Powiem szczerze, w czwartek jeszcze każdy nie dopuszczał tutaj myśli, że coś się stanie, ale ten huragan jest o tyle straszny, że jest nieprzewidywalny. Od wczoraj zmienił się jego kierunek. Z początku był bardziej na wschodzie, a teraz jest po naszej stronie. To oznacza, że centralnie idzie na nas
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Lidia Wisz, Polka od 16 lat mieszkająca z rodziną w Palm Harbor na Florydzie.
CZYTAJ WIĘCEJ: Potężny huragan nadciąga nad Florydę. Przymusowa ewakuacja ponad 5,6 mln ludzi
wPolityce.pl: Doniesienia z Florydy są dramatyczne, prawie 6 mln osób ją opuszcza, by uciec przed huraganem Irma. Państwo też się ewakuują?
Lidia Wisz: Nie bardzo jest już na to szansa. W Palm Harbor większość zostaje, chociaż jest wielu ludzi, którzy stąd się ewakuowali. Wyjechać można było w poniedziałek lub wtorek. Teraz drogi są tak bardzo zakorkowane, że lepiej jest zostać, niż żeby huragan kogoś spotkał gdzieś na trasie. Także hotele są zarezerwowane ponoć wszystkie w Georgii na północy, więc nie ma się gdzie już ruszać. Czujesz, że się boisz, ale wiesz, że nie możesz już nic zrobić. Polacy tutaj pomagają sobie i podtrzymują się na duchu. Wszyscy się modlimy i jesteśmy dobrej myśli, że zakończy się to pomyślnie. Czujemy także wsparcie i modlitwę ludzi z zewnątrz.
Dlaczego nie wyjechali Państwo z Palm Harbor w poniedziałek?
Na początku tygodnia podchodziliśmy do tego jeszcze bardzo spokojnie, bowiem informacje o zagrożeniu zaczęły się dopiero pojawiać. Tak naprawdę dopiero, gdy we wtorek poszłam do sklepu zrobić normalne zakupy, faktycznie się przeraziłam, bo zobaczyłam puste półki z chlebem i wodą. Palm Harbor leży pięć godzin jazdy od Miami, gdzie dopiero zaczęły powstawać strefy ewakuacyjne, które są przewidywane na podstawie fali szturmowej. Czekamy co dzisiaj nam powiedzą- czy musimy się ewakuować, czy nie. Oczywiście mamy prawo odmówić ewakuacji i zostać w domu, ale wtedy władze nie mają obowiązku nam pomagać, gdyby coś się stało. Powiem szczerze, w czwartek jeszcze każdy nie dopuszczał tutaj myśli, że coś się stanie, ale ten huragan jest o tyle straszny, że jest nieprzewidywalny. Od wczoraj zmienił się jego kierunek. Z początku był bardziej na wschodzie, a teraz jest po naszej stronie. To oznacza, że centralnie idzie na nas.
To z pewnością wywołuje panikę wśród mieszkańców Florydy?
Są dwie kategorie ludzi. Ludzie ewakuowani z Miami, Key West wszyscy przesuwają się na północ, więc drogi są praktycznie zakorkowane. Ludzie tam, jak dowiedzieli się w poniedziałek, że ten huragan idzie, to zaczęła się straszna panika, która w końcu dotarła także do nas. Niektórzy ludzie wpadli w szał, zaczęli kupować nadmierne ilości wody, puszek, chleba i zaczęło brakować paliwa. Ludzie zaczęli bowiem tankować nie tylko do baków swoich samochodów, ale także do dodatkowych kanistrów i wszystkiego do czego się dało, nawet wiaderek. Woda jest, ale wydzielają ją w sklepach. Nie można kupować jej całymi paletami, jak wcześniej. Wczoraj mogłam wziąć cztery zgrzewki malutkich wód, w sumie ok 6-10 litrów. Jest wiele takich osób, które sobie pomagają w tym trudnym czasie. Zdarzyła się taka sytuacja u nas, że obcy mężczyzna oddał w sklepie ostatni generator prądu płaczącej kobiecie, która ma w domu chorego męża. Są one już wykupione, bo zapowiedziano nam, że prądu na pewno nie będzie. Ten człowiek chciał kupić go dla własnej rodziny, ale zlitował się nad nią.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Powiem szczerze, w czwartek jeszcze każdy nie dopuszczał tutaj myśli, że coś się stanie, ale ten huragan jest o tyle straszny, że jest nieprzewidywalny. Od wczoraj zmienił się jego kierunek. Z początku był bardziej na wschodzie, a teraz jest po naszej stronie. To oznacza, że centralnie idzie na nas
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Lidia Wisz, Polka od 16 lat mieszkająca z rodziną w Palm Harbor na Florydzie.
