Zapomniano też, że ambasador Federacji Rosyjskiej w ciągu ośmiu lat administracji Obamy odwiedził Biały Dom, aż 22 razy, w tym w ostatnim roku 4 razy. Zaskoczeniem było, że ci oburzeni Demokraci, którzy przypuścili totalną krytykę senatora Sessions następnego dnia ucichli, kiedy ujawniono ich zdjęcia z tym samym amb. Rosji, a nawet z samym Putinem (Charles Schumer z NY, przywódca demokratycznej mniejszości w Senacie). Jak widać Demokraci mierzą się inną miarą. No, ale wcześniej Demokraci pojeździli sobie na Putinie jak na wyścigowym koniu…
Powtórzmy jeszcze raz, teza była prosta: bez pomocy Putina i jego cyberataków wyciągających tajemnice rozpowszechniane następnie przez WikiLeaks, Trump na pewno przegrałby pojedynek z Hillary Clinton. Mainstreamowe media wyolbrzymiły i nagłośniły jak tylko mogły rosyjski wpływ na prezydenckie wybory. Rosyjski niedźwiedź wymusza na amerykańskim wyborcy wybór Trumpa. Dziś z ujawnionych publikacji Wikileaks wiemy, że 17 amerykańskich agencji wywiadowczych potrafi upozorować cyberatak z dowolnego kraju, w tym z Rosji. Tak więc osławiony rosyjski wpływ na amerykańskie wybory, może być fałszywą flagą amerykańskich służb specjalnych. Wiemy oczywiście, że Putin nie jest święty.
Jak wyżej wspomniałem, Trump przypuścił na Twitterze atak na byłą administrację Obamy zarzucając mu podsłuchiwanie swojej Trump Tower, gdzie mieściło się centrum kampanii prezydenckiej Trumpa.
Powstało wielkie zamieszanie, media przypuściły atak na Trumpa, że całą sprawę jak zwykle zmyślił i nie ma żadnych dowodów. Jednak wcześniej przecież same publikowały teksty (Trump Tower na podsłuchu) na ten temat (NYT z 20 stycznia). Z powodu tych rzekomych podsłuchów wyleciał z gabinetu Trumpa gen. Mike Flynn, media drukowały też nielegalnie otrzymane stenogramy rozmów nowego prezydenta Trumpa np. z premierem Australii i prezydentem Meksyku. czyli osławiony “deep state” w akcji.
Co prawda, może się okazać, że gen. Flynn nie był taką kompletną niewinną ofiarą jakby można było myśleć. Flynn ubiegając się o pozycję doradcy prezydenta w sprawach międzynarodowych, dobrze zarabiał (ok. $500,000) jako lobbysta reprezentujący interesy Turcji (!).
Amerykanie przerażeni ciągle napływającymi nielegalnymi imigrantami mają powód do zadowolenia. W pierwszym miesiącu prezydentury Trumpa, odnotowano spadek liczby wdzierających się przez granicę imigrantów, aż o 40%! Trump, którego pierwszy dekret kontrolujący i ograniczający napływ imigrantów z krajów islamskich został zablokowany przez lewicowego federalnego sędziego, ogłosił następny poprawiony, który jest już zaskarżony w sądzie przez 6 zdominowanych przez lewicę stanów i został wstrzymany przez sędziego z Hawajów, który był kolegą Obamy z czasów studiów na Harvardzie. Tuż przed ogłoszeniem swojej decyzji sędzia miał spotkać się ze swoim uniwersyteckim kolegą Barackiem Husseinem Obamą. Jak widać podobne decyzje ingerują w politykę zagraniczną i inne podstawowe uprawnienia i obowiązki Prezydenta, którego podstawowym zadaniem jest dbanie o bezpieczeństwo obywateli. Przez ponad 200 lat prawa konstytucyjne przysługiwały obywatelom USA i ewentualnie ludziom prawnie przebywającym na terytorium USA. Dziś niektórzy sędziowie bawią się w politykę i próbują rozszerzyć konstytucyjne prawa niejako na mieszkańców całego świata. Przypomnijmy, że ograniczanie przyjmowania pewnych grup imigrantów ma w USA swoją historię. Sąd Najwyższy, jak i Kongres zakazał napływu anarchistów, czy później komunistów.
