Z potrzeby serca Polaka w Wielkiej Brytanii

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Tekst ukazał się w serwisie SDP.pl.

Święta tuż, tuż, czas wyciszenia, refleksji i rocznych bilansów. Nawet w mainstreamowych radiach i telewizjach zaczyna się przemawiać ludzkim głosem i zamiast codziennej diety politycznych pyskówek – kolędy, księża „kościoła otwartego”, progresywne zakonnice, skłócone z przełożonymi domów i misjonarze, opowiadający o krwawej hekatombie ludności cywilnej w afrykańskich i azjatyckich krajach swojej posługi. Nareszcie okazja, aby wspomnieć o martyrologii chrześcijan w państwach muzułmańskich, o których zapomniał świat , oraz naszej własnej polskiej biedzie. Wspomina się o organizacji Caritas Polska i Orkiestrze Świątecznej Pomocy Jerzego Owsiaka – i dopiero zestawienie cyfr pokazuje wielkie sukcesy, finansowe i moralne tej pierwszej i, powiedzmy sobie, umiarkowane wobec rozbuchanych kosztów administracyjnych, tej drugiej. Zaczynamy się rozglądać za samotnymi, chorymi i potrzebującymi w naszym otoczeniu, aby po całorocznym zabieganiu, przynajmniej w okresie Swiąt, poświęcić im trochę czasu, uwagi, ucieszyć celnie wybranym prezentem. Wysyłamy dotacje na konta instytucji wspierających ludzi i zwierzęta, wrzucamy w sklepach do kosza produkty, z których powstają potem „szlachetne paczki”. W okresie Bożego Narodzenia jesteśmy jakoś bliżej swojego człowieczeństwa, lepiej rozumiemy takie słowa jak charitas, i że miłosierdzie to nic innego jak współczucie zamienione w czyn.

Wszystkie te akcje i działania nie byłyby możliwe, gdyby nie ludzie. Chciałabym wspomnieć o jednym – dwojgu z nich. W Londynie, Brighton, Eastbourne poznałam kilka prawdziwych ikon, które już przeszły do historii Polskiej Wspólnoty, zamieszkałej na Wyspach Brytyjskich – księżna Renata Sapieha, szefowa Koła Byłych Zołnierzy AK pani Marzena Szejbal, brytyjska aktorka polskiego pochodzenia Rula Lenska. Ale pojawili się inni wysłannicy dobrej woli, młodszych generacji, powiedzmy sobie – bardziej interdyscyplinarni. To m.in. czterdziestoletni Marek Wierzbicki i jeszcze młodsza Beata Sobota, prowadzący Polish South Cost Charity Trust, Polski Klub Miłośników Historii i parę innych jeszcze organizacji. Zaczęło się od kucharzowania w  Kole Pań z parafii Brighton-Hove, przygotowujących obiady integracyjne dla wspólnoty, i świetnych schaboszczaków z kapustą, których Polacy mieszkający za granicą nigdy nie mają dość. A potem już się potoczyło. Dostaję biuletyny informacyjne o działalności tych organizacji, gdzie na dwudziestuparu stronicach, Marek Wierzbicki z zespołem opowiadają co w ciągu ostatnich miesięcy działo się w  Polskiej Wspólnocie Południowego Wybrzeża, ze zdjęciami i w kolorze. Weżmy edycję z 7 grudnia 2014 roku.

Najpierw coś o polskich kolędach i ich skomplikowanych losach w historii Polski, oraz teksty najpopularniejszych z nich. Potem relacja ze spotkania, zorganizowanego przez Polski Klub Miłośników Historii, z uroczystego Dnia Pamięci Zołnierzy Wyklętych / msza św. w intencji, wystawa tematyczna, spotkanie z kombatantami, coś dla dzieciaków – przymierzanie mundurów i prezentacja broni z okresu II wojny, bufet i  zbieranie pieniędzy na Stowarzyszenie Lagierników Zołnierzy AK/. W tej imprezie uczestniczyła księżna Sapieżyna - entuzjaści charity nie znają barier wiekowych ani generacyjnych – i kilka zdjęć, pokazujących małych Polaków, a właściwie już Anglików o polskich korzeniach jak z wypiekami na twarzy fotografują się w polskich czapkach wojskowych, hełmach i z bronią z okresu II wojny.

Następnie relacja Polskiego Klubu Miłośników Historii z  obchodów 70. rocznicy D-Day, otwarcia drugiego frontu w Europie zachodniej, organizowanych przez Royal British Legion Sussex County. Na fotografiach widać jak amerykańskie, brytyjskie i kanadyjskie siły zbrojne lądują na plażach Normandii, początek operacji „Overlord”. Polskie siły Powietrzne i Marynarka Wojenna także brały udział w działaniach bojowych, potem do akcji weszła 1 Dywizja Pancerna pod dowództwem gen. Maczka. Miejsce spotkania – miasteczko Plumpton Green w hrabstwie Sussex, gdzie znajduje się piękny, strzelisty pomnik, a dziś powiewa także biało-czerwona flaga. To właśnie tutaj Brytyjczycy i Polacy złożyli hołd polskim pilotom, którzy 70 lat temu startowali z lotniska polowego w Chailey i osłaniali działania RAF w powietrzu. A pośród Anglików znalazł się także Richard Whittle, autor książki „Spit and Polish”, historii stacjonowania polskich dywizjonów w tej wiosce.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych