Najbliżej Polsce kulturowo i geograficznie do Soczi w Rosji. Czy Święta wśród katolickich Ormian są więc podobne? Wydawałoby się, że tak. Jednak trzeba pamiętać, że mowa o innym rycie liturgicznym - to nie tylko forma odprawiania nabożeństw, ale też odmienne szaty kapłana, a przede wszystkim język - staroormiański, ‘grabar’.
Święta przeżywa się inaczej. Po pierwsze, jest ta sama data – czyli 24 grudnia, wieczorem rozpoczyna się wigilia Bożego Narodzenia – ale są całkowicie inne obrzędy. Główną trudnością w świętowaniu w Rosji – prawosławnym kraju – jest fakt, iż to dni robocze, wszyscy pracują i są uwiązani swoimi codziennymi zajęciami. Podobnie było w przypadku Armenii czy Gruzji, gdzie również posługiwałem duszpastersko. Ze względu na to wyzwanie związane z pracą i obowiązkami, nabożeństwa trzeba ustalić w taki sposób, by mogło uczestniczyć w nich jak najwięcej osób
— zwraca uwagę ks. Rafał Krawczyk.
Nie ma dzielenia się opłatkiem i dwunastu potraw. O tym trzeba zapomnieć. W miejsce kolęd Ormianie mają własne hymny, napisane przez ich patriarchów. Tylko problemem jest to, że wierni nawet nie znają tych hymnów… Nie ma również pasterki o północy, gdyż jest to tradycja łacińska. Zresztą przeżywanie Świąt już w domu zależy też od pochodzenia Ormian, inaczej jest w przypadku Ormian z Syrii, a inaczej gdy są to Ormianie z Gruzji. W większości moi wierni to Ormianie, którzy wyemigrowali 30-40 lat temu z Gruzji do Soczi (mowa jednak o całym wybrzeżu Morza Czarnego, które mam pod swoją opieką duszpasterską)
— uszczegóławia proboszcz z Soczi.
W tradycji ormiańskiej nie ma czegoś takiego jak Adwent. W przypadku „łacinników” pierwsza część tego okresu związana jest bardziej z ostatecznym przyjściem Chrystusa na końcu czasów, natomiast w przypadku Ormian – nie. Możemy mówić o czasie przygotowania do Świąt Narodzenia Pańskiego, ale przede wszystkim zachowano tradycję postu bożonarodzeniowego. Ma on miejsce pierwszego i ostatniego tygodnia, poprzedzającego 25 grudnia. Niektórzy nazywają ten okres „adwentem ormiańskim”, jednak nie ma czegoś takiego
— opowiada.
Nie ma Pasterki. Jest za to wieczorna liturgia, która w pewien sposób nie różni się od Wigilii Wielkiej Nocy. Śpiewa się starożytne hymny szarakany, które ukazują cechę charakterystyczną tego okresu. Liturgia także rozpoczyna się przy zamkniętej kotarze, następuje odczytanie Ewangelii jeden raz, potem drugi, jest okadzenie i wszyscy z zapalonymi świecami wracają do swoich domów. To tradycja zachowana jeszcze z pierwotnego chrześcijaństwa
— dodaje.
Święta Bożego Narodzenia są równie ważne dla tego narodu. Jednak wierni Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego, którzy nie mają jedności z biskupem Rzymu, inaczej jak katoliccy Ormianie, przeżywają tę uroczystość 6 stycznia wedle starożytnego zwyczaju; można powiedzieć, że to jakby trzy święta (z naszej perspektywy) jednego dnia: Narodzenie Pańskie, Objawienie Pańskie i Chrzest Pański. Katoliccy Ormianie, ze względu na jedność i związki z biskupem Rzymu, poszli na pewne ustępstwa i dostosowali swój kalendarz w kwestii świąt liturgicznych. W ten sposób przejęli świętowanie Bożego Narodzenia 25 grudnia. Natomiast 6 stycznia świętują Objawienie Pańskie i Chrzest Pański. To nawet ważniejsze święto niż Narodzenie Pańskie, choć nie ignoruje się oczywiście 25 grudnia, a uroczystości bożonarodzeniowe także gromadzą licznych uczestników liturgii
— podkreśla duszpasterz Ormian.