Prawdą jest, że polityka w dzisiejszych czasach staje się coraz bardziej interesująca. Republikanie (speaker Kongresu Paul Ryan) przedstawili projekt swojej reformy służby zdrowia, która ma zastąpić rujnujący budżet ObamaCare. Konserwatyści zarzucają Ryanowi, że jego projekt zachowuje zbyt wiele zasad z ObamaCare i jest zbyt socjalistyczny (a nawet sprzyja korporacjom), a mało wolnorynkowy. Pamiętamy, że w 2010 r. ówczesna speaker Kongresu Demokratka (z San Francisco) Nancy Pelosi zachęcała do szybkiego przegłosowania ObamaCare bez czytania i zbędnej dyskusji, bo “wtedy dowiemy się co ona zawiera”. Dziś Pelosi ostro krytykuje projekt reformy służby zdrowia, domagając się dalszych przesłuchań Kongresie. Dlatego też ustawy ObamaCare w Kongresie nie poparł żaden Republikanin, została przegłosowana w Kongresie, przy pomocy pewnych proceduralnych sztuczek, przez mających wtedy większość Demokratów.
Problem jest w tym, że Obama dał ludziom “coś” za darmo, czy pół-darmo, co czyni projekt finansowo niewydolnym, ale który z polityków się odważy i spróbuje ludziom tę “darmochę” odebrać. Jeśli to zrobi może podpisać na siebie wyrok politycznej śmierci…
Eksperci mówią, że ObamaCare została tak zaprojektowana, aby upadła pod własnym ciężarem, co z kolei doprowadziłoby do socjalistycznego powszechnego ubezpieczenia. Konserwatyści atakują plan Ryana i zapowiadają jego blokowanie, prezydent Trump obiecuje negocjacje między stronami. Wiadomo, że speaker Ryan jest ściśle związany z tak republikańskim, jak i globalistycznym establishmentem.
Kiedy w 2008 i 2012 r. Obama wygrał prezydenturę oświadczył, że wybory mają konsekwencje i opozycja republikańska co prawda może wsiąść do prowadzonego przez niego autobusu, ale musi siedzieć cicho i grzecznie z tyłu. Dziś demokraci uważają, że choć przegrali to dalej powinni być głównymi rozgrywającymi. Lewicy naprawdę ciężko jest żyć bez piastowania władzy. Teraz mamy totalną opozycję i jej dewizę: “koryto, albo śmierć!”
Były prezydent Obama nie wrócił do Chicago, na Hawaje, czy do Kalifornii gdzie ten ideowy obrońca proletariatu i innych uciśnionych, kupił sobie obszerne domy. Obama został w Waszyngtonie, 2-3 mile od Białego Domu, gdzie wynajmuje obszerny dom (760 m2, wart $5,3 mln) od Joe Lockharta, byłego sekretarza prasowego prezydenta Billa Clintona. Do Obamów, którzy polecili zbudować od ulicy mur, dołączyła jego polityczna mamusia, urodzona w Shiraz, w Iranie Valerie Jarrett (z domu Bowman). Jej ojciec (lekarz) przez kilka lat pracował w Iranie. Nie są tajemnicą jej lewicowe poglądy. Choć wygląda na białą osobę, oficjalnie jest czarną, również od dawna sympatyzuje z islamem. Była najważniejszym doradcą b. prezydenta Obamy. Nowy dom Obamy (złośliwi mogą powiedzieć: “Czarny Dom”, Black House) ma rzekomo być organizacyjnym centrum dowodzenia, nerwem operacji przeciwko nowej administracji prezydenta Trumpa.
