Parę miesięcy temu, kiedy w zamachu w Doniecku zginął jeden z najbardziej znanych polowych komendantów separatystów, sławetny „Motorola”, znany nie tylko z odwagi, ale też własnoręcznego mordowania ukraińskich jeńców (trudno powiedzieć, która z tych cech w większym stopniu intensyfikowała jego kult wśród fanatyków „republik ludowych”), na terenach „DNR” (a także wśród części nacjonalistów w samej Rosji) zaczął się szerzyć jego parareligijny kult. Pojawiły się ikony, przedstawiające „Motorolę” jako prawosławnego świętego rycerza-męczennika. Oficjalna Cerkiew wprawdzie tego kultu, rzecz jasna, nie uznaje, ale ileż dziwacznych sekt działa na jej obrzeżu. Żeby przypomnieć choćby czcicieli wzoru prawosławnego wodza, otrutego przez Żydów Stalina, czy też Władimira Putina, będącego jakiegoś rodzaju inkarnacją… świętego Pawła Apostoła.
Wróćmy jednak do „Motoroli”. Jego towarzysze broni, w ramach unieśmiertelniania jego pamięci, ceremonialnie zawieźli jego kozacką papachę do Petersburga. Do znajdującego się tam Muzeum Noworosji. Po drodze, nieopodal Tweru mieli stłuczkę samochodową, z której jednak wyszli cało. „Cudem nie doszło do zderzenia czołowego” – napisał jeden z nich, co stało się kanwą dla domysłów (i szyderstw), iż to relikwia świętej papachy uratowała ich w sposób cudowny. W muzeum, otwartym ku entuzjazmowi zwolenników wspierania separatystów, czy w ogóle zrealizowania „planu Noworosja” aż po Odessę i Naddniestrze, ale formalnie całkowicie prywatnym, cudowną papachę umieszczono na honorowym miejscu.
Ale chyba nie przyniosła mu szczęścia. Bo szybko, czyli już w lutym, muzeum przestało działać.
W dość jak na placówkę naukowo-edukacyjną szczególnych okolicznościach. Oto już po godzinach pracy, jak tłumaczyło później kierownictwo muzeum, jeden ze strzegących bezpieczeństwa muzeum ochroniarzy, który wyszedł na dwór zapalić papierosa, wdał się w dysputę z grupką podpitych młodych mężczyzn. Od słowa do słowa zaczęła się kłótnia (na nieznanym tle), przechodząca w szarpaninę, a ta – w bójkę. Na pomoc ochroniarzowi pospieszyli koledzy, ale ponieważ agresorów już na początku było więcej, a jeszcze ściągnęli posiłki, była siła złego na jednego.
Któryś z ochroniarzy wydobył pistolet-straszak i wystrzelił w powietrze, ale to nie zmieniło sytuacji. Ostatecznie ochroniarze wycofali się za drzwi, ale wrogowie zaczęli je szturmować. Ochroniarze bronili się dzielnie. W pewnym momencie usłyszeli zza drzwi krzyki „otwierać, policja!”. Nie uwierzyli, a drzwi zaczynały już pękać pod naporem agresorów. W dodatku napastnikom udało się wpuścić do środka gaz łzawiący. Wtedy jeden z ochroniarzy wydobył prawdziwą spluwę i wystrzelił w drzwi z ostrej amunicji.
Nikogo nie trafił, ale za drzwiami istotnie byli prawdziwi policjanci. Dlaczego po pojawieniu się wzięli momentalnie stronę napastników? Tego nie wiadomo, może okoliczności zajścia wskazywały na winę ochroniarzy, a może zaważyły inne czynniki, o których za chwilę. Dość, że wyszło na to, iż „muzealnicy” strzelali do policji…
Która wdarła się do pomieszczeń, zdemolowała je dokumentnie, a „muzealników” zatrzymała. Po paru godzinach kilku wypuściła, jednego aresztowano z zarzutami. Muzeum opieczętowano. Noworosyjscy patrioci są oburzeni. Co bardziej krewcy spośród nich ogłosili już, że jest to kolejny dowód na zdradę Donbasu przez Putina, i wszystko było celową prowokacją służb specjalnych, obliczoną na zamknięcie muzeum, które zdradziecką władzę kłuło w oczy.
