NASZ WYWIAD. Brytyjski politolog: Londyn zamierza twardo grać z Brukselą! "Najwięksi zwolennicy Brexitu będą negocjować nasze wyjście z UE"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/epa
Fot. PAP/epa

„Bez wątpienia dyplomacja nie jest mocną stroną Borisa Johnsona. Ale jest on niesłychanie popularny w Partii Konserwatywnej. Szczególnie u partyjnej bazy. May musiała mu dać jakieś stanowisko” - mówi w rozmowie z portalem „wPolityce.pl” brytyjski politolog Steven Fielding, wykładowca uniwersytetu w Nottingham.

wPolityce.pl: Brytyjska premier Theresa May powołała nowych ministrów. Najważniejsze teki otrzymali Philip Hammond i Boris Johnson, którzy ostro lobbowali za „Brexitem”. Na tekę ministerialną załapał się także Liam Fox, były minister obrony i rywal May w niedawnych wyborach na szefa Partii Konserwatywnej. Fox również jest zwolennikiem wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Jak należy interpretować te nominacje?

Czytaj także: Wielka Brytania: Theresa May powołała nowych ministrów. Najważniejsze teki otrzymali Philip Hammond i Boris Johnson

Steven Fielding: Theresa May wybrała takich a nie innych polityków do swojego rządu, ponieważ szykuje się do negocjacji Brexitu, które rozpoczną się zapewne wcześniej niż zapowiadał i planował David Cameron. Jest to też wyraźny sygnał wysłany Europie: Wielka Brytania wychodzi z Unii. Nie ma mowy o pozostaniu, nie ma mowy o nowym referendum, szukaniu alternatywy. Johnson ma negocjować, w najlepszym interesie Londynu, separację z UE. To bardzo trudne zadanie, bowiem głównym celem May jest uzyskanie dalszej przynależności Wielkiej Brytanii wo wspólnego rynku, przy jednoczesnej rezygnacji z wolnego przepływu osób, czyli ostrzejszej kontroli imigracji. Bruksela, jak już wiemy, nie zamierza iść tu Londynowi na rękę. A imigracja z krajów Unii była jednym z głównych powodów, dlaczego ludzie głosowali za Brexitem. To wszystko Konserwatyści będą usiłowali ze sobą pożenić. Dlatego w rządzie znalazł się też David Davis, największy euroscpetyk wśród Torysów, zwany „Monsieur Non”. Został nominowany „sekretarzem ds. Brexitu” co oznacza, że May zamierza negocjować twardo z Brukselą. Zasada jest prosta: ci, którzy najsilniej lobbowali za wyjściem Wielkiej Brytanii z UE będą negocjowali to wyjście.

Johnson jako szef dyplomacji to jednak dość dziwny wybór. W końcu jak dotąd zasłynął głównie z niedyplomatycznego języka i poważnych gaf. Hillary Clinton nazwał „sadystyczna pielęgniarką”, Obamę oskarżył o nienawiść do imperialnej przeszłości Wielkiej Brytanii, bo „pochodzi z Kenii”, a o UE powiedział, że „dąży do tego samego celu, co Hitler i Napoleon”…

(śmiech). Bez wątpienia dyplomacja to nie jego mocna strona. Ale jest on niesłychanie popularny w Partii Konserwatywnej. Szczególnie u partyjnej bazy. May musiała mu dać jakieś stanowisko. Gdyby Johnson nie załapał się do rządu, poniosłyby się głosy, że negocjacje z UE szłyby o wiele lepiej, gdyby w nim był. Poza tym Johnson nie zrezygnował z ambicji zostania premierem. Dając mu stanowisko szefa MSZ May pozbyła się jednocześnie niebezpiecznego rywala. Zneutralizowała go. Jeśli nie uda mu się wynegocjować dobrego dealu z Unią, jeśli poniesie porażkę, to May już w ogóle nie będzie musiała się nim przejmować. Będzie spalony.

Jeśli Theresa May jest tak zdeterminowana, by wyprowadzić Wielką Brytanię z Unii, to skąd biorą się liczne dywagacje w europejskiej prasie, że „Brexitu nie będzie”, że dojdzie do powtórki referendum, że „jeszcze Londyn nie wychodzi”…?

To są pobożne życzenia. Proszę zauważyć, że głowni zwolennicy „Remain” (pozostania kraju w UE-red.), czyli David Cameron i George Osborne, zniknęli z rządu. Ci, którzy pozostali w rządzie nie kwestionują wyboru Brytyjczyków, czyli wyniku referendum. May dała jasno do zrozumienia, że „Brexit” oznacza „Brexit”. Obecnie jedyna kwestia, która pozostaje rzeczywiście otwarta, to jaki to będzie „Brexit”, czy Londynowi uda się uzyskać koncesje od Brukseli i swoich partnerów w UE. Etap rozmyśleń nad wyjściem czy nie-wyjściem mamy już dawno za sobą. Decyzja zapadła. Wyznaczając Johnsona, Davisa i Hammonda May daje wyraźnie do zrozumienia: priorytetem Londynu w najbliższym czasie bezie wynegocjowanie korzystnych dla Londynu ram wyjścia z Unii. Nie ma drogi powrotu do tego, co było przedtem. Największym problemem tego rządu będzie imigracja. Jest to kluczowa kwestia, to co ludzi porusza.

Czytaj także: Skandaliczne słowa Cohn-Bendita o Brexicie: „To nie uchodźcy byli problemem, ale Polacy”. Wezwał też do powstania federacji

Oraz: Szef PE ostro o krytykuje skład nowego rządu Wielkiej Brytanii. Obiecuje jednak „konstruktywna współpracę”

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych