A obecne programy proponowane przez rząd – „Za życiem”, a nawet „Rodzina 500+”? Czy możemy je podciągnąć pod działania mające na celu ochronę życia?
Uważam, że jest to bardzo słuszne działanie, bo za słuszne uważam stwierdzenie, że nie wystarczy bronić życia, ale trzeba też pomóc matkom, rodzinom, które zmagają się z decyzją biorąc pod uwagę trudy, które będą ponosić w związku z wychowaniem i opiekowaniem się dzieckiem mniej, lub bardziej chorym. To jest jak najbardziej słuszne. Zresztą taki postulat i gotowy program był również częścią proponowanej i odrzuconej przez Sejm ustawy antyaborcyjnej. Bardzo dobrze się stało, że rząd tę inicjatywę podjął, że w ten sposób chce – co zapowiada i na pewno zrealizuje – pomóc rodzinom, u których dzieci stwierdzono w czasie życia wewnątrzmacicznego nieprawidłowość, jakąś wadę. Bardzo dobrze. Miejmy nadzieję, że za tym pójdą następne kroki, bo wiem, że są planowane. Chodzi o wsparcie finansowe rodzin wychowujących chore dzieci, o dostępność perinatalnej opieki hospicyjnej, nad matką i chorym dzieckiem podczas ciąży, porodu i po porodzie.
Czy w ramach obecnie obowiązującego prawa można chronić życie?
Obowiązująca obecnie z niewielkimi zmianami ustawa z 1993 roku, w porównaniu z ustawą z 1956 roku, była ogromnym postępem. Nie wiem, czy możemy mówić o kompromisie. Bywałem w tym czasie w Sejmie jako przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia i Instytutu Matki i Dziecka i nie było tam mowy – w czasie odważnych dyskusji trójki posłów Niesiołowski-Łopuszański-Jurek z liberalną częścią Sejmu – o kompromisie. Nie wiem, kto ten kompromis podpisywał. Wydaje się, że nikt. Obecna ustawa ma ponad 20 lat. Zmieniła się świadomość ludzi, zmieniło się postrzeganie dziecka przed urodzeniem, jego praw. Postęp technologii medycznej dostarczał informacji na temat wyglądu i zachowania tego dziecka. To spowodowało także zmianę poglądów większości społeczeństwa i wydaje się, że za tym powinna iść zmiana ustawy. Czy ta ustawa dobrze chroni życie? Nie wiem, czy dobrze, skoro podobna ustawa jest obecnie w Hiszpanii. Tam, przy takiej ustawie, zabija się rocznie kilkadziesiąt tysięcy dzieci. U nas na razie tysiąc, ale ta liczba z każdym rokiem rośnie, ponieważ jest coraz bardziej liberalna interpretacja zagrożenia dla życia i zdrowia matki. Mówi się już o zdrowiu psychicznym, a więc depresja, jaka może być wywołana przez niechciane dziecko również będzie – być może – kwalifikowana jako powód do wykonania aborcji. Nie możemy też nie brać pod uwagę tego, że każdego roku, z tego tysiąca aborcji, co najmniej połowa jest wykonywana przez lekarzy, którym uczestniczenie w tego rodzaju procedurze łamie sumienie, także i położnych. Niesłusznym jest stwierdzenie, że w Polsce działa klauzula sumienia. Z mojej wiedzy wynika, że jest taka sytuacja, że młodzi lekarze nawet nie śmią wspomnieć o klauzuli sumienia, że nie będą w tym brać udziału, ponieważ natychmiast zostaną wyrzuceni poza nawias zespołu, nie będą dopuszczani do wykonywania operacji i ich kariera ginekologa, położnika, zostanie zachwiana. Obecna ustawa łamie sumienia pracowników medycznych. Nie można również pominąć tego, że przede wszystkim umożliwia zabijanie dzieci – najczęściej tych chorych, niepełnosprawnych, bo to jest 95 proc. sytuacji, które uzasadniają obecnie aborcję.
