Pięciu kandydatów na prezydenta Francji starło się wczoraj w pierwszej telewizyjnej debacie przed wyborami. Kandydatka Frontu Narodowego Marine Le Pen, centrolewicowy kandydat ruchu „La France en marche” (Francja w ruchu) Emmanuel Macron, były trockista Jean-Luc Mélenchon, startujący z ramienia ruchu „Niepokorna Francja” (La France insoumise), François Fillon, kandydat centroprawicowej partii „Les Républicains” oraz Benoit Hamon, kandydat rządzących Socjalistów. Miało być ciekawie i nowatorsko, a wyszło jak zwykle.
Kandydaci powtarzali wyświechtane hasła, żywcem wzięte z ich wyborczych wieców – „Francja będzie u mnie na pierwszym miejscu” (Mélenchon), „nie będę wicekanclerzem pani Merkel” (Le Pen), „będę prezydentem pragmatycznym” (Macron) i „mam do was zaufanie” (Hamon).
Spór, gdy się pojawiał, krążył wokół gospodarczych reform, emerytur, imigracji, długości tygodnia pracy i zasady laickości. Le Pen oskarżyła Macrona o to, że popiera noszenie przez muzułmanki burkini. „Kłamie pani” – odparł były minister gospodarki w rządzie Manuela Vallsa. I oskarżył ze swojej strony Le Pen o to, że wykorzystuje problem islamu do tego, by „dzielić Francję”. Do kłótni wtrącił się Mélenchon, niegdyś przekonany komunista a dziś przedstawiciel eurosceptycznej i antyglobalistycznej lewicy, i oświadczył, że zasada laickości nie powinna być używana do tego, „by poniżać daną religię, w tym wypadku islam”.
I tak w koło Macieju toczyła się debata. Protekcjonizm gospodarczy kontra liberalizm, większe zatrudnienie w sektorze publicznym kontra mniejsze, laickość tak, ale jaka? Wpuszczać imigrantów albo ich nie wpuszczać? – kandydaci na prezydenta posługiwali się przy tym dość swobodnie statystykami. Raz imigrantów przyjeżdżało pól miliona, raz 200, a innym razem tylko 150 tys. rocznie. W zależności od gustu i politycznej potrzeby.
Wytykali sobie przy tym nawzajem kłamstwo i korupcję. Hamon zarzucił Fillonowi, że potrafi liczyć tylko gdy przynosi mu to korzyści (to prztyczek w kierunku tzw. Peneope Gate, czyli afery wokół zatrudniania przez kandydata centroprawicy żony i dzieci jako asystentów parlamentarnych), a „poza tym wszystko mu się myli”, Fillon oskarżył Le Pen o to, że tak naprawdę jest lewicowa, a jej program gospodarczy przypomina ulotki Partii Komunistycznej z lat 80. Pogląd, który jest podzielany przez większość ekspertów. Hamon wytknął też Macronowi, że jego kampanię sponsoruje wielki biznes, w tym farmaceutyczny, a on „wciska Francuzom kity, że będzie dbał o zachowanie ich zdobyczy socjalnych”.
Szefowa FN był najostrzej krytykowana w tej debacie - zarówno przez Macrona, jak i pozostałych trzech kandydatów, z powodu jej opinii dotyczących imigracji, bezpieczeństwa i wyjścia Francji ze strefy euro. Francuzi rzeczywiście nie podzielają negatywnego nastawienia Le Pen do wspólnej waluty. Według sondażu instytutu Elabe dla tygodnika „Les Echos” 72 proc. Francuzów nie chce, by kraj opuścił eurostrefę. Tylko 11 proc. jest za „Frexitem”. Jest to jeden z elementów, który obniża szanse kandydatki FN na wygraną w drugiej turze.
Nie zabrakło też taniego populizmu. Le Pen postanowiła nastraszyć Francuzów Europą Wschodnią, czyli Polską. Napiętnowała przeniesienie zakładów sprzętu gospodarstwa domowego Whirlpool z Amiens do Łodzi i zapowiedziała, że jeśli będzie prezydentem, to nie pozwoli, by „polscy pracownicy zarabiali, produkując towary, które sprzedawać się będzie francuskim bezrobotnym”. Pomijając fakt, że Whirlpool to firma amerykańska, zubożała Francja, ofiara globalizmu, niszczona po to, by innym, gdzieś daleko żyło się lepiej, jest stałym punktem programu kandydatki FN. Macron, chcąc się przypodobać zarówno lewicy jak i prawicy, mamrotał w odpowiedzi coś o „silnej i odpowiedzialnej Francji, szanującej swoich partnerów”.
Tak jak niemal wszystkie kwestie polityki wewnętrznej wywoływały spór, tak w kwestii polityki zagranicznej panowała zgoda – w każdym razie między Mélenchonem i Fillonem, i głownie odnośnie Rosji. Były trockista zaproponował wprost „konferencję z Rosją od Atlantyku po Ural o granicach. Gdzie się zaczyna i kończy Ukraina, na Krymie, a może wcześniej?” - pytał.„Europa obronności to Europa wojny” – dodał. Wtórował mu Fillon. „Nie można odmówić ludziom otwartej dyskusji o granicach. Narody mają prawo decydować o swoim losie” – rzekł kandydat centroprawicy w aluzji do kwestii Krymu. Fillon sugerował również, że Francja powinna pozostawić Rosji „robienie porządków na Bliskim Wschodzie”. „Powinniśmy byli od początku prowadzić walkę z Państwem Islamskim u boku Kremla” – dodał.
Mało niespodzianek, nic nowego, brak propozycji - tak oceniają debatę francuskie media. Z sondaży zrealizowanych dziś rano przez instytut OpinionWay wynika, że wygrał ją Macron, centrolewicowy kandydat spodobał się 29 proc. widzów, przed Mélenchonem (20 proc.), Fillonem i Le Pen (19 proc.). Hamon wypadł najgorzej – przekonał do siebie zaledwie 11 proc. widzów.
W przedwyborczych sondażach wciąż prowadzi Le Pen (27 proc.) przed Macronem (25 proc.), ale to prognoza dla pierwszej tury. W drugiej przewiduje się, że Macron zwycięży z Le Pen stosunkiem 60 do 40 proc.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/332379-rusofilstwo-tani-populizm-i-oskarzenia-o-klamstwo-debata-kandydatow-na-prezydenta-francji-czyli-nad-sekwana-bez-zmian