Już od jakiegoś czasu mówiono, że Korea może przeskoczyć jeden etap rozwoju technologii głowic nuklearnych. Ostrzegano, że może od wzbogacania uranu od razu przejść do zminiaturyzowanych głowic umieszczanych w rakietach interkontynentalnych i bomb wodorowych. Koreańczycy z północy dokonali tego bez fazy testów podobnych do tych przeprowadzanych w ramach „Manhattan Project” i bez konstruowania bomb starego typu, takich, jakie zrzucono w Hiroszimie i Nagasaki. Przestrzegano, że tak się może stać i że stanowi to realne zagrożenie. Jednak było to długo ignorowane przez administrację Baracka Obamy
— mówi ekspert do spraw międzynarodowych Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego i wykładowca Uczelni Łazarskiego doktor Michał Kuź w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Korea Północna twierdzi, że zbudowała nową bombę wodorową, którą można użyć jako głowic do międzykontynentalnych pocisków balistycznych. Kim Dzong Un podkreślił, że „całe terytorium USA jest w naszym zasięgu”. Co pan o tym sądzi, czy to kolejna próba szantażu ze strony Korei Północnej?
Dr Michał Kuź, ekspert do spraw międzynarodowych Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego i wykładowca Uczelni Łazarskiego: Do pewnego stopnia jest to groźba na wyrost, ale nie jest zupełnie pozbawiona podstaw. Korea Północna decyduje się na takie kroki, bo nie ma wyjścia. Nie da się już bardziej naciskać na nią za pomocą miękkich lub półtwardych narzędzi, czyli sankcji i ostracyzmu na arenie międzynarodowej. Nawet państwa, które dotąd jej sprzyjały ze względów geopolitycznych, jak Chiny czy Rosja, już tego nie czynią. W takiej sytuacji Korea jako jedyne skuteczne narzędzie uprawiania polityki międzynarodowej posiada tylko swój program nuklearny i tym narzędziem gra.
Jest takie amerykańskie powiedzenie – jeżeli jedyną rzeczą, jaką masz w torbie jest młotek, każdy problem wydaje ci się gwoździem. I tak to mniej więcej wygląda w przypadku Korei.
Państwo Kim Dzong Una może zasypać Stany Zjednoczone głowicami nuklearnymi?
Nie, ale jeżeli chodzi o ilość posiadanych przez Koreę Północną głowic i o zaawansowanie programu nuklearnego, jest znacznie gorzej niż wydawało się jeszcze kilka miesięcy temu. Już od jakiegoś czasu mówiono, że Korea może przeskoczyć jeden etap rozwoju technologii głowic nuklearnych. Ostrzegano, że może od wzbogacania uranu od razu przejść do zminiaturyzowanych głowic umieszczanych w rakietach interkontynentalnych i bomb wodorowych. Koreańczycy z północy dokonali tego bez fazy testów podobnych do tych przeprowadzanych w ramach „Manhattan Project” i bez konstruowania bomb starego typu, takich, jakie zrzucono w Hiroszimie i Nagasaki. Przestrzegano, że tak się może stać i że stanowi to realne zagrożenie. Jednak było to długo ignorowane przez administrację Baracka Obamy.
W tej chwili pesymistyczny scenariusz wydarzeń jest taki, że Korea ma około sześćdziesięciu głowic, które są umieszczone na rakietach interkontynentalnych. Taka liczba głowic oznacza, że Stany Zjednoczone w razie ataku na swoje terytorium, albo na terytorium państw sprzymierzonych, są w stanie przechwycić większość z nich swoimi systemami obrony rakietowej, ale raczej nie są w stanie przechwycić wszystkich.
Co to oznacza?
Głowic jest podobno około 60. W razie dużego ataku nuklearnego kilka dużych miast USA lub Azji Wschodniej, w które głowice będą wymierzone, może przestać istnieć. To pociągnie za sobą śmierć milionów ludzkich istnień.
