W sprawie drogi krzyżowej w Wielki Piątek na najwyższy szczyt Bieszczadów – Tarnicę (1346 m n.p.m.), pojawiła się propozycja kompromisowa. Ci, którzy pojawią się w tym dniu w Wołosatem, będą mogli – pod pewnymi warunkami – pójść utwardzonym traktem na Przełęcz Bukowską. Dyrekcja Bieszczadzkiego Parku Narodowego ma nadzieję, że rozbicie drogi krzyżowej na dwa dni, jak również przejście nową trasą, poprawi bezpieczeństwo pielgrzymów i zapobiegnie dewastowaniu przez nich przyrody.
Przypomnijmy: dyrekcja BdPN, przestraszona liczbą ponad 5 tys. pielgrzymów, którzy weszli na Tarnicę w ubiegłoroczny Wielki Piątek (przy dziennym limicie 2100 osób), postanowiła „wylać dziecko z kąpielą”, by nie powiedzieć – zamachnąć się na prawie 30-letnią tradycję, i – po spotkaniu z przedstawicielami archidiecezji przemyskiej, które odbyło się 6 lutego br. - rzuciła hasło „Tarnicy pozwolimy odpocząć”. W konsekwencji zapowiedziała, że droga krzyżowa wprawdzie będzie, ale nie na Tarnicę, tylko na Przełęcz Bukowską, i nie w Wielki Piątek, lecz w sobotę przed Niedzielą Palmową. Owszem, zapowiedziano, że w Wielki Piątek odbędzie się droga krzyżowa po tej samej trasie (na Przełęcz Bukowską), ale tylko „dla osób mieszkających na miejscu w Wysokich Bieszczadach i dla turystów spędzających święta w górach”. Czyli dla wybrańców, do których ja – jako mieszkaniec Rzeszowa – nie mógłbym zostać zaliczony. Skądinąd, jak straż parkowa zamierzała to sprawdzać, gdyby jednak do Wołosatego przyjechały tłumy?
Dyrekcja BdPN tłumaczyła swoją decyzję zbyt dużą liczbą pielgrzymów, którzy weszli na Tarnicę w ub. roku w Wielki Piątek, koniecznością ochrony cennych zbiorowisk roślinnych przed ich dewastacją, jak również względami bezpieczeństwa pielgrzymów. Pisałem o tym na łamach portalu wPolityce.pl.
Po publikacji tego tekstu otrzymałem maila z odpowiedzią nań, autorstwa dr. inż. Stanisława Kucharzyka, kierownika działu badań naukowych i planowania ochrony przyrody Bieszczadzkiego Parku Narodowego, który wykłada racje Parku. Zacznę od końca, czyli od konkluzji, w której p. Stanisław pisze:
„(…) decyzja dyrekcji Bieszczadzkiego Parku Narodowego (a więc w jakiejś części również moja) nie jest z pewnością nieprzemyślana, bo rozważamy jak rozwiązać ten problem, co najmniej od kilku lat. Wskazanie alternatywy z Wołosatego na Rozsypaniec jest podyktowane realną troską o uszanowanie przeżyć religijnych uczestników tradycyjnej drogi krzyżowej, przy ograniczeniu zniszczeń w przyrodzie - dziele Stwórcy i zapewnieniu minimum bezpieczeństwa osobom o różnej kondycji i siłach”. Jasne, to wszystko rozumiem. Szkoda tylko, że w liście p. Stanisława padły stwierdzenia, które świadczą o tym, iż chyba nie do końca uważnie przeczytał mój tekst na portalu wPolityce.pl.
Pisze p. Stanisław:
„Ta tradycja to według Pana Jaromira Kwiatkowskiego droga krzyżowa na Tarnicę i to koniecznie Wielki Piątek, w dniu ukrzyżowania Jezusa Chrystusa”.
To tylko częściowa prawda. Tak naprawdę napisałem, że upieram się przy tym, aby ta droga krzyżowa odbywała się w Wielki Piątek, ale uważam jednocześnie, że nie ma co kopii kruszyć o trasę – celem nie musi być Tarnica. Może to być np. droga na Przełęcz Bukowską, zaproponowana przez BdPN.
„Znając nauczanie Kościoła osobiście mam poważne wątpliwości, czy uczynienie z drogi krzyżowej na Tarnicę centralnego przeżycia duchowego Wielkiego Piątku jest właściwym przeżyciem dnia Męki Pańskiej. A jak wynika z wypowiedzi wielu osób to nabożeństwo jest tak traktowane”
— to kolejny cytat z pisma p. Stanisława.
