Do akcji wkroczyli globalni patrioci, z establishmentu Partii Republikańskiej zapowiadając, że raczej zagłosują na (!) Hillary Clinton, niż na tego grubiańskiego rozpustnika Trumpa. Senior Bush, który ostatnio przy każdej okazji tylko popłakuje jak przysłowiowa stara baba, do dziś twierdzi, że będzie głosował na Hillary. Przypomnijmy, że Bush przegrał w prawyborach kampanii prezydenckiej 1980 r. z Reaganem i jako wiceprezydent reprezentujący globalistów pilnował, aby ten zbytnio nie naruszył ich interesów. To on w panice ratował rozpadające się na oczach imperium sowieckie, to on przepchnął w Polsce nieboszczyka Jaruzelskiego na prezydenta. To on oficjalnie ogłosił powstanie Nowego Porządku Światowego.
Parafrazując Wyspiańskiego można powiedzieć, że elity trzymają się zwarcie i mocno. Za kilka dni Amerykanie wybiorą nowego 45-go prezydenta. Z żyjących 4-ch byłych prezydentów plus bieżący Obama (czyli 3-ch Demokratów i 2-ch Republikanów) żaden nie chce widzieć Trumpa prezydentem: George Bush Sr., George W. Bush, Bill Clinton, Jimmy Carter i Barack Obama.
W podobnych zapędach odrzucając i wyśmiewając Trumpa uczestniczyli słynni neocons tworząc ruch “Nigdy Trump” (Bill Kristol). To byli trockiści, którzy przeskoczyli do zwycięskiej łodzi prawicowego Reagana i którzy następnie po zamachu 9/11 z 2001 r. przedstawili zaskoczonemu prezydentowi Bushowi “W”, gotowy plan zaatakowania kilku państw na Bliskim Wschodzie. Tak zaczęły się wojny bliskowschodnie, które trwają do dziś, a przecież oryginalnym programem Busha “W” była poprawa gospodarki USA. W grupie republikańskich przeciwników Trumpa są znani konserwatywni (?) intelektualiści i publicyści (m.in. George Will).
To oni pomagali spychać demokratom Trumpa na boczny tor zapowiadając, że nie będą na niego głosować, dla nich jest on prostakiem nie należącym do elit. Sekundował im świat oligarchów w tym republikańskich wstrzymując dotację na kampanię Trumpa, który dotował kampanię sam, jak również z licznych drobnych datków zwykłych obywateli. Dopiero teraz znany i bogaty “władca kasyn” Sheldon Adelson (syjonista) widząc, że Trump jednak nie tylko nie zatonął, ale jeszcze może zwyciężyć, sypnął w ostatnich dniach $25 mln, aby Trump mógł odpowiadać na ciągłe medialne ataki Clinton, która w swoim kufrze wyborczym zgromadziła ok. $1,1 mld (!).
Trump ostatnio ogłosił, że przeznaczy na swoją kampanię następne $10 mln (do tej pory wydał $56,1 mln swoich pieniędzy), wiedząc dobrze, że nie może liczyć na globalistów (nawet republikańskich), których interesom przecież zagraża jego program. W połowie października na koncie kampanii wyborczej Clinton miała $60 mln, Trump zaś $16 mln. Największym sponsorem Hillary jest Soros, który przeznaczył na jej kampanię ok. 13 mln.
Trzeba przyznać, że skorumpowana do cna, zachłanna na władzę kłamczucha Hillary ma jednak pecha. Na dziś przy wyrównanych sondażach i nawet wychodzącym na prowadzenie Trumpie, Hillary atakuje dyrektora FBI Jamesa Comeya i Trumpa, zaś Trump atakuje katastroficzną i kosztowną ObamaCare i samą Hillary.
