„Zastanawiam się nad dokonaniem apostazji. Od dawna nie chodzę do kościoła. Powiedziałbym nawet, że jestem już osobą niewierzącą” - stwierdził w rozmowie z portalem Plejada.pl (należącego do Onet.pl) aktor Włodzimierz Matuszak, odtwórca roli proboszcza w zakończonym w październiku 2012 r. polskim serialu „Plebania”.
„Janusz Tracz” i „ksiądz Antoni” w prawdziwym życiu
Choć każdy wie, że aktorzy z reguły nie są tymi samymi ludźmi, co grane przez nich postacie, to serial „Plebania” jest wyjątkowo interesującym i dość zabawnym przykładem. Dariusz Kowalski, odtwórca roli bezwzględnego, demonicznego gangstera, a przy tym - człowieka niezwykle wrogiego wobec Kościoła, Janusza Tracza, w rzeczywistości jest wierzącym i praktykującym katolikiem, chętnie angażującym się w różnego rodzaju inicjatywy religijne. Włodzimierz Matuszak, serialowy ksiądz proboszcz, o Kościele Katolickim wypowiada się raczej krytycznie. W serialu niejednokrotnie zło, samolubstwo, pycha i bezwzględność Tracza konfrontowały się z dobrem, skromnością i otwartością wiejskiego proboszcza Antoniego. O ile Janusz Tracz po latach od zakończenia serialu zyskał „nowe życie” i stał się postacią z memów (internauci wycinają z odcinków „Plebanii” sceny z tą postacią, tworząc niejako nowy serial), o tyle proboszcz Antoni nie był jedyną osobą duchowną, w której rolę wcielał się Włodzimierz Matuszak, a obaj oczywiście w międzyczasie mieli na koncie wiele innych, ciekawych ról.
CZYTAJ TAKŻE:
Atak Matuszaka na Kościół
Tym razem jednak Matuszak występuje przede wszystkim w roli zaciekłego krytyka rządu i Kościoła Katolickiego. Aktorzy czy też szerzej artyści i inne sławne osoby, przyzwyczaiły nas do tego, że muszą zabierać głos na różne tematy, niezależnie od tego, czy mają w tych kwestiach jakąś wiedzę, coś mądrego do powiedzenia i rzeczowe argumenty, czy też niekoniecznie i wolą odwoływać się do silnych emocji, niekiedy półprawd czy manipulacji.
Matuszak nie mówi jednak ani nic odkrywczego, ani szczególnie mądrego. O „pląsaniu u Rydzyka w rytm pieśni religijnych” wszyscy słyszeliśmy już miliony razy.
Polska jest przecież państwem świeckim. Przynajmniej w teorii, bo w praktyce mamy dwie silne grupy polityczne. Jedną skupioną wokół takich ludzi jak hierarchowie czy pan Rydzyk, a drugą – wokół prezesa. One doskonale się uzupełniają. Przedstawiciele rządu w środku pandemii spotykają się u Rydzyka i radośnie pląsają w rytm pieśni religijnych. A do tego wygłaszają ohydne przemówienia
— podkreśla aktor.
Oni go wspierają, a dzięki temu – on ich również. Państwo daje ogromne pieniądze na Rydzyka czy wręcz Rydzykowi. A ten jeszcze żeruje na starszych osobach, które ślepo mu ufają i przelewają mu znaczną część swojej emerytury
— dodaje, zapominając, że każdy, kto ma własne, ciężko przez lata wypracowane pieniądze, przeznacza je, na co ma ochotę.
Biskupi wychodzą z założenia, że im więcej dostaną od władzy, tym lepiej. A skutek jest odwrotny. Coraz więcej Polaków ma pretensje o to, że księża nie płacą podatków i że państwo finansuje Kościół
— podkreśla, demonstrując najwyraźniej niewiedzę na temat tego, jak działa Fundusz Kościelny i z jakiego powodu powstał, jak również, że księża, owszem, podatki płacą.
Ludzie – zwłaszcza młodzi, oczekują dyskusji i tego, żeby Kościół w końcu oczyścił się ze swoich grzechów. Ale, niestety, na to się nie zanosi
— przekonuje. Szkoda tylko, że ta „dyskusja” niejednokrotnie sprowadza się do hejtu, krzywdzących zarzutów albo różnego rodzaju nierealnych postulatów.
Niestety, nie mogę się zgodzić z tym, co robią kościelni hierarchowie. (…) To niemoralne. (…) Zastanawiam się nad dokonaniem apostazji
— podkreśla.
Od dawna nie chodzę do kościoła. Powiedziałbym nawet, że jestem już osobą niewierzącą
— dodaje aktor.