Nie wiem, co kto z pielgrzymów uważa. Ja tak nie uważam. Wręcz przeciwnie, droga krzyżowa na Tarnicę była dla mnie zawsze najlepszym z możliwych, ale tylko preludiów do właściwego przeżycia wieczornej liturgii Wielkiego Piątku. I to właśnie ta liturgia - a nie droga krzyżowa – była i jest dla mnie centralnym punktem tego dnia. Mało tego, zawsze starałem się tak organizować wyjazd w Bieszczady, by bez problemów na tę liturgię zdążyć.
„Na pewno wielu pielgrzymów głęboko przeżywało religijne znaczenie nabożeństwa, jednak zachowanie części osób było nieodpowiednie (biwakowanie na Tarnicy poza barierkami, schodzenie ze szlaków i to mimo uwag ze strony służb Parku), a niekiedy wręcz skandaliczne (łącznie ze wspinaniem się na Krzyż Papieski). Natomiast skutki przyrodnicze (szeroko wydeptany szlak) mogłem obserwować długo po zakończeniu Triduum praktycznie przez długi czas przedwiośnia”
— pisze p. Stanisław.
Mogę tylko powtórzyć: są to wszystko naganne, godne potępienia zachowania, ale jednocześnie nie jest to powód, by „karać” tych, którzy rozumieją religijny charakter tego wielkopiątkowego nabożeństwa.
„Owszem dla wielu osób ten realny wysiłek fizyczny jest na pewno jakąś formą pokuty. Jednak dla mnie (mężczyzny w średnim wieku, w średniej kondycji i ze średnią nadwagą) wyjście na Tarnicę przy jakiej takiej pogodzie to raczej przyjemna wycieczka niż realna pokuta. Odnosząc się do wieku i kondycji większości uczestników nie odniosłem wrażenia, że była to dla nich jakaś szczególna forma wyrzeczenia, lecz raczej wyczyn turystyczny”
— to kolejny fragment z listu przedstawiciela BdPN.
Mogę to skomentować tylko w ten sposób: panie Stanisławie, nie wiem, jak łatwo znoszą tę drogę inni, dla mnie - w moim wieku (prawie 55 lat) i z pewną nadwagą - jest ona realnym wyrzeczeniem. A jednak co roku - i to od 19 lat – chodzę.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W sprawie drogi krzyżowej w Wielki Piątek na najwyższy szczyt Bieszczadów – Tarnicę (1346 m n.p.m.), pojawiła się propozycja kompromisowa. Ci, którzy pojawią się w tym dniu w Wołosatem, będą mogli – pod pewnymi warunkami – pójść utwardzonym traktem na Przełęcz Bukowską. Dyrekcja Bieszczadzkiego Parku Narodowego ma nadzieję, że rozbicie drogi krzyżowej na dwa dni, jak również przejście nową trasą, poprawi bezpieczeństwo pielgrzymów i zapobiegnie dewastowaniu przez nich przyrody.
Przypomnijmy: dyrekcja BdPN, przestraszona liczbą ponad 5 tys. pielgrzymów, którzy weszli na Tarnicę w ubiegłoroczny Wielki Piątek (przy dziennym limicie 2100 osób), postanowiła „wylać dziecko z kąpielą”, by nie powiedzieć – zamachnąć się na prawie 30-letnią tradycję, i – po spotkaniu z przedstawicielami archidiecezji przemyskiej, które odbyło się 6 lutego br. - rzuciła hasło „Tarnicy pozwolimy odpocząć”. W konsekwencji zapowiedziała, że droga krzyżowa wprawdzie będzie, ale nie na Tarnicę, tylko na Przełęcz Bukowską, i nie w Wielki Piątek, lecz w sobotę przed Niedzielą Palmową. Owszem, zapowiedziano, że w Wielki Piątek odbędzie się droga krzyżowa po tej samej trasie (na Przełęcz Bukowską), ale tylko „dla osób mieszkających na miejscu w Wysokich Bieszczadach i dla turystów spędzających święta w górach”. Czyli dla wybrańców, do których ja – jako mieszkaniec Rzeszowa – nie mógłbym zostać zaliczony. Skądinąd, jak straż parkowa zamierzała to sprawdzać, gdyby jednak do Wołosatego przyjechały tłumy?
Dyrekcja BdPN tłumaczyła swoją decyzję zbyt dużą liczbą pielgrzymów, którzy weszli na Tarnicę w ub. roku w Wielki Piątek, koniecznością ochrony cennych zbiorowisk roślinnych przed ich dewastacją, jak również względami bezpieczeństwa pielgrzymów. Pisałem o tym na łamach portalu wPolityce.pl.
