Głośny staje się wyrok rosyjskiego Sądu Najwyższego, który zatwierdził wcześniejsze skandaliczne orzeczenie sądu w Permie. Ślusarz z tego poduralskiego miasta otrzymał wyrok grzywny w wysokości 200 tysięcy rubli (ok.10 tysięcy złotych) za to, że… zalinkował na swoim profilu „WKontaktie” (rosyjski odpowiednik Facebooka) artykuł, mówiący m.in. o tym, że w 1939 roku ZSRR napadł wraz z Niemcami na Polskę. Sąd uznał to za złamanie nowego prawa, zakazującego usprawiedliwiania lub zaprzeczania zbrodniom hitlerowskim.
W jaki sposób stwierdzenie, że zbrodniarzowi ktoś dopomógł, można uznać za równoznaczne z usprawiedliwianiem zbrodni lub jej zaprzeczaniem?
– rozpaczliwie pytał obrońca oskarżonego Władimira Łuzgina, Henri Reznik (skądinąd bardzo znany moskiewski adwokat). Sąd nie zajmował się takimi drobiazgami. Uznał za to za słuszne stwierdzenie pani prokurator, iż skoro Łuzgin ukończył niegdyś szkołę z czwórką z historii, to musiał wiedzieć, że twierdzenie iż ZSRR wraz z Niemcami napadł na Polskę, jest nieprawdziwe - a zatem kłamał świadomie.
W tym momencie ktoś mógłby uznać, że opisywana historia to najbardziej jaskrawy przykład pogrążania się współczesnej Rosji w jakiejś alternatywnej rzeczywistości nie tylko historycznej, ale i logicznej. Ale ten ktoś nie miałby racji. Bo znacznie głębiej w tę alternatywną rzeczywistość osuwa się autor obszernego tekstu „analitycznego”, opublikowanego przez kaliningradzką agencję Newsbalt. Artykuł ten poświęcony jest złowrogiej agresywnej polskiej polityce historycznej, realizowanej wśród rosyjskiej Polonii, na zgubę państwa rosyjskiego. Przy czym ogromna większość tekstu poświęcona jest „nabrzmiewającej” sytuacji w syberyjskim regionie Kuzbasu, gdzie dzieją się straszne rzeczy
Jakie? Ano w miejscowości Kemerowo jest sobie katolicki kościół, a tam – polski ksiądz Andrzej Legecz. W tymże mieście żyje sobie Iwan Serdjuk, syberyjski Polak. Jego dwu pradziadków w latach 30 w czasie operacji polskiej NKWD skazano na śmierć i stracono. Za „współpracę z polskim wywiadem”, rzecz jasna. „Czy wyrok był sprawiedliwy, nie podejmujemy się osądzać, ale fakty świadczą o tym, że współpraca z Polską to integralna część biografii samego Serdjuka” – pisze Newsbalt. Wsłuchajcie się Państwo w to zdanie, i spróbujcie zrozumieć jego sens.
Prawnuk zamordowanych Polaków Iwan Serdjuk był oficerem armii radzieckiej (nie jest to nietypowa biografia rosyjskiego Polaka jego pokolenia). W momencie rozpadu ZSRR stacjonował na Ukrainie. I tam został. Przyjął służbę w armii ukraińskiej. Został nawet wykładowcą w kijowskiej akademii wojskowej. A gdy pięć lat temu przeszedł na wojskową emeryturę wrócił do siebie, to znaczy do Rosji, do Kemerowa.
I tam major Serdjuk założył organizację polonijną. Oczywiście legalną. We współpracy z księdzem Legeczem, który udostępnił organizacji kościelne pomieszczenia.
Czym zajęła się organizacja? Bardzo typową działalnością polonijną. Na plebanii oglądano polskie filmy (w tym, co ze zgrozą konstatuje Newsbalt, „Syberiadę polską” Janusza Zaorskiego, opowieść o zesłańcach z 1940 roku, którego treść autor analizy lapidarnie i we własnym rozumieniu zgryźliwie oddaje słowami „o szlachetnych Polakach i okrutnym Związku Radzieckim”).
