Piłkarski mistrz Polski - Legia Warszawa znajduje się w całkowitej rozsypce. I sportowej i organizacyjnej. Fakt, że jakiś klub notuje ostry zjazd w dół jeśli porównuje się sezon do sezonu nie jest niczym nadzwyczajnym. W Legii najbardziej zastanawiające jest jednak to jak w tak krótkim czasie można było roztrwonić majątek jaki udało się zgromadzić w poprzednim sezonie dzięki awansowi do Ligi Mistrzów.
Dariusz Mioduski właściciel klubu i jego prezes mówi bez ogródek, że kasa jest pusta, bo wszystkie pieniądze (około 25 mln euro) poszły na spłatę ostatnich współwłaścicieli (Bogusław Leśnodorski, Maciej Wandzel), tych wcześniejszych z ITI i wielu innych podmiotów. Po ostatniej transzy z UEFA, która wpłynęła do klubu z Łazienkowskiej ustawiła się kolejka wierzycieli z wyciągniętymi rękoma. A że nowy właściciel prawdopodobnie w ogóle nie brał pod uwagę, że drużyna nie awansuje do fazy grupowej nie mówiąc nawet Ligi Mistrzów, ale choćby Ligi Europy to w budżecie pojawiła się gigantyczna dziura.
Sprzedano co prawda najlepszych ofensywnych zawodników z najlepszym piłkarzem biegającym po polskich boiskach Belgiem Odjidją-Ofoe na czele, ale przy tych pieniądzach, które są potrzebne - za grosze. A pensje i koszty utrzymania pozostałych graczy są skrojone na przyzwoity poziom europejski. Taki Nigeryjczyk Chukwu, który w ogóle nie gra bo jest za słaby kasuje po 150 tysięcy złotych miesięcznie. A pensje w granicach 250 tysięcy złotych miesięcznie nie są niczym nadzwyczajnym jeśli chodzi o graczy, którzy do składu się łapią.
Pół biedy, gdyby jeszcze taki przepłacony, źle dobrany personalnie zespół grał choćby średnio na poziomie naszej ekstraklasy. Ale on gra beznadziejnie. Po porażce ze Śląskiem Wrocław właściciel zwolnił związanego od lat z Legią Jacka Magierę, choć kilka dni wcześniej zapewniał, że to trener na lata. Podobno na jego brak kompetencji donosili prezesowi od jakiegoś czasu najbardziej doświadczeni gracze (W Legii większość jest po trzydziestce). Choć później wydali kuriozalny komunikat, że „kapusiami” wcale się nie czują.
A miejsce Magiery Mioduski zatrudnił uwaga: trenera, który nigdy wcześniej nie prowadził zespołu seniorów. Chorwat Romeo Jozak to były opiekun młodzieżowej Akademii przy Dinamie Zagrzeb.
Nawet na chłopski rozum było oczywiste, że Chorwat się nadaje, ale po to, aby ożywić kulejącą szkółkę Legii, a nie pierwszą drużynę. Bolesne porażki w prestiżowych starciach z Jagiellonią (wicemistrz) i Lechem Poznań (największy rywal), choć to dopiero początek Jozaka w Legii uświadomiły, że prochu on nie wymyśli.
Atmosferę, która i tak jest beznadziejna, popsuł jeszcze skandal po powrocie drużyny z Poznania. Kibice pobili i upokarzali wysiadających z autokaru zawodników. I się zaczęło. Kto do tego dopuścił, kto za to odpowiada, kto stał z boku, kto nie dostał, dlaczego trener nie reagował? Podniecenie zrobiło się tak duże, że zabierający głos w każdej sprawie politycy posunęli się do wniosków tak absurdalnych, że jako winowajcę wskazywali nawet… prezesa partii rządzącej.
Mało tego to woda na młyn, tych którzy podważali szlachetną działalność grup kibicowskich, organizujących tzw oprawy i mających swój dobry wkład do polityki historycznej. Przekaz teraz jest mniej więcej taki: ci sami ludzie, którzy wzruszyli cały świat kapitalną prezentacją przypominającą kto był katem o Powstaniu Warszawskim dziś pobili własnych zawodników.
