W czym jednak politykom i komentatorom Bundesrepubliki trzeba przyznać rację, w tym trzeba: zaiste, wielkie „niebezpieczeństwo” pojawiło się u granic Niemiec – utraty dotychczasowych wpływów, nie tylko w naszym kraju, lecz także ukrócenia sobiepaństwa Berlina w Europie. Podgrzewany przez Niemców, sztucznie rozniecony spór Polski z UE nie dotyczy w istocie przeprowadzanych u nas reform, które de facto w niczym nie różnią się od przepisów, np. dotyczących sądownictwa, od obowiązujących w RFN. U nich nazywa się to „porządkiem prawnym”, u nas… „demontażem państwa prawa” - jak stwierdziła niemiecka prawniczka Anne Sanders na użytek rozgłośni Deutsche Welle. W kwestii formalnej, w Niemczech sędziów sądów najwyższych mianuje komisja, której członkami są posłowie Bundestagu i ministrowie krajów związkowych. To oni wyznaczają kandydatów mianowanych potem przez ministra sprawiedliwości. Na czym więc polega rożnica?
System istniejący w Niemczech obowiązuje dłużej (…). Ponadto w Niemczech jest coś takiego, co można nazwać kulturą niezależności…
— wyłożyła prawniczka Sanders, zgodnie z wyższą, niemiecką kulturą…
W Polsce jest źle, a może być jeszcze gorzej. Pisowski rząd nakłada podatki na niemieckie koncerny robiące geszefty w naszym kraju i już zaczął ścigać kombinatorów transferujących miliardy za granicę. Mało tego, chce się dobrać do mediów, które w Niemczech w 99,9 proc. są kontrolowane przez rodzime koncerny. W Polsce należy do nich niewiele mniej; w Niemczech jest to uzasadniona obrona przed obcymi wpływami, u nas będzie to zamachem na wolność mediów i wolny rynek. Za chwilę temu „autokracie” Kaczyńskiemu zachce się pewnie stworzyć jakieś państwowe organy kontrolne, które będą pilnowały, aby sprzedawane w Polsce towary przez niemieckich producentów miały taką samą jakość jak w Niemczech…
Niemcy stroją się w piórka… obrońców polskiej demokracji, polskiej praworządności i polskiej konstytucji…, „Noch ist Polen nicht verloren!” („Jeszcze Polska nie zginęła…”), cytują pierwsze słowa naszego hymnu niemieccy komentatorzy, z kandydatem lewicy na kanclerza Martinem Schulzem włącznie. W kontekście ich starań, żeby było tak jak było, nabiera to bardzo osobliwego wydźwięku. Grupa Wyszehradzka była dla Berlina jeszcze do zniesienia, godząca w interesy Niemiec inicjatywa Trójmorza, to już lekka przesada, no ale to zbliżenie Warszawy z Waszyngtonem…
Niech nikt nie ma złudzeń, o co toczy się gra. Niemieckimi politykami zdaje się wciąż powodować bismarckowska maksyma: „Naszą powinnością nie jest pełnienie urzędu sędziego lecz uprawianie niemieckiej polityki”. Spór Polski z UE pod wpływami Berlina ma wręcz fundamentalne znaczenie - to w istocie walka, która przesądzi o przyszłej randze naszego kraju w Europie i w polityce międzynarodowej.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W czym jednak politykom i komentatorom Bundesrepubliki trzeba przyznać rację, w tym trzeba: zaiste, wielkie „niebezpieczeństwo” pojawiło się u granic Niemiec – utraty dotychczasowych wpływów, nie tylko w naszym kraju, lecz także ukrócenia sobiepaństwa Berlina w Europie. Podgrzewany przez Niemców, sztucznie rozniecony spór Polski z UE nie dotyczy w istocie przeprowadzanych u nas reform, które de facto w niczym nie różnią się od przepisów, np. dotyczących sądownictwa, od obowiązujących w RFN. U nich nazywa się to „porządkiem prawnym”, u nas… „demontażem państwa prawa” - jak stwierdziła niemiecka prawniczka Anne Sanders na użytek rozgłośni Deutsche Welle. W kwestii formalnej, w Niemczech sędziów sądów najwyższych mianuje komisja, której członkami są posłowie Bundestagu i ministrowie krajów związkowych. To oni wyznaczają kandydatów mianowanych potem przez ministra sprawiedliwości. Na czym więc polega rożnica?
System istniejący w Niemczech obowiązuje dłużej (…). Ponadto w Niemczech jest coś takiego, co można nazwać kulturą niezależności…
— wyłożyła prawniczka Sanders, zgodnie z wyższą, niemiecką kulturą…
W Polsce jest źle, a może być jeszcze gorzej. Pisowski rząd nakłada podatki na niemieckie koncerny robiące geszefty w naszym kraju i już zaczął ścigać kombinatorów transferujących miliardy za granicę. Mało tego, chce się dobrać do mediów, które w Niemczech w 99,9 proc. są kontrolowane przez rodzime koncerny. W Polsce należy do nich niewiele mniej; w Niemczech jest to uzasadniona obrona przed obcymi wpływami, u nas będzie to zamachem na wolność mediów i wolny rynek. Za chwilę temu „autokracie” Kaczyńskiemu zachce się pewnie stworzyć jakieś państwowe organy kontrolne, które będą pilnowały, aby sprzedawane w Polsce towary przez niemieckich producentów miały taką samą jakość jak w Niemczech…
Niemcy stroją się w piórka… obrońców polskiej demokracji, polskiej praworządności i polskiej konstytucji…, „Noch ist Polen nicht verloren!” („Jeszcze Polska nie zginęła…”), cytują pierwsze słowa naszego hymnu niemieccy komentatorzy, z kandydatem lewicy na kanclerza Martinem Schulzem włącznie. W kontekście ich starań, żeby było tak jak było, nabiera to bardzo osobliwego wydźwięku. Grupa Wyszehradzka była dla Berlina jeszcze do zniesienia, godząca w interesy Niemiec inicjatywa Trójmorza, to już lekka przesada, no ale to zbliżenie Warszawy z Waszyngtonem…
Niech nikt nie ma złudzeń, o co toczy się gra. Niemieckimi politykami zdaje się wciąż powodować bismarckowska maksyma: „Naszą powinnością nie jest pełnienie urzędu sędziego lecz uprawianie niemieckiej polityki”. Spór Polski z UE pod wpływami Berlina ma wręcz fundamentalne znaczenie - to w istocie walka, która przesądzi o przyszłej randze naszego kraju w Europie i w polityce międzynarodowej.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/351075-prosto-z-mostu-spor-polski-z-ue-przesadzi-o-randze-naszego-kraju-w-europie-i-polityce-miedzynarodowej?strona=2