Konserwatywni wyborcy, którzy nie poparli poprzednich republikańskich kandydatów jak McCain i później Romney tylko dlatego, że uważali ich za członków establishmentu (i RINOS), tym razem poparli wojowniczego fajtera, który potrafił odczytać ich troski i marzenia. Mieli opory, trudno im się dziwić, w 2010 r. dostarczyli Republikanom większość w Kongresie, partyjny establishment szybko zapomniał o ich postulatach. W 2014 r. konserwatyści dostarczyli następne zwycięstwo, republikańską większość w Senacie, dalej elity partyjne nie pamiętały o swoich zobowiązaniach wobec wyborców pozwalając na wszystko lewakowi Obamie. Dlatego w tych wyborach prezydenckich, aby nie powtórzyły się podobne sytuacje, konserwatyści poparli Trumpa, zdecydowanego walczyć do końca i nie związanego z partyjnym establishmentem kandydata.
Konserwatyści nie ufali partyjnemu aparatowi GOP (Partii Republikańskiej), więc jeszcze za rządów G.W. Busha (kwestia dofinansowania bankierów poprzez zapożyczanie społeczeństwa) utworzyli zdecentralizowaną Tea Party, która była przeciwna tak Demokratom jak i elitom Partii Republikańskiej. To ich zapał doprowadził do zdobycia dla GOP najpierw Kongresu, a następnie Senatu. Powyższe nie uszło uwagi rządzącym wtedy socjalistom z Obamą na czele, który zmobilizował siły i bezkarnie używając policji skarbowej (IRS) bezwzględnie ścigał liderów Tea Party i rozbijał skutecznie jej struktury zmuszając ich do zejścia do politycznego podziemia. Wygrana Trumpa to zemsta Tea Party za administracyjny lincz i niszczenie oddolnie kształtującej się reformatorskiej siły.
Inną sprawą jest poparcie udzielone przez robotników, którzy wskutek globalizacji tracą pracę. To właśnie oni zwykle głosując na Partię Demokratyczną zostali bez nadziei, a teraz uwierzyli Trumpowi. Przypomina to trochę sytuację za późnego Gierka, kiedy pozbawiona nadziei klasa robotnicza zbuntowała się przeciwko swojej reprezentacji.
Nowy POTUS nigdy nie był wybierany na żadną administracyjną, czy polityczną funkcję, to jego debiut! To prawda, jest mistrzem samopromocji, potrafi odgadnąć społeczne pragnienia, szybko się uczy nowych ról. Nie jest utrzymankiem grup interesu, wydawał na kampanię własne pieniądze, nie przyjmie prezydenckiej (ponad $400,000) pensji. To ewenement, również prezydent Herbert Hoover i J.F. Kennedy nie pobierali pensji. Zapewne będzie to interesujący czas w amerykańskiej historii.
Hasłem Trumpa było: “Oczyścić bagno w Waszyngtonie” i “America First”, pojawia się wiele pytań. Czy Trump (i w jakim stopniu) dotrzyma wyborczych obietnic? Jakim ludziom powierzy najważniejsze miejsca w swoim rządzie?
Na dziś wiemy, że Dyrektor Narodowego Komitetu Republikańskiego Reince Priebus został mianowany szefem gabinetu Prezydenta. Priebus jest sprawnym partyjnym aparatczykiem, członkiem establishmentu, przyjacielem speakera Kongresu Paula Ryana. Pomagał Trumpowi podczas kampanii wyborczej, ale był zwolennikiem amnestii dla nielegalnych imigrantów. Prawicowy Stephen K. Bannon szef konserwatywnego portalu Breitbart News otrzymał nominację na Głównego Stratega i Naczelnego Doradcę Białego Domu. W najbliższych dniach dowiemy się więcej, wiceprezydent-elekt Mike Pence objął kierownictwo nad zespołem przygotowującym transfer władzy do nowej administracji.
