Niemcy od dłuższego czasu usiłują być moralnym mocarstwem. Najpierw ratowały klimat i Grecję, potem uchodźców, a teraz przyszła kolej na demokrację w Polsce. To żałosne. Nikt ich o to nie prosił, wtrącają się w nie swoje sprawy
— mówi w rozmowie z portalem „wpolityce.pl” niemiecki europoseł Hans-Olaf Henkel, polityk „Sojuszu dla Postępu i Przełomu” (ALFA), partii wchodzącej w skład frakcji EKR, były prezes zarządu Federalnego Związku Przemysłu Niemieckiego (BDI).
wPolityce.pl: Spotkał się pan dziś z premier Polski Beatą Szydło na rozmowę w cztery oczy przed popołudniowa debatą w Parlamencie Europejskim o stanie demokracji w Polsce. Dlaczego?
Hans-Olaf Henkel, grupa EKiR: Po pierwsze to nie debata, tylko rodzaj inkwizycji. Czegoś takiego jeszcze nie było. Muszę przyznać, że jestem pełen podziwu dla waszej premier, że ma odwagę stawić osobiście czoła tym atakom i przyjechała dziś do jaskini lwa, czyli do Europarlamentu. Powiedziałem jej to z okazji naszej dzisiejszej rozmowy. Zupełnie inaczej niż „tamci” (polska opozycja-red.), którzy atakowali i wciąż atakują swój rząd z ukrycia i za pośrednictwem mediów. Dla mnie to skandal. Ale to nie jedyna rzecz, która mnie oburza. Uruchomiono dopiero co procedurę z artykułu 7 Traktatu Unii Europejskiej (TUE), ale pan Martin Schulz już teraz wie, że to był zamach stanu, a polska demokracja to demokracja w stylu Putina. Podobnie komisarz UE Guenther Oettinger. On też wydał wyrok na nowy rząd w Warszawie zanim się w ogóle zdążył zapoznać z sytuacją w Polsce. Polska ma jednak także przyjaciół w Parlamencie Europejskim, którzy są gotowi stanąć w jej obronie. I ja to dziś uczynię.
Co może wyniknąć z dzisiejszej debaty w PE oraz z procedury wszczętej przez Komisję Europejską? Czy Polska musi się liczyć z sankcjami?
Nie może być żadnych sankcji, ponieważ nie byłyby one niczym uzasadnione. Jako Niemiec jest mi przykro, że to niemieckie media i niemieccy politycy tak ostro atakują Polskę. Tylko w Niemczech, no i może w Holandii, panuje taka nagonka. Mamy tu do czynienia z dwoma zjawiskami, które zachodzą równocześnie: polska opozycja nie radzi sobie z wyborcza porażką. To zrozumiałe, ale w pewnym momencie politycy opozycji w Polsce powinni sobie przypomnieć o tym, że są przede wszystkim Polakami a nie członkami tej lub innej partii. Z drugiej strony mamy Niemcy, które od dłuższego czasu usiłują być moralnym mocarstwem. Najpierw ratowały klimat i Grecję, potem uchodźców, a teraz przyszła kolej na demokrację w Polsce. To żałosne. Nikt ich o to nie prosił, wtrącają się w nie swoje sprawy.
Ciąg dalszy na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Niemcy od dłuższego czasu usiłują być moralnym mocarstwem. Najpierw ratowały klimat i Grecję, potem uchodźców, a teraz przyszła kolej na demokrację w Polsce. To żałosne. Nikt ich o to nie prosił, wtrącają się w nie swoje sprawy
— mówi w rozmowie z portalem „wpolityce.pl” niemiecki europoseł Hans-Olaf Henkel, polityk „Sojuszu dla Postępu i Przełomu” (ALFA), partii wchodzącej w skład frakcji EKR, były prezes zarządu Federalnego Związku Przemysłu Niemieckiego (BDI).
wPolityce.pl: Spotkał się pan dziś z premier Polski Beatą Szydło na rozmowę w cztery oczy przed popołudniowa debatą w Parlamencie Europejskim o stanie demokracji w Polsce. Dlaczego?
Hans-Olaf Henkel, grupa EKiR: Po pierwsze to nie debata, tylko rodzaj inkwizycji. Czegoś takiego jeszcze nie było. Muszę przyznać, że jestem pełen podziwu dla waszej premier, że ma odwagę stawić osobiście czoła tym atakom i przyjechała dziś do jaskini lwa, czyli do Europarlamentu. Powiedziałem jej to z okazji naszej dzisiejszej rozmowy. Zupełnie inaczej niż „tamci” (polska opozycja-red.), którzy atakowali i wciąż atakują swój rząd z ukrycia i za pośrednictwem mediów. Dla mnie to skandal. Ale to nie jedyna rzecz, która mnie oburza. Uruchomiono dopiero co procedurę z artykułu 7 Traktatu Unii Europejskiej (TUE), ale pan Martin Schulz już teraz wie, że to był zamach stanu, a polska demokracja to demokracja w stylu Putina. Podobnie komisarz UE Guenther Oettinger. On też wydał wyrok na nowy rząd w Warszawie zanim się w ogóle zdążył zapoznać z sytuacją w Polsce. Polska ma jednak także przyjaciół w Parlamencie Europejskim, którzy są gotowi stanąć w jej obronie. I ja to dziś uczynię.
Co może wyniknąć z dzisiejszej debaty w PE oraz z procedury wszczętej przez Komisję Europejską? Czy Polska musi się liczyć z sankcjami?
Nie może być żadnych sankcji, ponieważ nie byłyby one niczym uzasadnione. Jako Niemiec jest mi przykro, że to niemieckie media i niemieccy politycy tak ostro atakują Polskę. Tylko w Niemczech, no i może w Holandii, panuje taka nagonka. Mamy tu do czynienia z dwoma zjawiskami, które zachodzą równocześnie: polska opozycja nie radzi sobie z wyborcza porażką. To zrozumiałe, ale w pewnym momencie politycy opozycji w Polsce powinni sobie przypomnieć o tym, że są przede wszystkim Polakami a nie członkami tej lub innej partii. Z drugiej strony mamy Niemcy, które od dłuższego czasu usiłują być moralnym mocarstwem. Najpierw ratowały klimat i Grecję, potem uchodźców, a teraz przyszła kolej na demokrację w Polsce. To żałosne. Nikt ich o to nie prosił, wtrącają się w nie swoje sprawy.
Ciąg dalszy na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/278687-nasz-wywiad-niemiecki-europosel-hans-olaf-henkel-o-dyskusji-o-polsce-w-pe-to-nie-debata-to-inkwizycja-podziwiam-premier-beate-szydlo-za-to-ze-ma-odwage-stawic-czolo-tym-atakom?strona=1