Z naszego punktu widzenia warto śledzić ewentualne komunikaty po tym spotkaniu, pod kątem tzw. Tureckiego Potoku, bo planowany gazociąg łączy i dzieli Ankarę i Moskwę. Obu państwom zależało, żeby powstał rurociąg, jednak nie było to proste
— mówi ekspert Centrum Inicjatyw Międzynarodowych Karol Wasilewski w rozmowie z portalem wPolityce.pl
wPolityce.pl: 9 sierpnia prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan spotka się w Petersburgu z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Co oznacza to spotkanie we wzajemnych stosunkach obu państw?
Karol Wasilewski: To kolejny etap normalizacji stosunków między Turcją a Rosją, z którym mamy do czynienia od dłuższego czasu. Już od dawna mówiło się, że dojdzie do spotkania Erdogana z Putinem.
Najważniejszymi tematami rozmów ma być poprawienie relacji handlowych i turystycznych.
To jest coś, na czym obu stronom szczególnie zależy. Z naszego punktu widzenia warto śledzić ewentualne komunikaty po tym spotkaniu, pod kątem tzw. Tureckiego Potoku, bo planowany gazociąg łączy i dzieli Ankarę i Moskwę. Obu państwom zależało, żeby powstał rurociąg, jednak nie było to proste. Z punktu widzenia Turcji powstanie rurociągu było korzystne, bo wpisywało się w „marzenia” do odgrywania roli korytarza transportowego dla surowców energetycznych, jednak dla Turcji i Unii Europejskiej byłoby to dalsze uzależnienie od dostaw rosyjskiego surowca.
Czy spotkanie Putina z Erdoganem będą miały jakieś pośrednie konsekwencje dla Polski? Bo o bezpośrednich trudno mówić.
Konsekwencje będą o tyle, o ile będą się wpisywały w zachowanie Rosjan po puczu. NATO i Unia Europejska muszą obecnie prowadzić ostrożną politykę w stosunku do Turcji, powinny popierać turecki rząd. Turcy nie czują wsparcia UE i Stanów Zjednoczonych, a to niestety daje pole do działania dla Rosji, która w czasie puczu w sposób bezwarunkowy poparła reżim Erdogana, za co otrzymała podziękowania. Wątek turecki jako ewentualnego wyłomu w NATO jest bardzo ważny z polskiej perspektywy, bo Turcja podobnie jak Polska jest krajem flankowym. Mnie często dziwiły wypowiedzi, że Sojusz Północnoatlantyckiego powinien zostawić Turcję w konfrontacji z Rosją, przecież właśnie na tym Rosji zależy. Uważam, że wydaje się, że w tej sytuacji najważniejsze jest zachowanie jedności NATO.
Temat akcesji Turcji do Unii Europejskiej jest obecnie zamknięty. Nie zależy na tym Erdoganowi ani UE.
W tej chwili tak to wygląda, choć w rzeczywistości nie jest to takie proste. Jest to temat przebrzmiały, co słychać chociażby w wypowiedziach prezydenta Turcji. Retoryka antyzachodnia obecna w tureckiej polityce wewnętrznej jest użyteczna na potrzeby polityki wewnętrznej. W ostatnich latach pojawiły się dwa główne sformułowania. Pierwsze opiera się na tym, że doszło do nowego fenomenu w turecko-unijnych relacjach, w których strona turecka wydaje się silniejsza. Natomiast drugie opiera się na przekonaniu wypowiadanym publicznie również przez tureckich decydentów, że Turcja już Unii Europejskiej nie potrzebuje.
Zgadza się Pan z tym drugim sformułowaniem?
Nie można się z tym zgodzić z kilku przyczyn. O ile decydentom mogą przeszkadzać rządy prawa, to dla inwestorów są doskonałym rozwiązaniem, ponieważ cenią sobie stabilność gospodarczą. UE jest zbudowana według pewnych standardów politycznych i gospodarczych, które ułatwiają funkcjonowanie państw na określonym poziomie. Jeżeli Turcja chce dokonać reform strukturalnych, których potrzebuje jej gospodarka, to potrzebuje m. in. wzorów zaczerpniętych z Zachodu. Ważną sprawą jest również kwestia bezpieczeństwa. Można krytykować Sojusz i mówić, że nie wspiera Turcji, co z tureckiego punktu widzenia jest w dużej mierze prawdziwe, ponieważ Turcy mogą się czuć źle traktowani przez NATO. W Syrii Sojusz nie wsparł żadnego tureckiego rozwiązania. Jednocześnie Turcy mają świadomość, że rakiety Sojuszu stacjonują na pograniczu turecko-syryjskim i chronią ich granic.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Z naszego punktu widzenia warto śledzić ewentualne komunikaty po tym spotkaniu, pod kątem tzw. Tureckiego Potoku, bo planowany gazociąg łączy i dzieli Ankarę i Moskwę. Obu państwom zależało, żeby powstał rurociąg, jednak nie było to proste
— mówi ekspert Centrum Inicjatyw Międzynarodowych Karol Wasilewski w rozmowie z portalem wPolityce.pl
wPolityce.pl: 9 sierpnia prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan spotka się w Petersburgu z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Co oznacza to spotkanie we wzajemnych stosunkach obu państw?
