Jeśli ktoś zagraża dziś Europie, jej stabilności, dobrobytowi i demokracji, to są to Niemcy, a nie Polska

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Prof. Zdzisław Krasnodębski przypomniał niedawno w „Do Rzeczy” książkę Hansa Kundnaniego „The Paradox of German Power”, gdzie autor napisał m.in., że to Niemcy są sprawcami niestabilności w Europie, a konkretnie ich „kompleksy, zadufanie i wola mocy”. Prof. Krasnodębski powołał się też na książkę Brendana Simmsa „Europe. The Struggle for Supremacy”, gdzie pojawia się m.in. zdanie: „Niemcy były tyglem, w którym wytapiały się najbardziej istotne ideowe zmiany w Europie - reformacja, marksizm i nazizm tam się zrodziły”. Uzasadniona jest więc obawa, że teraz w Niemczech też coś buzuje w tyglu, a jest to nie mniej niebezpieczne, choć występuje pod przebraniem europejskiego federalizmu. Ale ten federalizm przykrywa egoistyczne niemieckie interesy, przykrywa strategiczny sojusz z Rosją kosztem państw leżących w strefie buforowej, w tym przede wszystkim Polski. Niemcy nie wyzbyły się snów o potędze i interesy innych państw, w tym Polski, nie mają dla nich większego znaczenia.

Wraz z tzw. aferą Volkswagena prysł też mit o niemieckiej solidności. Przypomnę, że we wrześniu 2015 r. amerykańska federalna Agencja Ochrony Środowiska ujawniła proceder montowania w samochodach Volkswagena oprogramowania pozwalającego oszukiwać pomiary emisji spalin. Tę aferę uznano za największy w ostatnich lat skandal w branży motoryzacyjnej, a Volkswagenowi tylko w USA grożą kary sięgające 20 mld dolarów. Koncern Volkswagena przyznał się do zamontowania oszukańczego oprogramowania w 11 mln samochodów, w tym 8 mln sprzedanych w państwach Unii Europejskiej. Afera podważyła zaufanie do niemieckich produktów, uznawanych dotychczas, za solidne i niezawodne, a miało to wynikać z zasad stosowanych w niemieckim przemyśle i z nastawienia Niemców do przestrzegania prawa, czyli mówiąc najszerzej – wynikało to z niemieckiego porządku.

Okazało się, że niemiecki porządek znaczy dziś zupełnie co innego niż mogło się wydawać. Znaczy narodowy egoizm, łamanie zasad w stosunkach z sojusznikami, niesolidność, dwulicowość i brak solidarności, szczególnie gdy chodzi o politykę wobec Rosji. Znaczy także konsekwentne realizowanie strategicznych celów, które nie pokrywają się z oficjalnymi deklaracjami i przez to są niebezpieczne. Także dlatego, że dotyczą niemieckiej mocarstwowości, a tej nie po drodze z różnymi zobowiązaniami i ograniczeniami wynikającymi z międzynarodowych traktatów i umów międzypaństwowych. Jeśli dziś Niemcy pouczają, ganią, strofują i straszą Polskę sankcjami, to dają nam prawo do ostrzegania przed ich planami i tym, co zawsze źle się kończyło dla świata i Polski, gdy w grę wchodziło „niemieckie zadufanie i wola mocy”. Jeśli jakieś państwo zagraża dziś Europie, jej stabilności, dobrobytowi i demokracji, to są to Niemcy, a nie Polska.


Nie musisz wychodzić z domu, by przeczytać najnowszy numer tygodnika „wSieci”!

Kup e - wydanie naszego pisma a otrzymasz dostęp do aktualnych jak i archiwalnych numerów największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce.

Szczegóły na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html. Zapraszamy do czytania!

« poprzednia strona
123

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.