Nie ma dnia, żeby nie było świeżych informacji na temat wojny w Syrii. Nie trzeba nawet używać dramatycznych sformułowań, aby i tak każdy wiedział, że chodzi o tragiczny kataklizm powodujący ogromne zniszczenia materialne i moralne, daleko przekraczające swoimi skutkami granice tego państwa.
Dramat tej wojny dotyka nas wszystkich i to nie tylko jako uczuciowy czy psychiczny dyskomfort, związany z monstrualnymi okropieństwami tej wojny, ale również poprzez fale uchodźców, które jedna za drugą wdzierają się w granice Europy i wywołują trudny problem, związany z ich integracją, albo raczej należałoby powiedzieć, związany z brakami w ich integracji. Nieraz przykłady tych braków są wręcz tragiczne i wywołują napięcia społeczne i coraz bardziej ostrą krytykę władz, które nie są w stanie poradzić sobie z tym problemem.
Takim właśnie wydarzeniem był niedawny akt terroru, który miał miejsce w Berlinie, w przeddzień świąt Bożego Narodzenia, kiedy to muzułmański fanatyk uprowadził samochód ciężarowy, obciążony ładunkiem żelaza i wjechał nim w tłum ludzi, dokonujących zakupów na świątecznym kiermaszu, na placu, w centrum stolicy Niemiec, miażdżąc ich i kalecząc kołami ciężarówki.
Wczoraj byłem na kolędzie u jednej rodziny syryjskiej, która osiedliła się w Polsce. Rozmawialiśmy, jak to zwykle bywa, o dawnych czasach, o bezpieczeństwie jakim się wówczas cieszył ich kraj, o życzliwości ludzi, szczególnie w stosunku do cudzoziemców, którzy tam zawsze byli mile widziani, czego doświadczałem sam i to przez całe trzydzieści lat. Moi rozmówcy żalili się trochę na język polski, że jest dla nich bardzo trudny, ale za to mówili, że ludzie w Polsce są dobrzy i pomocni, oraz że jest Kościół w którym są wierni. Dlatego właśnie wybrali nasz kraj, aby się w nim osiedlić.
Mówiliśmy oczywiście o aktualnej sytuacji w Damaszku i Aleppo. Widzieliśmy wspólnie krótki film w internecie, z występu chóru prawosławnego, w jednym z kościołów w Damaszku. Zrobił on na mnie duże wrażenie i zyskał sobie szeroki aplauz gdy umieściłem go na Facebooku. Imponował zarówno czysty i mocny głos solistek, jak i kultura tego występu, jego podniosła atmosfera, godna postawa wykonawców i skupienie słuchaczy. Moje zdumienie było tym większe, gdy zdałem sobie sprawę w pewnym momencie, że przecież chodzi tutaj o amatorów, którzy nie czerpią z tego występu żadnych materialnych korzyści, a do tego, przecież chodzi tu o kraj, w którym toczy się straszliwa wojna.
Pokazali mi też inny filmik, zrobiony na jednym z placów Aleppo, w dzielnicy chrześcijańskiej. Miało tam miejsce radosne zgromadzenie dużego tłumu ludzi, zgromadzonych wokół wysokiej i bogato iluminowanej choinki, z kilkunastu św. Mikołajami, ubranymi w czerwone stroje i gotowymi do rozdawania prezentów z których największym była sama możliwość odbycia takiego zgromadzenia, bez obawy o własne życie.
Potem pokazano mi jeszcze jedno video, tym razem z chrześcijańskiego miasta Saydnaya, niedaleko Damaszku, gdzie znajduje się znany na całym świecie klasztor mniszek prawosławnych. Liczy on sobie 1500 lat i uważa się go za najstarszy spośród stale zamieszkałych klasztorów na świecie. Znajduje się w nim sanktuarium Matki Boskiej, do którego przybywają chrześcijanie wszystkich obrządków, bowiem Maryja jest ich wspólną matką. Przybywają tutaj również często muzułmanie i to nie jako turyści, ale jako pielgrzymi, po to aby się tutaj modlić, szczególnie kobiety pragnące wyprosić sobie u Boga łaskę macierzyństwa. W Syrii katolicy i prawosławni obchodzą Boże Narodzenie wspólnie 25 grudnia. Tego właśnie dnia, w ich święto, pojawił się w klasztorze prezydent syryjski Baszar al Asad i jego żona Asma. Od razu widać było, że nie jest to ich pierwsza wizyta. Serdecznie witały ich mniszki, oraz wierni którzy tam byli. Widać było radosną i bardzo rodzinną atmosferę tego spotkania. Przy okazji powiedziano mi, ze para prezydencka odwiedziła również lezącego w „szpitalu francuskim”, w Damaszku, prowadzonym przez siostry „szarytki”, bardzo szanowanego przez wszystkich, chorego ojca Zahlawy i żona prezydenta przyniosła mu ugotowaną przez nią osobiście zupę.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie ma dnia, żeby nie było świeżych informacji na temat wojny w Syrii. Nie trzeba nawet używać dramatycznych sformułowań, aby i tak każdy wiedział, że chodzi o tragiczny kataklizm powodujący ogromne zniszczenia materialne i moralne, daleko przekraczające swoimi skutkami granice tego państwa.