Jak się świętuje w domach? To zależy od wychowania, pochodzenia. Co istotne, mówimy o krajach byłego Związku Radzieckiego. Na Ormian, jak wszystkich mieszkańców, chrześcijan, oddziaływała silna indoktrynacja. Dlatego zapomnieli o swoich tradycjach. Moim zadaniem jest więc przypominać im kim są, jaka jest ich ormiańska tożsamość, tradycja i historia. Dziwne, że musi czynić to Polak. Sami nawet przyznają, że ksiądz Polak lepiej zna ich historię i tradycję. To ważne, żeby zrozumieć specyfikę posługi wśród Ormian, by nie pozostawać w wyimaginowanych formach, które kończą się próbą latynizowania, wprowadzania obcych tradycji. Jak przyjechałem do Soczi, to problemem było niezrozumienie wielu rzeczy, moi wierni kupowali na przykład opłatek, chociaż nie należy to do ich tradycji. Oczywiście, gdyby potem się nim dzielono w gronie rodzinnym i składano sobie życzenia, ale oni tego nie rozumieją. Dlatego misjonarz nie może przesadzać drzew i wyrywać korzeni
— akcentuje dobitnie.
Ks. Rafał zwraca też uwagę inne trudności, które napotyka jako duszpasterz w Soczi. Dotyczy to rodziny!
W Rosji i ogólnie krajach b. ZSRR, ta rodzinna atmosfera kręci się wokół Nowego Roku, wtedy odwiedza się innych po domach. Także Ormianie przejęli wiele od Rosjan i nawet nie dostrzegają, że to nie jest ich tradycją. Trzeba powiedzieć wprost, że komunizm wyrządził sporo złego. Sama kwestia rodziny inaczej wygląda z perspektywy Rosjan, a inaczej ludzi Kaukazu. Ormianie to pełne, wielopokoleniowe rodziny. W przypadku Rosjan jest tutaj problem. Ogólnie rodziny rosyjskie są rozbite, podzielone, a wręcz poniszczone. Jest naprawdę sporo rozwodów. Trudność może dotyczyć także takich przypadków, gdy mąż jest prawosławny, a żona katoliczką. Ta kobieta przyjdzie na wieczorną liturgię, wraca do domu i co dalej? Jeśli będzie miała na tyle tolerancyjnego męża, który nie będzie jej przeszkadzał, a nawet włączy się w to świętowanie, będzie to idealna sytuacja. Ale jest to rzadkość. Przeważnie tacy katolicy w Rosji są osamotnieni w przeżywaniu tego pięknego Święta
— mówi.
To także wyzwanie duszpasterskie. Pracując w Soczi stykam się także z nimi, nawet z ludźmi spoza Kościoła. Wiedzą, że jestem księdzem i czasami się zwierzają: „Mam już drugiego męża”, „Mam trzecią żonę”. Wyliczają ich sobie i pytają, jak sobie z tym radzić! Nie do wyobrażenia, ale taka jest rzeczywistość w Rosji. Jedynym „plusem” Wschodu jest to, że nie dopuszcza się „kolorowej” rewolucji i długo pewnie nie ma co oczekiwać, że te zmiany nastąpią. Choć na pewno są takie tendencje, ale jej przedstawiciele boją się wyjść publicznie, ponieważ państwo (przynajmniej obecny prezydent Rosji) na to nie pozwala,
— dodaje proboszcz z Soczi.
Przy tej okazji opowiada też ciekawą historię Ormianina z Aleppo (Syria), który wyemigrował do Soczi.
