„Mamy kryzys!” - rosyjski doping wstrząsnął lekkoatletycznym światem

Fot.zdjęcie ilustracyjne youtube.pl
Fot.zdjęcie ilustracyjne youtube.pl

Mamy środek zimy, jednak w lekkiej atletyce zrobiło się naprawdę gorąco. Władze dyscypliny muszą stawić czoła oskarżeniom o doping, które nie dotyczą pojedynczych sportowców, ale dopingu w skali całego kraju. I to nie byle jakiego, ale jednej z największych potęg – Rosji. Poprzedni taki kryzys miał miejsce za nieboszczki komuny, gdy w systemowy sposób faszerowano niedozwolonymi środkami tak zwanych sportowców z NRD.

Aż dwa i pół miesiąca trzeba było czekać na oficjalną reakcję władz Międzynarodowej Federacji Lekkoatletycznej IAAF na wyemitowany początkiem grudnia ubiegłego roku film wyprodukowany przez niemiecką stację ARD „Geheimsache Doping - Wie Russland seine Sieger macht” (Utajniony doping – jak Rosja buduje zwycięstwo). Autorzy dokumentu dotarli do zawieszonych za doping rosyjskich sportowców, którzy zgodzili się powiedzieć do kamery, że w ich kraju problem dotyczy 99 procent profesjonalnych lekkoatletów. Co więcej, udało się potajemnie nakręcić wypowiedź aktualnej mistrzyni olimpijskiej w biegu na 800 m Marii Sawinowej, która mówi wprost o środkach, które sama zażywała!

Tuż po emisji filmu Rosyjska Federacja Lekkoatletyczna wydała oświadczenie, w którym przedstawione zarzuty określono jak kłamstwa. Ale minął zaledwie miesiąc i ogłoszono przyłapanie na dopingu kilkorga utytułowanych rosyjskich lekkoatletów, co zakończyło się dymisją głównego trenera tamtejszej federacji.

Rosyjski doping działa niczym w starym ZSRR

WADA, czyli Międzynarodowa Agencja Antydopingowa, rozpoczęła szeroko zakrojoną akcję, czy wręcz śledztwo, by sprawdzić na ile rosyjskie przypadki dopingu są indywidualnymi wybrykami, czy też są częścią większego systemu. Dzisiaj wydaje się już pewne, że mamy do czynienia z funkcjonującą za państwowe pieniądze machiną dopingową. Rosyjscy lekkoatleci przyznają na przykład, że wyjeżdżają za granicę pod fałszywymi nazwiskami – po to by uniknąć niespodziewanych kontroli WADA. A przecież takie sportowe obozy organizuje federacja!

W Rosji możesz dostać każdy zabroniony specyfik. Wszystko było do naszej dyspozycji

— mówiła w niemieckim filmie ukarana 10-letnim zakazem startów oszczepniczka Julia Pieczerina.

To są bardzo poważne zarzuty. Międzynarodowy Komitet Olimpijski oczekuje podjęcia wszystkich możliwych kroków by sprawę wyjaśnić

— stwierdził po emisji filmu rzecznik MKOl.

No i wreszcie przyszedł czas na wspomnianą na początku reakcję władz lekkoatletycznych.

Jestem zszokowany. Mamy do czynienia z trudnym kryzysem lekkiej atletyki. Jedynym wyjściem jest dokładne wyjaśnienie sprawy. Tak, to prawda – w Rosji są dopingowi oszuści. Ale musimy sprawdzić, czy to jest oszustwo zorganizowane. Jeśli tak, to pociągniemy do odpowiedzialności nie tylko sportowców, ale także organizatorów tego procederu

—powiedział w poniedziałek prezydent IAAF Lamine Diack.

Jest już pierwszy efekt. Dzisiaj, we wtorek, do dymisji podał się Walentin Bałachniczew - prezes rosyjskiej federacji lekkoatletycznej. 65-letni działacz pełnił tę funkcję od 1991 roku.

Po raz pierwszy ze strony lekkoatletycznych władz padły tak mocne słowa na temat systemowego dopingu i po raz pierwszy skierowano je w stronę konkretnego państwa. Pytanie, jakie za słowami pójdą czyny. Zwłaszcza, że w filmie, który rozpoczął całe zamieszanie pada jeszcze jedno oskarżenie: pod adresem IAAF – o to, że federacja wiedziała co się w Rosji dzieje i tolerowała lub wręcz tuszowała tamtejszy doping…

mm/BBC sport/yahoo sport

„>Cały film w niemieckojęzycznej wersji można zobaczyć tutaj

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych