Czy Berlin stanie się niebawem drugą Brukselą? Całkiem prawdopodobne. To, co do niedawna wydawało się niemożliwe, z dnia na dzień staje się coraz bardziej realistyczne: zwycięstwo ultralewicowej, czerwono-czerwono-zielonej koalicji w wyborach do Bundestagu - z lewackim eurofanatykiem na czele. Dla Niemców, dla całej Europy, a szczególnie dla nas Polaków to wyjątkowo ponury scenariusz.
Martin Schulz jest politykiem niebezpiecznym: to fanatyczny zwolennik dyktatu brukselskiego, nie akceptujący odmienności zdań i gotowy do najpodlejszych prowokacji retorycznych wobec swoich przeciwników politycznych. Znany jest z agresywnych przemówień i haniebnych wypowiedzi - nierzadko pod adresem Polski, Węgier i innych państw naszego regionu, których lubi pouczać jednocześnie traktując ich z chamską wyższością.
Kandydat SPD na kanclerza największego państwa w UE jest głęboko zideologizowanym agitatorem politycznym, który dogmatycznie trzyma się odrzuconej przez większość Europejczyków wizji UE jako superpaństwa pozbawionego suwerennych podmiotów narodowych. Zwalcza swoich przeciwników politycznych z niesłychaną agresją, zwolenników idei „Europy narodów” wyzywa od „zacofanych nacjonalistów”, a środowiska prawicowe w ignorancki sposób wrzuca do jednego kosza z radykałami. Szczerze wyznaje „wyższość” instytucji unijnych nad państwami członkowskimi, które powinny według niego najlepiej dobrowolnie przekazać wszystkie kompetencje ustawodawcze Strasburgowi.
W świecie tego polityka nie ma miejsca na hasła „Germany first” czy „Make european nations great again!”. O Polsce już nawet nie wspominając. To właśnie przewodniczący Parlamentu Europejskiego był jednym z pierwszych polityków strasburskich, którzy opowiadali się otwarcie za przymusowym przyjęciem imigrantów i uchodźców przez państwo polskie. Oraz za jej ukaraniem w przypadku „odmowy posłuszeństwa”. To polityk SPD wypowiadał się na temat sporu o TK w bezczelny sposób określając decyzje rządu Beaty Szydło w tej sprawie „zamachem stanu”, a politykę prowadzoną przez Prawo i Sprawiedliwość „sterowaną demokracją w stylu Putina”. Schulz stał zawsze w pierwszym szeregu – wspólnie z liberałem Guyem Verhofstadtem i szefem luksemburskiego MSZ, Jeanem Asselbornem – kiedy chodziło o to, by pouczać Polaków, czym jest „prawdziwa demokracja”.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czy Berlin stanie się niebawem drugą Brukselą? Całkiem prawdopodobne. To, co do niedawna wydawało się niemożliwe, z dnia na dzień staje się coraz bardziej realistyczne: zwycięstwo ultralewicowej, czerwono-czerwono-zielonej koalicji w wyborach do Bundestagu - z lewackim eurofanatykiem na czele. Dla Niemców, dla całej Europy, a szczególnie dla nas Polaków to wyjątkowo ponury scenariusz.
Martin Schulz jest politykiem niebezpiecznym: to fanatyczny zwolennik dyktatu brukselskiego, nie akceptujący odmienności zdań i gotowy do najpodlejszych prowokacji retorycznych wobec swoich przeciwników politycznych. Znany jest z agresywnych przemówień i haniebnych wypowiedzi - nierzadko pod adresem Polski, Węgier i innych państw naszego regionu, których lubi pouczać jednocześnie traktując ich z chamską wyższością.
Kandydat SPD na kanclerza największego państwa w UE jest głęboko zideologizowanym agitatorem politycznym, który dogmatycznie trzyma się odrzuconej przez większość Europejczyków wizji UE jako superpaństwa pozbawionego suwerennych podmiotów narodowych. Zwalcza swoich przeciwników politycznych z niesłychaną agresją, zwolenników idei „Europy narodów” wyzywa od „zacofanych nacjonalistów”, a środowiska prawicowe w ignorancki sposób wrzuca do jednego kosza z radykałami. Szczerze wyznaje „wyższość” instytucji unijnych nad państwami członkowskimi, które powinny według niego najlepiej dobrowolnie przekazać wszystkie kompetencje ustawodawcze Strasburgowi.
W świecie tego polityka nie ma miejsca na hasła „Germany first” czy „Make european nations great again!”. O Polsce już nawet nie wspominając. To właśnie przewodniczący Parlamentu Europejskiego był jednym z pierwszych polityków strasburskich, którzy opowiadali się otwarcie za przymusowym przyjęciem imigrantów i uchodźców przez państwo polskie. Oraz za jej ukaraniem w przypadku „odmowy posłuszeństwa”. To polityk SPD wypowiadał się na temat sporu o TK w bezczelny sposób określając decyzje rządu Beaty Szydło w tej sprawie „zamachem stanu”, a politykę prowadzoną przez Prawo i Sprawiedliwość „sterowaną demokracją w stylu Putina”. Schulz stał zawsze w pierwszym szeregu – wspólnie z liberałem Guyem Verhofstadtem i szefem luksemburskiego MSZ, Jeanem Asselbornem – kiedy chodziło o to, by pouczać Polaków, czym jest „prawdziwa demokracja”.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/327124-zbawca-socjalistycznej-europy-schulz-nie-jest-jednak-zwyklym-eurokrata-choc-moze-sie-niektorym-z-nas-kojarzyc-wlasnie-z-kims-takim
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.