Ten mężczyzna chce być katolikiem i powiedział wprost, że chciałby przyjąć katolicyzm 25 grudnia i świętować tego dnia Boże Narodzenia. Dlaczego tak bardzo zależało mu na przeżyciu Bożego Narodzenia właśnie 25 grudnia? Jemu nie podobało się to, że obchodzi się pożegnanie starego roku, a dopiero potem świętuje Narodzenie Pańskie. Oczywiście, marzył o tym, żeby zostać katolikiem nie tylko z tego powodu, ale ta kwestia była dla niego pewną bolączką
— słyszymy.
Każdego z naszych rozmówców zapytaliśmy o tęsknotę za „polskimi” Świętami. Czy doskwiera ich brak, gdy spędzają Boże Narodzenie w innym kraju, wśród innej kultury?
Oczywiście, całym sobą tęsknię i zawsze! Nie byłbym dobrym misjonarzem, gdybym zapomniał o własnej kulturze i historii
— odpowiada zdecydowanie ks. Jarosław Tomaszewski z Urugwaju.
Rzeczywiście, jakaś taka tęsknota jest, bo przecież „polskie” Boże Narodzenie jest wyjątkowo piękne. To nie tylko pewna aura Świąt, ale również wielkie wydarzenie rodzinne. I chciałoby się zrobić coś podobnego jak w Polsce. Myślę, że to się może udać, ale w takiej formie, by nie odebrać specyfiki ormiańskiej tradycji
— mówi ks. Rafał Krawczyk z Soczi w Rosji.
Jak wspomniałem Boże Narodzenie na Papui jest odarte z tradycji, które pielęgnujemy w Polsce. Z początku to wydawało się dziwne i nieco smutne. Ale znalazłem pozytywną tego stronę. Nie mając choinki, prezentów, wieczerzy wigilijnej, łamania się opłatkiem, pierwszej gwiazdki (niebo nocą najczęściej jest zachmurzone), Mszy o północy, makowca… zaczynasz dostrzegać, co tak naprawdę w te święta jest najważniejsze, co tak naprawdę daje radość. I to jest piękne
— puentuje wyjątkowymi słowami ks. Marek Woldan, misjonarz z Papui.
Rozmawiał Adam Kacprzak
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Najbliżej Polsce kulturowo i geograficznie do Soczi w Rosji. Czy Święta wśród katolickich Ormian są więc podobne? Wydawałoby się, że tak. Jednak trzeba pamiętać, że mowa o innym rycie liturgicznym - to nie tylko forma odprawiania nabożeństw, ale też odmienne szaty kapłana, a przede wszystkim język - staroormiański, ‘grabar’.
Święta przeżywa się inaczej. Po pierwsze, jest ta sama data – czyli 24 grudnia, wieczorem rozpoczyna się wigilia Bożego Narodzenia – ale są całkowicie inne obrzędy. Główną trudnością w świętowaniu w Rosji – prawosławnym kraju – jest fakt, iż to dni robocze, wszyscy pracują i są uwiązani swoimi codziennymi zajęciami. Podobnie było w przypadku Armenii czy Gruzji, gdzie również posługiwałem duszpastersko. Ze względu na to wyzwanie związane z pracą i obowiązkami, nabożeństwa trzeba ustalić w taki sposób, by mogło uczestniczyć w nich jak najwięcej osób
— zwraca uwagę ks. Rafał Krawczyk.
Nie ma dzielenia się opłatkiem i dwunastu potraw. O tym trzeba zapomnieć. W miejsce kolęd Ormianie mają własne hymny, napisane przez ich patriarchów. Tylko problemem jest to, że wierni nawet nie znają tych hymnów… Nie ma również pasterki o północy, gdyż jest to tradycja łacińska. Zresztą przeżywanie Świąt już w domu zależy też od pochodzenia Ormian, inaczej jest w przypadku Ormian z Syrii, a inaczej gdy są to Ormianie z Gruzji. W większości moi wierni to Ormianie, którzy wyemigrowali 30-40 lat temu z Gruzji do Soczi (mowa jednak o całym wybrzeżu Morza Czarnego, które mam pod swoją opieką duszpasterską)
— uszczegóławia proboszcz z Soczi.
