Jednych te zasady obowiązują, innych nie. Wobec jednych są rygorystycznie egzekwowane, wobec innych nie. Francja należy do tych innych. Jak nie tak dawno ujawnił dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, w Brukseli miało dojść do potajemnego porozumienia UE z prezydentem Hollande’m w kwestii permanentnie łamanych przez Francję kryteriów zadłużenia i deficytu budżetowego; unia odstąpiła od kar w zamian za oficjalnie złożone obietnice ich redukcji i dochowania dyscypliny finansowej, choć brukselscy decydenci doskonale wiedzieli, że tej obietnicy nie dotrzyma. Niemcy, którzy dokonali bolesnych reform, wyprowadzili gospodarkę na prostą, mają zrównoważony budżet i rekordowo niskie bezrobocie, są w klinczu - bez Francji to unię czekałoby istne trzęsienie ziemi, z finałem trudnym do przewidzenia dla samych Niemiec i dla całej Europy. Pozostaje więc pytanie: jak długo i ile Niemcy są w stanie płacić za tę przyjaźń?
Istnieje realne niebezpieczeństwo, że jeśli Macron nie zdoła, czy nie powiedzie mu się zreformowanie Francji, może lec w gruzach cały epokowy projekt europejskiej wspólnoty. Zasygnalizowane przez prezydenta elekta pomysły w kampanii wyborczej już uruchomiły dzwonki alarmowe nie tylko w Berlinie. Macron chciałby mianowicie powołania unijnego, nadrzędnego ministra gospodarki i finansów, który zawiadywałby m.in. specjalnie utworzonym budżetem dla państw eurostrefy. Projekt na wskroś lewicowy, który w praktyce oznaczałby rozłożenie długów Francji i pozostałych, niegospodarnych, niefrasobliwych krajów członkowskich na całą eurostrefę, a nawet na całą wspólnotę. Szef parlamentarnej grupy współrządzącej w Niemczech partii CSU w Bundestagu Hans Michelbach zareagował na te postulaty stanowczym „nein”: o „uwspólnotowieniu długów” Francja nie ma co marzyć.
Niemcy nie chcą pokrywać długów Francuzów żyjących na kredyt. Co do tego nie ma różnicy zdań ani w rządowej koalicji chadeków i socjaldemokratów CDU/CSU-SPD, ani wśród opozycyjnych Zielonych i postkomunistycznej Lewicy. Czyli, z Francją źle, bez Francji - jeszcze gorzej, z niewiadomym finałem dla całej Europy. A wszystko to w chwili, gdy sama wspólnota pogrążona jest w kryzysie imigracyjnym i tożsamościowym, że nie wspomnę o brexicie, który jest skutkiem, a nie porzyczyną dzisiejszych, egzystencjalnych problemów UE. Także unia wymaga określenia swej przyszłości i gruntownej przebudowy.
W tym kontekście, dyplomacja naszego kraju musi wykazać się szczególną finezją. Uciecha polityków opozycji z powodu pogróżek Macrona, że będzie domagał się sankcji wobec Polski zakrawa na przejaw obłędu:
Dziękuję Panie Prezydencie Emmanuel Macron, że miał Pan odwagę jasno i bez typowego dla wielu polityków krętactwa powiedzieć, że będzie sprzeciwiał się łamaniu demokracji w Polsce przez pisowską klikę i porównał reżim Kaczyńskiego do reżimów Putina, Orbana i Erdogana, czyli odrażających dyktatur
— napisał (pisownia oryginalna) na swym blogu poseł Stefan Niesiołowski, czego powodowany odruchem humanitarnym nie skomentuję. Warto natomiast odnieść się do podgrzewanej w naszym kraju sprawy Caracali oraz firmy Whirlpool, której prezydent elekt Macron usiłuje uniemożliwić przeniesienie jednej z fabryk z Francji do Polski.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jednych te zasady obowiązują, innych nie. Wobec jednych są rygorystycznie egzekwowane, wobec innych nie. Francja należy do tych innych. Jak nie tak dawno ujawnił dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, w Brukseli miało dojść do potajemnego porozumienia UE z prezydentem Hollande’m w kwestii permanentnie łamanych przez Francję kryteriów zadłużenia i deficytu budżetowego; unia odstąpiła od kar w zamian za oficjalnie złożone obietnice ich redukcji i dochowania dyscypliny finansowej, choć brukselscy decydenci doskonale wiedzieli, że tej obietnicy nie dotrzyma. Niemcy, którzy dokonali bolesnych reform, wyprowadzili gospodarkę na prostą, mają zrównoważony budżet i rekordowo niskie bezrobocie, są w klinczu - bez Francji to unię czekałoby istne trzęsienie ziemi, z finałem trudnym do przewidzenia dla samych Niemiec i dla całej Europy. Pozostaje więc pytanie: jak długo i ile Niemcy są w stanie płacić za tę przyjaźń?
