Po Brexicie i zwycięstwie Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach, dziś odbywa się referendum, które rozstrzygnie o dalszych losach Włoch, i co za tym idzie, Europy. Jeśli Włosi zagłosują na „tak”, można będzie przeprowadzić najważniejsze reformy w kraju. Gdyby tak się nie stało i Włosi zagłosowaliby na „nie”, wtedy byłby to – zdaniem analityków – początkiem końca strefy euro.
Czytaj także: Ważne referendum we Włoszech. Wynik głosowania może zdecydować o losach rządu
Renzi, zwany od chwili przejęcia urzędu przez zwolenników lewicy entuzjastycznie „włoskim Obamą” chce wprowadzić szereg zmian w konstytucji, które mają usprawnić prace parlamentu, wprowadzić element stabilności do włoskiej polityki i ułatwić w przyszłości przeprowadzanie reform. Dotychczasowy system, dający Senatorom te same prawa co deputowanym izby niższej, powodował, że reformy były przesuwane od jednej izby do drugiej i zmieniane, aż nić z nich nie pozostawało.
Włoski premier chce zmniejszyć liczbę senatorów z 320 do 100 i mocno ograniczyć ich prawa, czyli odebrać im m.in. moc decyzyjną nad budżetem oraz wykluczyć ich z głosowań nad wotum nieufności dla rządu. Na pierwszy rzut oka zmiany te wydają się mało kontrowersyjne, jednak w połączeniu z nową ordynacją wyborczą, uchwaloną latem, budzą sprzeciw wszystkich pozostałych ugrupowań politycznych – od prawicowej Legi Nord po antyestablishmentowy Ruch Pięciu Gwiazd komika Beppe Grillo.
Nowa ordynacja powoduje, że partia, która w przyszłości uzyska 40 procent głosów, będzie miała w parlamencie absolutną większość. W ciągu ostatnich 70 lat Włochy miały w sumie aż 63 rządy. Krytycy jednak zarzucają Renziemu, że nie chodzi mu wcale o stabilizację systemu politycznego, tylko o „zapewnienie skorumpowanym elitom wiecznych rządów”.
Premier Renzi zapowiedział rezygnację ze swego stanowiska, jeśli Włosi odrzucą proponowane reformy. Potem wycofał się z tego. Ostatecznie uzależnił swoja polityczną przyszłość jednak od wyniku dzisiejszego plebiscytu. W jednym z wywiadów powiedział niedawno, że w przypadku „nie” Włochów „ktoś inny będzie musiał zając się zepsutym włoskim systemem politycznym”.
Przekonać Włochów do głosowania na „tak” Renzi usiłował groźbami wybuchu „chaosu i niestabilności”. Jego przeciwnikom nie chodzi jednak tyle o zablokowanie zmiany konstytucji co o wymuszenie zmiany władzy. Dla nich referendum to plebiscyt nad losem premiera i jego Partii Demokratycznej. Zwolennicy prawicowej Lega Nord, którzy od zwycięstwa Donalda Trumpa w USA nazywają siebie „Trumpisti” przekonują, że „nadszedł koniec zepsutych elit”. Beppe Grillo zadeklarował w nagraniu umieszczonym na portalu YouTube, że „elity, intelektualiści mogą sp….ć”.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Po Brexicie i zwycięstwie Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach, dziś odbywa się referendum, które rozstrzygnie o dalszych losach Włoch, i co za tym idzie, Europy. Jeśli Włosi zagłosują na „tak”, można będzie przeprowadzić najważniejsze reformy w kraju. Gdyby tak się nie stało i Włosi zagłosowaliby na „nie”, wtedy byłby to – zdaniem analityków – początkiem końca strefy euro.
Czytaj także: Ważne referendum we Włoszech. Wynik głosowania może zdecydować o losach rządu
Renzi, zwany od chwili przejęcia urzędu przez zwolenników lewicy entuzjastycznie „włoskim Obamą” chce wprowadzić szereg zmian w konstytucji, które mają usprawnić prace parlamentu, wprowadzić element stabilności do włoskiej polityki i ułatwić w przyszłości przeprowadzanie reform. Dotychczasowy system, dający Senatorom te same prawa co deputowanym izby niższej, powodował, że reformy były przesuwane od jednej izby do drugiej i zmieniane, aż nić z nich nie pozostawało.
Włoski premier chce zmniejszyć liczbę senatorów z 320 do 100 i mocno ograniczyć ich prawa, czyli odebrać im m.in. moc decyzyjną nad budżetem oraz wykluczyć ich z głosowań nad wotum nieufności dla rządu. Na pierwszy rzut oka zmiany te wydają się mało kontrowersyjne, jednak w połączeniu z nową ordynacją wyborczą, uchwaloną latem, budzą sprzeciw wszystkich pozostałych ugrupowań politycznych – od prawicowej Legi Nord po antyestablishmentowy Ruch Pięciu Gwiazd komika Beppe Grillo.
Nowa ordynacja powoduje, że partia, która w przyszłości uzyska 40 procent głosów, będzie miała w parlamencie absolutną większość. W ciągu ostatnich 70 lat Włochy miały w sumie aż 63 rządy. Krytycy jednak zarzucają Renziemu, że nie chodzi mu wcale o stabilizację systemu politycznego, tylko o „zapewnienie skorumpowanym elitom wiecznych rządów”.
Premier Renzi zapowiedział rezygnację ze swego stanowiska, jeśli Włosi odrzucą proponowane reformy. Potem wycofał się z tego. Ostatecznie uzależnił swoja polityczną przyszłość jednak od wyniku dzisiejszego plebiscytu. W jednym z wywiadów powiedział niedawno, że w przypadku „nie” Włochów „ktoś inny będzie musiał zając się zepsutym włoskim systemem politycznym”.
Przekonać Włochów do głosowania na „tak” Renzi usiłował groźbami wybuchu „chaosu i niestabilności”. Jego przeciwnikom nie chodzi jednak tyle o zablokowanie zmiany konstytucji co o wymuszenie zmiany władzy. Dla nich referendum to plebiscyt nad losem premiera i jego Partii Demokratycznej. Zwolennicy prawicowej Lega Nord, którzy od zwycięstwa Donalda Trumpa w USA nazywają siebie „Trumpisti” przekonują, że „nadszedł koniec zepsutych elit”. Beppe Grillo zadeklarował w nagraniu umieszczonym na portalu YouTube, że „elity, intelektualiści mogą sp….ć”.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/318014-trumpisti-matteo-renzi-skorumpowany-establishment-euro-i-toksyczne-kredyty-czyli-o-co-chodzi-we-wloskim-referendum?strona=1