Artykuł pochodzi ze strony sdp.pl.
Informacje z ostatniej chwili: dżihadysta z Antwerpii na wideo zapowiada, że „zamach terrorystyczny w Brukseli, to dopiero początek”; w Pakistanie zamordowano polityka, który ujął się za chrześcijanką; podczas eksplozji w Lahore w Pakistanie zginęło 65 osób, 300 zostało rannych, celem talibów byli chrześcijanie; niedzielny marsz w Brukseli pod hasłem „nie bójmy się!” został odwołany. Najwyraźniej, jeśli ktoś się nie boi, nie są to Belgowie.
To Merkel i inni liderzy Zachodu i ich tajne służby ściągnęli do Europy upiora terroryzmu
— pisał Stanisław Janecki.
Nic bardziej mylnego! Owszem, to Merkel przed rokiem swoim Wilkommen uwolniła dżina z butelki i spowodowała masowy napływ ludności do Europy, ale z tajnymi służbami i policja, to już zupełnie inna sprawa! Pozycję „spocznij!” kilka dekad temu podyktowały im lewicowo-liberalne elity polityczne, zainfekowane political correctness. Ta „laicka biblia Europy”, bryk Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela, to najgroźniejsza epidemia przełomu XX i XXI wieku. To prawda, że wszystkie wzloty i upadki cywilizacji zaczynały się od idei.
Niedzielny marsz „nie bójmy się!” został odwołany – czy trzeba dobitniejszego dowodu w jakiej kondycji znajduje się dziś Europa? Dotarliśmy do momentu, przed którym lata całe ostrzegali konserwatyści – Kontynent pozbawiony idei, niepewny własnej tożsamości, zajęty pospieszną konsumpcją, niezdolny do obrony, dziś dodatkowo sparaliżowany strachem. Lecz do tego stanu doprowadziły go nie policja i tajne służby, lecz „właściciele policji i tajnych służb”, liberalne elity władzy, oddalając się od swego europejskiego dziedzictwa wartości, kontestując dorobek cywilizacyjny, oprotestowując osiągnięcia. Zaczęło się aplikowanie zasad PP, niszczenie państwa i rodziny, podmiana demokracji, rządów większości na dyktaturę mniejszości, promowanie wolności ponad bezpieczeństwo. Doprowadzono do tego, że dziś Europa nie jest ani operacyjnie, ani psychologicznie, mentalnie przygotowana do walki z terroryzmem. To znaczy, z pewnością ma instytucje – narodowe i ponadnarodowe, unijne – powołane do tego, żeby zapewnić obywatelom bezpieczeństwo, ale brak jej woli i odwagi, żeby je wykorzystać.
I tak w Wielkiej Brytanii jest MI5 / kontrwywiad/, jest MI6 / wywiad/ i GCHQ, jest słynna policja metropolitalna Scotland Yard, ale laburzyści, liberalni demokraci i ich media przez ostatnich 30 lat zrobiły wszystko, żeby „wyrwać im zęby”, pozbawić możliwości działania. Już przy okazji zamachów bombowych w Londynie w 2005 roku wiele mówiło się, że policja i secret service zawodzą głównie z obawy o posądzenie o rasizm. Trzeba było posłuchać ostrożnych wypowiedzi szefa Scotland Yardu w BBC, poczytać wypowiedzi laburzystów w prasie grupy Mirror po zaszlachtowaniu przez dwóch dżihadystów młodego żołnierza Lee Rigby, kiedy mniej mówiło się o okrucieństwie morderców, a więcej o policji, która przyjechała na miejsce nie po 3, a po 20 minutach! To dlatego ze statystyk przestępstw zniknęły rubryki „rasa”. A była szefowa MI5 Stella Rimington, w imię hasła „najpierw wolność potem bezpieczeństwo”, tuż po odejściu ze służby pozwoliła sobie na opisanie w książce tajnych operacji, które sama zlecała. Policja bardzo rzadko wkracza w rozrastające się szybko getta muzułmańskie, w Londynie, Manchesterze, Birmingham, Leeds, gdzie duże połacie miasta przypominają dzielnice Algieru czy Karaczi. Bo każdy pretekst jest dobry, by zaatakować policję i służby, które od dekad są dla europejskiej lewicy dyżurnymi chłopcami do bicia. Nic dziwnego, że w przypadkach przestępstw z udziałem muzułmanów pracują opieszale i częściej niż powinni przymykają oczy na łamanie prawa.