Wytłumaczyć, że to nie są ci sami ludzie, że nie można wszystkich wrzucać do jednego wora, że kibiców chodzących na mecze Legii jest kilkadziesiąt tysięcy, że trafiają się tam i profesorowie uniwersytetów i bandyci przy tym medialnym jazgocie będzie już bardzo trudno.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Piłkarski mistrz Polski - Legia Warszawa znajduje się w całkowitej rozsypce. I sportowej i organizacyjnej. Fakt, że jakiś klub notuje ostry zjazd w dół jeśli porównuje się sezon do sezonu nie jest niczym nadzwyczajnym. W Legii najbardziej zastanawiające jest jednak to jak w tak krótkim czasie można było roztrwonić majątek jaki udało się zgromadzić w poprzednim sezonie dzięki awansowi do Ligi Mistrzów.
Dariusz Mioduski właściciel klubu i jego prezes mówi bez ogródek, że kasa jest pusta, bo wszystkie pieniądze (około 25 mln euro) poszły na spłatę ostatnich współwłaścicieli (Bogusław Leśnodorski, Maciej Wandzel), tych wcześniejszych z ITI i wielu innych podmiotów. Po ostatniej transzy z UEFA, która wpłynęła do klubu z Łazienkowskiej ustawiła się kolejka wierzycieli z wyciągniętymi rękoma. A że nowy właściciel prawdopodobnie w ogóle nie brał pod uwagę, że drużyna nie awansuje do fazy grupowej nie mówiąc nawet Ligi Mistrzów, ale choćby Ligi Europy to w budżecie pojawiła się gigantyczna dziura.
Sprzedano co prawda najlepszych ofensywnych zawodników z najlepszym piłkarzem biegającym po polskich boiskach Belgiem Odjidją-Ofoe na czele, ale przy tych pieniądzach, które są potrzebne - za grosze. A pensje i koszty utrzymania pozostałych graczy są skrojone na przyzwoity poziom europejski. Taki Nigeryjczyk Chukwu, który w ogóle nie gra bo jest za słaby kasuje po 150 tysięcy złotych miesięcznie. A pensje w granicach 250 tysięcy złotych miesięcznie nie są niczym nadzwyczajnym jeśli chodzi o graczy, którzy do składu się łapią.
Pół biedy, gdyby jeszcze taki przepłacony, źle dobrany personalnie zespół grał choćby średnio na poziomie naszej ekstraklasy. Ale on gra beznadziejnie. Po porażce ze Śląskiem Wrocław właściciel zwolnił związanego od lat z Legią Jacka Magierę, choć kilka dni wcześniej zapewniał, że to trener na lata. Podobno na jego brak kompetencji donosili prezesowi od jakiegoś czasu najbardziej doświadczeni gracze (W Legii większość jest po trzydziestce). Choć później wydali kuriozalny komunikat, że „kapusiami” wcale się nie czują.
A miejsce Magiery Mioduski zatrudnił uwaga: trenera, który nigdy wcześniej nie prowadził zespołu seniorów. Chorwat Romeo Jozak to były opiekun młodzieżowej Akademii przy Dinamie Zagrzeb.
Nawet na chłopski rozum było oczywiste, że Chorwat się nadaje, ale po to, aby ożywić kulejącą szkółkę Legii, a nie pierwszą drużynę. Bolesne porażki w prestiżowych starciach z Jagiellonią (wicemistrz) i Lechem Poznań (największy rywal), choć to dopiero początek Jozaka w Legii uświadomiły, że prochu on nie wymyśli.
Atmosferę, która i tak jest beznadziejna, popsuł jeszcze skandal po powrocie drużyny z Poznania. Kibice pobili i upokarzali wysiadających z autokaru zawodników. I się zaczęło. Kto do tego dopuścił, kto za to odpowiada, kto stał z boku, kto nie dostał, dlaczego trener nie reagował? Podniecenie zrobiło się tak duże, że zabierający głos w każdej sprawie politycy posunęli się do wniosków tak absurdalnych, że jako winowajcę wskazywali nawet… prezesa partii rządzącej.
Mało tego to woda na młyn, tych którzy podważali szlachetną działalność grup kibicowskich, organizujących tzw oprawy i mających swój dobry wkład do polityki historycznej. Przekaz teraz jest mniej więcej taki: ci sami ludzie, którzy wzruszyli cały świat kapitalną prezentacją przypominającą kto był katem o Powstaniu Warszawskim dziś pobili własnych zawodników.
Wytłumaczyć, że to nie są ci sami ludzie, że nie można wszystkich wrzucać do jednego wora, że kibiców chodzących na mecze Legii jest kilkadziesiąt tysięcy, że trafiają się tam i profesorowie uniwersytetów i bandyci przy tym medialnym jazgocie będzie już bardzo trudno.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/360627-chaos-w-legii-czyli-jak-roztrwonic-kapital-z-ligi-mistrzow-i-prowadzic-klub-do-upadku
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.