W najbliższych dniach dowiemy się jak radzi sobie Trump, a przecież wyzwania przed nim stoją ogromne. Pozostaje pytanie jak zachowają się jego przeciwnicy, wiedząc, że jego sukces stwarza poważne zagrożenie dla ich interesów i planów. Miejmy nadzieję, że nie sięgną po wariant polski z 2010 roku…
E - wydanie dostępne na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Konserwatywni wyborcy, którzy nie poparli poprzednich republikańskich kandydatów jak McCain i później Romney tylko dlatego, że uważali ich za członków establishmentu (i RINOS), tym razem poparli wojowniczego fajtera, który potrafił odczytać ich troski i marzenia. Mieli opory, trudno im się dziwić, w 2010 r. dostarczyli Republikanom większość w Kongresie, partyjny establishment szybko zapomniał o ich postulatach. W 2014 r. konserwatyści dostarczyli następne zwycięstwo, republikańską większość w Senacie, dalej elity partyjne nie pamiętały o swoich zobowiązaniach wobec wyborców pozwalając na wszystko lewakowi Obamie. Dlatego w tych wyborach prezydenckich, aby nie powtórzyły się podobne sytuacje, konserwatyści poparli Trumpa, zdecydowanego walczyć do końca i nie związanego z partyjnym establishmentem kandydata.
Konserwatyści nie ufali partyjnemu aparatowi GOP (Partii Republikańskiej), więc jeszcze za rządów G.W. Busha (kwestia dofinansowania bankierów poprzez zapożyczanie społeczeństwa) utworzyli zdecentralizowaną Tea Party, która była przeciwna tak Demokratom jak i elitom Partii Republikańskiej. To ich zapał doprowadził do zdobycia dla GOP najpierw Kongresu, a następnie Senatu. Powyższe nie uszło uwagi rządzącym wtedy socjalistom z Obamą na czele, który zmobilizował siły i bezkarnie używając policji skarbowej (IRS) bezwzględnie ścigał liderów Tea Party i rozbijał skutecznie jej struktury zmuszając ich do zejścia do politycznego podziemia. Wygrana Trumpa to zemsta Tea Party za administracyjny lincz i niszczenie oddolnie kształtującej się reformatorskiej siły.
Inną sprawą jest poparcie udzielone przez robotników, którzy wskutek globalizacji tracą pracę. To właśnie oni zwykle głosując na Partię Demokratyczną zostali bez nadziei, a teraz uwierzyli Trumpowi. Przypomina to trochę sytuację za późnego Gierka, kiedy pozbawiona nadziei klasa robotnicza zbuntowała się przeciwko swojej reprezentacji.
Nowy POTUS nigdy nie był wybierany na żadną administracyjną, czy polityczną funkcję, to jego debiut! To prawda, jest mistrzem samopromocji, potrafi odgadnąć społeczne pragnienia, szybko się uczy nowych ról. Nie jest utrzymankiem grup interesu, wydawał na kampanię własne pieniądze, nie przyjmie prezydenckiej (ponad $400,000) pensji. To ewenement, również prezydent Herbert Hoover i J.F. Kennedy nie pobierali pensji. Zapewne będzie to interesujący czas w amerykańskiej historii.
Hasłem Trumpa było: “Oczyścić bagno w Waszyngtonie” i “America First”, pojawia się wiele pytań. Czy Trump (i w jakim stopniu) dotrzyma wyborczych obietnic? Jakim ludziom powierzy najważniejsze miejsca w swoim rządzie?
Na dziś wiemy, że Dyrektor Narodowego Komitetu Republikańskiego Reince Priebus został mianowany szefem gabinetu Prezydenta. Priebus jest sprawnym partyjnym aparatczykiem, członkiem establishmentu, przyjacielem speakera Kongresu Paula Ryana. Pomagał Trumpowi podczas kampanii wyborczej, ale był zwolennikiem amnestii dla nielegalnych imigrantów. Prawicowy Stephen K. Bannon szef konserwatywnego portalu Breitbart News otrzymał nominację na Głównego Stratega i Naczelnego Doradcę Białego Domu. W najbliższych dniach dowiemy się więcej, wiceprezydent-elekt Mike Pence objął kierownictwo nad zespołem przygotowującym transfer władzy do nowej administracji.
W najbliższych dniach dowiemy się jak radzi sobie Trump, a przecież wyzwania przed nim stoją ogromne. Pozostaje pytanie jak zachowają się jego przeciwnicy, wiedząc, że jego sukces stwarza poważne zagrożenie dla ich interesów i planów. Miejmy nadzieję, że nie sięgną po wariant polski z 2010 roku…
E - wydanie dostępne na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/315333-prezydent-trump-i-america-first?strona=3