Najczęściej elity żyją jednak z daleka od problemów, na jakie narażają ludzi. I odnoszą korzyści płynące z konstruowania społeczeństwa, które im odpowiada – społeczeństwa wielokulturowego, w którym nie istnieją żadne normy kulturowe, tożsamość narodowa czy religijna
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Zdzisław Krasnodębski, europoseł PiS.
wPolityce.pl: Okazuje się, że osoby, które napadły na polską parę w Rimini, to „dzieci” fali imigracji, jaka przetoczyła się przez Europę. Ponury symbol?
Prof. Zdzisław Krasnodębski (europoseł PiS): Odbieram te informacje z żalem i ubolewaniem. Ofiarom tego rodzaju ataków należy się współczucie. To bulwersujące. Europa przestała być bezpieczna dla turystów, również w związku z zamachami terrorystycznymi. Okazuje się, że już nie można spacerować bezpiecznie ulicami miast czy plażami, wieczorem czy nad ranem w kurortach wypoczynkowych.
Czy to koniec Europy, jaką znamy?
Europa, którą od ładnych paru lat znamy, dopiero zaczyna się rozwijać. To rozkwit tej Europy, którą znamy. Przecież wszyscy zdają sobie sprawę, kto dokonuje zamachów, jakie zagrożenie przestępczością wiąże się ze sprowadzeniem tych ludzi. Możemy usłyszeć, że to cena, którą należy zapłacić za politykę traktowaną jako zgodną z „europejskimi wartościami”. Wystarczy wspomnieć choćby wypowiedzi Martina Schulza czy Angeli Merkel. To dla nich cena godna ubolewania, którą zapłacić trzeba i są w stanie to zrobić.
Wkalkulowane ryzyko?
Tak. Myślę, że każdy polityk w Polsce, który ugnie się pod dyktatem Unii Europejskiej, będzie musiał brać pod uwagę, że znakomita większość imigrantów czy uchodźców będzie nastawiona pokojowo, ale znajdzie się margines, którego istnienie sprawi, że nie będzie można wykluczyć, że zdarzy się zamach terrorystyczne czy takie przestępstwo jak to, o którym mówimy.
Spotykamy się jednak z narracją, że do gwałtów dochodzi w różnych zakątkach świata. Tyle że tym razem sprawcy pochodzili z rodzin imigranckich, a lider bandy – jak informuje „Corriere della Sera” - był nawet rezydentem ośrodka dla uchodźców.
Rzeczywiście, przestępstwa zdarzają się wszędzie, popelniane są przez różnych ludzi. Padł również argument, że w wypadkach samochodowych ginie więcej ludzi niż w zamachach. Według takiego rozumowania zamachy i gwałty to nieuniknione, „zwykłe” zjawiska i jako koszty zachodzących zmian. Chodzi o zanegowanie, że istnieje jakikolwiek związek między napływem do UE ogromnej liczby osób, głównie młodych mężczyzn, z innego kręgu kulturowego, a wzrostem przestępczości. Dla entuzjastów „liberalnej demokracji” ważniejsze są inne wartości niż bezpieczeństwo ludzi – choćby budowa tzw. otwartego społeczeństwa.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Najczęściej elity żyją jednak z daleka od problemów, na jakie narażają ludzi. I odnoszą korzyści płynące z konstruowania społeczeństwa, które im odpowiada – społeczeństwa wielokulturowego, w którym nie istnieją żadne normy kulturowe, tożsamość narodowa czy religijna
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Zdzisław Krasnodębski, europoseł PiS.
wPolityce.pl: Okazuje się, że osoby, które napadły na polską parę w Rimini, to „dzieci” fali imigracji, jaka przetoczyła się przez Europę. Ponury symbol?
Prof. Zdzisław Krasnodębski (europoseł PiS): Odbieram te informacje z żalem i ubolewaniem. Ofiarom tego rodzaju ataków należy się współczucie. To bulwersujące. Europa przestała być bezpieczna dla turystów, również w związku z zamachami terrorystycznymi. Okazuje się, że już nie można spacerować bezpiecznie ulicami miast czy plażami, wieczorem czy nad ranem w kurortach wypoczynkowych.
Czy to koniec Europy, jaką znamy?
Europa, którą od ładnych paru lat znamy, dopiero zaczyna się rozwijać. To rozkwit tej Europy, którą znamy. Przecież wszyscy zdają sobie sprawę, kto dokonuje zamachów, jakie zagrożenie przestępczością wiąże się ze sprowadzeniem tych ludzi. Możemy usłyszeć, że to cena, którą należy zapłacić za politykę traktowaną jako zgodną z „europejskimi wartościami”. Wystarczy wspomnieć choćby wypowiedzi Martina Schulza czy Angeli Merkel. To dla nich cena godna ubolewania, którą zapłacić trzeba i są w stanie to zrobić.
Wkalkulowane ryzyko?
Tak. Myślę, że każdy polityk w Polsce, który ugnie się pod dyktatem Unii Europejskiej, będzie musiał brać pod uwagę, że znakomita większość imigrantów czy uchodźców będzie nastawiona pokojowo, ale znajdzie się margines, którego istnienie sprawi, że nie będzie można wykluczyć, że zdarzy się zamach terrorystyczne czy takie przestępstwo jak to, o którym mówimy.
Spotykamy się jednak z narracją, że do gwałtów dochodzi w różnych zakątkach świata. Tyle że tym razem sprawcy pochodzili z rodzin imigranckich, a lider bandy – jak informuje „Corriere della Sera” - był nawet rezydentem ośrodka dla uchodźców.
Rzeczywiście, przestępstwa zdarzają się wszędzie, popelniane są przez różnych ludzi. Padł również argument, że w wypadkach samochodowych ginie więcej ludzi niż w zamachach. Według takiego rozumowania zamachy i gwałty to nieuniknione, „zwykłe” zjawiska i jako koszty zachodzących zmian. Chodzi o zanegowanie, że istnieje jakikolwiek związek między napływem do UE ogromnej liczby osób, głównie młodych mężczyzn, z innego kręgu kulturowego, a wzrostem przestępczości. Dla entuzjastów „liberalnej demokracji” ważniejsze są inne wartości niż bezpieczeństwo ludzi – choćby budowa tzw. otwartego społeczeństwa.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/356183-nasz-wywiad-prof-krasnodebski-istnienie-konserwatywnych-polakow-wywoluje-znacznie-wieksze-oburzenie-niz-istnienie-terrorystow-i-gwalcicieli