Istnieje realne niebezpieczeństwo, że jeśli Macron nie zdoła, czy nie powiedzie mu się zreformowanie Francji, może lec w gruzach cały epokowy projekt europejskiej wspólnoty. Zasygnalizowane przez prezydenta elekta pomysły w kampanii wyborczej już uruchomiły dzwonki alarmowe nie tylko w Berlinie. Macron chciałby mianowicie powołania unijnego, nadrzędnego ministra gospodarki i finansów, który zawiadywałby m.in. specjalnie utworzonym budżetem dla państw eurostrefy. Projekt na wskroś lewicowy, który w praktyce oznaczałby rozłożenie długów Francji i pozostałych, niegospodarnych, niefrasobliwych krajów członkowskich na całą eurostrefę, a nawet na całą wspólnotę. Szef parlamentarnej grupy współrządzącej w Niemczech partii CSU w Bundestagu Hans Michelbach zareagował na te postulaty stanowczym „nein”: o „uwspólnotowieniu długów” Francja nie ma co marzyć.
Niemcy nie chcą pokrywać długów Francuzów żyjących na kredyt. Co do tego nie ma różnicy zdań ani w rządowej koalicji chadeków i socjaldemokratów CDU/CSU-SPD, ani wśród opozycyjnych Zielonych i postkomunistycznej Lewicy. Czyli, z Francją źle, bez Francji - jeszcze gorzej, z niewiadomym finałem dla całej Europy. A wszystko to w chwili, gdy sama wspólnota pogrążona jest w kryzysie imigracyjnym i tożsamościowym, że nie wspomnę o brexicie, który jest skutkiem, a nie porzyczyną dzisiejszych, egzystencjalnych problemów UE. Także unia wymaga określenia swej przyszłości i gruntownej przebudowy.
W tym kontekście, dyplomacja naszego kraju musi wykazać się szczególną finezją. Uciecha polityków opozycji z powodu pogróżek Macrona, że będzie domagał się sankcji wobec Polski zakrawa na przejaw obłędu:
Dziękuję Panie Prezydencie Emmanuel Macron, że miał Pan odwagę jasno i bez typowego dla wielu polityków krętactwa powiedzieć, że będzie sprzeciwiał się łamaniu demokracji w Polsce przez pisowską klikę i porównał reżim Kaczyńskiego do reżimów Putina, Orbana i Erdogana, czyli odrażających dyktatur
— napisał (pisownia oryginalna) na swym blogu poseł Stefan Niesiołowski, czego powodowany odruchem humanitarnym nie skomentuję. Warto natomiast odnieść się do podgrzewanej w naszym kraju sprawy Caracali oraz firmy Whirlpool, której prezydent elekt Macron usiłuje uniemożliwić przeniesienie jednej z fabryk z Francji do Polski.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/339059-wielkie-wyzwanie-dla-polskiej-dyplomacji-podczas-kadencji-macrona-zadecyduje-sie-byc-albo-nie-byc-unii-europejskiej?strona=2