Zła passa Hillary związana jest z ponownym otworzeniem przez FBI dochodzenia odnośnie narażających bezpieczeństwo państwa szwindli afery mailowej (“Servergate”). Okazuje się, że w Halloween obudziły się uśpione złe duchy Hillary. FBI prowadząc dochodzenie przeciwko mężowi (Anthony Weiner, są teraz w separacji) Humy Abedin, najbliższej współpracownicy Clinton, natrafiła na jego komputerze na maile między Humą, a Hillary. Są też i inne, które mogą dotyczyć tajemnic państwowych i nie powinny znajdować się na prywatnym komputerze. Poza tym Huma, tak jak każdy były pracownik, powinna oddać wszystkie nośniki mogące zawierać tajemnice państwowe. Okazało się również, że dodatkowo FBI prowadzi od dłuższego czasu dochodzenie w sprawie szalejącej korupcji w Fundacji Clintonów. Afera “Servergate” dotyczy nielegalnego zamieszczania przez wtedy Sekretarza Stanu (ministra spraw zagranicznych) Hillary Clinton tajnych państwowych informacji na jej prywatnym serwerze, co wiązało się z prawie pewnym pozyskaniem tych chronionych prawem informacji przez hakerów obcych wywiadów.
Oczywiście wydawało się, że wszystkie te problemy skorumpowanych Clintonów zostały pod życzliwym okiem szefowej Departamentu Sprawiedliwości Loretty Lynch (administracja Obamy) dawno już zamiecione pod dywan. Okazało się, że po tym jak dyr. FBI Comey publicznie wyliczył poważne przewinienia Hillary i zakończył stwierdzeniem, że nie będzie dalszego dochodzenia, wśród agentów FBI powstał bunt. Na biurku dyrektora pojawiło się ok. 100 rezygnacji ze służby (których Comey nie przyjął). Na widok dyrektora agenci FBI odwracali się i nie podawali mu ręki, w ten sposób protestując jego uległość wobec Lynch i administracji Obamy i niszczenie niezależności i dobrej opinii firmy (nie politycznej) FBI.
Problem w tym, że bezczelność Hillary w grabieniu pieniędzy nie miała granic. Według przecieków z WikiLeaks, Hillary pełniąc funkcję Sekretarza Stanu grabiła, naganiała dotacje od obcych podmiotów na swoją rodzinną fundację, maile ukazują, że np. od króla Mohammeda VI z Morocco wyprowadziła $12 mln w zamian za obiecane spotkanie, a następnie jej fundacja przyjęła od króla jeszcze $28 mln.
Demokraci mają swoją tradycję wprowadzania Ameryki do wojen: Wilson, Roosevelt, Truman, Kennedy, Johnson, Carter, Clinton, Obama. W tej tradycji będąc Sekretarzem Stanu Hillary dla Obamy porządkowała Honduras, w Egipcie przepędziła sojuszniczego Mubaraka, aby Kair oddać Bractwu Muzułmańskiemu, a w Libii rozbijając państwo ze śmiechem oznajmiła o bestialskiej śmierci Kadafiego. Oczywiście jako kobieta zapragnęła więcej ciepła i rozpoczęła podpalanie Syrii i wtedy na jej drodze stanął Putin facet, któremu wcześniej zaproponowała swój nieszczęśliwy reset.
Związany z Partią Demokratyczną pollster Pat Caddell, który kierował sondażami dla ówczesnego prezydenta Jimmy Cartera wyznał, że dzisiejsza sytuacja przypomina mu tę z 1980 r. kiedy to Reagan poszybował w sondażach dopiero w ostatnim tygodniu przed wyborami mimo, że demokraci załatwili mu opinię człowieka niepoważnego, nieodpowiedzialnego i niebezpiecznego.
Omawiając specyfikę amerykańskich wyborów prezydenckich polegającą na konieczności zgromadzeniu przez kandydata co najmniej 270 elektorskich głosów zwrócił uwagę na krytyczny moment, kiedy to poparcie dla kandydata (Trump) zaczyna się zwiększać w skali kraju. Przypomnijmy, że na dwa tygodnie przed wyborami, 26 października 1980 r. według Instytutu Gallupa prezydent Carter miał 47%, a gubernator Reagan 39%. Jednak wybory skończyły się druzgocącym zwycięstwem opluwanego przez establishment teflonowego Reagana.
W sumie sytuacja międzynarodowa była częściowo podobna, choć gospodarka była w gorszym stanie, stopy procentowe pożyczek przekraczały 20% (!).
