Według niego Renzi, który zreformował prawo pracy i zalegalizował homozwiązki, jest lewicową wydmuszką, która „niewiele różni się od Silvio Berlusconiego”. „Jego reformy są niewiele warte” – twierdzi także szef Legi Nord Matteo Salvini. Według niego w dalszym ciągu 12 procent Włochów nie ma stałej pracy, wśród młodzieży wskaźnik ten wynosi aż 40 procent. Wydajność włoskiej gospodarki jest dziś słabsza niż przed dziesięciu laty. Włoski dług publiczny wynosi ponad 130 procent PKB. W ujęciu nominalnym zadłużenie Włoch jest w strefie euro wciąż największe po Grecji.
Szczególnie boleśnie trudną sytuację gospodarczą odczuwa Południe kraju, które dodatkowo cierpi z powodu masowego napływu imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu (157 tys. między styczniem a październikiem tego roku). Zdaniem wielu Włochów Renzi nie potrafi stawić czoła Unii Europejskiej oraz Niemcom, a jego „żałosne próby szantażowania Brukseli i Berlina” (groził m.in., że przerzuci nocą imigrantów przez granicę do Austrii) nie są przez europejskie elity traktowane poważnie. Tymczasem w tej kwestii należy „być stanowczym”. Domagają się także państwowych inwestycji i odrzucenie „gorsetu oszczędności” narzuconego Rzymowi przez Niemcy.
Jeśli w referendum zwycięży „nie”, dojdzie do przedwczesnych wyborów, które mogą zakończyć się wejściem zarówno Legi Nord jak i Ruchu Pięciu Gwiazd do rządu, którym może pomóc w tym uchwalona przez Renziego nowa ordynacja wyborcza. Niepokoi to Berlin, Brukselę jak i rynki finansowe. Ugrupowanie Beppe Grillo, największa partia opozycyjna we Włoszech, chce w końcu – jeśli wjedzie do rządu - przeprowadzić referendum w sprawie członkostwa Włoch w strefie euro.
Jak pisze portal „Deutsche Welle” prawdopodobieństwo, że Włochy opuszczą unię walutową, firma Sentixt udzielająca porad inwestycyjnych szacuje na 19,3 procent - wysoko jak nigdy dotąd. Zaniepokojony jest także Europejski Bank Centralny. Według instytucji „nie” Włochów może spowodować szok na rynkach finansowych.
Do tego dochodzi kryzys bankowy we Włoszech. Włoski sektor finansowy jest nękany balastem złych kredytów. Bank Monte dei Paschi di Siena próbuje do końca roku zdobyć świeży kapitał w wysokości pięciu miliardów euro – wielokrotność jego wartości giełdowej. Dopiero w przyszłym roku zostanie wypłacona kwota 70 mld w ramach pakietu pomocowego dla sektora bankowego.
Zagłosowanie na „nie” byłoby dla wielu Włochów możliwością wyładowania swojej złości. Byłaby to odpowiedź „nie” na neoliberalne reformy, na oszczędności, na establishment, na euro i na UE. „Trump pokazał nam, że można zwyciężyć przeciwko wszystkim i wszystkiemu” – mówi Matteo Salvini. Dla Unii Europejskiej i jej elit to byłaby jednak bardzo zła wiadomość.
UE tkwi już od jakiegoś czasu w egzystencjalnym kryzysie, a Włochy są jednym z państw założycielskich europejskiej wspólnoty. Odrzucenie konstytucjonalnej reformy Renziego przez Włochów przysporzyłaby jej kolejnych rys. Mogłoby dojść do „Italexitu”, wyjścia Włoch z Unii, albo co najmniej ze strefy euro.