Najczęściej zabijane są dzieci z zespołem Downa. Nie jest to przypadek „ciężkiego uszkodzenia płodu”…
Rzeczywiście większość przypadków obecnie zabijanych dzieci – przypomnę, że ta ustawa przewiduje możliwość zabicia dziecka już przy podejrzeniu nieprawidłowości lub wady rozwojowej – to są dzieci z zespołem Downa. Zespół Downa absolutnie nie wyczerpuje znamion choroby zagrażającej życiu. Kiedyś osoby z zespołem Downa żyły 20 lat. Teraz żyją 50-60 lat, są szczęśliwe. Nie wiem czy cierpią – rodziny tak, ale dzieci prawdopodobnie nie tak bardzo. Są raczej szczęśliwe. Nie ma więc powodów do zabijania dzieci z zespołem Downa czy zespołem Turnera. Znam lekarkę z zespołem Turnera. Znam kobietę z Krakowa z zespołem Turnera i prawdopodobnie z mozaikowatością, która czeka na narodziny swojego dziecka. Tymczasem, gdyby jej mama podjęła diagnostykę prenatalną za rządów tej właśnie ustawy, być może zostałaby zabita. Kiedy podjąłem temat tej ustawy w 2002 roku, wyrażałem pogląd, że zespół Downa nie wyczerpuje znamion choroby zagrażającej życiu, wówczas feministki przekazały sprawę do prokuratury, a ówczesny minister zdrowia, pan Łapiński, zwolnił mnie z funkcji konsultanta krajowego, a później kierownika Kliniki Położniczo-Ginekologicznej Instytutu Matki i Dziecka. Odsyłam do dokumentów. To są sprawy, które zaczęły się dziać piętnaście lat temu. To jest nadal aktualne, tylko w tej chwili wiemy o tym więcej.
Może można tego zakazać? Chociażby uświadamiając rodziców i lekarzy?
Rząd mówi, żeby najpierw informować. Wydaje mi się, że świadomość w społeczeństwie jest duża na ten temat. Ale zgoda - podejmijmy więc taką intensywną akcję informacyjną. Zorganizujmy jakieś sympozja, przeznaczmy czas w mediach na ten temat, piszmy o tym w gazetach. Przekażmy społeczeństwu wiedzę, ze zespół Downa to jest pewien problem, dla rodziny bardzo trudny problem, ale trzeba się z nim zmierzyć w inny sposób niż usuwać chorobę razem z osobą chorą. To jest nieludzkie.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
A obecne programy proponowane przez rząd – „Za życiem”, a nawet „Rodzina 500+”? Czy możemy je podciągnąć pod działania mające na celu ochronę życia?
Uważam, że jest to bardzo słuszne działanie, bo za słuszne uważam stwierdzenie, że nie wystarczy bronić życia, ale trzeba też pomóc matkom, rodzinom, które zmagają się z decyzją biorąc pod uwagę trudy, które będą ponosić w związku z wychowaniem i opiekowaniem się dzieckiem mniej, lub bardziej chorym. To jest jak najbardziej słuszne. Zresztą taki postulat i gotowy program był również częścią proponowanej i odrzuconej przez Sejm ustawy antyaborcyjnej. Bardzo dobrze się stało, że rząd tę inicjatywę podjął, że w ten sposób chce – co zapowiada i na pewno zrealizuje – pomóc rodzinom, u których dzieci stwierdzono w czasie życia wewnątrzmacicznego nieprawidłowość, jakąś wadę. Bardzo dobrze. Miejmy nadzieję, że za tym pójdą następne kroki, bo wiem, że są planowane. Chodzi o wsparcie finansowe rodzin wychowujących chore dzieci, o dostępność perinatalnej opieki hospicyjnej, nad matką i chorym dzieckiem podczas ciąży, porodu i po porodzie.
Czy w ramach obecnie obowiązującego prawa można chronić życie?