Ale to tylko początek działań zbrodniczego duetu Serdjuk-Legacz. Na internetowej stronie kemerowskiej organizacji zamieszczają oni regularnie materiały historyczne, otrzymane z polskiego konsulatu, a mające – wynika z analiz Newsbaltu - „skłonić młodych Rosjan do zmiany spojrzenia na historię w duchu polskiej polityki historycznej”. „O tym, że przedwojenna Polska chciała sprzymierzyć się z Niemcami, by razem napaść na ZSRR, w tych filmach nie ma ani słowa” – oburza się Newsbalt. Nie, nic nie przekręcam, znający rosyjski mogą sami sprawdzić.
Serdjuk rozpoczął też współpracę z lokalną telewizją i z wyższymi uczelniami. Chciał zainicjować powstanie filmów i prac naukowych, poświęconych represjom wobec syberyjskich Polaków w latach 30. Jego organizacja uczestniczyła też w procesie przyznawania poszczególnym obywatelom rosyjskim polskiego pochodzenia Karty Polaka. No i zaczęła kontaktować się z innymi lokalnymi organizacjami innych mniejszości narodowych, a także niekatolickimi i nieprawosławnymi związkami wyznaniowymi.
Przepraszam, ale muszę tu zwrócić uwagę na oczywisty fakt – to wszystko przecież są działania nie tylko zupełnie typowe dla organizacji polonijnej, ale też w pełni legalne, zgodne z rosyjskim prawem. Nawet Newsbalt nie twierdzi inaczej. Tyle, że mimo to określa je tak:
„Okazuje się, że przedstawiciele polskiego korpusu dyplomatycznego posługują się kapłanami Kościoła rzymskokatolickiego do realizacji politycznych gierek Zachodu, skierowanych przeciw bezpieczeństwu Federacji Rosyjskiej, w tym do formowania „piątej kolumny” za pomocą wykorzystywania czynnika religijnego”.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Głośny staje się wyrok rosyjskiego Sądu Najwyższego, który zatwierdził wcześniejsze skandaliczne orzeczenie sądu w Permie. Ślusarz z tego poduralskiego miasta otrzymał wyrok grzywny w wysokości 200 tysięcy rubli (ok.10 tysięcy złotych) za to, że… zalinkował na swoim profilu „WKontaktie” (rosyjski odpowiednik Facebooka) artykuł, mówiący m.in. o tym, że w 1939 roku ZSRR napadł wraz z Niemcami na Polskę. Sąd uznał to za złamanie nowego prawa, zakazującego usprawiedliwiania lub zaprzeczania zbrodniom hitlerowskim.
W jaki sposób stwierdzenie, że zbrodniarzowi ktoś dopomógł, można uznać za równoznaczne z usprawiedliwianiem zbrodni lub jej zaprzeczaniem?
– rozpaczliwie pytał obrońca oskarżonego Władimira Łuzgina, Henri Reznik (skądinąd bardzo znany moskiewski adwokat). Sąd nie zajmował się takimi drobiazgami. Uznał za to za słuszne stwierdzenie pani prokurator, iż skoro Łuzgin ukończył niegdyś szkołę z czwórką z historii, to musiał wiedzieć, że twierdzenie iż ZSRR wraz z Niemcami napadł na Polskę, jest nieprawdziwe - a zatem kłamał świadomie.
