„Mamy teraz drużynę, która ma szanse odnieść wielki sukces. Piłkarze muszą mieć świadomość jak wiele milionów ludzi pokłada w nich swoje nadzieje. Myślę, że to ich nie sparaliżuje, tylko poniesie” - mówi portalowi wPolityce.pl Bogdan Rymanowski, dziennikarz TVN24, autor książki „Gracze”, w której rozmawia z najwybitniejszymi polskimi piłkarzami. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa „Zysk i s-ka” 20 czerwca.
wPolityce.pl: Skąd u dziennikarza politycznego pomysł rozmów z piłkarzami?
Bogdan Rymanowski: To jest w dużej mierze realizacja mojego młodzieńczego marzenia. Kiedy w pierwszej klasie pani pytała nas, kim chcemy zostać, ja odpowiedziałem, że oczywiście piłkarzem. Potem to mi się trochę zmieniło, ale tylko trochę. Chciałem być komentatorem sportowym, drugim Jankiem Ciszewskim.
To już bliżej dziennikarstwa…
Rzeczywiście bliżej, ale wtedy kompletnie nie patrzyłem na to, jak na dziennikarstwo, poważny zawód. Chodziło po prostu o to, żeby być blisko piłki, blisko moich idoli, blisko ludzi, w których byłem zapatrzony jak w obrazek. Moja pierwsza świadomie obejrzana duża impreza piłkarska, to były mistrzostwa świata w 1974 roku w Niemczech. Mogłem więc kibicować takim gwiazdom jak Szarmach, Lato Deyna czy Tomaszewski. To byli moi idole. Chciałem iść w ich ślady.
Dlaczego nie zostałeś piłkarzem? Czego zabrakło?
Pochodzę z Nowej Huty, poszedłem więc do Hutnika, klubu z mojej dzielnicy, ale trener powiedział, że mnie nie przyjmie, bo już nie ma miejsc. Płakałem całą noc. Życie potoczyło się zupełnie inaczej. Teraz pomyślałem, żeby spróbować zrealizować te dziecięce marzenia w inny sposób, czyli przeprowadzając wywiady z ludźmi, którzy wtedy szalenie mi imponowali.
Konfrontacja a idolami sprzed lat wypada różnie. Ty w książce rozmawiasz m. in. ze Zbigniewem Bońkiem, Grzegorzem Latą, Włodzimierzem Lubańskim, Janem Tomaszewskim. Jakie emocje ci towarzyszyły?
Miałem już wcześniej kontakt z Bońkiem, Tomaszewskim czy Lubańskim, gdy w codziennej pracy prosiłem ich o komentarze do wydarzeń sportowych, więc nie miałem stracha ani stresu. Wręcz przeciwnie, rozmawiając z nimi o piłce odpoczywałem od polityki, aczkolwiek od polityki całkowicie nie udało się uciec. Przecież np. Janek Tomaszewski to jest postać, którą trudno określić tylko jako byłego bramkarza. Wciąż funkcjonuje w życiu publicznym i wykonał niejedną woltę w polityce, o tym w wywiadzie także jest mowa. To zrozumiałe, że patrzyłem na moich rozmówców przez pryzmat ich sukcesów i moich emocji, z którymi na nich patrzyłem w chwilach ich wielkości na boisku. Na marginesie miało być to, co oni zrobili ze swoim życiem po zakończeniu kariery, ich opowieści pokazują, że różnie sobie z tym poradzili.
Nie każdemu były pisane sukcesy, niewielu z nich zarobiło wielkie pieniądze. Miałeś świadomość, że rozmawiasz ze zwycięzcami, czy z przegranymi życiowo ludźmi?
W przypadku każdego z nich było trochę inaczej. Np. Boniek zrobił na początku lat 80-tych oszałamiającą karierę i zarobił we Włoszech na tyle duże pieniądze, że mógł sobie pozwolić na egzystencję lekką, łatwą i przyjemną. Dobrze zainwestował, udało mu się w biznesie. W przypadku Lubańskiego już było trochę gorzej, poszedł grać do Belgii, nie podpisał już tak lukratywnego kontraktu i później z tych oszczędności musiał żyć skromniej. Ale miałem tez do czynienia z osobami takimi jak np. Adam Musiał, znakomity obrońca, który nie egzystuje teraz w centrum polskiej piłki nożnej. Nie ma pozycji, gaży, kontraktu. Pomógł mu prezes Wisły Kraków Bogusław Cupiał, zatrudnił go jako kierownika stadionu. Inny przykład to Jan Banaś, człowiek o niesamowicie ciekawej i skomplikowanej historii życiowej i sportowej dlatego, że urodził się w Berlinie. W rozmowie ze mną wprost skarżył się, że oni nie zarabiali nawet ułamka takich pieniędzy, jakie teraz są w futbolu i zostali z emeryturą czy rentą nieznacznie przekraczającą 1000 zł miesięcznie. Różnie się tym naszym idolom w życiu ułożyło.
czytaj dalej na następnej stronie ==>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
„Mamy teraz drużynę, która ma szanse odnieść wielki sukces. Piłkarze muszą mieć świadomość jak wiele milionów ludzi pokłada w nich swoje nadzieje. Myślę, że to ich nie sparaliżuje, tylko poniesie” - mówi portalowi wPolityce.pl Bogdan Rymanowski, dziennikarz TVN24, autor książki „Gracze”, w której rozmawia z najwybitniejszymi polskimi piłkarzami. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa „Zysk i s-ka” 20 czerwca.
wPolityce.pl: Skąd u dziennikarza politycznego pomysł rozmów z piłkarzami?
