Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam ludzi uciekających z Las Ramblas. Nikt nie spodziewał się tego ataku
— opowiada PAP 18-letnia Magdalena, która mieszka blisko miejsca czwartkowego ataku w Barcelonie. Inna Polka mówi, że w piątek życie w mieście wraca do normy.
Magdalena była w swoim mieszkaniu, tuż przy popularnym wśród turystów bulwarze Las Ramblas w centrum miasta, gdy w czwartek ok. godz. 17 kierowca furgonetki wjechał w tłum, zabijając co najmniej 13 osób i raniąc około 130 osób.
Uważam to za wielki fart i dar od losu, ponieważ gdy to się stało, akurat miałam iść na zakupy na Las Ramblas. Mieszkam dosłownie ulicę obok i przechodzę tamtędy codziennie
— mówi 18-latka z Kielc. Przyjechała do Barcelony na wakacje, by zarobić i przy okazji nauczyć się hiszpańskiego.
Zadzwonił do mnie kolega zapytać się, gdzie jestem. To on powiedział mi, że był zamach. Byłam w ciężkim szoku, nie mogłam w to uwierzyć
— relacjonuje.
Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam biegnących w jedną stronę ludzi, którzy próbowali oddalić się jak najbardziej od Rambli. Ludzie wbiegali do pobliskich sklepów, gdziekolwiek, żeby tylko nie być na ulicy
— mówi Magdalena, która pracuje w jednej z barcelońskich restauracji.
Według niej na filmikach zamieszczonych w internecie „widać, że na początku policja za bardzo nie radziła sobie z tym wszystkim”.
Policjanci też byli zszokowani. Nikt nie spodziewał się tego ataku
— twierdzi. Dodaje, że dziwi ją, iż w takiej sytuacji ludzie byli w stanie telefonami komórkowymi kręcić filmiki pokazujące ciała leżące na ulicy.
Dopiero po dwóch godzinach Magdalena odważyła się wyjść z domu. Nie chciała być sama i postanowiła pójść do koleżanki.
Droga, która normalnie zajmuje mi siedem minut, tym razem zajęła pół godziny. Ulice wokół Las Ramblas i placu Katalońskiego zostały zamknięte, policja czuwała, żeby nikt nie wchodził na Ramblę
— opowiada. Dodaje, że jej koleżanka w momencie ataku wychodziła z domu.
Nagle zobaczyła tłum biegnący w stronę placu Katalońskiego
— mówi.
Pytana o to, jak dzień po zamachu wygląda Barcelona, 18-latka odpowiada:
Tak jak po każdym ataku wszyscy chcą być zjednoczeni. Jednak można wyczuć, że ludzie trochę się boją.
W piątek ok. godz. 10 na Las Ramblas było sporo osób, ale nie były to takie tłumy jak zazwyczaj.
Tu zawsze nie daje się przejść, jest rój ludzi
— mówi.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam ludzi uciekających z Las Ramblas. Nikt nie spodziewał się tego ataku
— opowiada PAP 18-letnia Magdalena, która mieszka blisko miejsca czwartkowego ataku w Barcelonie. Inna Polka mówi, że w piątek życie w mieście wraca do normy.
Magdalena była w swoim mieszkaniu, tuż przy popularnym wśród turystów bulwarze Las Ramblas w centrum miasta, gdy w czwartek ok. godz. 17 kierowca furgonetki wjechał w tłum, zabijając co najmniej 13 osób i raniąc około 130 osób.
Uważam to za wielki fart i dar od losu, ponieważ gdy to się stało, akurat miałam iść na zakupy na Las Ramblas. Mieszkam dosłownie ulicę obok i przechodzę tamtędy codziennie
— mówi 18-latka z Kielc. Przyjechała do Barcelony na wakacje, by zarobić i przy okazji nauczyć się hiszpańskiego.
Zadzwonił do mnie kolega zapytać się, gdzie jestem. To on powiedział mi, że był zamach. Byłam w ciężkim szoku, nie mogłam w to uwierzyć
— relacjonuje.
Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam biegnących w jedną stronę ludzi, którzy próbowali oddalić się jak najbardziej od Rambli. Ludzie wbiegali do pobliskich sklepów, gdziekolwiek, żeby tylko nie być na ulicy
— mówi Magdalena, która pracuje w jednej z barcelońskich restauracji.
Według niej na filmikach zamieszczonych w internecie „widać, że na początku policja za bardzo nie radziła sobie z tym wszystkim”.
Policjanci też byli zszokowani. Nikt nie spodziewał się tego ataku
— twierdzi. Dodaje, że dziwi ją, iż w takiej sytuacji ludzie byli w stanie telefonami komórkowymi kręcić filmiki pokazujące ciała leżące na ulicy.
Dopiero po dwóch godzinach Magdalena odważyła się wyjść z domu. Nie chciała być sama i postanowiła pójść do koleżanki.
Droga, która normalnie zajmuje mi siedem minut, tym razem zajęła pół godziny. Ulice wokół Las Ramblas i placu Katalońskiego zostały zamknięte, policja czuwała, żeby nikt nie wchodził na Ramblę
— opowiada. Dodaje, że jej koleżanka w momencie ataku wychodziła z domu.
Nagle zobaczyła tłum biegnący w stronę placu Katalońskiego
— mówi.
Pytana o to, jak dzień po zamachu wygląda Barcelona, 18-latka odpowiada:
Tak jak po każdym ataku wszyscy chcą być zjednoczeni. Jednak można wyczuć, że ludzie trochę się boją.
W piątek ok. godz. 10 na Las Ramblas było sporo osób, ale nie były to takie tłumy jak zazwyczaj.
Tu zawsze nie daje się przejść, jest rój ludzi
— mówi.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/353792-relacja-polki-z-barcelony-na-ulicach-jest-duzo-turystow-jezdza-autobusy-zupelnie-jakby-nic-sie-nie-wydarzylo