Czy rzeczywiście? Panaceum samozwańczej czwórki na skręcanie się unii ma być… jeszcze większa zawartość „cukru w cukrze”. Tyle, że ta słodycz wyszła bokiem Brytyjczykom, którzy doszli do wniosku, że nie życzą sobie, aby ktoś mieszał im w herbacie. Brexit jest skutkiem, a nie przyczyną kryzysu we wspólnocie, czego w Brukseli czy w Berlinie nikt nie chce dostrzec. Konia z rzędem temu, kto odpowie, na jakiej podstawie wersalscy decydenci-aspiranci sądzą, że ich społeczeństwa zaakceptują jeszcze większą bezpodmiotowość, bezpaństwowość i unifikację? To znów należałoby przypomnieć, co się działo w Hiszpanii, Włoszech i we Francji podczas turbulencji związanych z eurowalutą…
Sprawa następna o nadrzędnym znaczeniu, kto w ogóle dał upoważnienie i prawo tej czwórce, odmieniącej słowo „demokracja” przez wszystkie przypadki, do… łamania fundamentalnych dla istnienia UE i spójności Europy zasad demokracji? Przykładem może być niby istniejący od ćwierćwiecza francusko-niemiecko-polski Trójkąt Weimarski, figura płaska, blichtr, propagandowy kicz, sztafaż bez znaczenia; nikt inny tylko właśnie Francuzi i Niemcy, rzekomo nasi partnerzy, w tajemnicy przed Polską uzgodnili unieważnienie traktatu nicejskiego i osłabili siłę naszego głosu w UE na ich własną korzyść. I dalej, nikt inny, tylko wyżej wymienieni wymiksowali nasz kraj z negocjacji z Rosją w sprawie Ukrainy. Podawać kolejne przykłady tego „wzorcowego partnerstwa”…? Teraz czwórka przerażonych biegiem zdarzeń w Europie, a sprowokowanych przez skrajnie arogancką i nieodpowiedzialną postawę kanclerz Merkel w roli przewodniczki dla milionów już muzułmańskich imigrantów do Europy, znów chce nadawać ton, znów usiłuje narzucać swoją wolę pozostałym członkom UE. Tu pozwolę sobie na osobistą dygresję: byłem i jestem zwolennikiem wspólnoty, która umożliwiła pokojową koegzystencję i rozwój państw na naszym kontynencie, skąd wyszły dwie wojny światowe. Ale unia nie jest państwem i w najbliższej przyszłości nim nie będzie. Bo nie ma narodowości europejskiej, ani choćby tylko tożsamości europejskiej, jest niemiecka, francuska, włoska, hiszpańska czy polska. Nie da się zrobić drugiego kroku przed pierwszym.
Ściślejsza integracja? Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało, bitte schön, voilà… Będzie to wręcz zaprogramowaniem problemów przede wszystkim wewnątrz sztucznie sklejonej na użytek chwili czwórki euro-uzurpatorów, roszczących sobie prawo do patentu na rację. Dla pozostałych członków UE sprawa jest jasna: kto zechce, ten dołączy, kto nie, ten nie, nic jednak strasznego się nie stanie, wszak Europa różnych prędkości to nic nowego, będzie to ich wybór. Wieszczenie kataklizmu, który miałby spaść na między innymi nasz kraj to strachy na Lachy. Pozycję i uznanie nie wypracowuje się poprzez posłuszne kładzenie uszu i bezwolę. Poza tym wszystkim jest jeszcze jeden ważny aspekt: interes - wielomilionowy rynek zbytu, którego nikt, a zwłaszcza Niemcy nie chcieliby stracić.
Tymczasem o tym się nie mówi. Tymczasem trwa przyciskanie „karłów” do ściany, pardon, konsultacje zatroskanych i zaangażowanych w ratowanie wspólnoty przed rozpadem, wiadomo, w Wersalu jak w Wersalu, biorę bułkę przez bibułkę…
-
Najnowsza książka Krzysztofa Szczerskiego „Utopia europejska. Kryzys integracji i polska inicjatywa naprawy”. Do kupienia „wSklepiku.pl”. Polecamy!