Karol Wasilewski: To kolejny etap normalizacji stosunków między Turcją a Rosją, z którym mamy do czynienia od dłuższego czasu. Już od dawna mówiło się, że dojdzie do spotkania Erdogana z Putinem.
Najważniejszymi tematami rozmów ma być poprawienie relacji handlowych i turystycznych.
To jest coś, na czym obu stronom szczególnie zależy. Z naszego punktu widzenia warto śledzić ewentualne komunikaty po tym spotkaniu, pod kątem tzw. Tureckiego Potoku, bo planowany gazociąg łączy i dzieli Ankarę i Moskwę. Obu państwom zależało, żeby powstał rurociąg, jednak nie było to proste. Z punktu widzenia Turcji powstanie rurociągu było korzystne, bo wpisywało się w „marzenia” do odgrywania roli korytarza transportowego dla surowców energetycznych, jednak dla Turcji i Unii Europejskiej byłoby to dalsze uzależnienie od dostaw rosyjskiego surowca.
Czy spotkanie Putina z Erdoganem będą miały jakieś pośrednie konsekwencje dla Polski? Bo o bezpośrednich trudno mówić.
Konsekwencje będą o tyle, o ile będą się wpisywały w zachowanie Rosjan po puczu. NATO i Unia Europejska muszą obecnie prowadzić ostrożną politykę w stosunku do Turcji, powinny popierać turecki rząd. Turcy nie czują wsparcia UE i Stanów Zjednoczonych, a to niestety daje pole do działania dla Rosji, która w czasie puczu w sposób bezwarunkowy poparła reżim Erdogana, za co otrzymała podziękowania. Wątek turecki jako ewentualnego wyłomu w NATO jest bardzo ważny z polskiej perspektywy, bo Turcja podobnie jak Polska jest krajem flankowym. Mnie często dziwiły wypowiedzi, że Sojusz Północnoatlantyckiego powinien zostawić Turcję w konfrontacji z Rosją, przecież właśnie na tym Rosji zależy. Uważam, że wydaje się, że w tej sytuacji najważniejsze jest zachowanie jedności NATO.
Temat akcesji Turcji do Unii Europejskiej jest obecnie zamknięty. Nie zależy na tym Erdoganowi ani UE.
W tej chwili tak to wygląda, choć w rzeczywistości nie jest to takie proste. Jest to temat przebrzmiały, co słychać chociażby w wypowiedziach prezydenta Turcji. Retoryka antyzachodnia obecna w tureckiej polityce wewnętrznej jest użyteczna na potrzeby polityki wewnętrznej. W ostatnich latach pojawiły się dwa główne sformułowania. Pierwsze opiera się na tym, że doszło do nowego fenomenu w turecko-unijnych relacjach, w których strona turecka wydaje się silniejsza. Natomiast drugie opiera się na przekonaniu wypowiadanym publicznie również przez tureckich decydentów, że Turcja już Unii Europejskiej nie potrzebuje.
Zgadza się Pan z tym drugim sformułowaniem?
Nie można się z tym zgodzić z kilku przyczyn. O ile decydentom mogą przeszkadzać rządy prawa, to dla inwestorów są doskonałym rozwiązaniem, ponieważ cenią sobie stabilność gospodarczą. UE jest zbudowana według pewnych standardów politycznych i gospodarczych, które ułatwiają funkcjonowanie państw na określonym poziomie. Jeżeli Turcja chce dokonać reform strukturalnych, których potrzebuje jej gospodarka, to potrzebuje m. in. wzorów zaczerpniętych z Zachodu. Ważną sprawą jest również kwestia bezpieczeństwa. Można krytykować Sojusz i mówić, że nie wspiera Turcji, co z tureckiego punktu widzenia jest w dużej mierze prawdziwe, ponieważ Turcy mogą się czuć źle traktowani przez NATO. W Syrii Sojusz nie wsparł żadnego tureckiego rozwiązania. Jednocześnie Turcy mają świadomość, że rakiety Sojuszu stacjonują na pograniczu turecko-syryjskim i chronią ich granic.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/302447-ekspert-o-spotkaniu-erdogana-z-putinem-to-kolejny-etap-normalizacji-stosunkow-miedzy-turcja-a-rosja-z-ktorym-mamy-do-czynienia-od-dluzszego-czasu-nasz-wywiad?strona=1