Choć minęły dwa miesiące od zamachu terrorystycznego w Berlinie, w którym jako pierwszy zginął polski kierowca Łukasz Urban, to dla firmy transportowej dramat się nie kończy. Oprócz cierpienia po stracie bliskiej osoby, firma Ariela Żurawskiego może mieć ogromne problemy finansowe. Wszystko przez nierozwiązaną kwestię porwanej ciężarówki.
Jak podał niemiecki dziennik „Berliner Morgenpost”, niewielkie i typowo rodzinne przedsiębiorstwo Polaka stoi przed ogromnym wyzwaniem w związku z zarekwirowaną przez niemiecką policję ciężarówką. Dziennikarze poinformowali, że samochód, użytkowany w leasingu, musi być cały czas opłacany, co generuje bieżące koszty.
Ariel Żurawski, właściciel firmy transportowej, do której należy ciężarówka, w rozmowie z portalem wPolityce.pl, wyjaśnił że ta kwestia została na szczęście rozwiązana.
Na chwilę obecną leasing został zawieszony na trzy miesiące. Grudniowa rata została spłacona, ponieważ jeszcze nim jeździliśmy.
— powiedział spedytor. Wciąż jednak pozostaje kwestie przetrzymania ciężarówki przez niemieckich śledczych.
Nawet jeżeli Niemcy mieliby już dziś oddać samochód, to i tak będzie jeszcze badany przez polską prokuraturę. A nie zapowiada się, by na dniach Niemcy mieliby go oddać
— powiedział Żurawski.
Nie oddano nawet rzeczy osobistych Łukasza. Dostaliśmy informację od prokuratury, że dowody będą oddawane w miarę postępu w śledztwie. Rodzina te rzeczy chciałaby już mieć u siebie
— mówił.
Jeżeli nie wydali rzeczy osobistych kierowcy, to nie sądzę, by tym bardziej w ciągu najbliższych dniach, czy tygodniach oddano ciężarówkę
— dodał Żurawski.
Niemiecka gazeta zwróciła również uwagę, że Żurawski będzie musiał się tłumaczyć przed odbiorcą towaru, znajdującego się w naczepie ciężarówki w momencie ataku.
Ładunek udało nam się oddać po dwóch miesiącach i jednym dniu od tej tragedii, ale jest problem, ponieważ na konstrukcjach stalowych pojawiła się rdza. Niemcy stwierdzili, że jest to duży problem. Dokonano spisania protokołu odszkodowawczego, co automatycznie wiąże się z tym, że zwrócą się do mojego ubezpieczyciela
— mówił w rozmowie z portalem wPolityce.pl Żurawski.
Ubezpieczyciel umyje ręce, bo powie, że to był akt terroru i będę musiał wyłożyć z własnej kieszenie za ten „uszkodzony” towar
— dodał.
Dochodzi konieczność naprawy samochodu, a to także dość skomplikowanie, bo ubezpieczyciel i w tym przypadku może się wypiąć
— stwierdził Żurawski.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Choć minęły dwa miesiące od zamachu terrorystycznego w Berlinie, w którym jako pierwszy zginął polski kierowca Łukasz Urban, to dla firmy transportowej dramat się nie kończy. Oprócz cierpienia po stracie bliskiej osoby, firma Ariela Żurawskiego może mieć ogromne problemy finansowe. Wszystko przez nierozwiązaną kwestię porwanej ciężarówki.
Jak podał niemiecki dziennik „Berliner Morgenpost”, niewielkie i typowo rodzinne przedsiębiorstwo Polaka stoi przed ogromnym wyzwaniem w związku z zarekwirowaną przez niemiecką policję ciężarówką. Dziennikarze poinformowali, że samochód, użytkowany w leasingu, musi być cały czas opłacany, co generuje bieżące koszty.
Ariel Żurawski, właściciel firmy transportowej, do której należy ciężarówka, w rozmowie z portalem wPolityce.pl, wyjaśnił że ta kwestia została na szczęście rozwiązana.
Na chwilę obecną leasing został zawieszony na trzy miesiące. Grudniowa rata została spłacona, ponieważ jeszcze nim jeździliśmy.
— powiedział spedytor. Wciąż jednak pozostaje kwestie przetrzymania ciężarówki przez niemieckich śledczych.
Nawet jeżeli Niemcy mieliby już dziś oddać samochód, to i tak będzie jeszcze badany przez polską prokuraturę. A nie zapowiada się, by na dniach Niemcy mieliby go oddać
— powiedział Żurawski.
Nie oddano nawet rzeczy osobistych Łukasza. Dostaliśmy informację od prokuratury, że dowody będą oddawane w miarę postępu w śledztwie. Rodzina te rzeczy chciałaby już mieć u siebie
— mówił.
Jeżeli nie wydali rzeczy osobistych kierowcy, to nie sądzę, by tym bardziej w ciągu najbliższych dniach, czy tygodniach oddano ciężarówkę
— dodał Żurawski.
Niemiecka gazeta zwróciła również uwagę, że Żurawski będzie musiał się tłumaczyć przed odbiorcą towaru, znajdującego się w naczepie ciężarówki w momencie ataku.
Ładunek udało nam się oddać po dwóch miesiącach i jednym dniu od tej tragedii, ale jest problem, ponieważ na konstrukcjach stalowych pojawiła się rdza. Niemcy stwierdzili, że jest to duży problem. Dokonano spisania protokołu odszkodowawczego, co automatycznie wiąże się z tym, że zwrócą się do mojego ubezpieczyciela
— mówił w rozmowie z portalem wPolityce.pl Żurawski.
Ubezpieczyciel umyje ręce, bo powie, że to był akt terroru i będę musiał wyłożyć z własnej kieszenie za ten „uszkodzony” towar
— dodał.
Dochodzi konieczność naprawy samochodu, a to także dość skomplikowanie, bo ubezpieczyciel i w tym przypadku może się wypiąć
— stwierdził Żurawski.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/328673-ciezka-sytuacja-firmy-w-ktorej-pracowal-lukasz-urban-ariel-zurawski-dla-wpolitycepl-niemcy-wciaz-nie-oddali-ciezarowki-a-towar-zardzewial