Pamiętam w 1980 r. studiując historię na UŁ, byłem na spotkaniu z red. Zygmuntem Broniarkiem, który gwarantował uczestnikom spotkania KIK-u wysokie zwycięstwo Cartera nad chorym, niezrównoważonym, starym kowbojem Reaganem…
Komentatorzy uważają, że w przypadku zwycięstwa Hillary, republikanie ciągle będą mieli większość w Kongresie, a może i w Senacie i od razu rozpoczną dochodzenia w sprawie skandali i korupcji Clintonów paraliżując jej ewentualną prezydencję. Według sondażu ABC News/Washington Post, aż 56% wyborców widzi Hillary w negatywnym świetle, Trump też ma 55% negatywnych opinii.
Na początek przedwyborczego weekendu najnowsze sondaże RCP (28X-3XI) dają Hillary 46,5% i Trumpowi 45%. Wśród przyjmujących zakłady kto wygra: Clinton, aż 74,4%, Trump 25,3% (?) Piątkowy sondaż FOX NEWS: Hillary 46%, Trump 45%, czyli statystyczny remis. Na dzień dzisiejszy 85% republikańskich wyborców popiera Trumpa (w 2012 r. Mitt Romney miał poparcie 93% republikanów), natomiast ok. 90% demokratów popiera Hillary Clinton., ale to się zmienia. Jak zwykle problemy są z kobietami: 51% popiera Hillary, tylko 38% Trumpa. Mężczyźni: 49% popiera Trumpa, aż 38% (!) popiera Hillary. Kampania prezydencka jest dość brudna według opinii, aż 82% wyborców. Z powyższego prosty wniosek, ktokolwiek wygra wybory, zostanie zaprzysiężony jako najmniej akceptowany prezydent w historii USA.
Po decyzji FBI o otwarciu śledztwa w sprawie mailowej afery Hillary, w związku z odkryciem 650,000 maili u b. męża najbliższej współpracownicy Hillary, wraz z potwierdzeniem, że część z nich ma status tajności, sytuacja wokół Trumpa trochę się zmieniła. Nawet przewodniczący Kongresu Paul Ryan zwrócił się do koordynatora służb specjalnych, aby zawiesił informowanie Hillary o zagrożeniach bezpieczeństwa państwa. Powoli wracają do Trumpa ci liderzy republikańscy, którzy od niego odeszli po ujawnieniu jego soczystych wypowiedzi na temat kobiet.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Do akcji wkroczyli globalni patrioci, z establishmentu Partii Republikańskiej zapowiadając, że raczej zagłosują na (!) Hillary Clinton, niż na tego grubiańskiego rozpustnika Trumpa. Senior Bush, który ostatnio przy każdej okazji tylko popłakuje jak przysłowiowa stara baba, do dziś twierdzi, że będzie głosował na Hillary. Przypomnijmy, że Bush przegrał w prawyborach kampanii prezydenckiej 1980 r. z Reaganem i jako wiceprezydent reprezentujący globalistów pilnował, aby ten zbytnio nie naruszył ich interesów. To on w panice ratował rozpadające się na oczach imperium sowieckie, to on przepchnął w Polsce nieboszczyka Jaruzelskiego na prezydenta. To on oficjalnie ogłosił powstanie Nowego Porządku Światowego.
Parafrazując Wyspiańskiego można powiedzieć, że elity trzymają się zwarcie i mocno. Za kilka dni Amerykanie wybiorą nowego 45-go prezydenta. Z żyjących 4-ch byłych prezydentów plus bieżący Obama (czyli 3-ch Demokratów i 2-ch Republikanów) żaden nie chce widzieć Trumpa prezydentem: George Bush Sr., George W. Bush, Bill Clinton, Jimmy Carter i Barack Obama.
W podobnych zapędach odrzucając i wyśmiewając Trumpa uczestniczyli słynni neocons tworząc ruch “Nigdy Trump” (Bill Kristol). To byli trockiści, którzy przeskoczyli do zwycięskiej łodzi prawicowego Reagana i którzy następnie po zamachu 9/11 z 2001 r. przedstawili zaskoczonemu prezydentowi Bushowi “W”, gotowy plan zaatakowania kilku państw na Bliskim Wschodzie. Tak zaczęły się wojny bliskowschodnie, które trwają do dziś, a przecież oryginalnym programem Busha “W” była poprawa gospodarki USA. W grupie republikańskich przeciwników Trumpa są znani konserwatywni (?) intelektualiści i publicyści (m.in. George Will).