Cóż, Demokraci robią co mogą, aby jak już nie usunąć, to choć zdezorganizować, skompromitować nową republikańską administrację prezydenta Trumpa. Totalna opozycja tupie, wrzeszczy i blokuje używając zasobów deep state. Trump jest między demokratycznym młotem, a kowadłem republikańskiego establishmentu. Czeka go wiele wyzwań, dziś jest on kowalem nie tylko swojego losu, ale i całej prawej zdroworozsądkowo myślącej części ufającej mu Ameryki… Kalifornia, 2017/03/24
Czterysta lat USA na 800 stronach jednej książki: „Historia USA” - Maldwyn A. Jones. Publikacja zawiera mapy, szereg interesujących danych statystycznych i obszerną bibliografię. Do kupienia „wSklepiku.pl”.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Zapomniano też, że ambasador Federacji Rosyjskiej w ciągu ośmiu lat administracji Obamy odwiedził Biały Dom, aż 22 razy, w tym w ostatnim roku 4 razy. Zaskoczeniem było, że ci oburzeni Demokraci, którzy przypuścili totalną krytykę senatora Sessions następnego dnia ucichli, kiedy ujawniono ich zdjęcia z tym samym amb. Rosji, a nawet z samym Putinem (Charles Schumer z NY, przywódca demokratycznej mniejszości w Senacie). Jak widać Demokraci mierzą się inną miarą. No, ale wcześniej Demokraci pojeździli sobie na Putinie jak na wyścigowym koniu…
Powtórzmy jeszcze raz, teza była prosta: bez pomocy Putina i jego cyberataków wyciągających tajemnice rozpowszechniane następnie przez WikiLeaks, Trump na pewno przegrałby pojedynek z Hillary Clinton. Mainstreamowe media wyolbrzymiły i nagłośniły jak tylko mogły rosyjski wpływ na prezydenckie wybory. Rosyjski niedźwiedź wymusza na amerykańskim wyborcy wybór Trumpa. Dziś z ujawnionych publikacji Wikileaks wiemy, że 17 amerykańskich agencji wywiadowczych potrafi upozorować cyberatak z dowolnego kraju, w tym z Rosji. Tak więc osławiony rosyjski wpływ na amerykańskie wybory, może być fałszywą flagą amerykańskich służb specjalnych. Wiemy oczywiście, że Putin nie jest święty.
Jak wyżej wspomniałem, Trump przypuścił na Twitterze atak na byłą administrację Obamy zarzucając mu podsłuchiwanie swojej Trump Tower, gdzie mieściło się centrum kampanii prezydenckiej Trumpa.
Powstało wielkie zamieszanie, media przypuściły atak na Trumpa, że całą sprawę jak zwykle zmyślił i nie ma żadnych dowodów. Jednak wcześniej przecież same publikowały teksty (Trump Tower na podsłuchu) na ten temat (NYT z 20 stycznia). Z powodu tych rzekomych podsłuchów wyleciał z gabinetu Trumpa gen. Mike Flynn, media drukowały też nielegalnie otrzymane stenogramy rozmów nowego prezydenta Trumpa np. z premierem Australii i prezydentem Meksyku. czyli osławiony “deep state” w akcji.
Co prawda, może się okazać, że gen. Flynn nie był taką kompletną niewinną ofiarą jakby można było myśleć. Flynn ubiegając się o pozycję doradcy prezydenta w sprawach międzynarodowych, dobrze zarabiał (ok. $500,000) jako lobbysta reprezentujący interesy Turcji (!).
Amerykanie przerażeni ciągle napływającymi nielegalnymi imigrantami mają powód do zadowolenia. W pierwszym miesiącu prezydentury Trumpa, odnotowano spadek liczby wdzierających się przez granicę imigrantów, aż o 40%! Trump, którego pierwszy dekret kontrolujący i ograniczający napływ imigrantów z krajów islamskich został zablokowany przez lewicowego federalnego sędziego, ogłosił następny poprawiony, który jest już zaskarżony w sądzie przez 6 zdominowanych przez lewicę stanów i został wstrzymany przez sędziego z Hawajów, który był kolegą Obamy z czasów studiów na Harvardzie. Tuż przed ogłoszeniem swojej decyzji sędzia miał spotkać się ze swoim uniwersyteckim kolegą Barackiem Husseinem Obamą. Jak widać podobne decyzje ingerują w politykę zagraniczną i inne podstawowe uprawnienia i obowiązki Prezydenta, którego podstawowym zadaniem jest dbanie o bezpieczeństwo obywateli. Przez ponad 200 lat prawa konstytucyjne przysługiwały obywatelom USA i ewentualnie ludziom prawnie przebywającym na terytorium USA. Dziś niektórzy sędziowie bawią się w politykę i próbują rozszerzyć konstytucyjne prawa niejako na mieszkańców całego świata. Przypomnijmy, że ograniczanie przyjmowania pewnych grup imigrantów ma w USA swoją historię. Sąd Najwyższy, jak i Kongres zakazał napływu anarchistów, czy później komunistów.