Dramat tej wojny dotyka nas wszystkich i to nie tylko jako uczuciowy czy psychiczny dyskomfort, związany z monstrualnymi okropieństwami tej wojny, ale również poprzez fale uchodźców, które jedna za drugą wdzierają się w granice Europy i wywołują trudny problem, związany z ich integracją, albo raczej należałoby powiedzieć, związany z brakami w ich integracji. Nieraz przykłady tych braków są wręcz tragiczne i wywołują napięcia społeczne i coraz bardziej ostrą krytykę władz, które nie są w stanie poradzić sobie z tym problemem.
Takim właśnie wydarzeniem był niedawny akt terroru, który miał miejsce w Berlinie, w przeddzień świąt Bożego Narodzenia, kiedy to muzułmański fanatyk uprowadził samochód ciężarowy, obciążony ładunkiem żelaza i wjechał nim w tłum ludzi, dokonujących zakupów na świątecznym kiermaszu, na placu, w centrum stolicy Niemiec, miażdżąc ich i kalecząc kołami ciężarówki.
Wczoraj byłem na kolędzie u jednej rodziny syryjskiej, która osiedliła się w Polsce. Rozmawialiśmy, jak to zwykle bywa, o dawnych czasach, o bezpieczeństwie jakim się wówczas cieszył ich kraj, o życzliwości ludzi, szczególnie w stosunku do cudzoziemców, którzy tam zawsze byli mile widziani, czego doświadczałem sam i to przez całe trzydzieści lat. Moi rozmówcy żalili się trochę na język polski, że jest dla nich bardzo trudny, ale za to mówili, że ludzie w Polsce są dobrzy i pomocni, oraz że jest Kościół w którym są wierni. Dlatego właśnie wybrali nasz kraj, aby się w nim osiedlić.
Mówiliśmy oczywiście o aktualnej sytuacji w Damaszku i Aleppo. Widzieliśmy wspólnie krótki film w internecie, z występu chóru prawosławnego, w jednym z kościołów w Damaszku. Zrobił on na mnie duże wrażenie i zyskał sobie szeroki aplauz gdy umieściłem go na Facebooku. Imponował zarówno czysty i mocny głos solistek, jak i kultura tego występu, jego podniosła atmosfera, godna postawa wykonawców i skupienie słuchaczy. Moje zdumienie było tym większe, gdy zdałem sobie sprawę w pewnym momencie, że przecież chodzi tutaj o amatorów, którzy nie czerpią z tego występu żadnych materialnych korzyści, a do tego, przecież chodzi tu o kraj, w którym toczy się straszliwa wojna.
Pokazali mi też inny filmik, zrobiony na jednym z placów Aleppo, w dzielnicy chrześcijańskiej. Miało tam miejsce radosne zgromadzenie dużego tłumu ludzi, zgromadzonych wokół wysokiej i bogato iluminowanej choinki, z kilkunastu św. Mikołajami, ubranymi w czerwone stroje i gotowymi do rozdawania prezentów z których największym była sama możliwość odbycia takiego zgromadzenia, bez obawy o własne życie.
Potem pokazano mi jeszcze jedno video, tym razem z chrześcijańskiego miasta Saydnaya, niedaleko Damaszku, gdzie znajduje się znany na całym świecie klasztor mniszek prawosławnych. Liczy on sobie 1500 lat i uważa się go za najstarszy spośród stale zamieszkałych klasztorów na świecie. Znajduje się w nim sanktuarium Matki Boskiej, do którego przybywają chrześcijanie wszystkich obrządków, bowiem Maryja jest ich wspólną matką. Przybywają tutaj również często muzułmanie i to nie jako turyści, ale jako pielgrzymi, po to aby się tutaj modlić, szczególnie kobiety pragnące wyprosić sobie u Boga łaskę macierzyństwa. W Syrii katolicy i prawosławni obchodzą Boże Narodzenie wspólnie 25 grudnia. Tego właśnie dnia, w ich święto, pojawił się w klasztorze prezydent syryjski Baszar al Asad i jego żona Asma. Od razu widać było, że nie jest to ich pierwsza wizyta. Serdecznie witały ich mniszki, oraz wierni którzy tam byli. Widać było radosną i bardzo rodzinną atmosferę tego spotkania. Przy okazji powiedziano mi, ze para prezydencka odwiedziła również lezącego w „szpitalu francuskim”, w Damaszku, prowadzonym przez siostry „szarytki”, bardzo szanowanego przez wszystkich, chorego ojca Zahlawy i żona prezydenta przyniosła mu ugotowaną przez nią osobiście zupę.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/321271-o-kwiatkowski-pracujacy-przez-30-lat-na-bliskim-wschodzie-pokretna-komunikacja-ws-syrii
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.