Na dodatek w marcu 2017 roku odbędą się wybory w Holandii, w kwietniu we Francji, a na jesieni w Niemczech. We każdym z tych krajów istnieje silne prawicowe ugrupowanie przeciwne walucie euro i Unii Europejskiej. We Włoszech wybory odbyłyby się wiosną 2018 roku – pod warunkiem, że Renzi przetrwa jako premier do tamtej pory.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Według niego Renzi, który zreformował prawo pracy i zalegalizował homozwiązki, jest lewicową wydmuszką, która „niewiele różni się od Silvio Berlusconiego”. „Jego reformy są niewiele warte” – twierdzi także szef Legi Nord Matteo Salvini. Według niego w dalszym ciągu 12 procent Włochów nie ma stałej pracy, wśród młodzieży wskaźnik ten wynosi aż 40 procent. Wydajność włoskiej gospodarki jest dziś słabsza niż przed dziesięciu laty. Włoski dług publiczny wynosi ponad 130 procent PKB. W ujęciu nominalnym zadłużenie Włoch jest w strefie euro wciąż największe po Grecji.
Szczególnie boleśnie trudną sytuację gospodarczą odczuwa Południe kraju, które dodatkowo cierpi z powodu masowego napływu imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu (157 tys. między styczniem a październikiem tego roku). Zdaniem wielu Włochów Renzi nie potrafi stawić czoła Unii Europejskiej oraz Niemcom, a jego „żałosne próby szantażowania Brukseli i Berlina” (groził m.in., że przerzuci nocą imigrantów przez granicę do Austrii) nie są przez europejskie elity traktowane poważnie. Tymczasem w tej kwestii należy „być stanowczym”. Domagają się także państwowych inwestycji i odrzucenie „gorsetu oszczędności” narzuconego Rzymowi przez Niemcy.
Jeśli w referendum zwycięży „nie”, dojdzie do przedwczesnych wyborów, które mogą zakończyć się wejściem zarówno Legi Nord jak i Ruchu Pięciu Gwiazd do rządu, którym może pomóc w tym uchwalona przez Renziego nowa ordynacja wyborcza. Niepokoi to Berlin, Brukselę jak i rynki finansowe. Ugrupowanie Beppe Grillo, największa partia opozycyjna we Włoszech, chce w końcu – jeśli wjedzie do rządu - przeprowadzić referendum w sprawie członkostwa Włoch w strefie euro.
Jak pisze portal „Deutsche Welle” prawdopodobieństwo, że Włochy opuszczą unię walutową, firma Sentixt udzielająca porad inwestycyjnych szacuje na 19,3 procent - wysoko jak nigdy dotąd. Zaniepokojony jest także Europejski Bank Centralny. Według instytucji „nie” Włochów może spowodować szok na rynkach finansowych.
Do tego dochodzi kryzys bankowy we Włoszech. Włoski sektor finansowy jest nękany balastem złych kredytów. Bank Monte dei Paschi di Siena próbuje do końca roku zdobyć świeży kapitał w wysokości pięciu miliardów euro – wielokrotność jego wartości giełdowej. Dopiero w przyszłym roku zostanie wypłacona kwota 70 mld w ramach pakietu pomocowego dla sektora bankowego.
Zagłosowanie na „nie” byłoby dla wielu Włochów możliwością wyładowania swojej złości. Byłaby to odpowiedź „nie” na neoliberalne reformy, na oszczędności, na establishment, na euro i na UE. „Trump pokazał nam, że można zwyciężyć przeciwko wszystkim i wszystkiemu” – mówi Matteo Salvini. Dla Unii Europejskiej i jej elit to byłaby jednak bardzo zła wiadomość.
UE tkwi już od jakiegoś czasu w egzystencjalnym kryzysie, a Włochy są jednym z państw założycielskich europejskiej wspólnoty. Odrzucenie konstytucjonalnej reformy Renziego przez Włochów przysporzyłaby jej kolejnych rys. Mogłoby dojść do „Italexitu”, wyjścia Włoch z Unii, albo co najmniej ze strefy euro.
Na dodatek w marcu 2017 roku odbędą się wybory w Holandii, w kwietniu we Francji, a na jesieni w Niemczech. We każdym z tych krajów istnieje silne prawicowe ugrupowanie przeciwne walucie euro i Unii Europejskiej. We Włoszech wybory odbyłyby się wiosną 2018 roku – pod warunkiem, że Renzi przetrwa jako premier do tamtej pory.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/318014-trumpisti-matteo-renzi-skorumpowany-establishment-euro-i-toksyczne-kredyty-czyli-o-co-chodzi-we-wloskim-referendum?strona=2