Czytaj dalej na następnej stronie ==>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Już od jakiegoś czasu mówiono, że Korea może przeskoczyć jeden etap rozwoju technologii głowic nuklearnych. Ostrzegano, że może od wzbogacania uranu od razu przejść do zminiaturyzowanych głowic umieszczanych w rakietach interkontynentalnych i bomb wodorowych. Koreańczycy z północy dokonali tego bez fazy testów podobnych do tych przeprowadzanych w ramach „Manhattan Project” i bez konstruowania bomb starego typu, takich, jakie zrzucono w Hiroszimie i Nagasaki. Przestrzegano, że tak się może stać i że stanowi to realne zagrożenie. Jednak było to długo ignorowane przez administrację Baracka Obamy
— mówi ekspert do spraw międzynarodowych Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego i wykładowca Uczelni Łazarskiego doktor Michał Kuź w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Korea Północna twierdzi, że zbudowała nową bombę wodorową, którą można użyć jako głowic do międzykontynentalnych pocisków balistycznych. Kim Dzong Un podkreślił, że „całe terytorium USA jest w naszym zasięgu”. Co pan o tym sądzi, czy to kolejna próba szantażu ze strony Korei Północnej?
Dr Michał Kuź, ekspert do spraw międzynarodowych Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego i wykładowca Uczelni Łazarskiego: Do pewnego stopnia jest to groźba na wyrost, ale nie jest zupełnie pozbawiona podstaw. Korea Północna decyduje się na takie kroki, bo nie ma wyjścia. Nie da się już bardziej naciskać na nią za pomocą miękkich lub półtwardych narzędzi, czyli sankcji i ostracyzmu na arenie międzynarodowej. Nawet państwa, które dotąd jej sprzyjały ze względów geopolitycznych, jak Chiny czy Rosja, już tego nie czynią. W takiej sytuacji Korea jako jedyne skuteczne narzędzie uprawiania polityki międzynarodowej posiada tylko swój program nuklearny i tym narzędziem gra.
Jest takie amerykańskie powiedzenie – jeżeli jedyną rzeczą, jaką masz w torbie jest młotek, każdy problem wydaje ci się gwoździem. I tak to mniej więcej wygląda w przypadku Korei.
Państwo Kim Dzong Una może zasypać Stany Zjednoczone głowicami nuklearnymi?
Nie, ale jeżeli chodzi o ilość posiadanych przez Koreę Północną głowic i o zaawansowanie programu nuklearnego, jest znacznie gorzej niż wydawało się jeszcze kilka miesięcy temu. Już od jakiegoś czasu mówiono, że Korea może przeskoczyć jeden etap rozwoju technologii głowic nuklearnych. Ostrzegano, że może od wzbogacania uranu od razu przejść do zminiaturyzowanych głowic umieszczanych w rakietach interkontynentalnych i bomb wodorowych. Koreańczycy z północy dokonali tego bez fazy testów podobnych do tych przeprowadzanych w ramach „Manhattan Project” i bez konstruowania bomb starego typu, takich, jakie zrzucono w Hiroszimie i Nagasaki. Przestrzegano, że tak się może stać i że stanowi to realne zagrożenie. Jednak było to długo ignorowane przez administrację Baracka Obamy.
W tej chwili pesymistyczny scenariusz wydarzeń jest taki, że Korea ma około sześćdziesięciu głowic, które są umieszczone na rakietach interkontynentalnych. Taka liczba głowic oznacza, że Stany Zjednoczone w razie ataku na swoje terytorium, albo na terytorium państw sprzymierzonych, są w stanie przechwycić większość z nich swoimi systemami obrony rakietowej, ale raczej nie są w stanie przechwycić wszystkich.
Co to oznacza?
Głowic jest podobno około 60. W razie dużego ataku nuklearnego kilka dużych miast USA lub Azji Wschodniej, w które głowice będą wymierzone, może przestać istnieć. To pociągnie za sobą śmierć milionów ludzkich istnień.
Czytaj dalej na następnej stronie ==>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/355987-nasz-wywiad-dr-kuz-na-koree-pln-nie-da-sie-juz-bardziej-naciskac-za-pomoca-miekkich-lub-poltwardych-narzedzi?strona=1