Mężczyźni są bardziej zdeterminowani, by twardo negocjować swoje wynagrodzenia. To uwarunkowanie kulturowe. Ale Polki, przez trudne lata komunizmu a potem transformacji gospodarczej, wyszły poza ten schemat. Pewnie dlatego mają szansę, jako pierwsze w Europie, rozbić szklany sufit
— mówi ekspert PwC Mateusz Walewski w rozmowie z Ewą Wesołowską (portal wPolityce.pl).
Ewa Wesołowska (portal wPolityce.pl): Z opublikowanego niedawno raportu brytyjskiej firmy Expert Market wynika, że Polsce i w Rumunii już w 2018 nastąpi zrównanie płac mężczyzn i kobiet. Dla porównania w Niemczech i we Francji kobiety zaczną zarabiać tyle co mężczyźni w 2046 roku, a w Wielkiej Brytanii dopiero w 2067. Czym należy tłumaczyć tę różnicę?
Mateusz Walewski, ekspert PwC: Myślę, że przyczyn jest kilka. Po pierwsze, w Polsce rola kobiet na rynku pracy była dużo większa niż na Zachodzie. Po wojnie popyt na ręce do pracy był tak duży, że pracodawcy sadzali kobiety na traktory i one jechały. Ręka w rękę pracowały z mężczyznami na polach, a budowach, na taśmach w fabrykach. Poza tym pensje były tak niskie, że nawet jakby chciały, nie mogłyby zostać w domu, bo aby rodzina mogła przeżyć, obydwoje małżonkowie musieli pracować. W Wielkiej Brytanii czy Francji model rodziny zmieniał się wolniej - w naturalny sposób. Wiele kobiet, nawet w trudnych czasach po wojnie, przerywało karierę zawodową, żeby wychować dzieci. Mężczyźni zarabiali więcej, poza tym systemy socjalne na zachodzie szybko zostały przestawione tak, by wspomagać rodziny.
U nas też w PRL też były niemal darmowe żłobki czy przedszkola.
Ktoś przecież musiał zajmować się dziećmi… Po transformacji ustrojowej w latach 90-tych, strefa socjalna została mocno okrojona, w wielu miejscowościach zanikła. I kobiety musiały sobie radzić z rosnącym bezrobociem, niskimi płacami i innymi wyzwaniami. Czy chciały tego czy nie, musiały przeżyć. Nauczyły się walczyć o swoje znosić niedogodności. Nie mogły sobie pozwolić na bezradność.
To znaczy, że komunizm a potem skrócony kurs kapitalizmu przyśpieszyły emancypację kobiet w Polsce?
W znacznej mierze tak.
Nie ma u nas dyskryminacji płacowej na rynku pracy? Przecież średnie wynagrodzenie kobiet jest niższe niż mężczyzn.
To nie jest kwestia dyskryminacji. Średnie są różne, ponieważ kobiety często pracują w gorzej płatnych profesjach. Np. jako pielęgniarki, wychowawczynie przedszkolne, opiekunki.
Bo nie nadają się do czegoś innego, lepiej płatnego?
Nie o to chodzi. Często to jest wybór. Chcą mieć więcej czasu, mniej stresu, lżejszą pracę. Pracodawca wyznaczając widełki płac nie kieruje się uprzedzeniami, tylko ekonomią. Wychodzi z założenia, że młoda kobieta najprawdopodobniej urodzi dziecko. Inwestycja w nią jest mniej bezpieczna niż w mężczyznę. Niewielu pracodawców powie to głośno, ale wielu tak myśli. Dlatego różne kraje próbują to regulować np. wprowadzając obowiązkowe urlopy tacierzyńskie albo jawność wynagrodzeń. Jak to działa? Różnie. Z ekonomicznego punktu widzenia nie da się mieć wszystkiego: i dużej dzietności i równości.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Mężczyźni są bardziej zdeterminowani, by twardo negocjować swoje wynagrodzenia. To uwarunkowanie kulturowe. Ale Polki, przez trudne lata komunizmu a potem transformacji gospodarczej, wyszły poza ten schemat. Pewnie dlatego mają szansę, jako pierwsze w Europie, rozbić szklany sufit
— mówi ekspert PwC Mateusz Walewski w rozmowie z Ewą Wesołowską (portal wPolityce.pl).