To oni pomagali spychać demokratom Trumpa na boczny tor zapowiadając, że nie będą na niego głosować, dla nich jest on prostakiem nie należącym do elit. Sekundował im świat oligarchów w tym republikańskich wstrzymując dotację na kampanię Trumpa, który dotował kampanię sam, jak również z licznych drobnych datków zwykłych obywateli. Dopiero teraz znany i bogaty “władca kasyn” Sheldon Adelson (syjonista) widząc, że Trump jednak nie tylko nie zatonął, ale jeszcze może zwyciężyć, sypnął w ostatnich dniach $25 mln, aby Trump mógł odpowiadać na ciągłe medialne ataki Clinton, która w swoim kufrze wyborczym zgromadziła ok. $1,1 mld (!).
Trump ostatnio ogłosił, że przeznaczy na swoją kampanię następne $10 mln (do tej pory wydał $56,1 mln swoich pieniędzy), wiedząc dobrze, że nie może liczyć na globalistów (nawet republikańskich), których interesom przecież zagraża jego program. W połowie października na koncie kampanii wyborczej Clinton miała $60 mln, Trump zaś $16 mln. Największym sponsorem Hillary jest Soros, który przeznaczył na jej kampanię ok. 13 mln.
Trzeba przyznać, że skorumpowana do cna, zachłanna na władzę kłamczucha Hillary ma jednak pecha. Na dziś przy wyrównanych sondażach i nawet wychodzącym na prowadzenie Trumpie, Hillary atakuje dyrektora FBI Jamesa Comeya i Trumpa, zaś Trump atakuje katastroficzną i kosztowną ObamaCare i samą Hillary.
Zła passa Hillary związana jest z ponownym otworzeniem przez FBI dochodzenia odnośnie narażających bezpieczeństwo państwa szwindli afery mailowej (“Servergate”). Okazuje się, że w Halloween obudziły się uśpione złe duchy Hillary. FBI prowadząc dochodzenie przeciwko mężowi (Anthony Weiner, są teraz w separacji) Humy Abedin, najbliższej współpracownicy Clinton, natrafiła na jego komputerze na maile między Humą, a Hillary. Są też i inne, które mogą dotyczyć tajemnic państwowych i nie powinny znajdować się na prywatnym komputerze. Poza tym Huma, tak jak każdy były pracownik, powinna oddać wszystkie nośniki mogące zawierać tajemnice państwowe. Okazało się również, że dodatkowo FBI prowadzi od dłuższego czasu dochodzenie w sprawie szalejącej korupcji w Fundacji Clintonów. Afera “Servergate” dotyczy nielegalnego zamieszczania przez wtedy Sekretarza Stanu (ministra spraw zagranicznych) Hillary Clinton tajnych państwowych informacji na jej prywatnym serwerze, co wiązało się z prawie pewnym pozyskaniem tych chronionych prawem informacji przez hakerów obcych wywiadów.
Oczywiście wydawało się, że wszystkie te problemy skorumpowanych Clintonów zostały pod życzliwym okiem szefowej Departamentu Sprawiedliwości Loretty Lynch (administracja Obamy) dawno już zamiecione pod dywan. Okazało się, że po tym jak dyr. FBI Comey publicznie wyliczył poważne przewinienia Hillary i zakończył stwierdzeniem, że nie będzie dalszego dochodzenia, wśród agentów FBI powstał bunt. Na biurku dyrektora pojawiło się ok. 100 rezygnacji ze służby (których Comey nie przyjął). Na widok dyrektora agenci FBI odwracali się i nie podawali mu ręki, w ten sposób protestując jego uległość wobec Lynch i administracji Obamy i niszczenie niezależności i dobrej opinii firmy (nie politycznej) FBI.
Problem w tym, że bezczelność Hillary w grabieniu pieniędzy nie miała granic. Według przecieków z WikiLeaks, Hillary pełniąc funkcję Sekretarza Stanu grabiła, naganiała dotacje od obcych podmiotów na swoją rodzinną fundację, maile ukazują, że np. od króla Mohammeda VI z Morocco wyprowadziła $12 mln w zamian za obiecane spotkanie, a następnie jej fundacja przyjęła od króla jeszcze $28 mln.