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czy rzeczywiście? Panaceum samozwańczej czwórki na skręcanie się unii ma być… jeszcze większa zawartość „cukru w cukrze”. Tyle, że ta słodycz wyszła bokiem Brytyjczykom, którzy doszli do wniosku, że nie życzą sobie, aby ktoś mieszał im w herbacie. Brexit jest skutkiem, a nie przyczyną kryzysu we wspólnocie, czego w Brukseli czy w Berlinie nikt nie chce dostrzec. Konia z rzędem temu, kto odpowie, na jakiej podstawie wersalscy decydenci-aspiranci sądzą, że ich społeczeństwa zaakceptują jeszcze większą bezpodmiotowość, bezpaństwowość i unifikację? To znów należałoby przypomnieć, co się działo w Hiszpanii, Włoszech i we Francji podczas turbulencji związanych z eurowalutą…
Sprawa następna o nadrzędnym znaczeniu, kto w ogóle dał upoważnienie i prawo tej czwórce, odmieniącej słowo „demokracja” przez wszystkie przypadki, do… łamania fundamentalnych dla istnienia UE i spójności Europy zasad demokracji? Przykładem może być niby istniejący od ćwierćwiecza francusko-niemiecko-polski Trójkąt Weimarski, figura płaska, blichtr, propagandowy kicz, sztafaż bez znaczenia; nikt inny tylko właśnie Francuzi i Niemcy, rzekomo nasi partnerzy, w tajemnicy przed Polską uzgodnili unieważnienie traktatu nicejskiego i osłabili siłę naszego głosu w UE na ich własną korzyść. I dalej, nikt inny, tylko wyżej wymienieni wymiksowali nasz kraj z negocjacji z Rosją w sprawie Ukrainy. Podawać kolejne przykłady tego „wzorcowego partnerstwa”…? Teraz czwórka przerażonych biegiem zdarzeń w Europie, a sprowokowanych przez skrajnie arogancką i nieodpowiedzialną postawę kanclerz Merkel w roli przewodniczki dla milionów już muzułmańskich imigrantów do Europy, znów chce nadawać ton, znów usiłuje narzucać swoją wolę pozostałym członkom UE. Tu pozwolę sobie na osobistą dygresję: byłem i jestem zwolennikiem wspólnoty, która umożliwiła pokojową koegzystencję i rozwój państw na naszym kontynencie, skąd wyszły dwie wojny światowe. Ale unia nie jest państwem i w najbliższej przyszłości nim nie będzie. Bo nie ma narodowości europejskiej, ani choćby tylko tożsamości europejskiej, jest niemiecka, francuska, włoska, hiszpańska czy polska. Nie da się zrobić drugiego kroku przed pierwszym.
Ściślejsza integracja? Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało, bitte schön, voilà… Będzie to wręcz zaprogramowaniem problemów przede wszystkim wewnątrz sztucznie sklejonej na użytek chwili czwórki euro-uzurpatorów, roszczących sobie prawo do patentu na rację. Dla pozostałych członków UE sprawa jest jasna: kto zechce, ten dołączy, kto nie, ten nie, nic jednak strasznego się nie stanie, wszak Europa różnych prędkości to nic nowego, będzie to ich wybór. Wieszczenie kataklizmu, który miałby spaść na między innymi nasz kraj to strachy na Lachy. Pozycję i uznanie nie wypracowuje się poprzez posłuszne kładzenie uszu i bezwolę. Poza tym wszystkim jest jeszcze jeden ważny aspekt: interes - wielomilionowy rynek zbytu, którego nikt, a zwłaszcza Niemcy nie chcieliby stracić.
Tymczasem o tym się nie mówi. Tymczasem trwa przyciskanie „karłów” do ściany, pardon, konsultacje zatroskanych i zaangażowanych w ratowanie wspólnoty przed rozpadem, wiadomo, w Wersalu jak w Wersalu, biorę bułkę przez bibułkę…
-
Najnowsza książka Krzysztofa Szczerskiego „Utopia europejska. Kryzys integracji i polska inicjatywa naprawy”. Do kupienia „wSklepiku.pl”. Polecamy!
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/330601-przybijanie-kisielu-do-sciany-europa-a-la-carte-czyli-papierowy-sojusz-merkel-z-hollandem-w-sprawie-unii-roznych-predkosci?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.