W Niemczech nie ma federalnego urzędu, jak w Stanach Zjednoczonych, który zajmowałby się bezpośrednio procesem deportacji. De Maiziere proponuje, żeby np. w okolicach portów lotniczych powstały centra deportacji, czyli krótko mówiąc obozy czy więzienia, w których osoby mające być deportowane czekałyby na deportację
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Wojciech Szewko, ekspert do spraw stosunków międzynarodowych.
wPolityce.pl: Szef niemieckiego MSW chce gruntownie zreformować system instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo wewnętrzne. Jak ocenia Pan jego propozycje?
Dr Wojciech Szewko: Te konkretne propozycje, które de Maiziere przedstawił to jest następstwo błędów, które popełniono przy okazji Amriego i ostatniego zamachu w Berlinie. Wskazał na dwa elementy tej reformy. Pierwszym jest sprawa dotycząca deportacji, które w tej chwili znajdują się w gestii rządów krajowych - landów. Dlatego Amri pomimo tego, że był poszukiwany i było już pewne, że jest terrorystą po zatrzymaniu został następnie wypuszczony na żądanie rządu Nadrenii i Północnej Westfalii. Rząd Nadrenii stwierdził bowiem, że nie ma co go trzymać, ponieważ jest człowiekiem, którego nie da się deportować, bo nie ma jego paszportu. Co z tego więc, że jest poszukiwany federalnie, skoro deportacja nie leżała w zakresie odpowiedzialności federalnej, lecz lokalnej, landowej.
To zupełnie paraliżuje działania służb.
Dokładnie. W Niemczech nie ma federalnego urzędu, jak w Stanach Zjednoczonych, który zajmowałby się bezpośrednio procesem deportacji. De Maiziere proponuje, żeby np. w okolicach portów lotniczych powstały centra deportacji, czyli krótko mówiąc obozy czy więzienia, w których osoby mające być deportowane czekałyby na deportację. Czyli postuluje za tym, by przenieść te kompetencje z chaosu różnych polityk landowych na poziom federalny. I to jest słuszne, bo przecież do deportowania będzie pewnie z pół miliona osób, które nie dostaną azylu i pozostawianie tego w ręku landów prosi się tylko o kolejną tragedię.
To w jakichś sposób uporządkuje ten bałagan migracyjny?
Tak. Druga, bardzo ciekawa sprawa dotyczy kontrwywiadu, czyli tej służby, która jest tak naprawdę jedyną linią obrony przeciwko dżihadystom. De Maiziere chce, żeby została ona zabrana znowu ze szczebla krajowego i oddana na szczebel federalny, ponieważ istnieje konieczność koordynowania pracy kontrwywiadu, czyli Urzędu Ochrony Konstytucji. Dziś jest tak, że oni sobie lokalnie tropią, a federalni jakby to kontrolują. On proponuje, żeby zrobić z tego rzeczywiście służbę federalną, czyli zlikwidować tę autonomię. To faktycznie jest bardzo praktyczne, bo zmniejszy chaos w tym całym procesie tropienia szpiegów, bandytów i jednocześnie terrorystów.
To dopiero pierwszy krok w koniecznych zmianach?
Tak. Trochę przypomina to polską ustawę antyterrorystyczną. Ona była krytykowana również za to, że jest jak gdyby zestawem pewnych życzeń. Ale tak rzeczywiście było, widziałem jak ona była pisana. To było zasypywanie straszliwych dziur, które były w polskim systemie, gdzie ludzie podejrzani o terroryzm mogli po Polsce swobodnie jeździć, wykorzystując te luki. W tej chwili nie mają na to już najmniejszych szans. W związku z czym z całą pewnością ta nasza ustawa zasadniczo zmieniła i ułatwiła pracę służbom. Rozumiem więc, że de Maiziere proponuje takie kroki, które zmniejszą chaos w działaniach antyterrorystycznych. Natomiast z całą pewnością to nie jest jeszcze koniec drogi. Propozycje de Maiziere’a są propozycjami centralizacji państwa w dziedzinie bezpieczeństwa. Natomiast nie wiadomo czy to przejdzie, bo to wymaga daleko posuniętego konsensusu w Bundestagu i zwolennicy utrzymywania autonomii landów mogą się na to po prostu nie zgodzić.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W Niemczech nie ma federalnego urzędu, jak w Stanach Zjednoczonych, który zajmowałby się bezpośrednio procesem deportacji. De Maiziere proponuje, żeby np. w okolicach portów lotniczych powstały centra deportacji, czyli krótko mówiąc obozy czy więzienia, w których osoby mające być deportowane czekałyby na deportację
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Wojciech Szewko, ekspert do spraw stosunków międzynarodowych.
wPolityce.pl: Szef niemieckiego MSW chce gruntownie zreformować system instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo wewnętrzne. Jak ocenia Pan jego propozycje?