Przyczyny osiedlania się muzułmanów w państwach Europy były zróżnicowane – w Wielkiej Brytanii na wielką skalę pojawili się po roku 1947, po podziale na Indie i Pakistan. Nędza i głód wygnały ich z kraju, na Wyspach znajdowali pracę, głównie w przemyśle tekstylnym. Te enklawy rosły – ale wbrew temu, co twierdzą liberałowie - nie była to wina władz, lecz logika wydarzeń. Przyjeżdżali, żeby pracować – powojenna Wielka Brytania nie była zamożna, do 1952 roku obowiązywały kartki na żywność – a nie po wypasione zasiłki. Dopiero wychodzenie Europy z biedy, skutki rewolucji kontrkulturowej, przesunięcie na lewo myślenia o państwie, religii, rodzinie, mniejszościach etnicznych i wielki projekt reedukacji społeczeństw w myśl zasad politycznej poprawności, zmieniły krajobraz społeczny nie do poznania. Także relacje rdzenni mieszkańcy Kontynentu, a przybysze - muzułmanie. Lecz choć kronika islamskiego terroryzmu datuje się od 1972 roku - masakra izraelskich sportowców podczas Olimpiady w Monachium – a potem były Bejrut, Nairobi, Dar-es-Salam, Mombasa, Zatoka Adeńska i Filipiny, dopóki terror trzymał się z daleka, Europa nie reagowała. Obudziła się dopiero w 2001 roku, po ataku na World Trade Center i Pentagon, do niemrawych działań przystąpiła po eksplozji na madryckim dworcu kolejowym Atocha /2004/ i w Londynie /2005/. Ale dopiero ostatnio w Paryżu i Brukseli, europejskie elity „rozpoczęły wojnę z terroryzmem”, która, jak dotąd, polega głównie na publicznych deklaracjach władz, okrągłych i skierowanych do nikogo, oraz sentymentalnych i nic nie znaczących gestów współczucia bezradnych obywateli.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Artykuł pochodzi ze strony sdp.pl.
Informacje z ostatniej chwili: dżihadysta z Antwerpii na wideo zapowiada, że „zamach terrorystyczny w Brukseli, to dopiero początek”; w Pakistanie zamordowano polityka, który ujął się za chrześcijanką; podczas eksplozji w Lahore w Pakistanie zginęło 65 osób, 300 zostało rannych, celem talibów byli chrześcijanie; niedzielny marsz w Brukseli pod hasłem „nie bójmy się!” został odwołany. Najwyraźniej, jeśli ktoś się nie boi, nie są to Belgowie.
To Merkel i inni liderzy Zachodu i ich tajne służby ściągnęli do Europy upiora terroryzmu
— pisał Stanisław Janecki.
Nic bardziej mylnego! Owszem, to Merkel przed rokiem swoim Wilkommen uwolniła dżina z butelki i spowodowała masowy napływ ludności do Europy, ale z tajnymi służbami i policja, to już zupełnie inna sprawa! Pozycję „spocznij!” kilka dekad temu podyktowały im lewicowo-liberalne elity polityczne, zainfekowane political correctness. Ta „laicka biblia Europy”, bryk Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela, to najgroźniejsza epidemia przełomu XX i XXI wieku. To prawda, że wszystkie wzloty i upadki cywilizacji zaczynały się od idei.
Niedzielny marsz „nie bójmy się!” został odwołany – czy trzeba dobitniejszego dowodu w jakiej kondycji znajduje się dziś Europa? Dotarliśmy do momentu, przed którym lata całe ostrzegali konserwatyści – Kontynent pozbawiony idei, niepewny własnej tożsamości, zajęty pospieszną konsumpcją, niezdolny do obrony, dziś dodatkowo sparaliżowany strachem. Lecz do tego stanu doprowadziły go nie policja i tajne służby, lecz „właściciele policji i tajnych służb”, liberalne elity władzy, oddalając się od swego europejskiego dziedzictwa wartości, kontestując dorobek cywilizacyjny, oprotestowując osiągnięcia. Zaczęło się aplikowanie zasad PP, niszczenie państwa i rodziny, podmiana demokracji, rządów większości na dyktaturę mniejszości, promowanie wolności ponad bezpieczeństwo. Doprowadzono do tego, że dziś Europa nie jest ani operacyjnie, ani psychologicznie, mentalnie przygotowana do walki z terroryzmem. To znaczy, z pewnością ma instytucje – narodowe i ponadnarodowe, unijne – powołane do tego, żeby zapewnić obywatelom bezpieczeństwo, ale brak jej woli i odwagi, żeby je wykorzystać.