W tradycji ormiańskiej nie ma czegoś takiego jak Adwent. W przypadku „łacinników” pierwsza część tego okresu związana jest bardziej z ostatecznym przyjściem Chrystusa na końcu czasów, natomiast w przypadku Ormian – nie. Możemy mówić o czasie przygotowania do Świąt Narodzenia Pańskiego, ale przede wszystkim zachowano tradycję postu bożonarodzeniowego. Ma on miejsce pierwszego i ostatniego tygodnia, poprzedzającego 25 grudnia. Niektórzy nazywają ten okres „adwentem ormiańskim”, jednak nie ma czegoś takiego
— opowiada.
Nie ma Pasterki. Jest za to wieczorna liturgia, która w pewien sposób nie różni się od Wigilii Wielkiej Nocy. Śpiewa się starożytne hymny szarakany, które ukazują cechę charakterystyczną tego okresu. Liturgia także rozpoczyna się przy zamkniętej kotarze, następuje odczytanie Ewangelii jeden raz, potem drugi, jest okadzenie i wszyscy z zapalonymi świecami wracają do swoich domów. To tradycja zachowana jeszcze z pierwotnego chrześcijaństwa
— dodaje.
Święta Bożego Narodzenia są równie ważne dla tego narodu. Jednak wierni Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego, którzy nie mają jedności z biskupem Rzymu, inaczej jak katoliccy Ormianie, przeżywają tę uroczystość 6 stycznia wedle starożytnego zwyczaju; można powiedzieć, że to jakby trzy święta (z naszej perspektywy) jednego dnia: Narodzenie Pańskie, Objawienie Pańskie i Chrzest Pański. Katoliccy Ormianie, ze względu na jedność i związki z biskupem Rzymu, poszli na pewne ustępstwa i dostosowali swój kalendarz w kwestii świąt liturgicznych. W ten sposób przejęli świętowanie Bożego Narodzenia 25 grudnia. Natomiast 6 stycznia świętują Objawienie Pańskie i Chrzest Pański. To nawet ważniejsze święto niż Narodzenie Pańskie, choć nie ignoruje się oczywiście 25 grudnia, a uroczystości bożonarodzeniowe także gromadzą licznych uczestników liturgii
— podkreśla duszpasterz Ormian.
Jak się świętuje w domach? To zależy od wychowania, pochodzenia. Co istotne, mówimy o krajach byłego Związku Radzieckiego. Na Ormian, jak wszystkich mieszkańców, chrześcijan, oddziaływała silna indoktrynacja. Dlatego zapomnieli o swoich tradycjach. Moim zadaniem jest więc przypominać im kim są, jaka jest ich ormiańska tożsamość, tradycja i historia. Dziwne, że musi czynić to Polak. Sami nawet przyznają, że ksiądz Polak lepiej zna ich historię i tradycję. To ważne, żeby zrozumieć specyfikę posługi wśród Ormian, by nie pozostawać w wyimaginowanych formach, które kończą się próbą latynizowania, wprowadzania obcych tradycji. Jak przyjechałem do Soczi, to problemem było niezrozumienie wielu rzeczy, moi wierni kupowali na przykład opłatek, chociaż nie należy to do ich tradycji. Oczywiście, gdyby potem się nim dzielono w gronie rodzinnym i składano sobie życzenia, ale oni tego nie rozumieją. Dlatego misjonarz nie może przesadzać drzew i wyrywać korzeni
— akcentuje dobitnie.
Ks. Rafał zwraca też uwagę inne trudności, które napotyka jako duszpasterz w Soczi. Dotyczy to rodziny!