Po publikacji tego tekstu otrzymałem maila z odpowiedzią nań, autorstwa dr. inż. Stanisława Kucharzyka, kierownika działu badań naukowych i planowania ochrony przyrody Bieszczadzkiego Parku Narodowego, który wykłada racje Parku. Zacznę od końca, czyli od konkluzji, w której p. Stanisław pisze:
„(…) decyzja dyrekcji Bieszczadzkiego Parku Narodowego (a więc w jakiejś części również moja) nie jest z pewnością nieprzemyślana, bo rozważamy jak rozwiązać ten problem, co najmniej od kilku lat. Wskazanie alternatywy z Wołosatego na Rozsypaniec jest podyktowane realną troską o uszanowanie przeżyć religijnych uczestników tradycyjnej drogi krzyżowej, przy ograniczeniu zniszczeń w przyrodzie - dziele Stwórcy i zapewnieniu minimum bezpieczeństwa osobom o różnej kondycji i siłach”. Jasne, to wszystko rozumiem. Szkoda tylko, że w liście p. Stanisława padły stwierdzenia, które świadczą o tym, iż chyba nie do końca uważnie przeczytał mój tekst na portalu wPolityce.pl.
Pisze p. Stanisław:
„Ta tradycja to według Pana Jaromira Kwiatkowskiego droga krzyżowa na Tarnicę i to koniecznie Wielki Piątek, w dniu ukrzyżowania Jezusa Chrystusa”.
To tylko częściowa prawda. Tak naprawdę napisałem, że upieram się przy tym, aby ta droga krzyżowa odbywała się w Wielki Piątek, ale uważam jednocześnie, że nie ma co kopii kruszyć o trasę – celem nie musi być Tarnica. Może to być np. droga na Przełęcz Bukowską, zaproponowana przez BdPN.
„Znając nauczanie Kościoła osobiście mam poważne wątpliwości, czy uczynienie z drogi krzyżowej na Tarnicę centralnego przeżycia duchowego Wielkiego Piątku jest właściwym przeżyciem dnia Męki Pańskiej. A jak wynika z wypowiedzi wielu osób to nabożeństwo jest tak traktowane”
— to kolejny cytat z pisma p. Stanisława.
Nie wiem, co kto z pielgrzymów uważa. Ja tak nie uważam. Wręcz przeciwnie, droga krzyżowa na Tarnicę była dla mnie zawsze najlepszym z możliwych, ale tylko preludiów do właściwego przeżycia wieczornej liturgii Wielkiego Piątku. I to właśnie ta liturgia - a nie droga krzyżowa – była i jest dla mnie centralnym punktem tego dnia. Mało tego, zawsze starałem się tak organizować wyjazd w Bieszczady, by bez problemów na tę liturgię zdążyć.
„Na pewno wielu pielgrzymów głęboko przeżywało religijne znaczenie nabożeństwa, jednak zachowanie części osób było nieodpowiednie (biwakowanie na Tarnicy poza barierkami, schodzenie ze szlaków i to mimo uwag ze strony służb Parku), a niekiedy wręcz skandaliczne (łącznie ze wspinaniem się na Krzyż Papieski). Natomiast skutki przyrodnicze (szeroko wydeptany szlak) mogłem obserwować długo po zakończeniu Triduum praktycznie przez długi czas przedwiośnia”
— pisze p. Stanisław.
Mogę tylko powtórzyć: są to wszystko naganne, godne potępienia zachowania, ale jednocześnie nie jest to powód, by „karać” tych, którzy rozumieją religijny charakter tego wielkopiątkowego nabożeństwa.
„Owszem dla wielu osób ten realny wysiłek fizyczny jest na pewno jakąś formą pokuty. Jednak dla mnie (mężczyzny w średnim wieku, w średniej kondycji i ze średnią nadwagą) wyjście na Tarnicę przy jakiej takiej pogodzie to raczej przyjemna wycieczka niż realna pokuta. Odnosząc się do wieku i kondycji większości uczestników nie odniosłem wrażenia, że była to dla nich jakaś szczególna forma wyrzeczenia, lecz raczej wyczyn turystyczny”
— to kolejny fragment z listu przedstawiciela BdPN.
Mogę to skomentować tylko w ten sposób: panie Stanisławie, nie wiem, jak łatwo znoszą tę drogę inni, dla mnie - w moim wieku (prawie 55 lat) i z pewną nadwagą - jest ona realnym wyrzeczeniem. A jednak co roku - i to od 19 lat – chodzę.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/331761-jest-kompromis-w-sprawie-drogi-krzyzowej-przelecz-bukowska-zamiast-tarnicy-ale-takze-w-wielki-piatek-dla-wszystkich-nie-tylko-dla-wybranych?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.