu. Odbędą się w Kirkuku i jego okolicach oraz w okolicach Mosulu, które są kurdyjskie, ale tak jak Kirkuk zostały poddane arabizacji za czasów rządów Saddama Husseina. Te obszary do czasów pojawienia się ISIS były administrowane przez rząd centralny Iraku. Kiedy wojska irackie uciekły przed DAESH, większość tych terenów została zajęta przez Państwo Islamskie, ale Kurdowie odbili je z rąk terrorystów, od tego czasu są administrowane przez Kurdystan. Miasto Kirkuk nie należało do administracji kurdyjskiej, ale rada miasta złożona z Kurdów, Arabów, Ormian oraz przedstawicieli innych grup religijnych i etnicznych wybrała gubernatora Kurda i zdecydowała, żeby powierzyć miasto administracji kurdyjskiej. Dzięki temu sytuacja w Kirkuku ustabilizowała się, miasto zaczęło się rozwijać i normalnie działać w odróżnieniu od pozostałej części Iraku.
A co z Mosulem?
Mosul nie jest miastem kurdyjskim, chociaż mieszka tam pewna społeczność Kurdów. Nasi rodacy zamieszkują głównie okolice Mosulu, na przykład Shingal, Sheykhan, Bashiqa, Zummar, tam żyją głównie Kurdowie-jezydzi i Kurdowie- Shabaq, a także Karakosz i Teleskof zamieszkiwane przez kurdyjskich chrześcijan.
Kurdystan nie ma swojego państwa, ale ma rząd, którego pan jest przedstawicielem w Polsce. O co chodzi?
Zgodnie z artykułem 121, ustęp 4 konstytucji Iraku, Region Kurdystanu ma prawo otwierać i prowadzić swoje własne przedstawicielstwa za granicą. Rząd Regionalny Kurdystanu ma 14 zagranicznych przedstawicielstw: oprócz Polski także w USA, Hiszpanii, Włoszech, Francji, Szwajcarii, Austrii, w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Rosji, Iranie, Australii i specjalne przedstawicielstwo przy Unii Europejskiej. Obowiązki prowadzonego przeze mnie przedstawicielstwa w dużej mierze przypominają działania ambasad.
To zrozumiałe, że władze Turcji, Iranu i Syrii, gdzie w dużych skupiskach zamieszkują Kurdowie są przeciwne referendum. Ale dlaczego Stany Zjednoczone, które są sojusznikiem Kurdów i państwa zachodniej Europy nie zgadzają się na referendum? USA, Wielka Brytania i ONZ chciały, aby prezydent Masud Barzani przełożył referendum.
Też tego nie rozumiemy w Kurdystanie. Przecież każdy naród ma prawo do wyrażenia swojej woli w sposób demokratyczny. Dlaczego nam odmawia się takiego prawa? Spośród przywódców państw zachodnich jedynie prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział, że jego państwo nie sprzeciwia się referendum. Przeciwnicy głosowania nie proponują w zamian żadnych satysfakcjonujących rozwiązań, które zagwarantowałyby prawa narodu kurdyjskiego. Przekonują nas, że teraz nie jest dobry moment na przeprowadzenie plebiscytu. Ale kiedy nadejdzie w końcu ten „dobry moment”? Jeżeli Zachód uważa, że nastąpi on za rok, to my się dostosujemy. Ale Europa, ONZ, ani Stany Zjednoczone nie proponują alternatywnego terminu, ani nie dają żadnej gwarancji, że Kurdowie przestaną w końcu tkwić w irackim piekle. Odwlekanie głosowania oznacza odrzucenie wszystkiego, co dotychczas osiągnęliśmy- pokoju, bezpieczeństwa, demokracji, rozwoju, koegzystencji różnych wyznań i grup etnicznych, w Iraku dramatycznie tego brakuje. Nie mamy już złudzeń odnośnie intencji władz w Bagdadzie. Nie dostajemy należnych nam, zapewnionych przez iracką konstytucję, pieniędzy z budżetu. W konstytucji jest zapisane, że kurdyjscy Peszmergowie są częścią systemu obronnego Iraku. Przez kilkanaście lat nie dostaliśmy ani dinara żołdu, ani broni oraz amunicji. Co więcej, władze Iraku uniemożliwiły nam zakup broni, żebyśmy mogli zapewnić bezpieczeństwo naszych granic. Z drugiej strony, w ciągu dwóch godzin iracki parlament uchwalił ustawę o wsparciu paramilitarnej organizacji szyickiej Haszd asz-Szabi (po polsku: Siły Mobilizacji Ludowej), praktycznie niezależnej od irackich władz, tylko od polityków jednej opcji, niekoniecznie podlegającej rozkazom irackich generałów.
Czytaj dalej na następnej stronie ==>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Pół roku przed pojawieniem się ISIS prezydent Masud Barzani uprzedził premiera Iraku Nuriego al-Malikiego o niebezpieczeństwie, jakie grozi miastu Mosul ze strony Państwa Islamskiego. Ten zaś odparł arogancko– pilnujcie swojego regionu – i zapewnił, że nic Irakowi nie grozi. Dwa czy trzy dni przed wkroczeniem ISIS do Mosulu prezydent Barzani ostrzegał też zagranicznych przywódców, prezydenta Francji i wiceprezydenta USA, że ISIS zajmie miasto. Zlekceważono jego słowa i przez to do tej pory nasze kobiety i jazydki są sprzedawane na bazarach przez terrorystów z DAESH
— mówi pełnomocnik Rządu Regionalnego Kurdystanu w Polsce Ziyad Raoof w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Czy 25 września będziemy świadkami powstania nowego państwa, Kurdystanu?