Demokraci mają swoją tradycję wprowadzania Ameryki do wojen: Wilson, Roosevelt, Truman, Kennedy, Johnson, Carter, Clinton, Obama. W tej tradycji będąc Sekretarzem Stanu Hillary dla Obamy porządkowała Honduras, w Egipcie przepędziła sojuszniczego Mubaraka, aby Kair oddać Bractwu Muzułmańskiemu, a w Libii rozbijając państwo ze śmiechem oznajmiła o bestialskiej śmierci Kadafiego. Oczywiście jako kobieta zapragnęła więcej ciepła i rozpoczęła podpalanie Syrii i wtedy na jej drodze stanął Putin facet, któremu wcześniej zaproponowała swój nieszczęśliwy reset.
Związany z Partią Demokratyczną pollster Pat Caddell, który kierował sondażami dla ówczesnego prezydenta Jimmy Cartera wyznał, że dzisiejsza sytuacja przypomina mu tę z 1980 r. kiedy to Reagan poszybował w sondażach dopiero w ostatnim tygodniu przed wyborami mimo, że demokraci załatwili mu opinię człowieka niepoważnego, nieodpowiedzialnego i niebezpiecznego.
Omawiając specyfikę amerykańskich wyborów prezydenckich polegającą na konieczności zgromadzeniu przez kandydata co najmniej 270 elektorskich głosów zwrócił uwagę na krytyczny moment, kiedy to poparcie dla kandydata (Trump) zaczyna się zwiększać w skali kraju. Przypomnijmy, że na dwa tygodnie przed wyborami, 26 października 1980 r. według Instytutu Gallupa prezydent Carter miał 47%, a gubernator Reagan 39%. Jednak wybory skończyły się druzgocącym zwycięstwem opluwanego przez establishment teflonowego Reagana.
W sumie sytuacja międzynarodowa była częściowo podobna, choć gospodarka była w gorszym stanie, stopy procentowe pożyczek przekraczały 20% (!).
Pamiętam w 1980 r. studiując historię na UŁ, byłem na spotkaniu z red. Zygmuntem Broniarkiem, który gwarantował uczestnikom spotkania KIK-u wysokie zwycięstwo Cartera nad chorym, niezrównoważonym, starym kowbojem Reaganem…
Komentatorzy uważają, że w przypadku zwycięstwa Hillary, republikanie ciągle będą mieli większość w Kongresie, a może i w Senacie i od razu rozpoczną dochodzenia w sprawie skandali i korupcji Clintonów paraliżując jej ewentualną prezydencję. Według sondażu ABC News/Washington Post, aż 56% wyborców widzi Hillary w negatywnym świetle, Trump też ma 55% negatywnych opinii.
Na początek przedwyborczego weekendu najnowsze sondaże RCP (28X-3XI) dają Hillary 46,5% i Trumpowi 45%. Wśród przyjmujących zakłady kto wygra: Clinton, aż 74,4%, Trump 25,3% (?) Piątkowy sondaż FOX NEWS: Hillary 46%, Trump 45%, czyli statystyczny remis. Na dzień dzisiejszy 85% republikańskich wyborców popiera Trumpa (w 2012 r. Mitt Romney miał poparcie 93% republikanów), natomiast ok. 90% demokratów popiera Hillary Clinton., ale to się zmienia. Jak zwykle problemy są z kobietami: 51% popiera Hillary, tylko 38% Trumpa. Mężczyźni: 49% popiera Trumpa, aż 38% (!) popiera Hillary. Kampania prezydencka jest dość brudna według opinii, aż 82% wyborców. Z powyższego prosty wniosek, ktokolwiek wygra wybory, zostanie zaprzysiężony jako najmniej akceptowany prezydent w historii USA.
Po decyzji FBI o otwarciu śledztwa w sprawie mailowej afery Hillary, w związku z odkryciem 650,000 maili u b. męża najbliższej współpracownicy Hillary, wraz z potwierdzeniem, że część z nich ma status tajności, sytuacja wokół Trumpa trochę się zmieniła. Nawet przewodniczący Kongresu Paul Ryan zwrócił się do koordynatora służb specjalnych, aby zawiesił informowanie Hillary o zagrożeniach bezpieczeństwa państwa. Powoli wracają do Trumpa ci liderzy republikańscy, którzy od niego odeszli po ujawnieniu jego soczystych wypowiedzi na temat kobiet.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/314398-usa-nowy-prezydent-juz-we-wtorek?strona=2