W mało przychylnym świetle – w przeciwieństwie do autobiografii szablisty wszech czasów czy relacji znających go osób – Jerzego Pawłowskiego stawia książka dziennikarza Ireneusza Pawlika „Szpieg w masce”, oparta na odtajnionych aktach ze śledztwa i procesu przeciwko szermierzowi. Wyłaniający się z niej obraz szablisty nie wygląda ciekawie… brak lojalności wobec przedstawicieli środowiska sportowego, m.in. wobec Ireny Szewińskiej, donosy na sportowców polskich, radzieckich – konkurentów w szermierce, kłótliwość, nadmierna ambicja, sprzedawanie walk za pieniądze itd. Ale podobnie nieciekawie w „Szpiegu w masce” wydaje się realizowana zasada dziennikarskiego obiektywizmu, choć rok publikacji książki – tj. 1993 – zdawałby się gwarantować nowe standardy w porządkowaniu i przekazywaniu informacji. Ireneusz Pawlik co prawda podaje:
Zdajemy sobie doskonale sprawę, że akta te nie do końca budzą zaufanie. […] zawsze istnieje możliwość, że w niektórych przypadkach rzeczywistość mogła zostać w nich nagięta do potrzeb
i uspokajająco dla odbiorców zapewnia: „Autor niniejszej książki również ma do nich wyrobiony stosunek, lecz ocenę ich wartości pragnie pozostawić uznaniu Czytelników”, ale tego postulatu niestety nie realizuje. Dość często podsumowuje bowiem lub komentuje przywoływane fragmenty akt jednoznacznie negatywnymi stwierdzeniami, narzucając w ten sposób czytelnikom interpretację. To zarzut pomniejszy. Większym jest moim zdaniem to, że interpretacje te są niestety nie tyle merytoryczne, ile emocjonalne. Gwoli przykładu: po przywołaniu treści zobowiązania złożonego przez Jerzego Pawłowskiego organom informacji MON w 1955 r., po ostatnim zdaniu sportowca: „W celu konspiracji, współpracując z organami informacji, posługiwał się będę pseudonimem »Szczery«”, pojawia się komentarz Ireneusza Pawlika:
Trzeba przyznać, że w słowniku języka polskiego niewiele więcej jest słów mniej pasujących do Pawłowskiego.
Ta mocno widoczna stronniczość niestety pozostawia w poczuciu rozczarowania. Oczekiwałam bowiem solidnego uporządkowania informacji dotyczących nietuzinkowej i niejednoznacznej postaci Jerzego Pawłowskiego, rzetelnej kwerendy. Można było się pokusić o solidną, taką z prawdziwego zdarzenia, konfrontację akt z żyjącym wówczas sportowcem; o próbę sprawdzenia, czy w swoim postępowaniu rzeczywiście kierował się swoistym wallenrodyzmem, czy powodowały nim bardziej przyziemne motywy. Zmarnowana szansa na rozplątanie wielu supłów trudnej historii czasów PRL. Szkoda.
W tym pojedynku – pozostając w terminologii sportowej bliskiej bohaterowi tej notki – o przekonanie do siebie czytelnika, moim zdaniem, przewagę zdobywa Jerzy Pawłowski. Choć ostrożnie podchodzę do biografii znanych postaci, szczególnie do autobiografii, „…Spowiedź szablisty wszech czasów – agenta CIA” jawi mi się jako całkiem wiarygodna pozycja, zwłaszcza że Jerzy Pawłowski w niektórych jej momentach nie oszczędza swojej osoby, wiele niekorzystnych dla siebie sytuacji wyjaśnia dość przekonującymi argumentami, podaje przykłady działalności propagandy PRL niszczącej jego wizerunek. Nie da się ukryć, że ówczesne władze miały sporo powodów, by mu zaszkodzić. I jeszcze więcej narzędzi, by to zrobić.
Mam nadzieję, że o tym, czy moja subiektywna ocena jest trafna, czy nie, przyjdzie mi się przekonać w przyszłości. Liczę bowiem na to, że sportowiec klasy Pawłowskiego, legenda szabli znana na całym świecie, doczeka się rzetelnej biografii.