W Rosji i ogólnie krajach b. ZSRR, ta rodzinna atmosfera kręci się wokół Nowego Roku, wtedy odwiedza się innych po domach. Także Ormianie przejęli wiele od Rosjan i nawet nie dostrzegają, że to nie jest ich tradycją. Trzeba powiedzieć wprost, że komunizm wyrządził sporo złego. Sama kwestia rodziny inaczej wygląda z perspektywy Rosjan, a inaczej ludzi Kaukazu. Ormianie to pełne, wielopokoleniowe rodziny. W przypadku Rosjan jest tutaj problem. Ogólnie rodziny rosyjskie są rozbite, podzielone, a wręcz poniszczone. Jest naprawdę sporo rozwodów. Trudność może dotyczyć także takich przypadków, gdy mąż jest prawosławny, a żona katoliczką. Ta kobieta przyjdzie na wieczorną liturgię, wraca do domu i co dalej? Jeśli będzie miała na tyle tolerancyjnego męża, który nie będzie jej przeszkadzał, a nawet włączy się w to świętowanie, będzie to idealna sytuacja. Ale jest to rzadkość. Przeważnie tacy katolicy w Rosji są osamotnieni w przeżywaniu tego pięknego Święta
— mówi.
To także wyzwanie duszpasterskie. Pracując w Soczi stykam się także z nimi, nawet z ludźmi spoza Kościoła. Wiedzą, że jestem księdzem i czasami się zwierzają: „Mam już drugiego męża”, „Mam trzecią żonę”. Wyliczają ich sobie i pytają, jak sobie z tym radzić! Nie do wyobrażenia, ale taka jest rzeczywistość w Rosji. Jedynym „plusem” Wschodu jest to, że nie dopuszcza się „kolorowej” rewolucji i długo pewnie nie ma co oczekiwać, że te zmiany nastąpią. Choć na pewno są takie tendencje, ale jej przedstawiciele boją się wyjść publicznie, ponieważ państwo (przynajmniej obecny prezydent Rosji) na to nie pozwala,
— dodaje proboszcz z Soczi.
Przy tej okazji opowiada też ciekawą historię Ormianina z Aleppo (Syria), który wyemigrował do Soczi.
Ten mężczyzna chce być katolikiem i powiedział wprost, że chciałby przyjąć katolicyzm 25 grudnia i świętować tego dnia Boże Narodzenia. Dlaczego tak bardzo zależało mu na przeżyciu Bożego Narodzenia właśnie 25 grudnia? Jemu nie podobało się to, że obchodzi się pożegnanie starego roku, a dopiero potem świętuje Narodzenie Pańskie. Oczywiście, marzył o tym, żeby zostać katolikiem nie tylko z tego powodu, ale ta kwestia była dla niego pewną bolączką
— słyszymy.
Każdego z naszych rozmówców zapytaliśmy o tęsknotę za „polskimi” Świętami. Czy doskwiera ich brak, gdy spędzają Boże Narodzenie w innym kraju, wśród innej kultury?
Oczywiście, całym sobą tęsknię i zawsze! Nie byłbym dobrym misjonarzem, gdybym zapomniał o własnej kulturze i historii
— odpowiada zdecydowanie ks. Jarosław Tomaszewski z Urugwaju.
Rzeczywiście, jakaś taka tęsknota jest, bo przecież „polskie” Boże Narodzenie jest wyjątkowo piękne. To nie tylko pewna aura Świąt, ale również wielkie wydarzenie rodzinne. I chciałoby się zrobić coś podobnego jak w Polsce. Myślę, że to się może udać, ale w takiej formie, by nie odebrać specyfiki ormiańskiej tradycji
— mówi ks. Rafał Krawczyk z Soczi w Rosji.
Jak wspomniałem Boże Narodzenie na Papui jest odarte z tradycji, które pielęgnujemy w Polsce. Z początku to wydawało się dziwne i nieco smutne. Ale znalazłem pozytywną tego stronę. Nie mając choinki, prezentów, wieczerzy wigilijnej, łamania się opłatkiem, pierwszej gwiazdki (niebo nocą najczęściej jest zachmurzone), Mszy o północy, makowca… zaczynasz dostrzegać, co tak naprawdę w te święta jest najważniejsze, co tak naprawdę daje radość. I to jest piękne
— puentuje wyjątkowymi słowami ks. Marek Woldan, misjonarz z Papui.
Rozmawiał Adam Kacprzak
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/478985-tylko-u-nas-swieta-w-urugwaju-papui-i-wsrod-ormian-w-soczi?strona=2