Ziyad Raoof, pełnomocnik Rządu Regionalnego Kurdystanu w Polsce: Będzie to dopiero początek procesu powstawania nowego państwa. 25 września w irackim Kurdystanie odbędzie się referendum, w którym naród kurdyjski wypowie się, czy chce żyć we własnym, niepodległym państwie. Jestem przekonany, że odpowiedź będzie pozytywna, ale nie będzie równoznaczna z ogłoszeniem suwerenności. Rząd otrzyma od swoich obywateli legitymację, żeby w późniejszym terminie ogłosić niepodległość.
W Kirkuku też odbędzie się referendum?
Tak. Przeprowadzimy głosowanie w województwach wchodzących w skład Kurdystanu irackiego i na tzw. terytoriach poza administracją Rządu Regionalnego Kurdystanu. Odbędą się w Kirkuku i jego okolicach oraz w okolicach Mosulu, które są kurdyjskie, ale tak jak Kirkuk zostały poddane arabizacji za czasów rządów Saddama Husseina. Te obszary do czasów pojawienia się ISIS były administrowane przez rząd centralny Iraku. Kiedy wojska irackie uciekły przed DAESH, większość tych terenów została zajęta przez Państwo Islamskie, ale Kurdowie odbili je z rąk terrorystów, od tego czasu są administrowane przez Kurdystan. Miasto Kirkuk nie należało do administracji kurdyjskiej, ale rada miasta złożona z Kurdów, Arabów, Ormian oraz przedstawicieli innych grup religijnych i etnicznych wybrała gubernatora Kurda i zdecydowała, żeby powierzyć miasto administracji kurdyjskiej. Dzięki temu sytuacja w Kirkuku ustabilizowała się, miasto zaczęło się rozwijać i normalnie działać w odróżnieniu od pozostałej części Iraku.
A co z Mosulem?
Mosul nie jest miastem kurdyjskim, chociaż mieszka tam pewna społeczność Kurdów. Nasi rodacy zamieszkują głównie okolice Mosulu, na przykład Shingal, Sheykhan, Bashiqa, Zummar, tam żyją głównie Kurdowie-jezydzi i Kurdowie- Shabaq, a także Karakosz i Teleskof zamieszkiwane przez kurdyjskich chrześcijan.
Kurdystan nie ma swojego państwa, ale ma rząd, którego pan jest przedstawicielem w Polsce. O co chodzi?
Zgodnie z artykułem 121, ustęp 4 konstytucji Iraku, Region Kurdystanu ma prawo otwierać i prowadzić swoje własne przedstawicielstwa za granicą. Rząd Regionalny Kurdystanu ma 14 zagranicznych przedstawicielstw: oprócz Polski także w USA, Hiszpanii, Włoszech, Francji, Szwajcarii, Austrii, w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Rosji, Iranie, Australii i specjalne przedstawicielstwo przy Unii Europejskiej. Obowiązki prowadzonego przeze mnie przedstawicielstwa w dużej mierze przypominają działania ambasad.
To zrozumiałe, że władze Turcji, Iranu i Syrii, gdzie w dużych skupiskach zamieszkują Kurdowie są przeciwne referendum. Ale dlaczego Stany Zjednoczone, które są sojusznikiem Kurdów i państwa zachodniej Europy nie zgadzają się na referendum? USA, Wielka Brytania i ONZ chciały, aby prezydent Masud Barzani przełożył referendum.
Też tego nie rozumiemy w Kurdystanie. Przecież każdy naród ma prawo do wyrażenia swojej woli w sposób demokratyczny. Dlaczego nam odmawia się takiego prawa? Spośród przywódców państw zachodnich jedynie prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział, że jego państwo nie sprzeciwia się referendum. Przeciwnicy głosowania nie proponują w zamian żadnych satysfakcjonujących rozwiązań, które zagwarantowałyby prawa narodu kurdyjskiego. Przekonują nas, że teraz nie jest dobry moment na przeprowadzenie plebiscytu. Ale kiedy nadejdzie w końcu ten „dobry moment”? Jeżeli Zachód uważa, że nastąpi on za rok, to my się dostosujemy. Ale Europa, ONZ, ani Stany Zjednoczone nie proponują alternatywnego terminu, ani nie dają żadnej gwarancji, że Kurdowie przestaną w końcu tkwić w irackim piekle. Odwlekanie głosowania oznacza odrzucenie wszystkiego, co dotychczas osiągnęliśmy- pokoju, bezpieczeństwa, demokracji, rozwoju, koegzystencji różnych wyznań i grup etnicznych, w Iraku dramatycznie tego brakuje. Nie mamy już złudzeń odnośnie intencji władz w Bagdadzie. Nie dostajemy należnych nam, zapewnionych przez iracką konstytucję, pieniędzy z budżetu. W konstytucji jest zapisane, że kurdyjscy Peszmergowie są częścią systemu obronnego Iraku. Przez kilkanaście lat nie dostaliśmy ani dinara żołdu, ani broni oraz amunicji. Co więcej, władze Iraku uniemożliwiły nam zakup broni, żebyśmy mogli zapewnić bezpieczeństwo naszych granic. Z drugiej strony, w ciągu dwóch godzin iracki parlament uchwalił ustawę o wsparciu paramilitarnej organizacji szyickiej Haszd asz-Szabi (po polsku: Siły Mobilizacji Ludowej), praktycznie niezależnej od irackich władz, tylko od polityków jednej opcji, niekoniecznie podlegającej rozkazom irackich generałów.
Czytaj dalej na następnej stronie ==>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/359180-nasz-wywiad-z-raoof-przed-referendum-w-kurdystanie-mam-nadzieje-ze-polacy-ktorzy-przelali-morze-krwi-w-walce-o-wolnosc-nas-zrozumieja