Prawdą jest, że polityka w dzisiejszych czasach staje się coraz bardziej interesująca. Republikanie (speaker Kongresu Paul Ryan) przedstawili projekt swojej reformy służby zdrowia, która ma zastąpić rujnujący budżet ObamaCare. Konserwatyści zarzucają Ryanowi, że jego projekt zachowuje zbyt wiele zasad z ObamaCare i jest zbyt socjalistyczny (a nawet sprzyja korporacjom), a mało wolnorynkowy. Pamiętamy, że w 2010 r. ówczesna speaker Kongresu Demokratka (z San Francisco) Nancy Pelosi zachęcała do szybkiego przegłosowania ObamaCare bez czytania i zbędnej dyskusji, bo “wtedy dowiemy się co ona zawiera”. Dziś Pelosi ostro krytykuje projekt reformy służby zdrowia, domagając się dalszych przesłuchań Kongresie. Dlatego też ustawy ObamaCare w Kongresie nie poparł żaden Republikanin, została przegłosowana w Kongresie, przy pomocy pewnych proceduralnych sztuczek, przez mających wtedy większość Demokratów.
Problem jest w tym, że Obama dał ludziom “coś” za darmo, czy pół-darmo, co czyni projekt finansowo niewydolnym, ale który z polityków się odważy i spróbuje ludziom tę “darmochę” odebrać. Jeśli to zrobi może podpisać na siebie wyrok politycznej śmierci…
Eksperci mówią, że ObamaCare została tak zaprojektowana, aby upadła pod własnym ciężarem, co z kolei doprowadziłoby do socjalistycznego powszechnego ubezpieczenia. Konserwatyści atakują plan Ryana i zapowiadają jego blokowanie, prezydent Trump obiecuje negocjacje między stronami. Wiadomo, że speaker Ryan jest ściśle związany z tak republikańskim, jak i globalistycznym establishmentem.
Kiedy w 2008 i 2012 r. Obama wygrał prezydenturę oświadczył, że wybory mają konsekwencje i opozycja republikańska co prawda może wsiąść do prowadzonego przez niego autobusu, ale musi siedzieć cicho i grzecznie z tyłu. Dziś demokraci uważają, że choć przegrali to dalej powinni być głównymi rozgrywającymi. Lewicy naprawdę ciężko jest żyć bez piastowania władzy. Teraz mamy totalną opozycję i jej dewizę: “koryto, albo śmierć!”
Były prezydent Obama nie wrócił do Chicago, na Hawaje, czy do Kalifornii gdzie ten ideowy obrońca proletariatu i innych uciśnionych, kupił sobie obszerne domy. Obama został w Waszyngtonie, 2-3 mile od Białego Domu, gdzie wynajmuje obszerny dom (760 m2, wart $5,3 mln) od Joe Lockharta, byłego sekretarza prasowego prezydenta Billa Clintona. Do Obamów, którzy polecili zbudować od ulicy mur, dołączyła jego polityczna mamusia, urodzona w Shiraz, w Iranie Valerie Jarrett (z domu Bowman). Jej ojciec (lekarz) przez kilka lat pracował w Iranie. Nie są tajemnicą jej lewicowe poglądy. Choć wygląda na białą osobę, oficjalnie jest czarną, również od dawna sympatyzuje z islamem. Była najważniejszym doradcą b. prezydenta Obamy. Nowy dom Obamy (złośliwi mogą powiedzieć: “Czarny Dom”, Black House) ma rzekomo być organizacyjnym centrum dowodzenia, nerwem operacji przeciwko nowej administracji prezydenta Trumpa.
Cóż, Demokraci robią co mogą, aby jak już nie usunąć, to choć zdezorganizować, skompromitować nową republikańską administrację prezydenta Trumpa. Totalna opozycja tupie, wrzeszczy i blokuje używając zasobów deep state. Trump jest między demokratycznym młotem, a kowadłem republikańskiego establishmentu. Czeka go wiele wyzwań, dziś jest on kowalem nie tylko swojego losu, ale i całej prawej zdroworozsądkowo myślącej części ufającej mu Ameryki… Kalifornia, 2017/03/24
Czterysta lat USA na 800 stronach jednej książki: „Historia USA” - Maldwyn A. Jones. Publikacja zawiera mapy, szereg interesujących danych statystycznych i obszerną bibliografię. Do kupienia „wSklepiku.pl”.
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/332747-trump-w-potrzasku-establishmentu?strona=3