W tym momencie ktoś mógłby uznać, że opisywana historia to najbardziej jaskrawy przykład pogrążania się współczesnej Rosji w jakiejś alternatywnej rzeczywistości nie tylko historycznej, ale i logicznej. Ale ten ktoś nie miałby racji. Bo znacznie głębiej w tę alternatywną rzeczywistość osuwa się autor obszernego tekstu „analitycznego”, opublikowanego przez kaliningradzką agencję Newsbalt. Artykuł ten poświęcony jest złowrogiej agresywnej polskiej polityce historycznej, realizowanej wśród rosyjskiej Polonii, na zgubę państwa rosyjskiego. Przy czym ogromna większość tekstu poświęcona jest „nabrzmiewającej” sytuacji w syberyjskim regionie Kuzbasu, gdzie dzieją się straszne rzeczy
Jakie? Ano w miejscowości Kemerowo jest sobie katolicki kościół, a tam – polski ksiądz Andrzej Legecz. W tymże mieście żyje sobie Iwan Serdjuk, syberyjski Polak. Jego dwu pradziadków w latach 30 w czasie operacji polskiej NKWD skazano na śmierć i stracono. Za „współpracę z polskim wywiadem”, rzecz jasna. „Czy wyrok był sprawiedliwy, nie podejmujemy się osądzać, ale fakty świadczą o tym, że współpraca z Polską to integralna część biografii samego Serdjuka” – pisze Newsbalt. Wsłuchajcie się Państwo w to zdanie, i spróbujcie zrozumieć jego sens.
Prawnuk zamordowanych Polaków Iwan Serdjuk był oficerem armii radzieckiej (nie jest to nietypowa biografia rosyjskiego Polaka jego pokolenia). W momencie rozpadu ZSRR stacjonował na Ukrainie. I tam został. Przyjął służbę w armii ukraińskiej. Został nawet wykładowcą w kijowskiej akademii wojskowej. A gdy pięć lat temu przeszedł na wojskową emeryturę wrócił do siebie, to znaczy do Rosji, do Kemerowa.
I tam major Serdjuk założył organizację polonijną. Oczywiście legalną. We współpracy z księdzem Legeczem, który udostępnił organizacji kościelne pomieszczenia.
Czym zajęła się organizacja? Bardzo typową działalnością polonijną. Na plebanii oglądano polskie filmy (w tym, co ze zgrozą konstatuje Newsbalt, „Syberiadę polską” Janusza Zaorskiego, opowieść o zesłańcach z 1940 roku, którego treść autor analizy lapidarnie i we własnym rozumieniu zgryźliwie oddaje słowami „o szlachetnych Polakach i okrutnym Związku Radzieckim”).
Ale to tylko początek działań zbrodniczego duetu Serdjuk-Legacz. Na internetowej stronie kemerowskiej organizacji zamieszczają oni regularnie materiały historyczne, otrzymane z polskiego konsulatu, a mające – wynika z analiz Newsbaltu - „skłonić młodych Rosjan do zmiany spojrzenia na historię w duchu polskiej polityki historycznej”. „O tym, że przedwojenna Polska chciała sprzymierzyć się z Niemcami, by razem napaść na ZSRR, w tych filmach nie ma ani słowa” – oburza się Newsbalt. Nie, nic nie przekręcam, znający rosyjski mogą sami sprawdzić.
Serdjuk rozpoczął też współpracę z lokalną telewizją i z wyższymi uczelniami. Chciał zainicjować powstanie filmów i prac naukowych, poświęconych represjom wobec syberyjskich Polaków w latach 30. Jego organizacja uczestniczyła też w procesie przyznawania poszczególnym obywatelom rosyjskim polskiego pochodzenia Karty Polaka. No i zaczęła kontaktować się z innymi lokalnymi organizacjami innych mniejszości narodowych, a także niekatolickimi i nieprawosławnymi związkami wyznaniowymi.
Przepraszam, ale muszę tu zwrócić uwagę na oczywisty fakt – to wszystko przecież są działania nie tylko zupełnie typowe dla organizacji polonijnej, ale też w pełni legalne, zgodne z rosyjskim prawem. Nawet Newsbalt nie twierdzi inaczej. Tyle, że mimo to określa je tak:
„Okazuje się, że przedstawiciele polskiego korpusu dyplomatycznego posługują się kapłanami Kościoła rzymskokatolickiego do realizacji politycznych gierek Zachodu, skierowanych przeciw bezpieczeństwu Federacji Rosyjskiej, w tym do formowania „piątej kolumny” za pomocą wykorzystywania czynnika religijnego”.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/307039-wraca-jezyk-i-logika-nkwd-zle-wiesci-z-rosji?strona=1