Ewa Wesołowska (portal wPolityce.pl): Z opublikowanego niedawno raportu brytyjskiej firmy Expert Market wynika, że Polsce i w Rumunii już w 2018 nastąpi zrównanie płac mężczyzn i kobiet. Dla porównania w Niemczech i we Francji kobiety zaczną zarabiać tyle co mężczyźni w 2046 roku, a w Wielkiej Brytanii dopiero w 2067. Czym należy tłumaczyć tę różnicę?
Mateusz Walewski, ekspert PwC: Myślę, że przyczyn jest kilka. Po pierwsze, w Polsce rola kobiet na rynku pracy była dużo większa niż na Zachodzie. Po wojnie popyt na ręce do pracy był tak duży, że pracodawcy sadzali kobiety na traktory i one jechały. Ręka w rękę pracowały z mężczyznami na polach, a budowach, na taśmach w fabrykach. Poza tym pensje były tak niskie, że nawet jakby chciały, nie mogłyby zostać w domu, bo aby rodzina mogła przeżyć, obydwoje małżonkowie musieli pracować. W Wielkiej Brytanii czy Francji model rodziny zmieniał się wolniej - w naturalny sposób. Wiele kobiet, nawet w trudnych czasach po wojnie, przerywało karierę zawodową, żeby wychować dzieci. Mężczyźni zarabiali więcej, poza tym systemy socjalne na zachodzie szybko zostały przestawione tak, by wspomagać rodziny.
U nas też w PRL też były niemal darmowe żłobki czy przedszkola.
Ktoś przecież musiał zajmować się dziećmi… Po transformacji ustrojowej w latach 90-tych, strefa socjalna została mocno okrojona, w wielu miejscowościach zanikła. I kobiety musiały sobie radzić z rosnącym bezrobociem, niskimi płacami i innymi wyzwaniami. Czy chciały tego czy nie, musiały przeżyć. Nauczyły się walczyć o swoje znosić niedogodności. Nie mogły sobie pozwolić na bezradność.
To znaczy, że komunizm a potem skrócony kurs kapitalizmu przyśpieszyły emancypację kobiet w Polsce?
W znacznej mierze tak.
Nie ma u nas dyskryminacji płacowej na rynku pracy? Przecież średnie wynagrodzenie kobiet jest niższe niż mężczyzn.
To nie jest kwestia dyskryminacji. Średnie są różne, ponieważ kobiety często pracują w gorzej płatnych profesjach. Np. jako pielęgniarki, wychowawczynie przedszkolne, opiekunki.
Bo nie nadają się do czegoś innego, lepiej płatnego?
Nie o to chodzi. Często to jest wybór. Chcą mieć więcej czasu, mniej stresu, lżejszą pracę. Pracodawca wyznaczając widełki płac nie kieruje się uprzedzeniami, tylko ekonomią. Wychodzi z założenia, że młoda kobieta najprawdopodobniej urodzi dziecko. Inwestycja w nią jest mniej bezpieczna niż w mężczyznę. Niewielu pracodawców powie to głośno, ale wielu tak myśli. Dlatego różne kraje próbują to regulować np. wprowadzając obowiązkowe urlopy tacierzyńskie albo jawność wynagrodzeń. Jak to działa? Różnie. Z ekonomicznego punktu widzenia nie da się mieć wszystkiego: i dużej dzietności i równości.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/323285-nasz-wywiad-kobiety-zarabiaja-gorzej-ekspert-pwc-polki-maja-szanse-jako-pierwsze-w-europie-rozbic-szklany-sufit?strona=1