Węgierski ekspert: Sojusz środkowoeuropejski to ratunek dla naszych krajów. NASZ WYWIAD

European People's Party/flickr.com/CC/Wikimedia Commons
European People's Party/flickr.com/CC/Wikimedia Commons

Powiedzmy sobie wprost: chodzi o stosunek do Rosji i Ukrainy.

Mogę zaprezentować tylko moje osobiste zdanie. Według mnie nie ma aż tak radykalnych różnic w polityce wobec Rosji i Ukrainy, jak to się często przedstawia w mediach. Jest natomiast wiele nieporozumień. Przypomnijmy, za co np. politycy polscy krytykowali premiera Węgier. Za to, że naciskał, by na Ukrainie bardziej respektowano prawa mniejszości węgierskiej zamieszkującej Zakarpacie, dla której wysuwał prośbę o zabezpieczenie autonomii. Od razu podchwycono, że Orban tym samym żąda autonomii dla mniejszości rosyjskiej i że autonomia to tylko pierwszy krok do oderwania tego terytorium od Ukrainy. A przecież wcale tak być nie musi – wystarczy tylko przypomnieć Tyrol Południowy leżący między Austrią a Włochami.

Poza tym, jak to jest, że inni, np. Francuzi czy Niemcy, mogą swobodnie – bez zarzutów o zbyt ścisłą współpracę z Rosją – robić z nią interesy, a jeśli my, Polacy, Węgrzy czy inne narody regionu, próbujemy szukać własnej drogi do dywersyfikacji zaopatrzenia w energię albo chcemy ratować nasze gospodarstwa rolne, by znaleźć dla nich rynki zbytu, to od razu jesteśmy krytykowani? Spójrzmy, co się dzieje. Nasze produkty objęte embargiem kupują za bezcen Serbowie, a potem odsprzedają je Rosjanom, robiąc na tym niezły interes. My tracimy, inni zarabiają, a Moskwa się śmieje.

Traktowanie Europy Środkowej przez Zachód przypomina mi starożytne porzekadło: „Quod licet Iovi, non licet bovi”, czyli “co wolno Jowiszowi, tego nie wolno wołu”. Spójrzmy choćby na problem niespotykanej fali nielegalnych imigrantów w Europie. Kiedy puszczamy ich bez rejestracji dalej do krajów unijnych, to jesteśmy za to krytykowani. Kiedy wobec tego przestrzegamy bezwzględnie przepisów z Schengen i Dublina, to też jesteśmy krytykowani. I tak źle, i tak niedobrze. Jesteśmy łajani za postawienie ogrodzenia na granicy z Serbią, ale inne kraje, które robią to samo, nie są za to potępiane. Zobaczmy, co robi USA na granicy z Meksykiem, Hiszpania przy Gibraltarze czy Francja w Calais przy wejściu do tunelu pod Kanałem La Manche. Uważam, że najwyższa pora, by takiemu zróżnicowanemu podejściu przeciwdziałać i robić wszystko, aby traktowano nas jako pełnowartościowych partnerów i sojuszników. Sami pojedynczo takiej pozycji nie będziemy w stanie wywalczyć. To możemy osiągnąć tylko razem. Sojusz jest więc dla nas ratunkiem. Jest on jednak możliwy tylko wtedy, jeśli stworzymy pewien rodzaj regionalnej federacji, w myśl prezydenta Dudy. Należałoby wówczas stworzyć wspólną politykę zagraniczną, by różnice zdań zniwelować drogą kompromisu – w żywotnym interesie wyszystkich krajów członkowskich takiej federacji.

Jednak różnica zdań między Polską a Węgrami w sprawie konfliktu na wschodzie istnieje. Czy nie stanie się ona przeszkodą nie tylko dla rozwoju stosunków między naszymi krajami, ale i dla budowania sojuszu państw Europy Środkowej?

Przede wszystkim należy dużo lepiej poznać uwarunkowania historyczne i geopolityczne poszczególnych krajów i narodów w naszym regionie. Jeśli nie znamy się dobrze, to jak możemy budować wzajemne zaufanie, jak tworzyć sojusz? Ani nasi politycy, ani nasze społeczeństwa nie znają się dostatecznie dobrze. Za mała jest wiedza o historii i mentalności drugiego narodu, co determinuje poziom wzajemnego zrozumienia. To, co jest jednak osiągalne przy odrobinie dobrej chęci, naprawdę nie jest skomplikowane. Na media komercyjne rządy nie mają większego wpływu, ale na publiczne już bardziej. Dużo więcej powinno być informacji na swój temat, programów publicystycznych i analitycznych, filmów fabularnych i dokumentalnych. Takie programy służyłyby jak kompas w orientacji. Nie ma dziś przecież nawet filmów w koprodukcji polsko-węgierskiej na temat naszej wspólnej i jakże bogatej historii. Mamy szansę aktywnie rozpocząć wzajemną kampanię informacyjną już w 2016, gdy startuje Sezon Węgierski w Polsce z całą serią programów. Byłoby bardzo miłe i pożyteczne, gdyby pan prezydent Andrzej Duda objął patronatem honorowym tę inicjatywę.

Wiąże pan jakieś nadzieje z nowym prezydentem?

Wiele wskazuje na to, że z wyborem Andrzeja Dudy nastąpi poprawa polsko-węgierskich stosunków, gdyż mimo rozbieżności poglądów odnośnie Rosji i częściowo też Ukrainy, PiS w dalszym ciągu sympatyzuje z polityką Fideszu i osobiście z premierem Orbanem. Z kolei nie widać, by politycy PO byli skłonni do zmiany swego, pełnego dystansu nastawienia wobec Fideszu, choć obie partie należą przecież do tej samej europejskiej międzynarodówki.

Rozmawiał Grzegorz Górny

« poprzednia strona
123

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.