Obowiązująca obecnie z niewielkimi zmianami ustawa z 1993 roku, w porównaniu z ustawą z 1956 roku, była ogromnym postępem. Nie wiem, czy możemy mówić o kompromisie. Bywałem w tym czasie w Sejmie jako przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia i Instytutu Matki i Dziecka i nie było tam mowy – w czasie odważnych dyskusji trójki posłów Niesiołowski-Łopuszański-Jurek z liberalną częścią Sejmu – o kompromisie. Nie wiem, kto ten kompromis podpisywał. Wydaje się, że nikt. Obecna ustawa ma ponad 20 lat. Zmieniła się świadomość ludzi, zmieniło się postrzeganie dziecka przed urodzeniem, jego praw. Postęp technologii medycznej dostarczał informacji na temat wyglądu i zachowania tego dziecka. To spowodowało także zmianę poglądów większości społeczeństwa i wydaje się, że za tym powinna iść zmiana ustawy. Czy ta ustawa dobrze chroni życie? Nie wiem, czy dobrze, skoro podobna ustawa jest obecnie w Hiszpanii. Tam, przy takiej ustawie, zabija się rocznie kilkadziesiąt tysięcy dzieci. U nas na razie tysiąc, ale ta liczba z każdym rokiem rośnie, ponieważ jest coraz bardziej liberalna interpretacja zagrożenia dla życia i zdrowia matki. Mówi się już o zdrowiu psychicznym, a więc depresja, jaka może być wywołana przez niechciane dziecko również będzie – być może – kwalifikowana jako powód do wykonania aborcji. Nie możemy też nie brać pod uwagę tego, że każdego roku, z tego tysiąca aborcji, co najmniej połowa jest wykonywana przez lekarzy, którym uczestniczenie w tego rodzaju procedurze łamie sumienie, także i położnych. Niesłusznym jest stwierdzenie, że w Polsce działa klauzula sumienia. Z mojej wiedzy wynika, że jest taka sytuacja, że młodzi lekarze nawet nie śmią wspomnieć o klauzuli sumienia, że nie będą w tym brać udziału, ponieważ natychmiast zostaną wyrzuceni poza nawias zespołu, nie będą dopuszczani do wykonywania operacji i ich kariera ginekologa, położnika, zostanie zachwiana. Obecna ustawa łamie sumienia pracowników medycznych. Nie można również pominąć tego, że przede wszystkim umożliwia zabijanie dzieci – najczęściej tych chorych, niepełnosprawnych, bo to jest 95 proc. sytuacji, które uzasadniają obecnie aborcję.
Najczęściej zabijane są dzieci z zespołem Downa. Nie jest to przypadek „ciężkiego uszkodzenia płodu”…
Rzeczywiście większość przypadków obecnie zabijanych dzieci – przypomnę, że ta ustawa przewiduje możliwość zabicia dziecka już przy podejrzeniu nieprawidłowości lub wady rozwojowej – to są dzieci z zespołem Downa. Zespół Downa absolutnie nie wyczerpuje znamion choroby zagrażającej życiu. Kiedyś osoby z zespołem Downa żyły 20 lat. Teraz żyją 50-60 lat, są szczęśliwe. Nie wiem czy cierpią – rodziny tak, ale dzieci prawdopodobnie nie tak bardzo. Są raczej szczęśliwe. Nie ma więc powodów do zabijania dzieci z zespołem Downa czy zespołem Turnera. Znam lekarkę z zespołem Turnera. Znam kobietę z Krakowa z zespołem Turnera i prawdopodobnie z mozaikowatością, która czeka na narodziny swojego dziecka. Tymczasem, gdyby jej mama podjęła diagnostykę prenatalną za rządów tej właśnie ustawy, być może zostałaby zabita. Kiedy podjąłem temat tej ustawy w 2002 roku, wyrażałem pogląd, że zespół Downa nie wyczerpuje znamion choroby zagrażającej życiu, wówczas feministki przekazały sprawę do prokuratury, a ówczesny minister zdrowia, pan Łapiński, zwolnił mnie z funkcji konsultanta krajowego, a później kierownika Kliniki Położniczo-Ginekologicznej Instytutu Matki i Dziecka. Odsyłam do dokumentów. To są sprawy, które zaczęły się dziać piętnaście lat temu. To jest nadal aktualne, tylko w tej chwili wiemy o tym więcej.
Może można tego zakazać? Chociażby uświadamiając rodziców i lekarzy?
Rząd mówi, żeby najpierw informować. Wydaje mi się, że świadomość w społeczeństwie jest duża na ten temat. Ale zgoda - podejmijmy więc taką intensywną akcję informacyjną. Zorganizujmy jakieś sympozja, przeznaczmy czas w mediach na ten temat, piszmy o tym w gazetach. Przekażmy społeczeństwu wiedzę, ze zespół Downa to jest pewien problem, dla rodziny bardzo trudny problem, ale trzeba się z nim zmierzyć w inny sposób niż usuwać chorobę razem z osobą chorą. To jest nieludzkie.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/320778-prof-chazan-o-srodowisku-pro-life-powinnismy-zaczac-rozmawiac-zjednoczyc-sie-i-dzialac-wspolnie-dla-ochrony-zdrowia-i-zycia-czlowieka-nasz-wywiad?strona=2