WYWIAD. Sebastian Chmara o IO w Rio: "Zdobędziemy tyle medali, ile przywiozą sportowcy po igrzyskach"

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj

Historycznie nie było chyba takiej sytuacji, abyśmy jechali na igrzyska z aż tyloma szansami medalowymi. Tyle że trzeba jeszcze te medale wywalczyć

—z Sebastianem Chmarą, wiceprezesem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, byłym halowym mistrzem świata i mistrzem Europy w wieloboju, o igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro rozmawia Cezary Kowalski (Polsat Sport)

Z ostatnich trzech igrzysk olimpijskich przywoziliśmy po 10 medali. Jak na 40-milionowy kraj i fakt, że do wzięcia jest blisko tysiąc medali, to raczej szału nie było. Istnieją przesłanki, że teraz będzie lepiej?

Sebastian Chmara: Zdobędziemy tyle medali, ile przywiozą sportowcy po igrzyskach. To będzie prawdziwy wykładnik naszej obecnej klasy, dowiemy się, na co nas stać. Zawsze są jednak spekulacje, wyliczenia, prognozy. I zgadzam się z tym, że to, co ostatnio było dla nas normą, czyli 10 medali w trzech ostatnich igrzyskach olimpijskich, może, a właściwie powinno zostać pokonane. Istotnym elementem tej układanki na pewno będą lekkoatleci. Historycznie nie było chyba takiej sytuacji, abyśmy jechali na igrzyska z aż tyloma szansami medalowymi. Tyle że trzeba jeszcze te medale wywalczyć.

Jeżeli cokolwiek ma być pewne w sporcie, to chyba złote medale dla naszych dominatorów, młociarzy Anity Włodarczyk i Pawła Fajdka.

Zgadza się. Skoro już od długiego czasu wygrywają wszystkie zawody, w których startują, to chyba nawet II i III miejsce byłoby rozczarowaniem. Oni potrafią wygrywać, nawet gdy są w słabszej formie. Trudno tu mówić o jakiejś przypadkowości czy nieszczęściu rywali. Na nich po prostu nie ma mocnych. Nie przewiduję tu żadnych zagrożeń.

Kto poza tą dwójką?

Piotrek Małachowski w rzucie dyskiem. Ma co prawda trochę trudniej niż dwójka, o której wspominałem. Bo tu jednak kilka innych czynników ma wpływ na rezultat, m.in. warunki wietrzne, można mieć trochę szczęścia w tej konkurencji. Nie ma jednak tutaj aż takiej pewności na złoto jak w przypadku Anity czy Pawła. Ale jeśli wszystko będzie OK, będziemy się cieszyć.

Wraca jego poważny rywal Niemiec Robert Harting.

Pamiętajmy, że jest po kontuzji. Piotrek jest z kolei bardzo doświadczonym zawodnikiem. Wie, jak poprawiać błędy w technice. Stać go na rezultaty w granicach 68 m. I to jest wynik, który powinien gwarantować podium. Może nawet nieco niższy da medal.

Głośno w kategoriach faworytów mówi się o Kamili Lićwinko w skoku wzwyż i Adamie Kszczocie w biegu na 800 m.

To też bardzo mocne punkty naszej reprezentacji. Ostatnio na Diamentowej Lidze Kamila skoczyła co prawda tylko 195, ale tutaj byłbym spokojny. Swoją najlepszą formę Lićwinko szykowała już na igrzyska. Jest w stanie przeskoczyć dwa metry. I tak jak w przypadku Małachowskiego, jeżeli wystartuje na swoim normalnym poziomie, to powinien być medal. Kszczot będzie miał trudniej. W przypadku biegu na 800 m istnieje wiele zmiennych. Przede wszystkim taktyka, ale jego postawa podczas niedawnych mistrzostw Europy w Amsterdamie rozwiewa wątpliwości. Początek sezonu miał w kratkę i nie było pewności, czy zdoła odbudować formę. Teraz jednak jestem spokojny. Adam da radę.

Czy wielki czempion Tomasz Majewski nie powinien już zejść ze sceny?

Właśnie dlatego, że jest wielkim mistrzem, nie powinien. Ma obok siebie dwóch młodych wilków — Konrada Bukowieckiego i Michała Haratyka, medalistów mistrzostw Europy z Amsterdamu. Wierzę w medal w pchnięciu kulą, choć nie będzie łatwo. Bo tam jest przemocny Joe Kovacs, który pcha powyżej 22 m, i jeszcze kilku innych. Trzeba będzie pchnąć w granicach 21, 70, aby się liczyć i spróbować stanąć na podium. To rezultaty możliwe do osiągnięcia dla całej tej trójki. Nie wykluczam Tomasza Majewskiego. Gdy się prześledzi jego karierę, widać, że on właśnie w tym kulminacyjnym momencie z reguły bywa w swojej najlepszej formie. Najlepsze swoje rezultaty osiąga w trakcie imprezy głównej. Ma mentalność zdobywcy, mistrza. Wspólnie z trenerem Henrykiem Olszewskim wiedzą, jaką formę szykować. Majewski jeszcze ostatniego słowa nie powiedział.

Jak dwukrotny mistrz olimpijski znajduje motywację, aby jeszcze coś ugrać?

To jest właśnie ta magia słowa „igrzyska”. To stary lis, profesor kuli. Może trochę naiwnie, ale wierzę w niego. Amerykanie np. wielokrotnie świetnie prezentowali się przed igrzyskami, a później trema czy inne czynniki, jak przedwczesne apogeum formy, powodowały, że się spalali, a całą pulę zgarniali ci, na których już nie liczono. Atmosfera igrzysk jest niepowtarzalna, nie wszystkim sprzyja.

Ktoś jeszcze może nas zaskoczyć?

Mamy mistrza Europy w skoku o tyczce Roberta Soberę, jest Piotr Lisek, medalista mistrzostw świata w hali, jest Paweł Wojciechowski, który się zbiera do wielkiej kariery. Konkurencja mocno loteryjna, ale oprócz Francuza Lavilleniego pozostali zawodnicy są w stanie skakać na poziomie 5,80, 5,85, może 5,90. Wiele zależy od tego, czy nasi zawodnicy wygrają sami z sobą. Tutaj jakąś szansę mamy. Dalej: rzut młotem i Wojtek Nowicki. Zdobył brązowy medal w Amsterdamie na mistrzostwach Europy. A rzut młotem to właściwie konkurencja europejska. Jeśli Nowicki jeszcze trochę dołoży do tego, co rzucił w Holandii, to będzie dobrze. W przypadku Roberta Urbanka, który rzuca dyskiem, mam informację sprzed kilku dni z treningu. Już osiąga prawie 67 m. Jeśli będzie to w stanie powtórzyć na zawodach, rodzi się kolejna niesamowita szansa. Nie sposób nie wspomnieć o Angelice Cichockiej, która została mistrzynią Europy w biegu na 1  500 m, a dysponuje niesamowitym finiszem. Można oczekiwać, że jakaś walka o medal będzie.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych