KAI: Z punktu widzenia kapłana, towarzyszenie i rozeznawanie, o których mowa w adhortacji „Amoris laetitia” mają bardziej służyć zrozumieniu nauczania Kościoła, niż znalezieniu „furtki” na udzielanie Komunii św. osobom pozostającym w stanie grzechu ciężkiego?
Nauczanie Kościoła ma charakter ogólny, natomiast towarzyszenie i rozeznawanie, to wysiłek na rzecz aplikowania tych pryncypiów w konkretnych sytuacjach, z jakimi się spotykamy. Rozumiem, że jest to temat niezwykle wymagający dla księży. Zresztą Franciszek jest bardzo wymagający. Wiem, że jest to trudne, wszak sam jestem kapłanem. To wymaga wysiłku, współuczestnictwa, czasu, uwagi, słuchania i dialogu. Nikt nie może powiedzieć, że to sprawa prosta, że istnieją gotowe odpowiedzi.
Takie zaangażowanie dotyczy nie tylko księży, bo temat towarzyszenia i bycia blisko angażuje wszystkich wychowawców, rodziców w relacji do dzieci, wszystkich relacji związanych z formacją człowieka. Także, jeśli chodzi o towarzyszenie młodym, w kontekście zbliżającego się synodu, nie dotyczy ono jedynie księży, ale też sióstr i wszystkich wychowawców. To wspólna odpowiedzialność.
KAI: Mówi Ojciec o zbliżającym się synodzie biskupów na temat młodzieży. Wątek młodzieży był istotny także dla Benedykta XVI, poczynając od Światowych Dni Młodzieży w Kolonii. Kim młodzi ludzie byli dla niego?
Kiedy Benedykt XVI rozpoczynał swój pontyfikat, wiele osób wątpiło, czy będzie kontynuował dzieło Światowych Dni Młodzieży, tak bardzo związane z jego poprzednikiem Janem Pawłem II. Tymczasem on nie tylko je kontynuował, ale wielokrotnie powtarzał, że ŚDM są dla niego jednym z najgłębszych doświadczeń żywotności Kościoła i jego zdolności patrzenia wprzód. Przeżywał te spotkania z wielkim zaangażowaniem, otwartością, w pewien sposób bywał nawet zaskoczony ich znaczeniem i pięknem. To bardzo mnie poruszało.
Ponadto Benedykt XVI miał własny styl dialogowania z młodymi, inny od Jana Pawła II i Franciszka. Oni prowokują młodych do reakcji, prowadząc z nimi dialog. Benedykt nie. On głosił im naukę, tak, jak ma to w zwyczaju: linearną i klarowną. Widać to było podczas czuwań na Światowych Dniach Młodzieży, kiedy Benedykt nie chciał by przerywano mu oklaskami. Młodzi to rozumieli i chcieli go słuchać, a potem podejmowali pracę nad tym, co usłyszeli. To był nie tyle dialog, ile propozycja refleksji, pogłębienia i kontynuacji. Pamiętam, że uderzała mnie cisza młodych, jaka towarzyszyła tym przemówieniom. Myślałem, żem zaraz zaczną gadać między sobą. A oni z uwagą i w milczeniu starali się śledzić jego słowa.
Poza tym, podczas ŚDM z Benedyktem XVI do programu spotkań młodych wpisano adorację, która stała się odtąd ważnym elementem czuwania. Madrycie, bezpośrednio po straszliwej burzy, ta adoracja zrobiła na wszystkich wielkie wrażenie.
KAI: Jako rzecznik i dyrektor „Sala Stampa” towarzyszył Ojciec Benedyktowi XVI w wielu ważnych wydarzeniach. Które z nich uznałby Ojciec za najpiękniejsze, a które za najtrudniejsze?
Trudno wybrać jeden najpiękniejszy moment, bo było ich bardzo wiele. Ale ten, który najbardziej mnie poruszył, to właśnie burza, podczas czuwania ŚDM na lotnisku Cuatro Vientos w Madrycie, która zerwała się, kiedy papież chciał pozostać z młodymi. Przerażający deszcz. Papież miał tylko parasol, a jednak chciał pozostać z młodymi, aż do końca. Potem była ta wspaniała adoracja razem z młodymi, kiedy deszcz się skończył. Jego spokój i stanowczość, by pozostać, pomimo niewygodnych warunków – to dla mnie jedno z najpiękniejszych wspomnień z jego pontyfikatu.
Natomiast bardzo istotne, i ważne dla niego osobiście zaangażowanie Benedykta XVI dotyczyło zdarzeń związanych z nadużyciami seksualnymi wśród duchowieństwa. Była to postawa pokory i współcierpienia z Kościołem i współcierpienia z ofiarami. Towarzyszyło temu pragnienie oczyszczenia Kościoła i radykalnego wykorzenienia tego zła. Benedykt przeżywał te wydarzenia z wielkim bólem, pokorą, w bliskości z ofiarami, w spotkaniach z nimi. A jednocześnie podejmował wysiłki dla przezwyciężenia tej sytuacji także poprzez nowe normy oraz prewencję. Starałem się to przeżywać wspólnie z nim, robiąc to, co należało do moich obowiązków. To, szczerze mówiąc, było dla mnie bardzo głębokie doświadczenie uczestniczenia w jego pontyfikacie.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
KAI: Z punktu widzenia kapłana, towarzyszenie i rozeznawanie, o których mowa w adhortacji „Amoris laetitia” mają bardziej służyć zrozumieniu nauczania Kościoła, niż znalezieniu „furtki” na udzielanie Komunii św. osobom pozostającym w stanie grzechu ciężkiego?