I tak w Wielkiej Brytanii jest MI5 / kontrwywiad/, jest MI6 / wywiad/ i GCHQ, jest słynna policja metropolitalna Scotland Yard, ale laburzyści, liberalni demokraci i ich media przez ostatnich 30 lat zrobiły wszystko, żeby „wyrwać im zęby”, pozbawić możliwości działania. Już przy okazji zamachów bombowych w Londynie w 2005 roku wiele mówiło się, że policja i secret service zawodzą głównie z obawy o posądzenie o rasizm. Trzeba było posłuchać ostrożnych wypowiedzi szefa Scotland Yardu w BBC, poczytać wypowiedzi laburzystów w prasie grupy Mirror po zaszlachtowaniu przez dwóch dżihadystów młodego żołnierza Lee Rigby, kiedy mniej mówiło się o okrucieństwie morderców, a więcej o policji, która przyjechała na miejsce nie po 3, a po 20 minutach! To dlatego ze statystyk przestępstw zniknęły rubryki „rasa”. A była szefowa MI5 Stella Rimington, w imię hasła „najpierw wolność potem bezpieczeństwo”, tuż po odejściu ze służby pozwoliła sobie na opisanie w książce tajnych operacji, które sama zlecała. Policja bardzo rzadko wkracza w rozrastające się szybko getta muzułmańskie, w Londynie, Manchesterze, Birmingham, Leeds, gdzie duże połacie miasta przypominają dzielnice Algieru czy Karaczi. Bo każdy pretekst jest dobry, by zaatakować policję i służby, które od dekad są dla europejskiej lewicy dyżurnymi chłopcami do bicia. Nic dziwnego, że w przypadkach przestępstw z udziałem muzułmanów pracują opieszale i częściej niż powinni przymykają oczy na łamanie prawa.
Przyczyny osiedlania się muzułmanów w państwach Europy były zróżnicowane – w Wielkiej Brytanii na wielką skalę pojawili się po roku 1947, po podziale na Indie i Pakistan. Nędza i głód wygnały ich z kraju, na Wyspach znajdowali pracę, głównie w przemyśle tekstylnym. Te enklawy rosły – ale wbrew temu, co twierdzą liberałowie - nie była to wina władz, lecz logika wydarzeń. Przyjeżdżali, żeby pracować – powojenna Wielka Brytania nie była zamożna, do 1952 roku obowiązywały kartki na żywność – a nie po wypasione zasiłki. Dopiero wychodzenie Europy z biedy, skutki rewolucji kontrkulturowej, przesunięcie na lewo myślenia o państwie, religii, rodzinie, mniejszościach etnicznych i wielki projekt reedukacji społeczeństw w myśl zasad politycznej poprawności, zmieniły krajobraz społeczny nie do poznania. Także relacje rdzenni mieszkańcy Kontynentu, a przybysze - muzułmanie. Lecz choć kronika islamskiego terroryzmu datuje się od 1972 roku - masakra izraelskich sportowców podczas Olimpiady w Monachium – a potem były Bejrut, Nairobi, Dar-es-Salam, Mombasa, Zatoka Adeńska i Filipiny, dopóki terror trzymał się z daleka, Europa nie reagowała. Obudziła się dopiero w 2001 roku, po ataku na World Trade Center i Pentagon, do niemrawych działań przystąpiła po eksplozji na madryckim dworcu kolejowym Atocha /2004/ i w Londynie /2005/. Ale dopiero ostatnio w Paryżu i Brukseli, europejskie elity „rozpoczęły wojnę z terroryzmem”, która, jak dotąd, polega głównie na publicznych deklaracjach władz, okrągłych i skierowanych do nikogo, oraz sentymentalnych i nic nie znaczących gestów współczucia bezradnych obywateli.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/286752-dopuscmy-rozum-do-glosu-niedzielny-marsz-nie-bojmy-sie-zostal-odwolany-czy-trzeba-dobitniejszego-dowodu-w-jakiej-kondycji-znajduje-sie-dzis-europa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.