Dr Wojciech Szewko: Te konkretne propozycje, które de Maiziere przedstawił to jest następstwo błędów, które popełniono przy okazji Amriego i ostatniego zamachu w Berlinie. Wskazał na dwa elementy tej reformy. Pierwszym jest sprawa dotycząca deportacji, które w tej chwili znajdują się w gestii rządów krajowych - landów. Dlatego Amri pomimo tego, że był poszukiwany i było już pewne, że jest terrorystą po zatrzymaniu został następnie wypuszczony na żądanie rządu Nadrenii i Północnej Westfalii. Rząd Nadrenii stwierdził bowiem, że nie ma co go trzymać, ponieważ jest człowiekiem, którego nie da się deportować, bo nie ma jego paszportu. Co z tego więc, że jest poszukiwany federalnie, skoro deportacja nie leżała w zakresie odpowiedzialności federalnej, lecz lokalnej, landowej.
To zupełnie paraliżuje działania służb.
Dokładnie. W Niemczech nie ma federalnego urzędu, jak w Stanach Zjednoczonych, który zajmowałby się bezpośrednio procesem deportacji. De Maiziere proponuje, żeby np. w okolicach portów lotniczych powstały centra deportacji, czyli krótko mówiąc obozy czy więzienia, w których osoby mające być deportowane czekałyby na deportację. Czyli postuluje za tym, by przenieść te kompetencje z chaosu różnych polityk landowych na poziom federalny. I to jest słuszne, bo przecież do deportowania będzie pewnie z pół miliona osób, które nie dostaną azylu i pozostawianie tego w ręku landów prosi się tylko o kolejną tragedię.
To w jakichś sposób uporządkuje ten bałagan migracyjny?
Tak. Druga, bardzo ciekawa sprawa dotyczy kontrwywiadu, czyli tej służby, która jest tak naprawdę jedyną linią obrony przeciwko dżihadystom. De Maiziere chce, żeby została ona zabrana znowu ze szczebla krajowego i oddana na szczebel federalny, ponieważ istnieje konieczność koordynowania pracy kontrwywiadu, czyli Urzędu Ochrony Konstytucji. Dziś jest tak, że oni sobie lokalnie tropią, a federalni jakby to kontrolują. On proponuje, żeby zrobić z tego rzeczywiście służbę federalną, czyli zlikwidować tę autonomię. To faktycznie jest bardzo praktyczne, bo zmniejszy chaos w tym całym procesie tropienia szpiegów, bandytów i jednocześnie terrorystów.
To dopiero pierwszy krok w koniecznych zmianach?
Tak. Trochę przypomina to polską ustawę antyterrorystyczną. Ona była krytykowana również za to, że jest jak gdyby zestawem pewnych życzeń. Ale tak rzeczywiście było, widziałem jak ona była pisana. To było zasypywanie straszliwych dziur, które były w polskim systemie, gdzie ludzie podejrzani o terroryzm mogli po Polsce swobodnie jeździć, wykorzystując te luki. W tej chwili nie mają na to już najmniejszych szans. W związku z czym z całą pewnością ta nasza ustawa zasadniczo zmieniła i ułatwiła pracę służbom. Rozumiem więc, że de Maiziere proponuje takie kroki, które zmniejszą chaos w działaniach antyterrorystycznych. Natomiast z całą pewnością to nie jest jeszcze koniec drogi. Propozycje de Maiziere’a są propozycjami centralizacji państwa w dziedzinie bezpieczeństwa. Natomiast nie wiadomo czy to przejdzie, bo to wymaga daleko posuniętego konsensusu w Bundestagu i zwolennicy utrzymywania autonomii landów mogą się na to po prostu nie zgodzić.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/321884-niemcy-budza-sie-z-letargu-dr-szewko-o-reformach-zapowiadanych-przez-de-maizierea-to-moze-byc-polityczna-gra-nasz-wywiad
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.