CZYTAJ WIĘCEJ: Potężny huragan nadciąga nad Florydę. Przymusowa ewakuacja ponad 5,6 mln ludzi
wPolityce.pl: Doniesienia z Florydy są dramatyczne, prawie 6 mln osób ją opuszcza, by uciec przed huraganem Irma. Państwo też się ewakuują?
Lidia Wisz: Nie bardzo jest już na to szansa. W Palm Harbor większość zostaje, chociaż jest wielu ludzi, którzy stąd się ewakuowali. Wyjechać można było w poniedziałek lub wtorek. Teraz drogi są tak bardzo zakorkowane, że lepiej jest zostać, niż żeby huragan kogoś spotkał gdzieś na trasie. Także hotele są zarezerwowane ponoć wszystkie w Georgii na północy, więc nie ma się gdzie już ruszać. Czujesz, że się boisz, ale wiesz, że nie możesz już nic zrobić. Polacy tutaj pomagają sobie i podtrzymują się na duchu. Wszyscy się modlimy i jesteśmy dobrej myśli, że zakończy się to pomyślnie. Czujemy także wsparcie i modlitwę ludzi z zewnątrz.
Dlaczego nie wyjechali Państwo z Palm Harbor w poniedziałek?
Na początku tygodnia podchodziliśmy do tego jeszcze bardzo spokojnie, bowiem informacje o zagrożeniu zaczęły się dopiero pojawiać. Tak naprawdę dopiero, gdy we wtorek poszłam do sklepu zrobić normalne zakupy, faktycznie się przeraziłam, bo zobaczyłam puste półki z chlebem i wodą. Palm Harbor leży pięć godzin jazdy od Miami, gdzie dopiero zaczęły powstawać strefy ewakuacyjne, które są przewidywane na podstawie fali szturmowej. Czekamy co dzisiaj nam powiedzą- czy musimy się ewakuować, czy nie. Oczywiście mamy prawo odmówić ewakuacji i zostać w domu, ale wtedy władze nie mają obowiązku nam pomagać, gdyby coś się stało. Powiem szczerze, w czwartek jeszcze każdy nie dopuszczał tutaj myśli, że coś się stanie, ale ten huragan jest o tyle straszny, że jest nieprzewidywalny. Od wczoraj zmienił się jego kierunek. Z początku był bardziej na wschodzie, a teraz jest po naszej stronie. To oznacza, że centralnie idzie na nas.
To z pewnością wywołuje panikę wśród mieszkańców Florydy?
Są dwie kategorie ludzi. Ludzie ewakuowani z Miami, Key West wszyscy przesuwają się na północ, więc drogi są praktycznie zakorkowane. Ludzie tam, jak dowiedzieli się w poniedziałek, że ten huragan idzie, to zaczęła się straszna panika, która w końcu dotarła także do nas. Niektórzy ludzie wpadli w szał, zaczęli kupować nadmierne ilości wody, puszek, chleba i zaczęło brakować paliwa. Ludzie zaczęli bowiem tankować nie tylko do baków swoich samochodów, ale także do dodatkowych kanistrów i wszystkiego do czego się dało, nawet wiaderek. Woda jest, ale wydzielają ją w sklepach. Nie można kupować jej całymi paletami, jak wcześniej. Wczoraj mogłam wziąć cztery zgrzewki malutkich wód, w sumie ok 6-10 litrów. Jest wiele takich osób, które sobie pomagają w tym trudnym czasie. Zdarzyła się taka sytuacja u nas, że obcy mężczyzna oddał w sklepie ostatni generator prądu płaczącej kobiecie, która ma w domu chorego męża. Są one już wykupione, bo zapowiedziano nam, że prądu na pewno nie będzie. Ten człowiek chciał kupić go dla własnej rodziny, ale zlitował się nad nią.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/357029-panika-na-florydzie-przed-huraganem-polka-z-palm-harbor-czujesz-ze-sie-boisz-ale-wiesz-ze-nie-mozesz-juz-nic-zrobic-nasz-wywiad?strona=1