A tak naprawdę to dzierżawiąca od miasta pomieszczenia, w których było muzeum, działająca na niwie nieruchomości petersburska bizneswoman Galina Puczina, weszła w konflikt z „muzealnikami” (czyli weteranami wojny z Ukrainą; skądinąd ona sama to również ukraińska Rosjanka). Realizowała ona chytry biznesplan: stworzyła społeczną i patriotyczną fundację, która jako taka otrzymała od władz miasta w użytkowanie szereg atrakcyjnych nieruchomości. Przekazała je z rozgłosem pod niekomercyjną, patriotyczną działalność, m.in. właśnie Muzeum Noworosji. A potem zaczęła cichcem te nieruchomości rewindykować i wynajmować już pod działalność co się zowie komercyjną. I to wysoce dochodową.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Parę miesięcy temu, kiedy w zamachu w Doniecku zginął jeden z najbardziej znanych polowych komendantów separatystów, sławetny „Motorola”, znany nie tylko z odwagi, ale też własnoręcznego mordowania ukraińskich jeńców (trudno powiedzieć, która z tych cech w większym stopniu intensyfikowała jego kult wśród fanatyków „republik ludowych”), na terenach „DNR” (a także wśród części nacjonalistów w samej Rosji) zaczął się szerzyć jego parareligijny kult. Pojawiły się ikony, przedstawiające „Motorolę” jako prawosławnego świętego rycerza-męczennika. Oficjalna Cerkiew wprawdzie tego kultu, rzecz jasna, nie uznaje, ale ileż dziwacznych sekt działa na jej obrzeżu. Żeby przypomnieć choćby czcicieli wzoru prawosławnego wodza, otrutego przez Żydów Stalina, czy też Władimira Putina, będącego jakiegoś rodzaju inkarnacją… świętego Pawła Apostoła.
Wróćmy jednak do „Motoroli”. Jego towarzysze broni, w ramach unieśmiertelniania jego pamięci, ceremonialnie zawieźli jego kozacką papachę do Petersburga. Do znajdującego się tam Muzeum Noworosji. Po drodze, nieopodal Tweru mieli stłuczkę samochodową, z której jednak wyszli cało. „Cudem nie doszło do zderzenia czołowego” – napisał jeden z nich, co stało się kanwą dla domysłów (i szyderstw), iż to relikwia świętej papachy uratowała ich w sposób cudowny. W muzeum, otwartym ku entuzjazmowi zwolenników wspierania separatystów, czy w ogóle zrealizowania „planu Noworosja” aż po Odessę i Naddniestrze, ale formalnie całkowicie prywatnym, cudowną papachę umieszczono na honorowym miejscu.
Ale chyba nie przyniosła mu szczęścia. Bo szybko, czyli już w lutym, muzeum przestało działać.
W dość jak na placówkę naukowo-edukacyjną szczególnych okolicznościach. Oto już po godzinach pracy, jak tłumaczyło później kierownictwo muzeum, jeden ze strzegących bezpieczeństwa muzeum ochroniarzy, który wyszedł na dwór zapalić papierosa, wdał się w dysputę z grupką podpitych młodych mężczyzn. Od słowa do słowa zaczęła się kłótnia (na nieznanym tle), przechodząca w szarpaninę, a ta – w bójkę. Na pomoc ochroniarzowi pospieszyli koledzy, ale ponieważ agresorów już na początku było więcej, a jeszcze ściągnęli posiłki, była siła złego na jednego.
Któryś z ochroniarzy wydobył pistolet-straszak i wystrzelił w powietrze, ale to nie zmieniło sytuacji. Ostatecznie ochroniarze wycofali się za drzwi, ale wrogowie zaczęli je szturmować. Ochroniarze bronili się dzielnie. W pewnym momencie usłyszeli zza drzwi krzyki „otwierać, policja!”. Nie uwierzyli, a drzwi zaczynały już pękać pod naporem agresorów. W dodatku napastnikom udało się wpuścić do środka gaz łzawiący. Wtedy jeden z ochroniarzy wydobył prawdziwą spluwę i wystrzelił w drzwi z ostrej amunicji.
Nikogo nie trafił, ale za drzwiami istotnie byli prawdziwi policjanci. Dlaczego po pojawieniu się wzięli momentalnie stronę napastników? Tego nie wiadomo, może okoliczności zajścia wskazywały na winę ochroniarzy, a może zaważyły inne czynniki, o których za chwilę. Dość, że wyszło na to, iż „muzealnicy” strzelali do policji…
Która wdarła się do pomieszczeń, zdemolowała je dokumentnie, a „muzealników” zatrzymała. Po paru godzinach kilku wypuściła, jednego aresztowano z zarzutami. Muzeum opieczętowano. Noworosyjscy patrioci są oburzeni. Co bardziej krewcy spośród nich ogłosili już, że jest to kolejny dowód na zdradę Donbasu przez Putina, i wszystko było celową prowokacją służb specjalnych, obliczoną na zamknięcie muzeum, które zdradziecką władzę kłuło w oczy.
A tak naprawdę to dzierżawiąca od miasta pomieszczenia, w których było muzeum, działająca na niwie nieruchomości petersburska bizneswoman Galina Puczina, weszła w konflikt z „muzealnikami” (czyli weteranami wojny z Ukrainą; skądinąd ona sama to również ukraińska Rosjanka). Realizowała ona chytry biznesplan: stworzyła społeczną i patriotyczną fundację, która jako taka otrzymała od władz miasta w użytkowanie szereg atrakcyjnych nieruchomości. Przekazała je z rozgłosem pod niekomercyjną, patriotyczną działalność, m.in. właśnie Muzeum Noworosji. A potem zaczęła cichcem te nieruchomości rewindykować i wynajmować już pod działalność co się zowie komercyjną. I to wysoce dochodową.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/329877-tajemnicze-znikniecie-cudownej-papachy-czyli-noworosja-i-petersburska-strzelanina