„Milczenie jest haniebne”
Nie mniej ciekawa jest część wywiadu dotycząca poglądów politycznych. Jak zauważa dziennikarz Onetu, Michał Misiorek, Włodzimierz Matuszak nie należy do zwolenników rządu PiS i często uczestniczy w różnego rodzaju manifestacjach i protestach. Oprócz tego swoje poglądy wyraża także w mediach społecznościowych.
Myślę, że w tej chwili milczenie jest haniebne. Oczywiście, rozumiem, że ludzie mogą się bać zabrać głos. Część osób przecież czerpie profity z tego, że nie wypowiada się na ten czy inny temat. Ale nie jestem w stanie zrozumieć tych, którzy mówią, że nie interesują się polityką
— podkreśla.
Polityka dziś tak bardzo wpływa na nasze życie, że dotyczy absolutnie każdego. Nie można być apolitycznym w kraju, w którym dzieją się takie rzeczy. Afera goni aferę. Za żadnych rządów tak nie było. Nie jestem zwolennikiem tej czy innej partii, ale wiem jedno – tyle zła, ile wylało się w trakcie ostatnich siedmiu lat rządów PiS-u, nigdy w Polsce nie było
— przekonuje, zapominając, że „afery” nierzadko są sztucznie nadmuchiwane przez opozycję i część mediów, a co więcej - społeczeństwo ma prawo być zmęczone „nawalanką” między PO i PiS, nie rozumieć, o co chodzi w sporach o Trybunał Konstytucyjny, Krajowy Plan Odbudowy, reformę sądownictwa etc. lub po prostu nie mieć swojego reprezentanta na obecnej scenie politycznej. Lub - i tutaj Matuszak być może złapałby się za głowę… Najzwyczajniej w świecie popierać PiS, tak jak uczestnicy demonstracji antyrządowych popierają partie opozycyjne, często PO.
Aktor jest przede wszystkim od tego, żeby myśleć. Jak zresztą każdy rozsądny człowiek, każdy obywatel. Jeśli chcesz się wypowiedzieć, to się wypowiedz. Jeszcze nie wsadzają za to do więzienia. Milczenie i chowanie głowy w piasek to najgorsza z możliwości
— przekonywał. I raczej nie będą wsadzać do więzienia, choć mieli to robić już od pierwszych dni rządów, ale to aktorowi nie przyszło do głowy. Matuszak nie wspomina zresztą, że najbardziej rozochocone jeśli chodzi o wsadzanie adwersarzy do więzień jest raczej jego polityczne środowisko.
Nie zabrakło wzmianek o tym, że gdy uczestniczył w protestach, niekiedy sytuacja wyglądała groźnie i przypominał mu się stan wojenny czy brutalne akcje ZOMO. Cóż, może dlatego, że wśród protestujących byli np. tacy ludzie jak Adam Mazguła, dla którego stan wojenny był wydarzeniem „dość kulturalnym”.
To, co prezydent powiedział na temat społeczności LGBTQ+ podczas kampanii wyborczej, nigdy nie powinno paść z ust żadnego polityka. Jak można mówić o jakiekolwiek grupie, że to nie są ludzie, tylko ideologia? Jak można traktować kogoś inaczej, tylko ze względu na jego orientację seksualną? To absurd!
— podkreślił aktor, pytany z kolei o swoje poparcie dla środowisk LGBT+.
A Andrzej Duda nigdy później się z tego nie wycofał, nigdy za to nie przeprosił
— dodał aktor. Cóż, może dlatego, że nigdy nie powiedział tego, co imputuje mu Włodzimierz Matuszak. Owszem, prezydent mógłby wypowiedzieć się bardziej precyzyjnie, bo - choć rzeczywiście padają słowa „próbuje się nam proszę państwa wmówić, że to ludzie. A to jest po prostu ideologia”, to warto zapoznać się z całością wypowiedzi, żeby wiedzieć, że intencją prezydenta nie było dehumanizowanie osób LGBT, lecz sprzeciw wobec konkretnych działań, inicjatyw czy przyjętego przez nie lub propagowanego stylu życia.
„Polaków straszy się Niemcami”
Władza nieustannie chce dzielić społeczeństwo i szuka w tym celu jakichś wrogów. Teraz LGBTQ+ zeszli na dalszy plan, a Polaków straszy się Niemcami – „hitlerowcami, mordercami, tymi, którzy wywołali kiedyś wojnę i zbudowali obozy koncentracyjne”
— czy przypominanie o czymś, co historycznie rzeczywiście miało miejsce, jest „straszeniem”?