Bogdan Rymanowski: To jest w dużej mierze realizacja mojego młodzieńczego marzenia. Kiedy w pierwszej klasie pani pytała nas, kim chcemy zostać, ja odpowiedziałem, że oczywiście piłkarzem. Potem to mi się trochę zmieniło, ale tylko trochę. Chciałem być komentatorem sportowym, drugim Jankiem Ciszewskim.
To już bliżej dziennikarstwa…
Rzeczywiście bliżej, ale wtedy kompletnie nie patrzyłem na to, jak na dziennikarstwo, poważny zawód. Chodziło po prostu o to, żeby być blisko piłki, blisko moich idoli, blisko ludzi, w których byłem zapatrzony jak w obrazek. Moja pierwsza świadomie obejrzana duża impreza piłkarska, to były mistrzostwa świata w 1974 roku w Niemczech. Mogłem więc kibicować takim gwiazdom jak Szarmach, Lato Deyna czy Tomaszewski. To byli moi idole. Chciałem iść w ich ślady.
Dlaczego nie zostałeś piłkarzem? Czego zabrakło?
Pochodzę z Nowej Huty, poszedłem więc do Hutnika, klubu z mojej dzielnicy, ale trener powiedział, że mnie nie przyjmie, bo już nie ma miejsc. Płakałem całą noc. Życie potoczyło się zupełnie inaczej. Teraz pomyślałem, żeby spróbować zrealizować te dziecięce marzenia w inny sposób, czyli przeprowadzając wywiady z ludźmi, którzy wtedy szalenie mi imponowali.
Konfrontacja a idolami sprzed lat wypada różnie. Ty w książce rozmawiasz m. in. ze Zbigniewem Bońkiem, Grzegorzem Latą, Włodzimierzem Lubańskim, Janem Tomaszewskim. Jakie emocje ci towarzyszyły?
Miałem już wcześniej kontakt z Bońkiem, Tomaszewskim czy Lubańskim, gdy w codziennej pracy prosiłem ich o komentarze do wydarzeń sportowych, więc nie miałem stracha ani stresu. Wręcz przeciwnie, rozmawiając z nimi o piłce odpoczywałem od polityki, aczkolwiek od polityki całkowicie nie udało się uciec. Przecież np. Janek Tomaszewski to jest postać, którą trudno określić tylko jako byłego bramkarza. Wciąż funkcjonuje w życiu publicznym i wykonał niejedną woltę w polityce, o tym w wywiadzie także jest mowa. To zrozumiałe, że patrzyłem na moich rozmówców przez pryzmat ich sukcesów i moich emocji, z którymi na nich patrzyłem w chwilach ich wielkości na boisku. Na marginesie miało być to, co oni zrobili ze swoim życiem po zakończeniu kariery, ich opowieści pokazują, że różnie sobie z tym poradzili.
Nie każdemu były pisane sukcesy, niewielu z nich zarobiło wielkie pieniądze. Miałeś świadomość, że rozmawiasz ze zwycięzcami, czy z przegranymi życiowo ludźmi?
W przypadku każdego z nich było trochę inaczej. Np. Boniek zrobił na początku lat 80-tych oszałamiającą karierę i zarobił we Włoszech na tyle duże pieniądze, że mógł sobie pozwolić na egzystencję lekką, łatwą i przyjemną. Dobrze zainwestował, udało mu się w biznesie. W przypadku Lubańskiego już było trochę gorzej, poszedł grać do Belgii, nie podpisał już tak lukratywnego kontraktu i później z tych oszczędności musiał żyć skromniej. Ale miałem tez do czynienia z osobami takimi jak np. Adam Musiał, znakomity obrońca, który nie egzystuje teraz w centrum polskiej piłki nożnej. Nie ma pozycji, gaży, kontraktu. Pomógł mu prezes Wisły Kraków Bogusław Cupiał, zatrudnił go jako kierownika stadionu. Inny przykład to Jan Banaś, człowiek o niesamowicie ciekawej i skomplikowanej historii życiowej i sportowej dlatego, że urodził się w Berlinie. W rozmowie ze mną wprost skarżył się, że oni nie zarabiali nawet ułamka takich pieniędzy, jakie teraz są w futbolu i zostali z emeryturą czy rentą nieznacznie przekraczającą 1000 zł miesięcznie. Różnie się tym naszym idolom w życiu ułożyło.
czytaj dalej na następnej stronie ==>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/296312-bogdan-rymanowski-autor-ksiazki-gracze-futbol-pozwala-na-przezywanie-biblijnych-emocji-dawid-moze-pokonac-goliata-nasz-wywiad?strona=1