Tymczasem, bez względu na trudną ocenę trudnej historii, warto się skupić na tym, co nie budzi wątpliwości – osiągnięciach sportowych Jerzego Pawłowskiego – i wspomnieć tego genialnego szermierza w rocznicę jego odejścia.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W mało przychylnym świetle – w przeciwieństwie do autobiografii szablisty wszech czasów czy relacji znających go osób – Jerzego Pawłowskiego stawia książka dziennikarza Ireneusza Pawlika „Szpieg w masce”, oparta na odtajnionych aktach ze śledztwa i procesu przeciwko szermierzowi. Wyłaniający się z niej obraz szablisty nie wygląda ciekawie… brak lojalności wobec przedstawicieli środowiska sportowego, m.in. wobec Ireny Szewińskiej, donosy na sportowców polskich, radzieckich – konkurentów w szermierce, kłótliwość, nadmierna ambicja, sprzedawanie walk za pieniądze itd. Ale podobnie nieciekawie w „Szpiegu w masce” wydaje się realizowana zasada dziennikarskiego obiektywizmu, choć rok publikacji książki – tj. 1993 – zdawałby się gwarantować nowe standardy w porządkowaniu i przekazywaniu informacji. Ireneusz Pawlik co prawda podaje:
Zdajemy sobie doskonale sprawę, że akta te nie do końca budzą zaufanie. […] zawsze istnieje możliwość, że w niektórych przypadkach rzeczywistość mogła zostać w nich nagięta do potrzeb
i uspokajająco dla odbiorców zapewnia: „Autor niniejszej książki również ma do nich wyrobiony stosunek, lecz ocenę ich wartości pragnie pozostawić uznaniu Czytelników”, ale tego postulatu niestety nie realizuje. Dość często podsumowuje bowiem lub komentuje przywoływane fragmenty akt jednoznacznie negatywnymi stwierdzeniami, narzucając w ten sposób czytelnikom interpretację. To zarzut pomniejszy. Większym jest moim zdaniem to, że interpretacje te są niestety nie tyle merytoryczne, ile emocjonalne. Gwoli przykładu: po przywołaniu treści zobowiązania złożonego przez Jerzego Pawłowskiego organom informacji MON w 1955 r., po ostatnim zdaniu sportowca: „W celu konspiracji, współpracując z organami informacji, posługiwał się będę pseudonimem »Szczery«”, pojawia się komentarz Ireneusza Pawlika:
Trzeba przyznać, że w słowniku języka polskiego niewiele więcej jest słów mniej pasujących do Pawłowskiego.
Ta mocno widoczna stronniczość niestety pozostawia w poczuciu rozczarowania. Oczekiwałam bowiem solidnego uporządkowania informacji dotyczących nietuzinkowej i niejednoznacznej postaci Jerzego Pawłowskiego, rzetelnej kwerendy. Można było się pokusić o solidną, taką z prawdziwego zdarzenia, konfrontację akt z żyjącym wówczas sportowcem; o próbę sprawdzenia, czy w swoim postępowaniu rzeczywiście kierował się swoistym wallenrodyzmem, czy powodowały nim bardziej przyziemne motywy. Zmarnowana szansa na rozplątanie wielu supłów trudnej historii czasów PRL. Szkoda.
W tym pojedynku – pozostając w terminologii sportowej bliskiej bohaterowi tej notki – o przekonanie do siebie czytelnika, moim zdaniem, przewagę zdobywa Jerzy Pawłowski. Choć ostrożnie podchodzę do biografii znanych postaci, szczególnie do autobiografii, „…Spowiedź szablisty wszech czasów – agenta CIA” jawi mi się jako całkiem wiarygodna pozycja, zwłaszcza że Jerzy Pawłowski w niektórych jej momentach nie oszczędza swojej osoby, wiele niekorzystnych dla siebie sytuacji wyjaśnia dość przekonującymi argumentami, podaje przykłady działalności propagandy PRL niszczącej jego wizerunek. Nie da się ukryć, że ówczesne władze miały sporo powodów, by mu zaszkodzić. I jeszcze więcej narzędzi, by to zrobić.
Mam nadzieję, że o tym, czy moja subiektywna ocena jest trafna, czy nie, przyjdzie mi się przekonać w przyszłości. Liczę bowiem na to, że sportowiec klasy Pawłowskiego, legenda szabli znana na całym świecie, doczeka się rzetelnej biografii.
Tymczasem, bez względu na trudną ocenę trudnej historii, warto się skupić na tym, co nie budzi wątpliwości – osiągnięciach sportowych Jerzego Pawłowskiego – i wspomnieć tego genialnego szermierza w rocznicę jego odejścia.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/277749-11-rocznica-smierci-szablisty-wszech-czasow-i-agenta-cia-wideo?strona=2