A mówimy o obecnych czasach. Jak tak można? Przecież to jest nasz sąsiad, który bardzo nam pomógł
— burzy się rozmówca Onetu.
Dziś również ów sąsiad „pomaga”, nieustannie nas pouczając. Włodzimierz Matuszak apeluje także, aby pamiętać o zbrodniach wojennych, lecz nie obwiniać kolejnych pokoleń „za winy ich ojców i dziadów”, bo czasy były zupełnie inne. Dobrze, rzecz w tym, że nasz pomocny sąsiad nigdy do końca się z tych zbrodni nie rozliczył.
Ta władza ma w nosie Polaków i nasz dobrobyt. Rzuca nam tylko jakieś ochłapy, na które niektórzy się nabierają i później przy urnach wyborczych dokonują takich, a nie innych decyzji
— podkreśla.
I choć wyborców PiS (całe szczęście, że chyba tylko niektórych), widzi jako ludzi, którzy dali się nabrać na „jakieś ochłapy”), za chwilę zacznie ubolewać nad „wojną polsko-polską”.
„Wojna polsko-polska”
Niestety, uważam, że od dawna nasz kraj zmierza w kierunku autorytaryzmu. Gdy mówiłem o tym kilka lat temu, słyszałem, że przesadzam. Dziś już chyba wszyscy widzą, że oddalamy się od demokracji. I gdy Kaczyński, który mieszka w domu szczelnie otoczonym policyjnymi radiowozami, podkreśla, że w Polsce mamy demokrację, to pusty śmiech mnie ogarnia. Przecież tak działają najczęściej dyktatorzy
— mówi. Racja, z całą pewnością „dyktatorzy” przegrywają procesy sądowe i mogą być bezkarnie wyzywani od „starych dziadów”, „kurdupli”, „pokurczy” i gorzej.
Przeraża mnie tylko to, że ta polsko-polska wojna, która trwa od lat, zatacza coraz większe kręgi. Zaczyna być to coraz bardziej niebezpieczne
— podkreśla.
Twierdzi przy tym, że nie gra w produkcjach TVP, bo z uwagi na poglądy jest „na czarnej liście”.
Proszę zauważyć, że wszyscy aktorzy i muzycy, którzy postępują podobnie jak ja, zniknęli z Telewizji Polskiej. Trumfy święcą w niej za to ci, którzy albo popierają PiS, albo mówią, że uczciwie wykonują swój zawód i polityka ich nie dotyczy
— ubolewa, dodając, że nie przyjąłby dziś propozycji zagrania w produkcji TVP.
Agresywna polityka oczerniania i pomawiania ludzi trwa w najlepsze. Gdy pomyślę sobie o tym, że Donald Tusk dostaje groźby śmierci i musi mieć ochronę, a wcześniej zamordowany został Paweł Adamowicz, to ciarki przechodzą mi po plecach
— przekonuje. Rzecz jasna, nie wspomniał o tym, że politycy opozycji również nie odnosili się do Pawła Adamowicza w ostatnich latach jego życia i działalności szczególnie przyjaźnie, a media - także te opozycyjne - rozpisywały się na temat jego mieszkań i oświadczeń majątkowych. Nie wspomniał o tym, że na wiele lat przed mordem kryminalisty na prezydencie Gdańska były działacz PO zamordował działacza PiS, a jego celem miał być Jarosław Kaczyński. Nie widzi również, jak najbardziej radykalna grupa wyborców PO zachowuje się wobec polityków Lewicy czy Polski 2050 Szymona Hołowni.
Czy to, co wylewa się z anteny, nie ma wpływu na zachowania ludzi? To szczucie i napuszczanie na siebie ludzi, zalew pseudodziennikarzy czy celebrytów, którzy z prawdziwym dziennikarstwem nie mają nic wspólnego, przechodzą ludzkie pojęcie
— podkreślił.
Owszem, Włodzimierz Matuszak i każdy inny aktor, będąc obywatelem danego kraju ma prawo wypowiadać się na temat jego polityki, ale jeżeli już chce boleć nad wojną polsko-polską, warto, żeby najpierw sięgnął do raportu Centrum Badań Nad Uprzedzeniami UW i zobaczy, jak zachowują się wyborcy PiS a jak wyborcy PO wobec przedstawicieli przeciwnej strony barykady i która grupa jest bardziej skłonny do nienawiści czy niechęci wobec „tych drugich”. Wyniki mogłyby rozczarować aktora, choć zapewne znalazłby jakieś karkołomne wytłumaczenie.
CZYTAJ TAKŻE:
aja/Onet.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/633954-proboszcz-z-plebanii-chce-dokonac-apostazji