Śródziemnomorska katastrofa. Włochy będą w najbliższym czasie, obok Grecji, największym bólem Europy [ANALIZA]

Fot. PAP/epa
Fot. PAP/epa

Włoskie elity polityczne widzą wyjście z trudnego położenia, w jakim się znaleźli w „pivocie” Unii Europejskiej na basen Morza Śródziemnego. Minister spraw zagranicznych Włoch Paolo Gentiloni wystosował na łamach „Foreign Policy” swoisty apel do Europy i USA, by skierowały swoją uwagę na region, który „nie jest i nie powinien być jedynie zmartwieniem Włoch”. Według szefa włoskiej dyplomacji przez Morze Śródziemne przedostają się na Stary Kontynent islamscy terroryści, ukryci pośród uchodźców. Dalej leży Afryka, z jej potencjałem wzrostu i nierozwiązanymi problemami. Kontynent, który obecnie gospodarczo podbijają Chińczycy. Zdaniem Gentiloniego nie wszystko jest jednak stracone. Region Śródziemnomorski może jego zdaniem stanowić most do Czarnego Lądu, dlatego Europa powinna skupić na nim całą swoją uwagę, wsparta przez włoski „soft power”.

Wielu Włochom nie podoba się też, że rząd wydał w ubiegłym roku z budżetu ponad 680 milionów euro na utrzymanie imigrantów, którzy dotarli do kraju drogą morską. Same operacje ratunkowe na Morzu Śródziemnym kosztowały włoski budżet w 2015 r. ok. 9 mln euro miesięcznie. Gospodarka strefy euro wciąż nie wróciła do poziomu sprzed 2007 r., i to mimo pojawienia się szeregu faktorów, które powinny spowodować wzrost: niskie ceny ropy, program „quantitative easing” (poluzowania polityki pieniężnej) Europejskiego Banku Centralnego, oraz osłabienie euro, co powinno stymulować eksport. We Włoszech koniunktura poprawia się bardzo powoli. Popyt wewnętrzny pozostaje niski, w połączeniu z ogromnym długiem publicznym utrzymując kraj w recesji. 40% młodych Włochów, w wieku poniżej 25 lat, jest bez pracy.

Napływ imigrantów spowoduje kolejne koszty dla włoskiego budżetu, co Renzi zapewne użyje do uzasadnienia wyższych wydatków publicznych. Spowoduje to napięcia z Brukselą i Berlinem, które oczekują od Rzymu, podobnie jak od Aten, większej dyscypliny budżetowej. Zdaniem Renziego jednak, tylko zwiększone wydatki doprowadzą do stymulacji wzrostu i w konsekwencji redukcji bezrobocia. Włoski premier dał też wyraźnie do zrozumienia, że nie zamierza sam rozwiązywać problemu uchodźców, którzy „utkną we Włoszech i będą koczować pod mostami”.

Artykuł został wyśmiany przez włoską opozycję i zachodnich analityków, jako nierealistyczne „marzenie ściętej głowy”. Niesłusznie. Prawda jest taka, że ten „pivot” się w pewnym sensie już dokonał. Obecnie Unia Europejska, za sprawą kryzysu imigracyjnego, dokonała nowego otwarcia na region. Czy czym innym jest w końcu umowa, którą przywódcy państw członkowskich zawarli na ostatnim szczycie z Turcją i dana Ankarze obietnica wznowienia rozmów akcesyjnych? Wraz z nasileniem się fali uchodźców ten efekt się jeszcze nasili. Można oczywiście wyśmiać aż nader czytelną próbę wykorzystania obecnej sytuacji przez rząd w Rzymie do wzmocnienia własnej pozycji. Również wyjścia z coraz bardziej peryferyjnego statusu oraz zapewnienia Gentiloniego, że pivot na Morze Śródziemne nie zagraża pivotowi USA na Azję. Faktem jednak jest, że Europa będzie w następnych latach zmuszona do tego, by zainwestować ogromne środki w ochronę swych południowych granic i gaszenie kolejnych pożarów wywołanych przez dżihadystów w Północnej Afryce i Bliskim Wschodzie.

Gdy kryzys euro, wciąż niezażegnany, odżyje, uderzy w pierwszym rzędzie w południowe peryferie Europy. Region Morza Śródziemnego zaabsorbuje uwagę Starego Kontynentu jeszcze na długi czas. Negatywnych konsekwencji nie unikną inne regiony, choćby Europa Środkowa i Wschodnia. To zresztą już widać. Europejskie elity dawno postawiły krzyżyk na Ukrainie, która jest im do niczego nie potrzebna. Rozmowy akcesyjne z Mołdawią i Gruzją są zamrożone. UE nie zamierza rozszerzyć się na Wschód, a w Rosji widzi nieco nieuładzonego partnera, ale potrzebnego w walce z IS. Nicolas Sarkozy, gdy był prezydentem Francji, proponował powstanie Unii Śródziemnomorskiej. Projekt nie doszedł do skutku. Teraz jednak może powstać, i to zupełnie naturalnie.

Kraje basenu Morza Śródziemnego będą zmuszone współpracować, by nie zostać całkowicie zdestabilizowanymi i zalanymi przez ludzką falę. Francuzi mogą do nich dołączyć, wobec rosnącego rozczarowania relacjami z Niemcami. W niemiecko-francuskim tandemie Paryż od dawna robi już tylko za listek figowy. Zbyt duża jest rozbieżność między silnymi gospodarczo i politycznie Niemcami, a słabą w obu dziedzinach Francją, tęskniącą za dawną świetnością. W regionie, w którym posiada sięgające jeszcze czasów kolonialnych wpływy i interesy, może za to odegrać kluczową rolę. Marzenie Gentiloniego może się więc ziścić, tyle że Włochy odegrają w nim bardziej pasywną niż aktywną rolę.

Trudno być liderem regionu, gdy jest się słabym wewnętrznie i balansuje na krawędzi finansowej katastrofy.

Artykuł ukazał się pierwotnie w internetowym miesięczniku idei „Nowa Konfederacja”

« poprzednia strona
123

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.