Nauczanie Kościoła ma charakter ogólny, natomiast towarzyszenie i rozeznawanie, to wysiłek na rzecz aplikowania tych pryncypiów w konkretnych sytuacjach, z jakimi się spotykamy. Rozumiem, że jest to temat niezwykle wymagający dla księży. Zresztą Franciszek jest bardzo wymagający. Wiem, że jest to trudne, wszak sam jestem kapłanem. To wymaga wysiłku, współuczestnictwa, czasu, uwagi, słuchania i dialogu. Nikt nie może powiedzieć, że to sprawa prosta, że istnieją gotowe odpowiedzi.
Takie zaangażowanie dotyczy nie tylko księży, bo temat towarzyszenia i bycia blisko angażuje wszystkich wychowawców, rodziców w relacji do dzieci, wszystkich relacji związanych z formacją człowieka. Także, jeśli chodzi o towarzyszenie młodym, w kontekście zbliżającego się synodu, nie dotyczy ono jedynie księży, ale też sióstr i wszystkich wychowawców. To wspólna odpowiedzialność.
KAI: Mówi Ojciec o zbliżającym się synodzie biskupów na temat młodzieży. Wątek młodzieży był istotny także dla Benedykta XVI, poczynając od Światowych Dni Młodzieży w Kolonii. Kim młodzi ludzie byli dla niego?
Kiedy Benedykt XVI rozpoczynał swój pontyfikat, wiele osób wątpiło, czy będzie kontynuował dzieło Światowych Dni Młodzieży, tak bardzo związane z jego poprzednikiem Janem Pawłem II. Tymczasem on nie tylko je kontynuował, ale wielokrotnie powtarzał, że ŚDM są dla niego jednym z najgłębszych doświadczeń żywotności Kościoła i jego zdolności patrzenia wprzód. Przeżywał te spotkania z wielkim zaangażowaniem, otwartością, w pewien sposób bywał nawet zaskoczony ich znaczeniem i pięknem. To bardzo mnie poruszało.
Ponadto Benedykt XVI miał własny styl dialogowania z młodymi, inny od Jana Pawła II i Franciszka. Oni prowokują młodych do reakcji, prowadząc z nimi dialog. Benedykt nie. On głosił im naukę, tak, jak ma to w zwyczaju: linearną i klarowną. Widać to było podczas czuwań na Światowych Dniach Młodzieży, kiedy Benedykt nie chciał by przerywano mu oklaskami. Młodzi to rozumieli i chcieli go słuchać, a potem podejmowali pracę nad tym, co usłyszeli. To był nie tyle dialog, ile propozycja refleksji, pogłębienia i kontynuacji. Pamiętam, że uderzała mnie cisza młodych, jaka towarzyszyła tym przemówieniom. Myślałem, żem zaraz zaczną gadać między sobą. A oni z uwagą i w milczeniu starali się śledzić jego słowa.
Poza tym, podczas ŚDM z Benedyktem XVI do programu spotkań młodych wpisano adorację, która stała się odtąd ważnym elementem czuwania. Madrycie, bezpośrednio po straszliwej burzy, ta adoracja zrobiła na wszystkich wielkie wrażenie.
KAI: Jako rzecznik i dyrektor „Sala Stampa” towarzyszył Ojciec Benedyktowi XVI w wielu ważnych wydarzeniach. Które z nich uznałby Ojciec za najpiękniejsze, a które za najtrudniejsze?
Trudno wybrać jeden najpiękniejszy moment, bo było ich bardzo wiele. Ale ten, który najbardziej mnie poruszył, to właśnie burza, podczas czuwania ŚDM na lotnisku Cuatro Vientos w Madrycie, która zerwała się, kiedy papież chciał pozostać z młodymi. Przerażający deszcz. Papież miał tylko parasol, a jednak chciał pozostać z młodymi, aż do końca. Potem była ta wspaniała adoracja razem z młodymi, kiedy deszcz się skończył. Jego spokój i stanowczość, by pozostać, pomimo niewygodnych warunków – to dla mnie jedno z najpiękniejszych wspomnień z jego pontyfikatu.
Natomiast bardzo istotne, i ważne dla niego osobiście zaangażowanie Benedykta XVI dotyczyło zdarzeń związanych z nadużyciami seksualnymi wśród duchowieństwa. Była to postawa pokory i współcierpienia z Kościołem i współcierpienia z ofiarami. Towarzyszyło temu pragnienie oczyszczenia Kościoła i radykalnego wykorzenienia tego zła. Benedykt przeżywał te wydarzenia z wielkim bólem, pokorą, w bliskości z ofiarami, w spotkaniach z nimi. A jednocześnie podejmował wysiłki dla przezwyciężenia tej sytuacji także poprzez nowe normy oraz prewencję. Starałem się to przeżywać wspólnie z nim, robiąc to, co należało do moich obowiązków. To, szczerze mówiąc, było dla mnie bardzo głębokie doświadczenie uczestniczenia w jego pontyfikacie.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/335813-o-lombardi-mysli-benedykta-xvi-nie-sa-zamknietym-rozdzialem-ale-wielkim-i-aktualnym-bogactwem-kosciola?strona=2